Michał Szułdrzyński: Antysymetryzm zbankrutował

Oddanie władzy przez PiS nie tylko obala tezę o tym, że Kaczyński wprowadził dyktaturę jak na Białorusi, ale również tezę, że rządom PiS winien jest symetryzm.

Aktualizacja: 15.12.2023 22:44 Publikacja: 15.12.2023 17:00

Jarosław Kaczyński

Jarosław Kaczyński

Foto: Fotorzepa, Jakub Czermiński

A jednak doszło w Polsce do zmiany władzy. Choć Donald Tusk premierem został 13 grudnia – dzięki złośliwości PiS, któremu zależało na fatalnych skojarzeniach – na ulicach nie pojawiły się czołgi. Choć Jarosław Kaczyński wszedł do rządu, nie wprowadził stanu wyjątkowego, by nie odbyły się wybory. A generałowie nie przeprowadzili wojskowego zamachu stanu, do którego PiS miałby dążyć w razie przegrania wyborów. Kaczyński odchodził w paskudnym stylu, ale ostatecznie władzę oddał.

Dlaczego porównywanie Polski do Białorusi jest relatywizacją zbrodni Łukaszenki

Oczywiście tropiciele dalej będą przekonywać, że teraz prezydent rozwiąże Sejm i będzie chciał powtórzyć wybory. Rozwiąże albo i nie, to na razie wróżenie z fusów. Faktem jest, że PiS władzę oddał. A zatem popsuł narrację tym wszystkim, którzy przekonywali, że w Polsce Kaczyński wprowadził dyktaturę jak na Białorusi. Nie, nie wprowadził. W Polsce tysiące ludzi nie siedziały w więzieniach z powodów politycznych ani nie emigrowały. Dziennikarze nie umierali w koloniach karnych. PiS faulował podczas wyborów, korzystał z wszystkich możliwych zasobów, by przechylić szalę na swoją korzyść, przez co wybory nie były równe i uczciwe. Ale fundamentalnego prawa demokracji nie złamał i uszanował głos suwerena.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Błąd młodych w rachunku krzywd

I nie chodzi o to, że mamy mu być za to wdzięczni. Owszem, w czasie swoich rządów PiS ujawniał zamordystyczne tendencje. Uważał, że wyborcze zwycięstwo daje mu mandat do zawłaszczania państwa, do zmiany wszelkich reguł gry. Choć nie miał większości do zmiany konstytucji, de facto zmieniał ustrój. Nie lubił niezależnych mediów, a te publiczne zmienił w toporną propagandową tubę. I trzecia kadencja te wszystkie tendencje by z pewnością wzmocniła, a nie osłabiła.

Faktem jest, że PiS władzę oddał. A zatem popsuł narrację tym wszystkim, którzy przekonywali, że w Polsce Kaczyński wprowadził dyktaturę jak na Białorusi. Nie, nie wprowadził. 

Dlaczego wynik wyborów 15 października pokazał, że symetryści mieli rację

Dlatego oddanie władzy przez PiS nie tylko obala tezę o tym, że Kaczyński wprowadził dyktaturę, ale również tę, że rządom PiS winien jest symetryzm. Jest dokładnie odwrotnie, a o zwycięstwie opozycji zdecydowali ci, którzy nie zagłosowali ani na PiS, ani na PO. A więc to ci straszni symetryści mieli rację. Bez głosów oddanych na Trzecią Drogę Kaczyński cieszyłby się właśnie trzecią kadencją. A to właśnie Trzecią Drogę oskarżano o symetryzm: albo stajesz po stronie PO i Tuska, albo po stronie dyktatury Kaczyńskiego (by przypomnieć okładkę „Newsweeka”). To myślenie poniosło klęskę 15 października, a ostateczny cios zadał jej 13 grudnia, dzień zaprzysiężenia nowego rządu.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Requiem dla Nahal Oz

Ale ci, którzy największe zagrożenie widzieli w symetryzmie, nie zasypiają gruszek w popiele. Jeden z najzacieklejszych tropicieli symetryzmu, który przekonywał, że PiS jest partią antydemokratyczną, więc walka z PiS nie jest żadnym zajmowaniem politycznego stanowiska, ale obroną podstawowych wartości, zaczął przekonywać, że największym niebezpieczeństwem byłoby, gdyby symetryści wmówili ludziom, że PiS będzie teraz normalną partią opozycyjną. Innymi słowy sytuacja nie jest normalna, a obowiązkiem demokratów jest ciągła walka z PiS, a nie patrzenie na ręce nowej władzy. Przeciwnie, taka logika może przybliżyć kolejne zwycięstwo PiS. I im bardziej walka z symetryzmem się skompromitowała, tym goręcej antysymetryści będą teraz krzyczeć. Bo przecież nie mogą się przyznać, że się mylili. Że PiS jednak w Polsce demokracji nie zlikwidował. A przegrał nie dlatego, że ci najzagorzalsi zwolennicy opozycji mieli rację, ale dlatego, że tak wkurzył normalnych Polaków koncentracją hejtu, pogardy i arogancji, że ponad 3 miliony wyborców zagłosowały na Trzecią Drogę, bo dostrzegły szansę na zmianę.

A jednak doszło w Polsce do zmiany władzy. Choć Donald Tusk premierem został 13 grudnia – dzięki złośliwości PiS, któremu zależało na fatalnych skojarzeniach – na ulicach nie pojawiły się czołgi. Choć Jarosław Kaczyński wszedł do rządu, nie wprowadził stanu wyjątkowego, by nie odbyły się wybory. A generałowie nie przeprowadzili wojskowego zamachu stanu, do którego PiS miałby dążyć w razie przegrania wyborów. Kaczyński odchodził w paskudnym stylu, ale ostatecznie władzę oddał.

Pozostało 88% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi