Michał Szułdrzyński: Dlaczego PiS nie jest dumny z moralnego zwycięstwa?

Dlaczego politycy PiS nie mówią: tak, straciliśmy władzę, ale było warto. Udało się bowiem uratować ileś tam żyć dzieci, które w innym przypadku nie przeżyłyby terminacji ciąży – są rzeczy ważniejsze niż władza?

Publikacja: 17.11.2023 17:00

Demonstracja w Warszawie po wyroku Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji

Demonstracja w Warszawie po wyroku Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji

Foto: Fotorzepa/ Jerzy Dudek

Jedną z przyczyn, którą wskazywali politycy PiS, szukając powodów utraty władzy, była decyzja Trybunału Konstytucyjnego z 2020 r. dotycząca aborcji. Ci sami, którzy jeszcze przed wyborami zapewniali, że PiS ma wygraną w kieszeni, a ci, którzy mówią, że jest inaczej, żyją w bańce – teraz, po wyborach, przekonywali: od początku było wiadomo, że trzy lata temu nastąpił tak wielki społeczny wstrząs, że przy tak dużej frekwencji, która była efektem społecznej mobilizacji – również w efekcie Czarnego Protestu – nie dało się wygrać. Mniejsza z tym, że zmienili zdanie, ciekawsze było to, że w rozmowach „off-the-record” zaczęli ujawniać dane, które mieli schowane przed wyborami – pokazujące zarówno poziom tąpnięcia poparcia po 22 października 2020 r., jak też efektywność profrekwencyjnych akcji społecznych z czasu kampanii wyborczej, które były kierowane do kobiet. Rzeczywiście liczba tych profrekwencyjnych kampanii na różnych poziomach była ogromna. Ale zwalanie winy za przegraną na ciemne siły, które zachęciły młodych do głosowania, nie wydaje się najsensowniejszym sposobem wyciągania wniosków z przegranej.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Gorzki to chleb, bronić dziś Izraela

Ale nie brakowało też całkiem oficjalnych wypowiedzi, że decyzja TK była strategiczną porażką. Najdalej poszedł chyba premier Mateusz Morawiecki, który oświadczył w rozmowie z Interią, że on od początku był zwolennikiem tzw. kompromisu aborcyjnego, a złożenie wniosku do TK przez posłów PiS było poważnym błędem. W tym duchu wypowiadało się więcej osób z obozu władzy.

Wtedy powinniśmy byli usłyszeć ze strony PiS: tak, straciliśmy władzę, ale było warto. Udało się bowiem uratować ileś tam żyć dzieci, które w innym przypadku nie przeżyłyby terminacji ciąży. Są rzeczy ważniejsze niż władza. Przegraliśmy, ale przynajmniej coś osiągnęliśmy.

Przyznam, że było to dla mnie pewne zaskoczenie. Byłem bowiem naiwny, wierząc jednak w to, że PiS podszedł do sprawy od strony moralnej. Uznał, że aborcja jest zła i trzeba coś z nią zrobić. Wtedy powinniśmy byli usłyszeć ze strony PiS: tak, straciliśmy władzę, ale było warto. Udało się bowiem uratować ileś tam żyć dzieci, które w innym przypadku nie przeżyłyby terminacji ciąży. Są rzeczy ważniejsze niż władza. Przegraliśmy, ale przynajmniej coś osiągnęliśmy.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Film „Raport Pileckiego” w trybach politycznej młockarni

Pamiętam, że kilka lat temu (jeszcze przed decyzją TK) rozmawiałem z politykiem PiS o jego motywacjach w polityce. Powiedział wtedy: jeśli jedyną rzeczą, która zostanie po nas, będzie zakaz zabijania dzieci z zespołem Downa, będę czuł satysfakcję. Co ciekawe, teraz ten poseł znalazł się poza polityką. Cóż, PiS nie bardzo ceni ideowców. A może politycy PiS nie mówią „przegraliśmy, ale było warto”, ponieważ wiedzą, że ta zmiana wcale nie będzie trwała? Że nowa większość jest zdeterminowana, by przynajmniej powrócić do poprzedniego stanu prawnego, jeśli nie zliberalizować przepisy dotyczące przerywania ciąży do 12. tygodnia. A sposób przeprowadzenia zmian przez TK, zamiast doprowadzić do zwiększenia społecznej świadomości ochrony życia, wywołał wielką falę protestu, doprowadził do radykalnego przesunięcia się Polaków w kierunku pro-choice. I ta zmiana społeczna jest znacznie bardziej trwała niż obecny stan prawny. Może i na nowe przepisy potrzeba dwóch albo trzech lat, bo wetować będzie je prezydent Andrzej Duda, który z Pałacu Prezydenckiego wyprowadzi się w połowie 2025 r., albo blokować je będzie Trybunał Konstytucyjny, w którym PiS będzie powoli tracić większość – ale zmiana społeczna już zaszła. A może posłowie PiS nie mówią, że było warto, bo wcale nie wierzyli w to, co głosili. Traktowali te kwestie wyłącznie jako narządzie polityczne, sposób zarządzania społecznymi emocjami. I uwolnili dżina z butelki, który ich samych zaatakował. Ale robili to nie z idealizmu, ale z czysto politycznego wyrachowania. Jeśli chodziło o władzę – a tę stracili – to jak dziś mogą mówić, że było warto? I wiedzą, że popełnili życiowy – nomen omen – błąd.

Jedną z przyczyn, którą wskazywali politycy PiS, szukając powodów utraty władzy, była decyzja Trybunału Konstytucyjnego z 2020 r. dotycząca aborcji. Ci sami, którzy jeszcze przed wyborami zapewniali, że PiS ma wygraną w kieszeni, a ci, którzy mówią, że jest inaczej, żyją w bańce – teraz, po wyborach, przekonywali: od początku było wiadomo, że trzy lata temu nastąpił tak wielki społeczny wstrząs, że przy tak dużej frekwencji, która była efektem społecznej mobilizacji – również w efekcie Czarnego Protestu – nie dało się wygrać. Mniejsza z tym, że zmienili zdanie, ciekawsze było to, że w rozmowach „off-the-record” zaczęli ujawniać dane, które mieli schowane przed wyborami – pokazujące zarówno poziom tąpnięcia poparcia po 22 października 2020 r., jak też efektywność profrekwencyjnych akcji społecznych z czasu kampanii wyborczej, które były kierowane do kobiet. Rzeczywiście liczba tych profrekwencyjnych kampanii na różnych poziomach była ogromna. Ale zwalanie winy za przegraną na ciemne siły, które zachęciły młodych do głosowania, nie wydaje się najsensowniejszym sposobem wyciągania wniosków z przegranej.

Plus Minus
Mistrzowie, którzy przyciągają tłumy. Najsłynniejsze bokserskie walki w historii
Plus Minus
„Król Warmii i Saturna” i „Przysłona”. Prześwietlona klisza pamięci
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Ryszard Ćwirlej: Odmłodziły mnie starocie
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Polityczna bezdomność katolików
Materiał Promocyjny
Zarządzenie samochodami w firmie to złożony proces
teatr
Mięśniacy, cheerleaderki i wszyscy pozostali. Recenzja „Heathers” w Teatrze Syrena