Artur Bartkiewicz: Dlaczego Donald Tusk musi robić marsową minę na posiedzeniach sztabu, a Jacek Sutryk nagrywać się na wałach

Jeżeli ktoś uważa, że transmitowane w telewizji posiedzenia sztabu kryzysowego we Wrocławiu to pokazówka, a z powodzią dałoby się walczyć równie skutecznie, gdyby premier zarządzał wszystkim z Warszawy – ma rację. Ale Donald Tusk nie mógł zachować się inaczej.

Publikacja: 20.09.2024 21:13

Donald Tusk w czasie posiedzenia sztabu kryzysowego we Wrocławiu

Donald Tusk w czasie posiedzenia sztabu kryzysowego we Wrocławiu

Foto: PAP/Maciej Kulczyński

Dramat, która rozgrywa się na południu Polski, jest pierwszą taką klęską żywiołową, która nawiedza Polskę w czasach świata 2.0 – czyli rzeczywistości, w której każdy z nas nosi multimedialne centrum dowodzenia swoim życiem, a przy okazji prywatne okno na Polskę i cały świat – w kieszeni. W rzeczywistości wszechobecnych mediów społecznościowych i smartfonów można, niemal nie posługując się metaforą, powiedzieć, że „wszyscy jesteśmy powodzianami” – choć oczywiście, większość z nas tragedię obserwuje z bezpiecznej odległości.

Powódź w świecie 2.0: Każdy rzuca worek z piaskiem na wały

Tym niemniej oczy całej Polski i to niemal przez 24 godziny na dobę, zwrócone są na Głuchołazy, Nysę, Stronie Śląskie, Lądek Zdrój, Brzeg Dolny – nawet jeśli jeszcze tydzień temu większość Polaków nie wskazałaby na mapie nawet województwa, w którym te miejscowości się znajdują. Ale przez zalewającą nas falę relacji, zdjęć, dramatycznych historii, takich jak opowieść o mieszkańcach Nysy, którzy w środku nocy ratowali swoje miasto przed zalaniem, jest nam łatwo współodczuwać z ofiarami powodzi i czuć się trochę, jakbyśmy to my rzucali na wały worki z piaskiem, nawet jeśli w rzeczywistości co najwyżej rzucamy się na kanapę ze smartfonem w dłoni.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Powódź w Polsce. Ktoś tu gra na polityczną polaryzację

Powódź w Polsce. Dlaczego Donald Tusk musi być we Wrocławiu

Drugą stroną tej rzeczywistości jest jednak to, że doskonale widzimy kogo przy walce z powodzią nie ma. Gdyby Donald Tusk nie robił dwa razy dziennie marsowej miny na posiedzeniach sztabu kryzysowego i nie odwiedzał kolejnych miejscowości ciężko doświadczonych przez wielką wodę – w multimedialnej opowieści o heroicznej walce z powodzią byłby nieobecny. Gdyby prezydent Wrocławia Jacek Sutryk nie nagrywał się na wałach (nawet jeśli czasem przesadnie epatuje w tych filmach swoim poświęceniem) i zarządzał walką z powodzią z ratusza – jego też by w tej historii zabrakło. A nieobecni nie tylko nie mają racji, ale – co gorsza – mogą być uznani za winnych. Bo jak to: tu mieszkańcy Nysy walczą o swoje miasto, a premier w Warszawie? Bo jak to – Odra przybiera we Wrocławiu, a Jacek Sutryk w gabinecie?

Nieprzypadkowo Andrzej Duda, gdy wreszcie pojawił się na Dolnym Śląsku, podkreślał, że on tak naprawdę cały czas tam był – w osobie szefa BBN Jacka Siewiery, a w ogóle to nie chciał przeszkadzać, bo inaczej też siedziałby przez całą dobę nad Odrą, Nysą i Bystrzycą. 

Jest nam łatwo współodczuwać z ofiarami powodzi i czuć się trochę, jakbyśmy to my rzucali na wały worki z piaskiem, nawet jeśli w rzeczywistości co najwyżej rzucamy się na kanapę ze smartfonem w dłoni

Czy obecność Donalda Tuska we Wrocławiu pomaga w walce z powodzią? Pewnie umiarkowanie. Ale też raczej nieprzesadnie przeszkadza. Natomiast jego nieobecność zaszkodziłaby samemu premierowi bardziej niż Odra Wrocławiowi. Bo jak może nie być premiera tam, gdzie my wszyscy jesteśmy?

Dramat, która rozgrywa się na południu Polski, jest pierwszą taką klęską żywiołową, która nawiedza Polskę w czasach świata 2.0 – czyli rzeczywistości, w której każdy z nas nosi multimedialne centrum dowodzenia swoim życiem, a przy okazji prywatne okno na Polskę i cały świat – w kieszeni. W rzeczywistości wszechobecnych mediów społecznościowych i smartfonów można, niemal nie posługując się metaforą, powiedzieć, że „wszyscy jesteśmy powodzianami” – choć oczywiście, większość z nas tragedię obserwuje z bezpiecznej odległości.

Pozostało 84% artykułu
Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki