Michał Szułdrzyński: Gorzki to chleb, bronić dziś Izraela

Gdy z ust ważnych polityków obecnej prawicowej koalicji rządzącej w Jerozolimie padają słowa o „zwierzętach” z Palestyny, gdy izraelscy obrońcy praw człowieka kolportują rasistowskie memy o Palestyńczykach, naprawdę ciężko jest stać po stronie Izraela.

Publikacja: 20.10.2023 17:00

Michał Szułdrzyński: Gorzki to chleb, bronić dziś Izraela

Foto: Miros?aw Owczarek

Wojna między Hamasem i Izraelem nie pozostawia świata obojętnym. Przez państwa arabskie przetaczają się manifestacje niechęci wobec Izraela. Ale i zachodnie miasta, szczególnie uniwersytety w USA, stają się sceną wielkich marszów solidarności z Palestyną, których uczestnicy noszą charakterystyczny znaczek z paralotniarzem. Bo właśnie za pomocą paralotni granicę Izraela przekroczyła część z bojowników Hamasu, którzy w sobotę 7 października urządzili tam prawdziwą rzeź. Jednym z symboli tej wojny będzie pewnie widok terrorysty z Hamasu, który przelatuje nad głowami uczestników festiwalu muzycznego, jeszcze nieświadomych tego, że zaraz zostaną bestialsko zamordowani. I z tego powodu znaczki te robią tak ponure wrażenie.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Polska, Niemcy, Ukraina. Pożegnanie z ckliwością

Cały świat arabski dosłownie zagotował się w nocy z wtorku na środę, gdy nad jednym ze szpitali w Gazie wybuchła rakieta, zabijając kilkaset osób. Izrael szybko przedstawił dokumenty wywiadowcze, które miały przekonać opinię publiczną, że winni tej tragedii są terroryści z Palestyńskiego Islamskiego Dżihadu i ich zbłąkana rakieta, która zamiast uderzyć w Izrael, zboczyła z kursu i zabiła Palestyńczyków w Gazie. Prezydent USA Joe Biden, który przyjechał do Izraela w ostatnim tygodniu, publicznie dał wiarę tłumaczeniom strony izraelskiej.

Ale faktem jest, że Izrael ma coraz gorszą prasę podczas tej wojny. Choć stara się mobilizować poparcie ze strony świata zachodniego, przekonując, że Hamas jest jak ISIS, że trzeba się w tej wojnie opowiedzieć albo za terrorystami z Gazy, albo za niewinnymi cywilami, czyli 1300 Izraelczykami brutalnie zamordowanymi dwa tygodnie temu. Jednak przeciwnicy Izraela zdjęciom zabitych izraelskich dzieci przeciwstawiali zdjęcia cywilów, którzy zginęli w ostrzale ze strony Cahalu, czyli Izraelskich Sił Zbrojnych. Dotykamy tu całej straszliwej historii konfliktu żydowsko-palestyńskiego, który trwa od 75 lat, a zatem od chwili, gdy powstało państwo Izrael. Wzajemna lista krzywd, oskarżeń i żalów jest bardzo długa, okupiona tysiącami ludzkich istnień i morzem przelanej krwi.

Wojna między Hamasem i Izraelem nie pozostawia świata obojętnym. Przez państwa arabskie przetaczają się manifestacje niechęci wobec Izraela. Ale i zachodnie miasta, szczególnie uniwersytety w USA, stają się sceną wielkich marszów solidarności z Palestyną, których uczestnicy noszą charakterystyczny znaczek z paralotniarzem.

Obecna wojna została wywołana przez Hamas, nie ma co do tego najmniejszej wątpliwości. Izrael miał i ma prawo się bronić po barbarzyńskim ataku z 7 października. Dużą część winy za straty po stronie palestyńskiej ponoszą przywódcy Hamasu, którzy umieszczają infrastrukturę militarną, fabryki broni itp. w tunelach pod blokami mieszkalnymi. Jednak adwokaci Palestyny odpowiadają, że to Izrael odpowiada za katastrofę humanitarną w Gazie, ponieważ doprowadził do blokady niewielkiego obszaru, gdzie żyje kilka milionów Palestyńczyków. Izraelczycy ripostują, że dzięki murowi, którym oddzielili Gazę, spadła liczba zamachów terrorystycznych i zabitych w nich Żydów. I tak w nieskończoność.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Film „Raport Pileckiego” w trybach politycznej młockarni

Wielu Izraelczyków przypomina przy okazji tego konfliktu słowa przypisywane legendarnej premier Gołdzie Meir. „Jeśli mamy wybierać między byciem martwym, ale za to godnym litości, a życiem ze złym piarem, to wolimy przeżyć i mieć zły piar”. Ten slogan ma uzasadniać bezwzględność w trakcie rozprawiania się z wrogami, nawet jeżeli kosztem będzie oburzenie międzynarodowej opinii.

Ale może wcale nie musi być takiej alternatywy. Po wybuchu wojny pisałem, że to też nasza wojna, bo jesteśmy w tym samym kręgu cywilizacyjnym co Izrael, a Hamas jest finansowany przez sojuszników naszych wrogów. Jednak gdy z ust ważnych polityków obecnej skrajnie prawicowej koalicji rządzącej w Jerozolimie padają słowa o „zwierzętach” z Palestyny, gdy izraelscy obrońcy praw człowieka kolportują rasistowskie memy o Palestyńczykach, naprawdę ciężko jest stać po stronie Izraela. Gorzki to chleb, bronić dziś Izraela.

Wojna między Hamasem i Izraelem nie pozostawia świata obojętnym. Przez państwa arabskie przetaczają się manifestacje niechęci wobec Izraela. Ale i zachodnie miasta, szczególnie uniwersytety w USA, stają się sceną wielkich marszów solidarności z Palestyną, których uczestnicy noszą charakterystyczny znaczek z paralotniarzem. Bo właśnie za pomocą paralotni granicę Izraela przekroczyła część z bojowników Hamasu, którzy w sobotę 7 października urządzili tam prawdziwą rzeź. Jednym z symboli tej wojny będzie pewnie widok terrorysty z Hamasu, który przelatuje nad głowami uczestników festiwalu muzycznego, jeszcze nieświadomych tego, że zaraz zostaną bestialsko zamordowani. I z tego powodu znaczki te robią tak ponure wrażenie.

Pozostało 84% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi