Michał Szułdrzyński: Polska, Niemcy, Ukraina. Pożegnanie z ckliwością

Nie spodziewałem się, że zmiana w stanowisku Ukrainy zajdzie tak szybko. Nie można jednak jej za to winić.

Publikacja: 29.09.2023 17:00

Michał Szułdrzyński: Polska, Niemcy, Ukraina. Pożegnanie z ckliwością

Foto: Fotorzepa/Maciej Zienkiewicz

Nie wiem, czym przez ostatnie miesiące zajmowały się służby wywiadowcze i dyplomatyczne, ale nic nie zaskoczyło mnie tak bardzo, jak słowa najważniejszych polityków w Polsce o tym, że byli zaskoczeni proniemieckim zwrotem prezydenta Wołodymyra Zełenskiego i poparciem przez niego dla stałego członkostwa w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. W czerwcu w tym samym miejscu pisałem, że kiedy skończy się wojna, Polacy obudzą się rozczarowani, że głównym partnerem odbudowy, ale też wejścia do UE, NATO, zbliżenia z Zachodem staną się Niemcy. „Jeśli wybory wygra PiS i będzie dalej prowadził konfrontacyjną politykę wobec Berlina i Brukseli, Ukraińcy mogą dojść do przekonania, że przyjaźń z Polską jest dla nich obciążeniem. Bo jak czynić adwokatem swojej akcesji kraj, który podważa zasady działania Wspólnoty, nie respektuje wyroków Trybunałów i mówi o Unii tylko źle?”.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Beatyfikacja Ulmów i sianie nienawiści do obcych. Jak PiS zdołał to pogodzić?

Przyznam, że się pomyliłem. Nie spodziewałem się, że zmiana w stanowisku Ukrainy zajdzie tak szybko. I żeby była jasność, uważam, że nie można mieć o to do Ukraińców żadnych pretensji. Oni myślą w kategorii swoich interesów, tego, kto może im zapewnić realny lewar w relacjach z Zachodem. Szczególnie że wybory w USA za rok znów może wygrać Donald Trump. Kijów więc kalkuluje, jak i gdzie zawrzeć sojusze, które najlepiej zaprocentują.

Przyznam, że się pomyliłem. Nie spodziewałem się, że zmiana w stanowisku Ukrainy zajdzie tak szybko. I żeby była jasność, uważam, że nie można mieć o to do Ukraińców żadnych pretensji.

A rzeczą, którą kompletnie przegapiła polska prawica, była zmiana podejścia Niemiec do Ukrainy i szerzej do Wschodu. U nas woli się powtarzać historyjki, że Berlin zwlekał z pomocą walczącej Ukrainie, a jak już zdecydował się pomóc, wysłał jedynie 5 tysięcy zardzewiałych hełmów. Gdy czytam zawiedzionych prawicowych komentatorów, twierdzących, że Niemcy chcieli Ukrainę sprzedać Rosji i robienie z Berlinem interesów jest naiwnością, to widać wyraźnie, że przegapili to, co wydarzyło się u naszych zachodnich sąsiadów. Tam wśród elit politycznych wydaje się dominować głęboka zadra, rozczarowanie i złość przez to, że dali się tak rozegrać Putinowi. Wcześniej ich podejście do Rosji było niemal metafizyczne. Ale tym głębsze okazało się potem rozczarowanie, a także złość na samych siebie. W dodatku Niemcy zdają sobie sprawę, że dość liczna rosyjska diaspora w ich kraju jest niebezpieczną siłą wywierającą wpływ na opinię publiczną. I wyciągają z tego wszystkiego wnioski: wysyłają na Wschód broń, pomoc humanitarną, ale też finansową, dzięki której Kijów jest w stanie funkcjonować jako państwo.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Trudne pytania na defiladzie w Święto Wojska Polskiego

A co ma do zaoferowania Polska? Mgliste opowieści o budowie federacji? Ckliwe historie o słowiańskim braterstwie? Owszem, Polska przydawała się jako kraj organizujący koalicje na rzecz czołgów, samolotów itp. Ale nasze znaczenie dyplomatyczne wcale nie rosło. Naturalnie, wykorzystaliśmy moment historyczny, staliśmy się hubem przerzutowym dla pomocy wojskowej.

Czy mieliśmy jednak jakiś plan na przyszłość? Polska polityka europejska jest przecież niekończącą się awanturą. Nie możemy zaproponować Ukrainie niczego oprócz powtarzania: „to Polska miała rację w sprawie Rosji”. Nie posiadaliśmy żadnych dyplomatycznych sojuszy, by zbudować atrakcyjną dla Kijowa alternatywę. Ponadto nie wiemy za bardzo, jak ułożyć sobie relacje z Niemcami. I skoro rozumieli to publicyści, to dlaczego są tym zaskoczeni nasi decydenci? Naprawdę uwierzyli w propagandę serwowaną w TVP Info o Niemczech i nie zauważyli, co się dzieje?

Nie wiem, czym przez ostatnie miesiące zajmowały się służby wywiadowcze i dyplomatyczne, ale nic nie zaskoczyło mnie tak bardzo, jak słowa najważniejszych polityków w Polsce o tym, że byli zaskoczeni proniemieckim zwrotem prezydenta Wołodymyra Zełenskiego i poparciem przez niego dla stałego członkostwa w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. W czerwcu w tym samym miejscu pisałem, że kiedy skończy się wojna, Polacy obudzą się rozczarowani, że głównym partnerem odbudowy, ale też wejścia do UE, NATO, zbliżenia z Zachodem staną się Niemcy. „Jeśli wybory wygra PiS i będzie dalej prowadził konfrontacyjną politykę wobec Berlina i Brukseli, Ukraińcy mogą dojść do przekonania, że przyjaźń z Polską jest dla nich obciążeniem. Bo jak czynić adwokatem swojej akcesji kraj, który podważa zasady działania Wspólnoty, nie respektuje wyroków Trybunałów i mówi o Unii tylko źle?”.

Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi