Nie wiem, czym przez ostatnie miesiące zajmowały się służby wywiadowcze i dyplomatyczne, ale nic nie zaskoczyło mnie tak bardzo, jak słowa najważniejszych polityków w Polsce o tym, że byli zaskoczeni proniemieckim zwrotem prezydenta Wołodymyra Zełenskiego i poparciem przez niego dla stałego członkostwa w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. W czerwcu w tym samym miejscu pisałem, że kiedy skończy się wojna, Polacy obudzą się rozczarowani, że głównym partnerem odbudowy, ale też wejścia do UE, NATO, zbliżenia z Zachodem staną się Niemcy. „Jeśli wybory wygra PiS i będzie dalej prowadził konfrontacyjną politykę wobec Berlina i Brukseli, Ukraińcy mogą dojść do przekonania, że przyjaźń z Polską jest dla nich obciążeniem. Bo jak czynić adwokatem swojej akcesji kraj, który podważa zasady działania Wspólnoty, nie respektuje wyroków Trybunałów i mówi o Unii tylko źle?”.
Czytaj więcej
Wyniesienie na ołtarze bohaterskiej rodziny z Markowej wcale nie oznacza, że podczas okupacji wszyscy Polacy nieśli pomoc Żydom.
Przyznam, że się pomyliłem. Nie spodziewałem się, że zmiana w stanowisku Ukrainy zajdzie tak szybko. I żeby była jasność, uważam, że nie można mieć o to do Ukraińców żadnych pretensji. Oni myślą w kategorii swoich interesów, tego, kto może im zapewnić realny lewar w relacjach z Zachodem. Szczególnie że wybory w USA za rok znów może wygrać Donald Trump. Kijów więc kalkuluje, jak i gdzie zawrzeć sojusze, które najlepiej zaprocentują.
Przyznam, że się pomyliłem. Nie spodziewałem się, że zmiana w stanowisku Ukrainy zajdzie tak szybko. I żeby była jasność, uważam, że nie można mieć o to do Ukraińców żadnych pretensji.
A rzeczą, którą kompletnie przegapiła polska prawica, była zmiana podejścia Niemiec do Ukrainy i szerzej do Wschodu. U nas woli się powtarzać historyjki, że Berlin zwlekał z pomocą walczącej Ukrainie, a jak już zdecydował się pomóc, wysłał jedynie 5 tysięcy zardzewiałych hełmów. Gdy czytam zawiedzionych prawicowych komentatorów, twierdzących, że Niemcy chcieli Ukrainę sprzedać Rosji i robienie z Berlinem interesów jest naiwnością, to widać wyraźnie, że przegapili to, co wydarzyło się u naszych zachodnich sąsiadów. Tam wśród elit politycznych wydaje się dominować głęboka zadra, rozczarowanie i złość przez to, że dali się tak rozegrać Putinowi. Wcześniej ich podejście do Rosji było niemal metafizyczne. Ale tym głębsze okazało się potem rozczarowanie, a także złość na samych siebie. W dodatku Niemcy zdają sobie sprawę, że dość liczna rosyjska diaspora w ich kraju jest niebezpieczną siłą wywierającą wpływ na opinię publiczną. I wyciągają z tego wszystkiego wnioski: wysyłają na Wschód broń, pomoc humanitarną, ale też finansową, dzięki której Kijów jest w stanie funkcjonować jako państwo.