Gdy czekałem na przejazd wojskowej parady we wtorek w tłumie przy warszawskiej Wisłostradzie, nurtowała mnie jedna myśl. Nie, wcale nie ta, jak schować się przed strasznym upałem, bo wydarzenie zostało pomyślane tak, by dobrze wyglądało w telewizji. Oglądanie go na żywo wymagało poświęceń. Ale właśnie o to poświęcenie tutaj chodzi.
Bo dumałem właśnie, jak opowiedzieć dzieciom, z którymi byłem, o szacunku do państwa, do Polski, tak poza partyjnymi podziałami. – Wojsko – kombinowałem – broni Polski, a nie tej czy innej partii. Nie jest ani za opozycją, ani za rządzącymi. Jest za państwem. I będzie go bronić, jak długo istnieje państwo, znacznie dłużej niż trwa kadencja tego czy innego ministra, premiera albo posła.
Czytaj więcej
Możliwości sztucznej inteligencji będą się z każdym miesiącem zwiększać. I możemy wkrótce stanąć przed zagadnieniami etycznymi, które dziś trudno sobie wyobrazić.
Wszak mało jest instytucji, które kojarzyłyby się właśnie z państwem. I które jeszcze byłyby przestrzenią pewnego konsensusu. O, może święto 11 listopada jest wszystkich, 1 sierpnia jeszcze też, choć w tym roku rządzący robili wiele, by rocznicę wybuchu powstania warszawskiego ośmieszyć. Ale instytucje?
I choć długo myślałem, jak opowiedzieć dzieciom o patriotyzmie, o szacunku dla wojska, bez względu na sympatie polityczne, uznałem, że nie znajdę odpowiednich słów. Bo parada stała się też przedmiotem politycznej wojny. Obóz rządzący oburzał się – po części słusznie – że politycy opozycji zignorowali defiladę mającą pokazać wrogom Polski, że nie warto z nią zadzierać. Ale sami rządzący nie są bez winy, bo z kolei obóz opozycyjny oburzał się, że PiS użyło wojska do polityki, co jest niezgodne z demokratycznymi zasadami i konstytucją, która mówi, że to instytucja ponadpolityczna. Oburzano się więc – słusznie – że żołnierzy uczyniono statystami podczas kampanijnego wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego, tego bodaj, w którym stwierdził, że lider opozycji to zło wcielone. Również wystąpienie zwierzchnika sił zbrojnych, prezydenta Andrzeja Dudy było czysto kampanijne, krytykował bowiem poprzedników i wychwalał osiągnięcia obecnej ekipy.