Pamiętacie ten kawał o tym, jak Polak zadziwił diabła, gdy z dwóch otrzymanych od niego metalowych kulek jedną zepsuł, a drugą zgubił? Kto w Polsce mieszka, ten się już dawno z takich kawałów nie śmieje. Wydawało się niemożliwe, ale potrzebowaliśmy ledwie półtora roku, żeby z największego przyjaciela Ukrainy stać się według jej prezydenta prawie pomocnikiem Moskwy. Trudno nie poczuć się oplutym i to bez względu na to, jak poważny jest zbożowy konflikt i kto w nim zawinił najbardziej.
Czytaj więcej
Oskar Szafarowicz: „Przyjdą takie czasy, że ludzie będą szaleni i gdy zobaczą kogoś o zdrowych zmysłach, powstaną przeciw niemu, mówiąc: »Jesteś szalony, bo nie jesteś do nas podobny«”.
Prezydent Zełenski jest zbyt doświadczonym graczem, żeby jego oskarżycielskie przemówienie potraktować jako niezręczną wpadkę. Mistrz politycznych strategii takich wpadek nie zalicza, wszystko, co mówi, ma zawsze obliczone na konkretny efekt – jak wtedy, gdy przed polskim Sejmem mówił o zamachu smoleńskim i o „milczeniu tych, którzy wszystko dokładnie wiedzieli, ale cały czas oglądali się jeszcze na naszego sąsiada”, świetnie wiedząc, że to się naszym rządzącym spodoba.
Zełenski jest rasowym politykiem, więc jeśli dzisiaj odwołuje zaplanowane spotkanie ze swoim „przyjacielem” Andrzejem Dudą i korzystając z uwagi międzynarodowej publiczności, praktycznie wypowiada nam tę niespełna dwuletnią przyjaźń, to może być naprawdę trudno z tego miejsca wrócić do zdrowych relacji.
Zełenski jest rasowym politykiem, więc jeśli dzisiaj odwołuje zaplanowane spotkanie ze swoim „przyjacielem” Andrzejem Dudą i korzystając z uwagi międzynarodowej publiczności, praktycznie wypowiada nam tę niespełna dwuletnią przyjaźń, to może być naprawdę trudno z tego miejsca wrócić do zdrowych relacji. Zwłaszcza że u nas przedwyborcze emocje też temu nie sprzyjają.