Obiektem erotycznych westchnień Chopina miał być szkolny przyjaciel Tytus Woyciechowski, a dowody na intymny związek wyciągnięto teraz z listów Fryderyka do niego. Istotnie, jest w nich sporo uczuciowych uniesień: „Nie lubisz, żeby cię całować. Dziś pozwól mi tego", „Nie chce mi się nowin pisać, tylko bym się z Tobą pieścił. Jeszcze raz daj mi się uściskać", „Idę się umywać, nie całuj mię teraz, bom się jeszcze nie umył".
Podobnych zwrotów znajdziemy więcej w tej obfitej korespondencji, dobrze znanej, bo cytowanej w wielu biografiach kompozytora, wydanej w oddzielnym tomie i powszechnie dostępnej w wyborze na stronach internetowych Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina. Trudno uznać je za mocny dowód, wpasowują się natomiast w konwencję epoki, w której uczuciowa wylewność była normą. Berlioz wyznawał Lisztowi: „tak cię kocham", ale nikt nie wywodzi z tego, by któryś z nich był gejem. Podobne jak Beethovena, który po kłótni ze swoim przyjacielem Wegelerem napisał do niego: „Przyjdę do Ciebie, aby rzucić się w Twoje ramiona". Obecne ekscytacje listami młodego Chopina przypominają za to rewelacje głoszone kilka lat temu na temat homoseksualnych podtekstów łączących harcerzy z Szarych Szeregów, a przedstawionych w „Kamieniach na szaniec". Dziś o tych twierdzeniach nikt nie pamięta.
Przyjemność na kanapie
Tytus Woyciechowski był dwa lata starszy od Fryderyka. Uczęszczali do Liceum Warszawskiego, Tytus o klasę wyżej, a ponadto mieszkał na pensji, którą rodzice Chopina prowadzili dla uczniów. Razem chodzili na prywatne lekcje włoskiego i na spacery od Nowego Świata do kolumny Zygmunta. W 1826 roku Woyciechowski rozpoczął studia na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, ale gdy zmarł jego ojciec, wrócił do rodzinnego majątku w Poturzynie koło Hrubieszowa i zaczął nim zarządzać.
Po wyjeździe Tytusa Fryderyk słał długie listy. Opisywał wydarzenia warszawskie – towarzyskie i muzyczne, jakby chciał, aby przyjaciel miał wrażenie, że nadal we wszystkim uczestniczy. Informował go oczywiście o swoich poczynaniach kompozytorskich i jednoznacznie z tej korespondencji wynika, że zależało mu na opinii Tytusa. Był dobrym pianistą, trochę komponował, potrafił ocenić przysyłane mu nuty „bzdurstw", jak Chopin nazywał w listach swoje utwory.
„Wszystko oczywiście jest możliwe, jednakże pozostaje rzeczą wysoce nieprawdopodobną, by ci dwaj byli kochankami" – napisał Adam Zamoyski w biografii Chopina. „Gdyby ta nieco sentymentalna przyjaźń między starszym, silniejszym chłopcem i jego delikatniejszym, bardziej uczuciowym kolegą przekształciła się rzeczywiście w związek seksualny, to przy znanej miękkości i niezdecydowaniu Chopina stałby się on prawie jego wyłączną i długotrwałą namiętnością. W takim wypadku nie byłoby dla niego sensu siedzieć i nudzić się w Warszawie, skoro wabiło go sielskie ustronie Tytusa".