Tajemnice seksualności Fryderyka Chopina

Pseudorewelacje mediów szwajcarskich i brytyjskich miały odkryć nieznane dowody na homoseksualizm Chopina. Tymczasem jego życie uczuciowe zostało wielokrotnie opisane i jeśli są w nim tajemnice, to inne.

Publikacja: 04.12.2020 10:00

Fryderyk Chopin, akwarela z 1835 r., uznawana za wierny wizerunek kompozytora, namalowana przez Mari

Fryderyk Chopin, akwarela z 1835 r., uznawana za wierny wizerunek kompozytora, namalowana przez Marię Wodzińską, i jej wizerunek na XX-wiecznej miniaturze Anny Jaxa-Chamiec

Foto: BE&W

Obiektem erotycznych westchnień Chopina miał być szkolny przyjaciel Tytus Woyciechowski, a dowody na intymny związek wyciągnięto teraz z listów Fryderyka do niego. Istotnie, jest w nich sporo uczuciowych uniesień: „Nie lubisz, żeby cię całować. Dziś pozwól mi tego", „Nie chce mi się nowin pisać, tylko bym się z Tobą pieścił. Jeszcze raz daj mi się uściskać", „Idę się umywać, nie całuj mię teraz, bom się jeszcze nie umył".

Podobnych zwrotów znajdziemy więcej w tej obfitej korespondencji, dobrze znanej, bo cytowanej w wielu biografiach kompozytora, wydanej w oddzielnym tomie i powszechnie dostępnej w wyborze na stronach internetowych Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina. Trudno uznać je za mocny dowód, wpasowują się natomiast w konwencję epoki, w której uczuciowa wylewność była normą. Berlioz wyznawał Lisztowi: „tak cię kocham", ale nikt nie wywodzi z tego, by któryś z nich był gejem. Podobne jak Beethovena, który po kłótni ze swoim przyjacielem Wegelerem napisał do niego: „Przyjdę do Ciebie, aby rzucić się w Twoje ramiona". Obecne ekscytacje listami młodego Chopina przypominają za to rewelacje głoszone kilka lat temu na temat homoseksualnych podtekstów łączących harcerzy z Szarych Szeregów, a przedstawionych w „Kamieniach na szaniec". Dziś o tych twierdzeniach nikt nie pamięta.

Przyjemność na kanapie

Tytus Woyciechowski był dwa lata starszy od Fryderyka. Uczęszczali do Liceum Warszawskiego, Tytus o klasę wyżej, a ponadto mieszkał na pensji, którą rodzice Chopina prowadzili dla uczniów. Razem chodzili na prywatne lekcje włoskiego i na spacery od Nowego Świata do kolumny Zygmunta. W 1826 roku Woyciechowski rozpoczął studia na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, ale gdy zmarł jego ojciec, wrócił do rodzinnego majątku w Poturzynie koło Hrubieszowa i zaczął nim zarządzać.

Po wyjeździe Tytusa Fryderyk słał długie listy. Opisywał wydarzenia warszawskie – towarzyskie i muzyczne, jakby chciał, aby przyjaciel miał wrażenie, że nadal we wszystkim uczestniczy. Informował go oczywiście o swoich poczynaniach kompozytorskich i jednoznacznie z tej korespondencji wynika, że zależało mu na opinii Tytusa. Był dobrym pianistą, trochę komponował, potrafił ocenić przysyłane mu nuty „bzdurstw", jak Chopin nazywał w listach swoje utwory.

„Wszystko oczywiście jest możliwe, jednakże pozostaje rzeczą wysoce nieprawdopodobną, by ci dwaj byli kochankami" – napisał Adam Zamoyski w biografii Chopina. „Gdyby ta nieco sentymentalna przyjaźń między starszym, silniejszym chłopcem i jego delikatniejszym, bardziej uczuciowym kolegą przekształciła się rzeczywiście w związek seksualny, to przy znanej miękkości i niezdecydowaniu Chopina stałby się on prawie jego wyłączną i długotrwałą namiętnością. W takim wypadku nie byłoby dla niego sensu siedzieć i nudzić się w Warszawie, skoro wabiło go sielskie ustronie Tytusa".

Odwiedził je zaś tylko raz, latem 1830 roku, spędził ponad tydzień w Poturzynie, w pięknym dworze z oranżerią i parkiem oraz niewielkim jeziorem. Z początkiem listopada Chopin opuścił zaś Warszawę, jak się okazało, na zawsze. W Kaliszu dołączył do niego Tytus, mieli ambitne plany długiej podróży po Europie. Dotarli do Wrocławia, potem przez Pragę do Wiednia. Na wieść o wybuchu powstania Woyciechowski wrócił do kraju, wziął udział w walkach, został odznaczony Złotym Krzyżem Virtuti Militari.

W jednym z listów Fryderyk napisał do niego: „wierz mi, że ja prawie zawsze przy tobie, ja ciebie nie odstępuję i tak będzie do śmierci, twój najprzywiązańszy". Po 1831 roku korespondencja uległa jednak osłabieniu. A Woyciechowski stał się pionierem postępu rolniczego. Powiększył majątek, przejmując też dobra po teściu. Miał czworo dzieci, przeżył Chopina o 30 lat. Po dworze w Poturzynie oraz zbudowanej przez Tytusa jednej z pierwszych w Królestwie Polskim cukrowni nie ma śladu. Budynki spłonęły w latach 40. XX wieku.

W listach, jakie pisał do niego Chopin, wiele jest też na temat kobiet. Żartobliwie donosił mu o guwernantce, która zaszła w ciążę, a Warszawa plotkuje, że sprawcą był właśnie Fryderyk. Sporo miejsca poświęcił Henrietcie Sonntag. Ta słynna śpiewaczka przyjechała do Warszawy i dała 11 koncertów, Chopin nie opuścił żadnego, był zachwycony urodą jej głosu i nią samą. Został jej przedstawiony, a ona zaprosiła go, by odwiedził ją rano w hotelu. O tej porze mógł ją zastać, jak to określano, w dezabilu, zatem doniósł Tytusowi: „Nie uwierzysz, ile miałem przyjemności w poznaniu bliższym, to jest w pokoju, na kanapie". W listach do Tytusa pojawia się też i ta informacja: „może na nieszczęście mam mój ideał, któremu wiernie nie mówiąc z nim, już pół roku służę".

Nazywała się Konstancja Gładkowska, była rówieśniczką Chopina i uczyła się śpiewu w Konserwatorium, mieszkała w bursie dla uczennic (oba budynki mieściły się obok kościoła św. Anny, mniej więcej tam, gdzie dziś przebiega Trasa W-Z). Fryderyk odwiedzał bursę, by improwizować na fortepianie i akompaniować Konstancji. Na scenie Teatru Narodowego zadebiutowała w lipcu 1830 roku w operze modnego wówczas kompozytora Ferdinanda Paëra. Brała udział w rozmaitych koncertach, a on wszystko dokładnie śledził. Wystąpiła też podczas ostatniego warszawskiego koncertu Chopina przed jego wyjazdem z kraju. Zagrał po raz pierwszy publicznie Koncert e-moll, ona zaśpiewała popisową arie z opery „Pani jeziora" lubianego przez Fryderyka Rossiniego.

To była młodzieńcza miłość – silna emocjonalnie, platoniczna erotycznie. Chopin nie odważył się na wyznania kierowane wprost do Konstancji. Gdy dostrzegał zainteresowanie nią ze strony innych młodzieńców, na pokaz flirtował z córką guwernera syna Wielkiego Księcia Konstantego. Znali się od dziecka, była w nim zakochana, on robił to dla „pokrywki skrytych uczuć". Po zauroczeniu Konstancją pozostała muzyka, zwłaszcza Koncert f-moll, w którym dał wyraz tej miłości. Opuściwszy Warszawę, tęsknił. z Wiednia pisał: „Konst.. nie mogę napisać jej imienia, moja ręka nie jest tego godna". Szybko mu przeszło, po roku zanotował: „Panna Gładkowska poszła za Grabowskiego, ale to nie przeszkadza afektom platonicznym". W styczniu 1832 roku Konstancja poślubiła pewnego wdowca i zamieszkała w jego majątku Raducz. Tak skończyła się jej kariera śpiewacza.

Wyznania o szarej godzinie

Zamiast Tytusa Woyciechowskiego zwolennikom tezy o homoseksualizmie należałoby raczej podpowiedzieć nazwisko przedstawiciela starego rodu francuskiego, markiza Astolphe'a de Custine'a. Nie skrywał preferencji, pewnego razu został pobity i nagi wrzucony do rowu przez artylerzystów, gdy z jednym z nich umówił się na schadzkę. Naraziło go to na pewien czas na bojkot ze strony paryskiego towarzystwa, ale w połowie lat 30. jego willę w Saint-Gratien, gdzie mieszkał z pewnym Anglikiem, odwiedzało wiele znanych postaci. Bywał tam i Chopin, którym markiz musiał być zauroczony, skoro pisał do niego: „Pan wie, że jest jedyną osobą, która może przyjść, kiedy jej się spodoba i zawsze sprawi tym przyjemność". Korzystał z zaproszenia, ale także dlatego, że w tamtych stronach mieszkał Julian Ursyn Niemcewicz, a Chopin go cenił.

W owym okresie myślał poważnie o ożenku. Wybranką miała być Maria Wodzińska. Dobrze znał jej rodzinę, bracia podczas nauki w Warszawie mieszkali na pensji Chopinów. W Paryżu Fryderyk utrzymywał kontakt z jednych z nim, Antonim, a że był on dość rozrzutny, nieraz służył mu pomocą finansową, zwłaszcza gdy zaczął zabiegać o względy Marii.

Wodzińscy po upadku powstania listopadowego przenieśli się do Szwajcarii, w połowie lat 30. mieszkali w Dreźnie. Tam spotkał ich Chopin. Kiedy opuszczał Warszawę, Maria miała 11 lat, teraz wyrosła z niej panna, zapewne atrakcyjna, skoro dwa lata wcześniej interesował się nią Juliusz Słowacki. Chopin musiał ulec jej urokowi, bo został w Dreźnie dwa tygodnie. Maria była muzykalna, trochę komponowała, więc wpisał jej do sztambucha początek jednego z nokturnów, zadedykował też walca.

Po rozstaniu Maria zaczęła słać listy: „W sobotę, kiedy nas Pan opuścił, wszyscy chodziliśmy smutni, z oczami pełnymi łez". Latem 1836 roku, dowiedziawszy się, że Wodzińscy są w Marienbadzie, Chopin pojechał i został przez cały sierpień, choć nie lubił opuszczać Paryża na dłużej, a w kurorcie czas płynął bezczynnie. „Tego lata w Marienbadzie nie było nikogo, jeśli nie liczyć kilku bardzo drugorzędnych Polaków" – stwierdził Astolphe de Custin, który niespodziewanie tam zjechał. Fryderyk spędzał czas z Marią, grał dla niej, ona malowała jego portret i haftowała dla niego pantofle.

Ostatniego dnia pobytu, „o szarej godzinie" Fryderyk oświadczył się, o czym poinformował panią Wodzińską, a ona uznała, że bez męża nie może podjąć ostatecznej decyzji. Zaleciła narzeczonemu córki czas próby. Miał dbać o zdrowie, chodzić wcześnie spać i nosić ciepłe pończochy.

Znowu nadszedł czas słania listów, ale trudno w nich zauważyć wzrost temperatury uczuć. Fryderyk starał się stosować do zaleceń, jednak paryskie życie coraz bardziej go wciągało. Odsuwał też od siebie rozwiązanie najtrudniejszego problemu. Plan zakładał, że po ślubie młoda para wróci do kraju. A Maria jeszcze w październiku 1836 roku pisała: „Adieu, mój najdroższy mistrzu, nie zapominaj teraz o Dreźnie, a wkrótce o Polsce". Kilka miesięcy później była bardziej lakoniczna: „Adieu, niech pan o nas pamięta". Wyznania „szarej godziny" przestawały być aktualne.

Jesienią 1836 roku Chopin poznał pisarkę George Sand. Zdarzyło się to w salonie kochanki Liszta, Marii d'Agoult. Sand nie zrobiła na Fryderyku najlepszego wrażenia, nieustannie paliła cygara, a nie cierpiał ich dymu. Ponadto napisał w liście do rodziców: „jest w niej coś odpychającego". Ona bardziej ceniła fortepianowe popisy Liszta, ale w kolejnych miesiącach nie opuściła żadnego towarzyskiego spotkania, na którym można było posłuchać gry Chopina. A i on coraz bardziej interesował się George Sand, a właściwie Aurorą Dupin, po mężu Dudevant (była z nim w separacji), kobietą wyzwoloną, mającą licznych kochanków.

Co było potem, powszechnie wiadomo. Trwający dziewięć lat związek stał się tematem filmów, sztuk teatralnych, a nawet oper. Oboje zmierzali ku sobie przez kilkanaście miesięcy powoli i ostrożnie, George Sand radziła się nawet przyjaciela Chopina, Wojciecha Grzymały (Adam Zamoyski twierdzi, że on także mógł być jej przelotną zdobyczą). W tym czasie zresztą kochankiem George Sand był nauczyciel jej syna, Mallefille, i choć w pewnym momencie cały Paryż wiedział już o jej związku z Polakiem, on niczego nie podejrzewał.

Sand wynajęła pokój blisko mieszkania Chopina rzekomo do pracy, a potem wysłała Mallefille'a z synem na długą wycieczkę, by jej nie przeszkadzał. Mogła bez przeszkód trwać w „rozkosznym zmęczeniu" i wierzyć, że „bywają anioły przebrane za mężczyzn", jak pisała do Eugene'a Delacroix. Gdy Mallefille wreszcie o wszystkim się dowiedział, groził, że zabije Chopina.

Co pewien czas pojawiają się opinie, że ten związek miał raczej charakter platoniczny niż erotyczny. Na potwierdzenie wysuwane są przykłady świadczące, iż ona bardziej traktowała Chopina jak matka, a nie kochanka. Istotnie namiętność, która wybuchła na początku, przygasła. Z sugestii Sand można wnioskować, że on nie dorastał do jej erotycznych oczekiwań, niemniej ta kobieta obdarzona temperamentem nie szukała w tym czasie innych przygód. Opiekowała się Chopinem troskliwie, gdy stopniowo jego stan zdrowia się pogarszał. A on rozkwitał artystycznie, czas przeżyty z George Sand na Majorce czy w Nohant był najważniejszy w jego twórczości.

Listy, których nie było

Ponad pół wieku temu cała Polska pasjonowała się życiem erotycznym Chopina. Sprawiły to rzekome listy do Delfiny Potockiej z domu Komar, kobiety pięknej i inteligentnej, władającej kilkoma językami. Wydano ją za hrabiego Mieczysława Potockiego, który ponoć miał sadystyczne skłonności. Chyba tak było, bo gdy Delfina zażądała separacji, nie tylko ją otrzymała, ale też mąż zgodził się wypłacać jej 100 tysięcy franków rocznie, co wystarczało na wygodne życie we Francji.

Delfina miała kilku kochanków. Czy w latach 1832–1835 jednym z nich był Chopin? Znacznie później w liście do rodziny napisał: „Pani Delfina Potocka, którą wiecie, jak kocham, miała być (...) u mnie, ale parę dni temu do Nice wyjechała". W Paryżu nikt o ich romansie nie wspominał, tym niemniej pod koniec XIX wieku poważny badacz Ferdynand Hoesick w biografii kompozytora twierdził, że „Chopin na zabój kochał się w pani Delfinie", a ona pisywała do niego listy „nawet niezgorszą polszczyzną". Hoesick ponoć je widział, ale obiecał nie ujawnić zawartości ze względu na zbyt erotyczne treści. Jednoznacznie za to sugerował, jaki charakter miał ich związek: „Pani Delfina, jak przystało na »Don Juana w spódnicy« po prostu nie rozumiała miłości platonicznej".

W 1945 roku niejaka Paulina Czernicka przedstawiła w audycjach Polskiego Radia w Poznaniu fragmenty listów Chopina do Delfiny. Wzbudziło to ogromne zainteresowanie, a Towarzystwo im. Fryderyka Chopina poprosiło ją o przedstawienie oryginałów. Ona zgodziła się, ale potem zaczęła mówić, że część z nich przekazała w 1939 roku francuskiemu oficerowi i musi je odzyskać. W końcu oświadczyła, że zostały jej skradzione, gdy jechała pociągiem na spotkanie do Towarzystwa.

W 1949 roku bohaterka tej sensacji popełniła samobójstwo. Śledztwo wykazało, że cierpiała na zaburzenia psychiczne. Sprawa jednak zaczęła żyć własnym życiem. Ostrożne zainteresowanie listami wyraził Jarosław Iwaszkiewicz, któremu Paulina Czernicka zostawiła fragmenty przepisane przez nią ręcznie, a on je opublikował. Pojawiały się też w biografiach czy wyborze korespondencji Chopina. Ich autentyczność uznał Kazimierz Wierzyński w swej książce o kompozytorze wydanej na emigracji czy działający w Kanadzie Mateusz Gliński, twórca Międzynarodowej Federacji Chopinowskiej.

Sprawa nabrała znów rozgłosu pod koniec lat 60., gdy w papierach po zmarłym kompozytorze Tadeuszu Szeligowskim znaleziono sześć fotokopii rzekomych oryginałów listów do Delfiny (otrzymał je przed laty od Czernickiej). Poddano je wówczas kilku analizom, m.in. u wybitnego grafologa Ordwaya Hiltona z Nowego Jorku. Większość badaczy uznała, że są to falsyfikaty wykonane z autentycznych listów poprzez wycinanie i sklejanie poszczególnych słów, aby utworzyć nowy tekst. Zawierają też błędy faktograficzne i merytoryczne. Kto jednak był autorem takich stwierdzeń jak „chciałbym znów się wypsztykać do Twey dziurki des durki", nie wiadomo.

Taką samą nikłą wartość mają obecne doniesienia oparte m.in. na tym, że podobno w dokonanym w Polsce angielskim tłumaczeniu listów Chopina zaimek „he" zamieniono na „she", by ukryć, iż wyznania młodego Fryderyka nie były kierowane do Konstancji, lecz do Tytusa. W dziejach polskiej sztuki bywali kompozytorzy homoseksualiści, czego nie ukrywaliśmy (Karol Szymanowski, Andrzej Czajkowski czy Zygmunt Mycielski), choć pozostaje kwestią otwartą, czy w muzyce – sztuce asemantycznej, orientacja seksualna ma w ogóle znaczenie. Czasami tak, by przywołać najbardziej znane przykłady Piotra Czajkowskiego lub Benjamina Brittena. Znacznie częściej wszakże nie. Obecne niby rewelacje Chopinowskie należy zaś traktować jako próbę uszkodzenia monumentu narodowego twórcy dla kraju postrzeganego w Europie jako homofobiczny. Poniekąd sami więc ten temat wywołaliśmy.

Obiektem erotycznych westchnień Chopina miał być szkolny przyjaciel Tytus Woyciechowski, a dowody na intymny związek wyciągnięto teraz z listów Fryderyka do niego. Istotnie, jest w nich sporo uczuciowych uniesień: „Nie lubisz, żeby cię całować. Dziś pozwól mi tego", „Nie chce mi się nowin pisać, tylko bym się z Tobą pieścił. Jeszcze raz daj mi się uściskać", „Idę się umywać, nie całuj mię teraz, bom się jeszcze nie umył".

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Oswoić i zrozumieć Polskę
Plus Minus
„Rodzina w sieci, czyli polowanie na followersów”: Kiedy rodzice zmieniają się w influencerów
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Rok po 7 października Bliski Wschód płonie
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Robert M. Wegner: Kawałki metalu w uchu
Plus Minus
Jan Maciejewski: Pochwała przypadku
Plus Minus
„Pić czy nie pić? Co nauka mówi o wpływie alkoholu na zdrowie”: 73 dni z alkoholem