Andrzej Nowak: Powrót Imperium Zła

A gdzie przeprosiny krajów odpowiedzialnych za wybuch drugiej wojny? – zadał pytanie retoryczne na Westerplatte Władimir Putin, kierując je najwyraźniej pod adresem polskich gospodarzy uroczystości obchodów siedemdziesiątej rocznicy wybuchu II wojny światowej.

Publikacja: 30.06.2023 17:00

O żadnym aspekcie okupacji połowy Polski przez Związek Sowiecki w wyniku zmowy Stalina z Hitlerem, o

O żadnym aspekcie okupacji połowy Polski przez Związek Sowiecki w wyniku zmowy Stalina z Hitlerem, o setkach tysięcy ofiar tej okupacyjnej, a w pewnym zakresie ludobójczej (Katyń) polityki sowieckiej Władimir Putin nie wspomniał 1 września 2009 roku na Westerplatte przy okazji siedemdziesiątej rocznicy wybuchu wojny

Foto: Kacper Pempel/Reuters/Forum

Po kwietniu jest maj. W roku 2005 była to okazja do szczególnego świętowania, jak już wspomnieliśmy, okrągłej rocznicy Pobiedy, czyli końca drugiej wojny światowej. Z całego zalewu publikacji i inicjatyw polityki historycznej, jakie uruchomiła Rosja Putina z tej okazji (...), tu wydobędziemy tylko wywiad prezydenta Federacji dla telewizji niemieckich oraz jego artykuł dla francuskiego „Le Figaro”.

Putin zatytułował ów artykuł „Les leçons de la victoire sur le nazisme” (Lekcje zwycięstwa nad nazizmem). Demokracja, wolność, sprawiedliwość i humanizm – oto cztery wartości, jakie reprezentuje Rosja i broni ich dla „świata cywilizowanego”. Tak przemawia Putin do Francuzów – językiem Woltera oraz „Deklaracji praw człowieka i obywatela”. W czasie drugiej wojny światowej obroniły te wartości przede wszystkim „lud rosyjski” (peuple russe) oraz francuski ruch oporu (résistance), a także generał Charles de Gaulle, którego pomnik Putin miał uroczyście odsłonić w Moskwie cztery dni po publikacji w „Le Figaro”, w święto 9 maja. Przeciwnikiem zaś nie były Niemcy – tylko nazizm, który opanował jakoś ten kraj. Rosja (Związek Sowiecki) i Francja mogły wspólnie zdławić to zagrożenie swoim sojuszem. Niestety, na Zachodzie wybrano politykę zaspokajania agresora. Stąd wyniknął w 1938 roku pakt w Monachium, sankcjonujący rozbiór Czechosłowacji. Kierownictwo sowieckie zostało zmuszone przez ten układ zachodnich mocarstw z Hitlerem do poszukiwania wyjścia z izolacji – i stąd z kolei wyniknął pakt Ribbentrop-Mołotow.

Putin jeszcze wtedy szerzej nie usprawiedliwiał tego dyplomatycznego posunięcia Stalina, niemniej z oburzeniem napiętnował wysuwane w roku 2005 żądania krajów bałtyckich, ofiar paktu z 23 sierpnia 1939 roku, by Rosja „pokajała się” za jego skutki. Swoim francuskim czytelnikom wskazał te właśnie kraje, Litwę, Łotwę i Estonię, jako kolaborantów Hitlera i ośrodki rehabilitacji SS. Jak zaradzić niebezpieczeństwu nazizmu, odradzającemu się najwidoczniej w tych właśnie miejscach, na owych zachodnich peryferiach niedawnego Związku Sowieckiego? Putin podaje prostą receptę: przywrócić poszerzony o Francję porządek jałtański, to jest porozumienie mocarstw dźwigających na swoich barkach ciężar odpowiedzialności za światowy ład. One tego ładu (w domyśle: zagrożonego przez owe małe wschodnioeuropejskie niestabilne państewka) powinny pilnować. Niestety, po Jałcie nastąpił zwrot w stronę geopolitycznej rywalizacji między supermocarstwami, czyli Moskwą i Waszyngtonem. Teraz trzeba odnowić tę współpracę wielkich, ale w nowej konfiguracji: z Rosją, Francją i odrodzonymi Niemcami. Ameryka gdzieś tutaj znika jako partner. Jedynie dzięki strategicznej współpracy trzech wymienionych mocarstw można zbudować nową i bezpieczną Wielką Europę (to, dodajmy, hasło generała de Gaulle’a z czasu jego wizyty w Moskwie w 1967 roku) – nie tylko od Atlantyku do Uralu, ale do Pacyfiku.

Czytaj więcej

Najlepsze książki już napisano

Ofiary wojny: Rosja i Niemcy

Spójrzmy zatem, jaką wizję historii przedstawił Putin w sześćdziesiątą rocznicę zakończenia wojny drugiemu partnerowi tej współpracy. W obszernym wywiadzie dla niemieckich telewizji ARD i ZDF 6 maja 2005 roku wybrzmiały tezy rzeczywiście odkrywcze. Już w odpowiedzi na otwierające wywiad pytanie o to, co dla prezydenta Rosji znaczy dzień 9 maja 1945 roku, pada nader interesująca odpowiedź. Putin mówi, że ta data to przede wszystkim „pamięć o ofiarach, jakie poniosła Rosja, nasz naród”, ale także narody całej Europy. Wymienia jednak tylko jeszcze jeden obok Rosji naród – ofiarę drugiej wojny: Niemców. Nie Żydów, nie Polaków, Ukraińców czy Białorusinów (o żadnym z tych narodów nie ma najmniejszej wzmianki w czasie wywiadu). Są tutaj dwie tylko ofiary wojny: Rosjanie i Niemcy.

Dziennikarze prowadzący rozmowę zwrócili jednak jej tok w stronę innych krajów – „byłych republik Związku Sowieckiego”, również aktualnie upominających się o przypomnienie tych kart w historii, w których to one mają, być może, prawo czuć się ofiarami, nie tylko hitlerowskiej agresji i dominacji, lecz także „Wielkiego Brata” z Moskwy. Putin odpowiedział z nieskrywaną irytacją: „U naszych najbliższych sąsiadów są pewne problemy i pewne kompleksy”. Tymczasem powinni oni pamiętać o najważniejszym – to Armia Czerwona uwolniła ich od nazizmu. Naturalnie Putin nie chciał tutaj wspominać, a jego grzeczni rozmówcy z niemieckich telewizji się o to nie upomnieli, że wszak Armia Czerwona pomogła najpierw ten nazizm zainstalować w krajach objętych podziałem z paktu Stalina z Hitlerem, obowiązującego od września 1939 do czerwca 1941 roku. Prezydent Rosji wytłumaczył za to, że o objęciu krajów Europy Wschodniej nadzorem Moskwy zdecydowali przecież sojusznicy, którzy po prostu wydzielili w Jałcie swoje strefy wpływów (zauważmy: w wywiadzie dla „Figaro” niemal z tego samego dnia Jałta jest dla Putina symbolem dobrej, potrzebnej we współczesnej Europie współpracy mocarstw, tutaj zaś – wytłumaczeniem zła). Związek Sowiecki urządził swoją strefę na własny wzór, „który nie był – niestety dla naszego narodu – zbudowany na demokratycznych podstawach”.

Znów, jak widać, ta sama logika: w odpowiedzi na pytanie o dominację moskiewską nad mniejszymi sąsiadami w Europie Wschodniej i ocenę jej skutków raz jeszcze okazuje się, że ofiarą, której należy współczuć, jest tylko „nasz naród”, czyli Rosjanie. Dopełnia tę logikę następne zdanie, w którym Putin stwierdził, że takie były po prostu realia tamtego czasu i że przypomnieć trzeba kolonialną politykę większości krajów zachodniej Europy. A zatem kwestię oceny narzuconej zbrojnie sowieckiej okupacji, a potem dominacji nad krajami bloku wschodniego Putin załatwił chwytem retorycznym, który nazwać można elegancko „kontekstualizacją”: spójrzmy na panowanie Moskwy po 1944 roku nad Warszawą, Pragą czy Budapesztem w kontekście polityki kolonialnej Wielkiej Brytanii, Francji i tym podobnych. Można też tę metodę samousprawiedliwienia przedstawić z pomocą wspomnianego już rosyjskiego powiedzonka: A u was niegrow bijut…

Najbardziej rewelacyjne ujęcie historii wywołała jednak w owym wywiadzie kwestia pretensji państw bałtyckich do zrewidowania tej tak uroczyście podtrzymywanej przez Putina wizji zwycięstwa Rosji w drugiej wojnie światowej, w której Moskwa zawsze stała po stronie dobra oraz tylko dobro i wyzwolenie niosła ze sobą innym krajom. (...) prezydent Rosji, zwracając się do niemieckiego audytorium, udzielił owym krajom historycznej lekcji-przestrogi. Przedstawmy ją teraz dosłownie: „U podstaw niepodległości krajów nadbałtyckich legły układy między Rosją a Niemcami w lutym 1918 roku. Tak, tak – w 1918. To był tak zwany, jak go u nas nazywają, aneksjonistyczny pokój brzeski [pokój Rosji sowieckiej z II Rzeszą i jej sojusznikami, Austro-Węgrami, Turcją i Bułgarią, na mocy którego Moskwa rezygnowała z panowania nad obszarami dawnej Rzeczypospolitej oraz krajów bałtyckich, Finlandii i Ukrainy – A.N.]. A potem, w 1939 roku, Rosja i Niemcy zdecydowały inaczej [rieszyli po drugomu]. I w istocie Niemcy zgodzili się z tym, że ta część Europy wraca pod skrzydła Związku Sowieckiego. To były rosyjsko-niemieckie układy, i w pierwszym, i w drugim przypadku”. Ów „drugi przypadek” to po prostu niewymieniona z nazwy umowa Stalina z Hitlerem o rozbiorze Europy Wschodniej, znana bardziej pod nazwą paktu Ribbentrop-Mołotow. Nie wiadomo właściwie, czy przedstawiając oryginalną interpretację losu krajów nadbałtyckich w XX wieku, Putin chciał się podzielić odpowiedzialnością za ów los z Niemcami, czy też wskazać, że nadal, już na progu XXI wieku, to Rosja i Niemcy mają prawo o nim decydować.

Dał nam przykład Gerhard

Gospodarz Kremla powtórzył przy tym swoje oskarżenie pod adresem małych republik nadbałtyckich, jakie rzucił już między innymi na łamach „Le Figaro” – to one są źródłem zagrożenia dla europejskich standardów, nie Rosja. To w tych krajach prześladuje się mniejszości, a konkretnie mniejszość rosyjską. Drugim źródłem problemów może być Ukraina i jej nacjonalistyczne tendencje, a kolejnym Gruzja. To zagraża stabilności i zasadom demokracji w Europie: te agresywne „etnokracje” i ich nacjonalizmy na peryferiach wielkiej Rosji. Jak można sobie z tymi zagrożeniami radzić? Poprzez ścisłą współpracę dwóch mocarstw gwarantujących w tej części świata porządek i rozwój, to jest Rosji i Niemiec. Taki wzór zaproponował w konkluzji wywiadu prezydent Putin. I dał aktualny przykład owej współpracy: swoje serdeczne porozumienie „z Gerhardem”, czyli kanclerzem Schroederem z SPD, żywym symbolem polityczno-handlowego sojuszu Berlina z Moskwą. Dla nas istotniejsze jest, że Putin uogólnił ten przykład historycznie: „W dziejach Europy zawsze obserwujemy okresy współpracy, rozkwitu, rozwoju, kiedy dwa wielkie europejskie narody – rosyjski i niemiecki – współpracowały wzajemnie i rozwijały między sobą dobrosąsiedzkie stosunki”.

Zwracają uwagę dwa aspekty tego uogólnienia. Po pierwsze, te okresy najbliższej współpracy między Rosją a Niemcami to w historii Europy wyłącznie dwa momenty. W „pięknym wieku XIX” czasy kanclerzy Bismarcka i Gorczakowa, czasy zjednoczenia Niemiec w formie II Rzeszy i współdziałania Berlina z Petersburgiem w dziedzinie zwalczania polskiego ruchu niepodległościowego, czasy kulturkampfu. W XX wieku taką współpracę zapowiedziała polityka Rapallo, czyli porozumienia z 1922 roku zawartego w tym nadmorskim kurorcie w Ligurii między Rosją Sowiecką i Republiką Weimarską przeciwko systemowi pokoju wersalskiego. Rozwinął się ów układ najściślej nieco później, w formie paktu Ribbentrop-Mołotow, w latach 1939–1941. Przed XIX stuleciem trudno mówić o narodzie niemieckim jako podmiocie polityki zewnętrznej wobec rozbicia niemieckiej Rzeszy na setki państw i państewek. No, chyba że ktoś uznałby szybko rosnące Prusy, zwłaszcza od czasu skutecznych podbojów Fryderyka II, za zapowiedź owych zjednoczonych w przyszłości Niemiec – partnera Rosji. Fundamentem owego partnerstwa były rozbiory Polski, dokonane przez Katarzynę II przy istotnej pomocy Fryderyka II (oraz austriackiej biurokracji). To są historycznie czasy i podstawy najlepszych stosunków rosyjsko-niemieckich przed końcem XX wieku.

Drugi aspekt sformułowania Putina jest równie wymowny: Rosja i Niemcy mają utrwalać stosunki „dobrosąsiedzkie”. Tak też na to patrzą media i politycy niemieccy, nie tylko kanclerz Schroeder, ale i jego następczyni po wygranych wyborach jesienią 2005 roku – Angela Merkel. I do tego schematu odwołuje się świadomie i czule Władimir Putin.

Co w tym niewłaściwego? Drobiazg: Niemcy i Rosja od 1945 roku na pewno nie są już sąsiadami, a od czasu układu podpisanego przez kanclerza Willy’ego Brandta w 1970 roku w Moskwie władze RFN uznają ten fakt formalnie. Od Niemiec oddziela Rosję kilka krajów: Polska, a od 1991 roku także Litwa, Białoruś i Ukraina. Putin jednak chce przedstawić wizję historii i współczesności, w których te kraje się nie liczą, nie ma ich właściwie, a raczej nie powinno być, żeby nie przeszkadzały w tak korzystnych dla całej Europy „dobrosąsiedzkich stosunkach” Rosji i Niemiec. Można owe „kraiki” wspomnieć, tak właśnie jak uczynił to w wywiadzie dla niemieckich telewizji i w artykule dla „Le Figaro”, używając przykładu byłych republik nadbałtyckich wyłącznie jako źródła problemów, niepokojów, odrodzenia nazizmu, a co najmniej zagrożenia dla praw człowieka.

Czytaj więcej

Serbia, Bośnia, Czarnogóra… Czy Unia Europejska wyrwie je Rosji i Turcji

Pogodzić oprawców i ofiary

Do rozwiązania tych problemów zabrał się Putin jako czynny twórca historii. Zapowiedział to otwarcie i wprost na konferencji bezpieczeństwa w Monachium 10 lutego 2007 roku. Wystąpił na niej, chyba po raz pierwszy przed tak szerokim, światowym gronem, w roli odnowiciela wspominanej wielokrotnie na kartach niniejszej książki tradycji Nikołaja Danilewskiego (dziewiętnastowiecznego proroka Rosji jako obrończyni wielości cywilizacji przeciw dominacji i wyzyskowi ze strony Zachodu), a także późniejszych jej kontynuatorów: Lenina z jego „Imperializmem jako najwyższym stadium kapitalizmu” oraz Nikołaja Trubieckiego, głosiciela koniecznej obrony ludzkości przed Europą.

Nie, nie przywołał tych nazwisk tych swoich poprzedników, ale mówił ich głosem, powtarzał ich tezy i argumenty. Potępił „jednobiegunowość”, którą próbują narzucić światu Stany Zjednoczone jako jedyny biegun niesprawiedliwej konstrukcji po rozpadzie Związku Sowieckiego. Rzucił wyzwanie Zachodowi w imię świata „wielobiegunowego”, wolnego od amerykańskiego imperializmu. Władimir Putin objawił się w stolicy Bawarii jako lider „wolnego świata”.

Za jego słowami z Monachium, które zaszokowały wielu słuchaczy na Zachodzie (niektórzy udawali, że nie słyszą), poszły czyny zmieniające historię. Najpierw tę w obowiązujących od 2007 roku w rosyjskich szkołach podręcznikach, gdzie po raz pierwszy od 1991 roku pojawiło się usprawiedliwienie stalinowskiego terroru z lat trzydziestych XX wieku jako metody racjonalnego i praktycznego prowadzenia polityki zapewniającej „stabilizację społeczną i ekonomiczną” oraz „modernizację” kraju.

Wszystko to było konieczne w ramach przygotowań do nieuchronnej wojny. Podręczniki miały pogodzić rosyjskich oprawców i rosyjskie ofiary jako przedstawicieli różnych nurtów prowadzących do wspólnego celu: dobra i wielkości Rosji. Po podręcznikach przyszła pora na czołgi. Te ruszyły w sierpniu 2008 roku „wyzwalać zagrożone mniejszości” w Gruzji, „stabilizować” zagrożony agresją Zachodu (ekspansją NATO) region Zakaukazia. Wojna z Gruzją, przyhamowana wskutek energicznej kontrakcji dyplomatycznej zorganizowanej przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego i innych przywódców zagrożonej dalszym „wyzwalaniem” Europy Wschodniej, nie zastopowała jednak dalszej twórczości historycznej prezydenta Rosji.

Jej ważnym terenem stała się Polska. Pod nowymi rządami koalicji gotowej na otwarcie wobec Rosji Putina, stworzyła ona okazję do zaprezentowania szerszego poglądu na stosunki międzynarodowe w dwudziestoleciu międzywojennym, na system wersalski i na pakt Ribbentrop-Mołotow. Wszystkie te wątki ułożył syntetycznie Putin w kolejnym ważnym przemówieniu, które wygłosił 1 września 2009 roku, już jako premier rządu Federacji Rosyjskiej (chwilowo jego namiestnikiem na urzędzie prezydenta był Dmitrij Miedwiediew).

Goszczący wówczas na obchodach siedemdziesiątej rocznicy wybuchu drugiej wojny światowej na Westerplatte, witany z entuzjazmem przez polski rząd premier Putin wystąpił na tych uroczystościach jako główny mówca, pomimo że była obok niego między innymi kanclerz Angela Merkel czy – kompletnie zignorowana przez stronę polską, formalnie równa rangą Putinowi – ówczesna premier Ukrainy Julia Tymoszenko. Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski ogłosił nawet na przywitanie gościa z Moskwy niezwykły tekst w „Gazecie Wyborczej”. Wezwał w nim do porzucenia przez Polskę polityki nieufności i rachunków historycznych wobec Rosji, stwierdzając, że ta ostatnia „nigdy nie hołdowała wartościom demokracji tak jak teraz” (czyli na progu września 2009 roku).

Przypomnijmy, że właśnie w tym czasie wybitny rosyjski historyk Michaił Suprun został aresztowany za to, że opublikował dane dotyczące więźniów GUŁagu w obwodzie archangielskim (o czym zresztą pisała ta sama „Gazeta” i setki innych gazet na całym świecie). W tymże czasie dogorywał skatowany w więzieniu moskiewskim prawnik Siergiej Magnicki, jedna z najbardziej znanych na świecie ofiar bezwzględnego reżimu Putina. Również na początku września 2009 roku armia rosyjska (razem z białoruską) zaczynała prowadzić nad granicą polską wielkie manewry „Zapad”, podczas których ćwiczyła taktyczny atak nuklearny na Warszawę… W głębi Rosji tymczasem szalały bezkarnie tak zwane Białe Wilki, organizacja zajmująca się mordowaniem w biały dzień „czarnych”, czyli imigrantów z Kaukazu i Azji Środkowej, oraz będących „rdzennymi Rosjanami” obrońców praw człowieka.

Na tym nie poprzestał

Wtakich właśnie okolicznościach Putin ogłosił z mównicy na Westerplatte nieoczekiwane uzasadnienie paktu Ribbentrop-Mołotow. Przedstawił go jako prostą konsekwencję niesprawiedliwego, upokarzającego Niemcy i Rosję systemu wersalskiego. Zarazem od 1934 roku, stwierdził premier Rosji, czyniąc jasną aluzję do zawartego wtedy układu polsko-niemieckiego o nieagresji, zaczęły się „moralnie nie do przyjęcia, bezsensowne, szkodliwe i groźne” próby zaspokajania nazistów. Od tego zaczęła się tragedia, a nie od pozbawionego już większego znaczenia porozumienia sowiecko-niemieckiego z sierpnia 1939 roku, za które zresztą Duma Państwowa Rosji przeprosiła już przed laty. Tak to przedstawił premier Rosji na Westerplatte.

Na tym jednak nie poprzestał. A gdzie przeprosiny krajów odpowiedzialnych za wybuch drugiej wojny? – zadał pytanie retoryczne, kierując je najwyraźniej pod adresem polskich gospodarzy, a właściwie prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który zdecydowanie nie podzielał takiej interpretacji. Polska powinna tylko dziękować Armii Czerwonej, czyli Rosji, za jej wielką ofiarę krwi, dzięki której została wyzwolona z rąk nazistów – to premier Putin powiedział jasno już na samym wstępie swego przemówienia.

O żadnym aspekcie okupacji połowy Polski przez Związek Sowiecki w wyniku zmowy Stalina z Hitlerem, o setkach tysięcy ofiar tej okupacyjnej, a w pewnym zakresie ludobójczej (Katyń) polityki sowieckiej premier Rosji nawet nie wspomniał przy okazji siedemdziesiątej rocznicy wybuchu wojny. W Rosji zresztą właśnie w 2009 roku, nie bez związku z tą rocznicą, zainaugurowała działalność państwowa komisja „przeciwko falsyfikacjom historii”, mająca się zająć prawnym zakazem jakichkolwiek wzmianek o rozbiorowym sojuszu ZSRS z III Rzeszą.

Fragment książki Andrzeja Nowaka „Powrót »Imperium Zła«. Ideologie współczesnej Rosji, ich twórcy i krytycy (1913–2023)”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Literackiego, Kraków 2023

Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji

Andrzej Nowak jest historykiem z Uniwersytetu Jagiellońskiego, pisarzem, publicystą, sowietologiem, profesorem zwyczajnym w Instytucie Historii Polskiej Akademii Nauk, autorem wielu książek, w tym serii „Dzieje Polski ”.

Po kwietniu jest maj. W roku 2005 była to okazja do szczególnego świętowania, jak już wspomnieliśmy, okrągłej rocznicy Pobiedy, czyli końca drugiej wojny światowej. Z całego zalewu publikacji i inicjatyw polityki historycznej, jakie uruchomiła Rosja Putina z tej okazji (...), tu wydobędziemy tylko wywiad prezydenta Federacji dla telewizji niemieckich oraz jego artykuł dla francuskiego „Le Figaro”.

Putin zatytułował ów artykuł „Les leçons de la victoire sur le nazisme” (Lekcje zwycięstwa nad nazizmem). Demokracja, wolność, sprawiedliwość i humanizm – oto cztery wartości, jakie reprezentuje Rosja i broni ich dla „świata cywilizowanego”. Tak przemawia Putin do Francuzów – językiem Woltera oraz „Deklaracji praw człowieka i obywatela”. W czasie drugiej wojny światowej obroniły te wartości przede wszystkim „lud rosyjski” (peuple russe) oraz francuski ruch oporu (résistance), a także generał Charles de Gaulle, którego pomnik Putin miał uroczyście odsłonić w Moskwie cztery dni po publikacji w „Le Figaro”, w święto 9 maja. Przeciwnikiem zaś nie były Niemcy – tylko nazizm, który opanował jakoś ten kraj. Rosja (Związek Sowiecki) i Francja mogły wspólnie zdławić to zagrożenie swoim sojuszem. Niestety, na Zachodzie wybrano politykę zaspokajania agresora. Stąd wyniknął w 1938 roku pakt w Monachium, sankcjonujący rozbiór Czechosłowacji. Kierownictwo sowieckie zostało zmuszone przez ten układ zachodnich mocarstw z Hitlerem do poszukiwania wyjścia z izolacji – i stąd z kolei wyniknął pakt Ribbentrop-Mołotow.

Pozostało 92% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi