Może jestem nienormalny, ale jeśli chodzi o nowości, to właściwie od lat nie znajduję niczego, co do mnie przemawia. Większość nowych filmów i seriali jest bardzo do siebie podobna i schematyczna, odnoszę więc wrażenie, że wszystko to już gdzieś widziałem. Z seriali oglądam genialną „Teorię wielkiego podrywu”, „Dwóch i pół” (do ósmego sezonu z Charliem Sheenem) i te sezony „Świata według Kiepskich”, które pisali państwo Sobiszewscy i Patrick Yoka.
Z polskich filmów z przyjemnością obejrzałem „Apokawiksę” Xawerego Żuławskiego. Zainteresowali mnie też „Niebezpieczni dżentelmeni” Macieja Kawalskiego – bo lubię ten okres historii Zakopanego i postaci, które przywołuje. A z obrazów zagranicznych – dokumentalny „Ryś. Król puszczy” Laurenta Geslina. O nowych serialach polskich nie mogę się wypowiadać, bo przez mniej więcej osiem ostatnich lat sam pracowałem nad serialem jako scenarzysta i nie chcąc się u nikogo zapożyczać ani niczym sugerować, praktycznie nie oglądałem współczesnych polskich produkcji.
Czytaj więcej
Niekiedy myślę, że jest świetnie, bo widzę na koncercie dużo ludzi i czuję się bezpiecznie, a kiedy indziej czuję zupełnie inaczej, że chyba czas już się zwijać, teraz jest czas Young Leosi i cześć - mówi Paulina Przybysz, piosenkarka.
Ukazuje się wiele dobrych książek, skrzywdziłbym więc tych, zwłaszcza polskich autorów, których bym nie wymienił, a że na wszystkich nie mamy tutaj miejsca, ograniczę się do trzech nowości z mojego anglojęzycznego obszaru zainteresowań: Cormac McCarthy – „Pasażer” i „Stella Maris”, a także „Lekcje” Iana McEwana. Z książek niebeletrystycznych ostatnio zaciekawiły mnie szczególnie „Kapitał społeczny” Piotra Sztompki i „Chwała krucjat” Steve’a Weidenkopfa. W moim przekonaniu wszystkie najlepsze książki zostały już napisane, życie czytelnicze prowadzę więc głównie wśród szeroko pojętej klasyki wszystkich gatunków. Wracam do: Shakespeare’a, Manna, Becketta, Dicka, Haška, Witkacego, Gombrowicza, Konwickiego, Bułhakowa, Tołstoja, Dostojewskiego, Simenona, Schopenhauera, Nietzschego, Arystotelesa, ale i Chandlera, Rabelais’go, komiksów o Tintinie i dziesiątków innych tytułów i pisarzy. I zawsze w nich znajduję coś nowego.
Muzyka towarzyszy mi codziennie od młodości. Jako widz, czytelnik i słuchacz jestem wszystkożerny, słucham więc zarówno muzyki klasycznej, jak i jazzu czy rocka, a także gatunków hybrydowych. Nie mam już tyle czasu, aby wyszukiwać nowości, ale niedawno zafrapował mnie Greg Gonzalez, założyciel Cigarettes After Sex. Z niecierpliwością czekam też na zamówioną nową płytę zespołu Dave Matthews Band „Walk Around the Moon”, który właściwie zawsze potrafi mnie czymś zaskoczyć, tak jak sam Dave Matthews.not. luko