„Kokainowy miś”: Od Rekina do naćpanego miśka

„Kokainowy miś” to jeszcze jeden dowód, że życie wymyśla najbardziej niezwykłe scenariusze. Trzeba je tylko umieć wykorzystać, a czasami podkręcić.

Publikacja: 17.03.2023 17:00

„Kokainowy miś”: Od Rekina do naćpanego miśka

Foto: UNIVERSAL PICTURES

Ta historia jest niesamowita. W 1985 roku niejaki Andrew C. Thornton II, były oficer wydziału do walki z przestępczością narkotykową, próbował wwieźć do Stanów Zjednoczonych partię wysokiej jakości kolumbijskiej kokainy. Wykorzystywał w tym celu niewielką awionetkę Cessna, którą nauczył się pilotować jeszcze podczas służby wojskowej. Ponieważ nie mógł pojawić się z trefnym ładunkiem na lotnisku, wyrzucił go z samolotu gdzieś nad Tennessee i wyskoczył za nim ze spadochronem. Ten nie otworzył się i mężczyzna zginął na miejscu. A towar? Towar zeżarł baribal, na którego ciało lokalny szeryf natknął się jakieś dwa miesiące później.

Elizabeth Banks potraktowała tę absurdalną opowieść jako punkt wyjścia – nakręciła szaloną czarną komedię mającą być może niewiele wspólnego z rzeczywistością, ale gwarantującą szaloną rozrywkę. Naćpany miś sieje spustoszenie w parku narodowym, pożerając spragnionych wrażeń turystów. Wpadają na niego dzieciaki, które uciekły ze szkoły, wiekowa strażniczka leśna wraz z nowym obiektem swoich westchnień, kilku nieudolnych gangsterów próbujących odzyskać towar, wreszcie ścigający ich czarnoskóry policjant. Taki niedołężny i tuż przed emeryturą.

Czytaj więcej

„Pathaan”: Bollywoodzki James Bond

Banks – aktorka próbująca od jakiegoś czasu sił w reżyserii i mająca na swoim koncie nieudany remake „Aniołków Charliego” – tym razem nie zawodzi. Zgrabnie łączy sceny krwawe z komediowymi, zachowując przy tym zdrowy dystans do opowiadanej historii. Źródeł humoru szuka niemal wszędzie. Śmieszy niedźwiadek zakochany w narkotykach, cieszą karykaturalni bohaterowie, bawią sprawnie nakręcone pościgi i bijatyki. Nawet kadry rodem z horrorów, odcięte kończyny i wylewające się z ludzi flaki, budzą wesołość wśród publiczności. „Kokainowy miś” ociera się bowiem o pastisz gatunku, który przeżywa w ostatnich latach okres świetności.

Najgłośniejszym filmem opowiadającym o atakach dzikich zwierząt były oczywiście „Szczęki” Stevena Spielberga. Doczekały się trzech kontynuacji, a także całej serii podróbek z głośną „Orką – wielorybem zabójcą” na czele. I to właśnie rekinom zawdzięczamy obecną popularność gatunku. Po serii widowiskowych produkcji z lat 90., choćby „Piekielnej głębi”, tematem zainteresowali się twórcy niskobudżetowej tandety. Stąd kolejne „Rekinada” (w których ryby te atakują z powietrza), liczne odsłony „Trzygłowego rekina” czy produkcji w stylu „Megaszczęki kontra megamacki”. Półamatorskie, fatalnie zrealizowane filmy opowiadające o rekinach zombi, pustynnych rekinach czy rekinach z lawiny najwyraźniej mają sporą rzeszę fanów, bo powstają w ilościach hurtowych.

Czytaj więcej

„Hogwarts Legacy”: Powrót do szkoły magii

Hollywood przez dłuższy czas patrzyło na tę modę nieufnie. Jakby nie chciało uwierzyć, że w dobie seryjnych morderców, wielkich potworów czy zombi ktoś może jeszcze bać się zwykłych zwierząt. Dopiero spektakularny sukces „The Meg”, w którym podwodną bazę demoluje prehistoryczny megalodon, zachęcił ich do podjęcia ryzyka. Od tego czasu regularnie powstają filmy choćby o krwiożerczych aligatorach („Pełzająca śmierć”) czy lwie mszczącym się za śmierć rodziny („Bestia” z Idrisem Elbą). „Kokainowy miś” wpisuje się więc w trend, a Amerykanie ponoć marzą już o nakręceniu kontynuacji.

Z pomocą znów przychodzą media. Na początku marca USA obiegła wiadomość, że w Ohio uciekł serwal, afrykański kot mierzący nawet metr długości (bez ogona). Odnaleziono go żywego, jednak pod wpływem narkotyków. Dziennikarze wygrzebali też historię naćpanych psów, oposów, szopów, pająków żywionych dopalaczami, a nawet krewetek mających we krwi nielegalne substancje. Wydaje się więc, że tematów filmowcom nie zabraknie.

Ta historia jest niesamowita. W 1985 roku niejaki Andrew C. Thornton II, były oficer wydziału do walki z przestępczością narkotykową, próbował wwieźć do Stanów Zjednoczonych partię wysokiej jakości kolumbijskiej kokainy. Wykorzystywał w tym celu niewielką awionetkę Cessna, którą nauczył się pilotować jeszcze podczas służby wojskowej. Ponieważ nie mógł pojawić się z trefnym ładunkiem na lotnisku, wyrzucił go z samolotu gdzieś nad Tennessee i wyskoczył za nim ze spadochronem. Ten nie otworzył się i mężczyzna zginął na miejscu. A towar? Towar zeżarł baribal, na którego ciało lokalny szeryf natknął się jakieś dwa miesiące później.

Pozostało 83% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi