Co pan ma na myśli?
Po pierwsze, różnorodność opozycji – utrzymuje przy niej różne grupy wyborców. Po drugie, tak krytykowany brak rozbudowanego programu. Gdyby PO idąca po władzę taki program przedstawiła, to natychmiast zaczęłaby mieć kłopoty. Albo musiałaby ogłosić, że będzie ograniczała wydatki budżetowe, bo tego oczekuje większość wielkomiejskiej klasy średniej, a wówczas zredukowałaby się do poziomu partii kilkunastoprocentowej, ulokowanej w dużych miastach, albo musiałaby podjąć licytację w kwestiach socjalnych z PiS. To zaś uderzałoby w jej żelazny elektorat i umożliwiłoby pojawienie się nowej Nowoczesnej lub wzrost Polski 2050 Szymona Hołowni. A tak PO może próbować odwoływać się do różnych grup społecznych. Warto też zwrócić uwagę na fakt, że celebryci, którzy narzucali Platformie kurs, stygmatyzując wyborców PiS, zaostrzając przekaz, angażując się w drugorzędne spory lub wypowiadając się w sprawach, o których nie mają pojęcia, zaczęli znikać z głównego przekazu.
Z czego to wynika?
Jak sądzę, w kierownictwach partii opozycyjnych dojrzała myśl, że za chwilę będą się musieli tłumaczyć ze słów celebrytów, zatem najlepiej przestać ich eksponować i postawić na zawodowych polityków i ich wypowiedzi adresowane do konkretnych wyborców. Mam wrażenie, że to nie jest przypadek, iż celebrytów politycznych oglądamy rzadziej.
A co z Donaldem Tuskiem? Najpierw się mówiło, że tylko on da Platformie zwycięstwo, a teraz słyszymy, że jednak Rafał Trzaskowski powinien być twarzą opozycji, bo Tusk tych wyborów nie pociągnie.
Donald Tusk wrócił do polskiej polityki, kiedy było już jasne, że to opozycja i PO są faworytami kolejnych wyborów.
Taki spryciarz?
Każdy polityk powinien być świadomy własnych ograniczeń w kontekście kampanii. Od początku było jasne, że Tusk może wystąpić wyłącznie w roli przywódcy bieguna antypisowskiego. Nie jest politykiem, który mógłby pozyskiwać wahających się. Było też jasne, że jednoczenie opozycji przez tego polityka, właśnie z powodu jego wyrazistości, będzie trudne. Inni liderzy nie chcieli się znaleźć w cieniu Tuska, a także nie zamierzali brać na siebie jego bagażu niepopularnych społecznie reform. Zatem Tusk musiał się liczyć z faktem, że opozycji poparcie rosło nie będzie, ale za to PiS na tyle spadnie, że sondaże dadzą realną większość opozycji. Natomiast pozycja Rafała Trzaskowskiego jest związana z kondycją Europejskiej Partii Ludowej. Tu wracam do zmiany administracji w USA. Odkąd nastała administracja Bidena, to trwa rzeź niewiniątek, jeżeli chodzi o elity konserwatywno-chadeckie Europy Zachodniej.
Z jakiego powodu?
Wszędzie w Europie trwa walka swoistej partii europejskiej popierającej pogłębioną integrację w ramach UE, z partią amerykańską bardziej nastawioną na współpracę transatlantycką. Te podziały potrafią biec i między partiami, i w ich wnętrzu. W Polsce nie kreślimy takiego podziału, żyjąc mitem jedności Zachodu i ponadstandardowym poparciem dla USA. Jednak siłą rzeczy Donald Tusk może się kojarzyć bardziej z Europą niż z polityką zmierzającą do podporządkowania Europy interesom USA. W tym kontekście Rafał Trzaskowski jest postacią niejednoznaczną. Na dodatek moment, w którym mógłby stać się twarzą opozycji, a Donald Tusk liderem tylko jednej z partii opozycyjnych – za kilka tygodni może dobiec końca. Poza tym Trzaskowski jest faworytem w wyborach prezydenckich. Według stanu na 2023 rok mógłby nie wychodzić z warszawskiego ratusza, a i tak wygra te wybory.
Tak pan uważa? Że ma prezydenturę w kieszeni?
Jeżeli PiS przegra wybory parlamentarne, to porażka anihiluje Mateusza Morawieckiego jako kandydata na prezydenta. Po stronie lewicy też na razie nie ma dla Trzaskowskiego konkurencji, co pokazuje los Roberta Biedronia w 2020 roku.
Zatem po co Trzaskowski miałby brudzić sobie ręce rządzeniem?
Przyszły prezes Rady Ministrów będzie musiał urzędować w permanentnej obecności kardiologa, bo dane gospodarcze z kraju i ze świata nie będą sprzyjające. Na dodatek jako państwo zapowiedzieliśmy transformację energetyczną, budowę CPK i czterech elektrowni atomowych, udział w odbudowie Ukrainy, zakupy zbrojeniowe bezoffsetowe itd. Przy najlepszej koniunkturze gospodarczej realizacja tego wszystkiego byłaby bardzo trudna. A jednocześnie jesteśmy społeczeństwem konsumpcyjnym, które już się rozsmakowało w nowym stylu życia i nie chce z niego zrezygnować. Spięcie tego wszystkiego, utrzymanie równowagi przy możliwej wojnie ekonomicznej między Brukselą a Waszyngtonem, przy niewiadomych relacjach amerykańsko-chińskich będzie olbrzymią sztuką. Rafał Trzaskowski podejmowałby niebywałe ryzyko, próbując już teraz stać się liderem dzisiejszej opozycji i np. kandydatem na premiera.
Były poseł Palikota: Paskudna sejmowa przygoda
PiS wygrało wybory w 2015 roku dlatego, że przekonało ludzi, iż PO to złodzieje, że upaśli się na polityce. Znakomicie ilustrowały to słynne ośmiorniczki z afery taśmowej. A drugi grzech PO to niedostrzeżenie faktu, że Polska B naprawdę istnieje. Rozmowa z Piotrem Bauciem, nauczycielem akademickim, posłem Ruchu Palikota w latach 2011–2015
A do tej pory nie dał się poznać od takiej strony.
Donald Tusk jest na ostatniej prostej swojej kariery. Może przyjąć już tylko jedną wielką misję w polityce i nie ma nic do stracenia. Dopiero gdyby wyborcy zaczęli zdradzać oznaki niezadowolenia z powodu powrotu do liberalnej polityki, Trzaskowski mógłby powiedzieć – ja i moja ekipa jesteśmy remedium na obecne bolączki. Co więcej, start Trzaskowskiego na urząd prezydenta może znacznie przemeblować scenę polityczną, a nawet doprowadzić do restrukturyzacji obecnej opozycji na wzór Francji i partii Macrona. Mógłby się pojawić nowy główny podmiot na bazie części obecnej opozycji. Taka zmiana korelowałaby ze zmianami demograficznymi. Kolejne roczniki młodych ludzi, choć niezbyt liczne, będą odgrywać coraz większą rolę, a one myślą o świecie zupełnie inaczej niż nawet pokolenie teraźniejszych czterdziestolatków.