Michał Szułdrzyński: Morawiecki, premier z innej ligi

Na tle PiS Mateusz Morawiecki wydaje się kimś z zupełnie innej ligi.

Publikacja: 20.01.2023 17:00

Premier Mateusz Morawiecki

Premier Mateusz Morawiecki

Foto: Fotorzepa, Jakub Czermiński

Szef polskiego rządu ściskający jednego z najbardziej niegdyś wpływowych polityków w Niemczech? Nie, to nie obraz z przeszłości, gdy Polską rządziła Platforma Obywatelska realizująca rzekomo interesy Berlina, ani z koszmarów serwowanych codziennie przez TVP Info. To zdjęcie z ostatniego poniedziałku, gdy Mateusz Morawiecki poleciał do Berlina, by wziąć udział w uroczystości z okazji 50-lecia działalności politycznej nestora CDU Wolfganga Schäublego. Z ważnych polityków zagranicznych na okolicznościowej fecie dostrzegłem tylko polskiego premiera, którego z Schäublem (siedzieli przy jednym stoliku) wiąże zażyłość z czasów, gdy byli ministrami finansów swoich krajów i spotykali się w Brukseli. Niemiec wciąż ma zapisany w komórce numer obecnego premiera Polski i czasem wysyła mu esemesy.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Europa Benedykta, a nie Putina

Organizatorem berlińskiego jubileuszu był obecny przewodniczący CDU Friedrich Merz. Lider największej opozycyjnej partii również zna Morawieckiego, był w Warszawie z wizytą w lipcu 2022 r., spotkał się wówczas z premierem, ale też i prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim oraz przewodniczącym PO Donaldem Tuskiem. Miło dla ucha polityków partii rządzącej musiała wówczas brzmieć krytyka pod adresem socjaldemokratycznego kanclerza Olafa Scholza m.in. za jego opieszałość przy przekazywaniu broni do Ukrainy. Merz podkreślał wtedy, że jego zdaniem Polskę i Niemcy znacznie więcej łączy niż dzieli.

Miło dla ucha polityków partii rządzącej musiała wówczas brzmieć krytyka pod adresem socjaldemokratycznego kanclerza Olafa Scholza m.in. za jego opieszałość przy przekazywaniu broni do Ukrainy. Merz podkreślał wtedy, że jego zdaniem Polskę i Niemcy znacznie więcej łączy niż dzieli.

Skądinąd ciekawie, że CDU na jubileusz Schäublego zaprosiła właśnie Morawieckiego, choć PiS nie jest – w przeciwieństwie do Platformy – w tej samej rodzinie politycznej co CDU, czyli w Europejskiej Partii Ludowej. Można by złośliwie dodać, że lepiej, by Morawiecki spotykał się z CDU, która mimo przegranej w wyborach pozostaje nad Renem jedną z najważniejszych sił politycznych, niż z przedstawicielami antyeuropejskiej skrajnej prawicy jak AfD. Wszak w październiku premier wyprawił się do Madrytu na zjazd partii VOX, podczas którego atakował Unię Europejską, nazywając Brukselę „bestią”. Ale złośliwości na bok.

Warto z tej poniedziałkowej wizyty premiera wyciągnąć dwa wnioski. Otóż po pierwsze, przedstawiciele polskich władz wcale nie muszą się we wszystkim z Niemcami zgadzać, ale warto, by z nimi rozmawiali. W tej chwili akurat z CDU zgadzamy się w wielu sprawach w sprawie wojny w Ukrainie. Schäuble krytykuje Angelę Merkel za jej politykę wobec Rosji, a CDU – opieszałość Scholza w sprawie zbrojenia samych Niemiec, jak i wsparcia dla Ukrainy. Ale i obecny rząd przyspieszył w ostatnim czasie pomoc dla Ukraińców, więc i tu pojawiają się pola do dyskusji z Berlinem – nie tylko z tamtejszą opozycją.

Morawiecki lubi podkreślać, że to Polska, nie zaś nasi zachodni sąsiedzi, miała rację w sprawie Putina. Ale nie powinno nam to przesłonić faktu, że nie da się zbudować nowego ładu w Europie bez Niemiec. Choćby z tego powodu, że Waszyngton za swego głównego partnera w Europie uważa – mimo różnicy zdań między Scholzem a Joe Bidenem – właśnie Berlin. Wypominanie Niemcom błędów z przeszłości, choć może nam dawać satysfakcję, nie zastąpi sensownej polityki międzynarodowej. Warto więc wspólnie patrzeć w przyszłość.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Kościół zlękniony

Ale z tej historii płynie też drugi wniosek, dotyczący samego szefa polskiego rządu. Można lubić PiS lub nie lubić, ale na tle tej partii Morawiecki wydaje się kimś z zupełnie innej ligi. Ma potencjał, by odgrywać większą rolę niż tylko technicznego zarządcy Kancelarii Premiera z namaszczenia Jarosława Kaczyńskiego. Może więc pokusić się o to, by spróbować – na początek w polityce europejskiej – odegrać jakąś rolę na własnych warunkach, nieograniczoną horyzontami powiatowych działaczy Prawa i Sprawiedliwości. Bo po prostu go na to stać.

Szef polskiego rządu ściskający jednego z najbardziej niegdyś wpływowych polityków w Niemczech? Nie, to nie obraz z przeszłości, gdy Polską rządziła Platforma Obywatelska realizująca rzekomo interesy Berlina, ani z koszmarów serwowanych codziennie przez TVP Info. To zdjęcie z ostatniego poniedziałku, gdy Mateusz Morawiecki poleciał do Berlina, by wziąć udział w uroczystości z okazji 50-lecia działalności politycznej nestora CDU Wolfganga Schäublego. Z ważnych polityków zagranicznych na okolicznościowej fecie dostrzegłem tylko polskiego premiera, którego z Schäublem (siedzieli przy jednym stoliku) wiąże zażyłość z czasów, gdy byli ministrami finansów swoich krajów i spotykali się w Brukseli. Niemiec wciąż ma zapisany w komórce numer obecnego premiera Polski i czasem wysyła mu esemesy.

Pozostało 82% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi