To fenomen. Nakręcony za skromne 250 tys. dol. film triumfalnie kroczy przez światowe kina i budzi zachwyty koneserów gatunku. Chwalony jest za twórcze wykorzystanie tradycyjnych efektów specjalnych z lat 80. Na planie miejsce speców od animacji komputerowych i wszechobecnych dziś „zielonych ekranów” zajęli charakteryzatorzy, rekwizytorzy i projektanci lateksowych modeli. To dzięki nim flaki dosłownie wylewają się z ofiar, ludzie są też szatkowani, przypalani i obdzierani ze skóry.

Czytaj więcej

„Monopoly”: Najpierw zwiedzaj, potem kupuj

Wbrew polskiemu tytułowi akcja „Terrifier 2. Masakra w Święta” toczy się w Halloween w amerykańskim miasteczku. Co parę lat pojawia się tam tajemniczy i najwyraźniej nieśmiertelny klaun niemowa, który zabija przypadkowe osoby i znika. Szczątkowa fabuła stawia naprzeciwko niego nastoletnią dziewczynę i jej brata, którzy z niejasnych powodów mają po swojej stronie magię. Zanim jednak staną do walki z klaunem, ten zabawi się z ich przyjaciółmi, znajomymi i rodzinami.

Niektórzy twierdzą, że to „chory” film, przeładowany okrucieństwem. Że nikogo normalnego nie zainteresuje. Jednak właśnie od takich produkcji kariery rozpoczynali Sam Raimi i Peter Jackson. Obydwaj nakręcili swoje wczesne filmy – „Martwe zło” i „Martwicę mózgu” – za psie pieniądze, łącząc czarną komedię z wszelkiej maści obrzydliwościami. Damienowi Leone też wieszczy się sukcesy. Na razie jednak reżyser chce być wierny swojemu bohaterowi i zapowiedział, że klaun powróci.