Ta wypowiedź premiera niesłusznie przeszła niezauważona, a przecież wskazał właśnie prosty sposób na odkręcenie zawartego właśnie z Unią Europejską kompromisu w sprawie kamieni milowych, od których ta uzależnia uruchomienie funduszy z Krajowego Planu Odbudowy. Istotą wyczekanego i wymęczonego polsko-unijnego kompromisu jest wszak samo tylko wejście w życie ustawy zmieniającej sposób prowadzenia postępowań dyscyplinarnych sędziów, a ten warunek bez problemu uda się spełnić, bo rząd może tu liczyć na wsparcie opozycji. Zwłaszcza że już teraz stawia ją pod ścianą, podkreślając jej odpowiedzialność za uwolnienie należnych Polsce pieniędzy. Trudno więc sobie wyobrazić, jak ta miałaby wytłumaczyć Polakom zagłosowanie przeciw ustawie nieco naprawiającej „reformę” sądownictwa, a do tego pozwalającej wreszcie korzystać z tak potrzebnych funduszy.

Czytaj więcej

Kataryna: Pogarda wobec kobiet? Nie, wobec wszystkich

Ustawa zatem na pewno przejdzie, niezależnie od tego, czy ostatecznie poprze ją koalicyjna Solidarna Polska. A ponieważ jej poparcie nie jest niezbędne, niewykluczone, że ziobryści kolejny raz postawią się w opozycji do własnego rządu, ogłaszając się jedynymi obrońcami polskiej suwerenności sprzedanej przez premiera. Który z pokorą przyjmie kolejną porcję obelg pod swoim adresem, bo jest za słaby nie tylko na swojego ministra sprawiedliwości, ale nawet na wiceministrów w mniej znaczących resortach.

Ustawa zatem na pewno przejdzie, niezależnie od tego, czy ostatecznie poprze ją koalicyjna Solidarna Polska. A ponieważ jej poparcie nie jest niezbędne, niewykluczone, że ziobryści kolejny raz postawią się w opozycji do własnego rządu, ogłaszając się jedynymi obrońcami polskiej suwerenności sprzedanej przez premiera.

A jak już kompromis zostanie skonsumowany i będziemy mogli wreszcie zacząć korzystać z funduszy na KPO, pewnie znajdzie się jakiś „podmiot uprawniony”, który poskarży się Trybunałowi Konstytucyjnemu na niezgodność ustawy z konstytucją i o jej losie zadecyduje wyłącznie polityczna kalkulacja Jarosława Kaczyńskiego. Nie postawiłabym dużych pieniędzy na to, że prezes zechce dotrzymać kompromisu zawartego przez premiera. Chciałabym się mylić, ale ostatecznym zwycięzcą tego przeciągania liny może się okazać Zbigniew Ziobro, który będzie mógł całą kampanię wyborczą zbudować na byciu ostatnim obrońcą polskiej suwerenności. Mam wrażenie, że bez względu na ostateczny los ustawy on już swoje wygrał. Jej los pokaże tylko, jak dużo.