Graeber, Wengrow. Nowa historia ludzkości
Od czasu krachu finansowego w 2008 roku i zawirowań, które po nim nastąpiły, kwestia nierówności (i jej długiej historii) stała się jednym z głównych tematów debaty.
Judasz potwierdza
Gdy wyprowadzają Kornela z mieszkania, esbecy są wszędzie. Na korytarzach, przy bramie bloku, na podwórku. W akcji uczestniczy około pięćdziesięciu osób. Teren zabezpiecza kilkanaście samochodów. Do jednego z nich wsadzają Morawieckiego. Razem z nim wsiada czterech funkcjonariuszy. Jadą w absolutnym milczeniu. Wkrótce kolumna dojeżdża na komisariat przy Łąkowej.
Z początku bezpieka nie jest pewna, czy złapała tego, którego z taką determinacją poszukiwała. Tu nie może być żadnej pomyłki. Dlatego tuż przed dwudziestą trzecią dyżurny ruchu telefonuje do Andrzeja Olejnika z Rejonowego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Środzie Śląskiej, byłego studenta Kornela. Informuje starszego inspektora, że wysyła po niego samochód, którym ma jak najszybciej dojechać do Wrocławia.
Na Łąkowej Olejnik jest przed północą. Na okazanym filmie z zatrzymania rozpoznaje dobrze znaną mu postać. Ale to nie wystarcza. Jego przełożeni chcą stuprocentowego potwierdzenia tożsamości schwytanego. Koledzy z Wrocławia prowadzą więc Olejnika do pokoju z lustrem weneckim. To scena jak z Ewangelii. Judasz ma potwierdzić tożsamość nauczyciela.
Tam, za przyciemnioną szybą, dostrzega szpakowatego mężczyznę w wymiętej marynarce. Nie ma już żadnych wątpliwości. To on, jego wykładowca analizy matematycznej z okresu studiów na Politechnice Wrocławskiej. Kornel w celi na Łąkowej spędza kilka godzin.
Przed świtem wyprowadzają go do samochodu, a kolumna na sygnale rusza na podwrocławskie lotnisko Strachowice. Czeka już na nich wojskowy śmigłowiec. Kiedy wchodzą na pokład, oficer SB przykuwa ręce Kornela do siedzenia.
Morawiecki nie wie, dokąd leci. Patrzy w ciemność za oknem i analizuje wydarzenia z ostatnich godzin. Wszystko dzieje się w zawrotnym tempie. „A więc tak wygląda mój koniec” – myśli Kornel, a głowa wyszukuje w pamięci obrazy z całych tych sześciu lat.
Mija kilkadziesiąt minut i helikopter ląduje na Bemowie. Stamtąd zabierają Kornela do gmachu MSW przy Puławskiej. Zarzuty, które mu przedstawiają, brzmią absurdalnie: „organizowanie przemytu oraz sprowadzanie do kraju sprzętu mającego służyć do uprawiania terroryzmu”. Ani słowa o tym, czym przez te lata się zajmował. O działalności politycznej.
Przewożą go do Aresztu Śledczego, na Rakowiecką 37.
– Zamknęli mnie w jednej celi z człowiekiem w średnim wieku – opowiadał Kornel Morawiecki. – Domyślałem się, że może współpracować z SB, ale rozmawialiśmy o różnych sprawach. Całkiem inteligentny i dość sympatyczny. Mówił, że był cywilnym pracownikiem wojska i kierują przeciw niemu fałszywe oskarżenia. Miał się rzekomo dopuścić jakichś nadużyć. Zapamiętałem adres jego żony. Ze dwa lata później, już po wyjściu z podziemia, odwiedziłem ją. Okazało się, że jej mąż był pułkownikiem, a zamknęli go za morderstwo.
Strach o Hannę
W tym samym czasie inna ekipa funkcjonariuszy zajmuje się Hanną Łukowską-Karniej. Ona również trafia na Rakowiecką. Tyle że jej podróż do Warszawy odbywa się w karetce na sygnale, obstawianej z przodu i z tyłu przez pojazdy cywilne. Łukowska-Karniej dostaje zarzut legitymowania się fałszywymi dokumentami i przywłaszczenia sobie dowodu na nazwisko Krystyna Paulina Leszczyńska.
Kornel jest pełen obaw o najbliższą współpracowniczkę. Nie ma pojęcia, co się z nią dzieje. Przez cały czas spędzony na Rakowieckiej będzie podejrzewał, że Hanna siedzi w tym samym pawilonie co on. Jednak nie wiedział, że ich cele będzie dzielić w linii prostej zaledwie sto metrów. Nigdy się tam nie zobaczą.
Hanna Łukowska-Karniej: – Gdy zawieźli mnie do Warszawy, kazali rozebrać się do naga. Obawiali się, że coś mogę przemycić do aresztu. Kiedy weszłam do pokoju przesłuchań, zauważyłam kurtkę Kornela. „Więc będą trzymać nas razem” – ucieszyłam się.
„Autorytet” Seversky
W tym momencie musimy cofnąć się o parę tygodni. Czterdzieści dni przed aresztowaniem Kornela i Hanki dochodzi do spektakularnej wpadki podziemia.
Jest 30 września 1987 roku. Parking przed hotelem Marina w gdańskim Jelitkowie. Tuż przy granicy z Sopotem. Ze względu na położenie doskonałe miejsce do przeprowadzenia zasadzki. Przy murze podjazdowym do hotelu stoi przyczepka samochodowa. Znajduje się w niej ładunek ze Szwecji, którego odbiorcą ma być Andrzej Kołodziej.
Teren obstawiają funkcjonariusze Wydziału XI Departamentu I MSW. To komórka SB rozpracowująca kanały przerzutu nielegalnych wydawnictw z Zachodu. Z hotelowych okien oficerowie wypatrują odbiorcy przesyłki. Wśród obserwujących jest Włodzimierz Sokołowski. W III RP zrobi karierę pisarską jako Vincent Seversky. Swoje książki sprzeda w półmilionowym nakładzie i będzie uchodził za autorytet od służb.
Około piętnastej pod zaparkowaną przyczepkę podjeżdża miniciężarówka. Na miejscu, wraz z trójką pracowników pomocy drogowej, zjawia się Krzysztof Szymański. Bliski współpracownik Bogdana Borusewicza i Jacka Merkla. Marynarz i doświadczony łącznik, jak dotąd świetnie koordynujący dostawy solidarnościowej „kontrabandy”. Trzydziestodziewięciolatek najpierw był łącznikiem Solidarności regionu gdańskiego, a potem łącznikiem operacyjnym TKK Solidarność. Co dwa tygodnie regularnie pływał do Szwecji lub Hamburga.
Coś ekstra
Z kół przyczepy ze „szwedzkim ładunkiem” uszło powietrze. Mężczyźni przystępują więc do ich pompowania, aby móc przyczepę odholować. W tym samym momencie nadjeżdża radiowóz. Wyskakuje z niego czterech milicyjnych antyterrorystów. „Dzień dobry, co panowie tutaj robią?”. „Znajomemu zepsuł się samochód i poprosił o odholowanie przyczepy” – nerwowo tłumaczy Szymański.
W mig zdaje sobie sprawę, że nie jest to rutynowa kontrola, lecz pułapka. Po chwili na parkingu zjawia się kilkudziesięciu esbeków. Funkcjonariusze zdejmują z przyczepki brezentowy pokrowiec. Pod nim ulokowane są dwie zamrażarki, powielacze i podziemne wydawnictwa.
Jest jeszcze coś extra. Tzw. przesyłka specjalna. Po rozmontowaniu ścianek zamrażarek wewnątrz pianki izolacyjnej są umieszczone specjalne skrytki. A w nich ukryte jest 30 pojemników z gazem paraliżującym, 4 lunety karabinowe, 16 paralizatorów, 7 pistoletów gazowych, 4 pudełka z nabojami do pistoletów gazowych, 50 czystych blankietów praw jazdy i 66 druków dowodów rejestracyjnych.
Choć nie znaleziono materiałów wybuchowych, a przedmioty służą bardziej do samoobrony niż ataku, bezpieka kwalifikuje je jako sprzęt mogący służyć do działań terrorystycznych. A Szymański zostaje tymczasowo aresztowany. Kiedy Andrzej Kołodziej dowiaduje się o wpadce łącznika, jeszcze tego samego dnia wyjeżdża z narzeczoną Ewą do Wrocławia. Później będzie się ukrywał w Bieszczadach.
Szymański zostaje przewieziony na Rakowiecką. Historyk Witold Bagieński pisze, że w czasie pierwszych przesłuchań kluczy i usiłuje sprawić wrażenie nieświadomej niczego ofiary zbiegu okoliczności. To jednak nie trwa długo. Esbecy uciekają się do paskudnego szantażu. Żona Szymańskiego jest Hinduską, mają dwie córeczki. Bezpieka stawia Szymańskiemu ultimatum: albo zacznie zeznawać i wyjdzie na wolność, albo Sarę z dziećmi deportują do Indii, a jego samego zniszczą w więzieniu. Poza tym w czasie przesłuchań okazuje się, że śledczy o przesyłce wiedzą prawie wszystko.
Szymański załamuje się i zaczyna sypać.
Wywody Urbana
Jest 6 października 1987 roku. Na miesiąc i trzy dni przed aresztowaniem Morawieckiego na cotygodniowej konferencji prasowej występuje rzecznik rządu PRL – Jerzy Urban. Charakterystycznym skrzeczącym głosem oznajmia, że służby przejęły transport dla podziemia. „Pojawiły się materialne dowody tego, że co najmniej część nielegalnych grup, które używają nazwy Solidarność, zamierza przenieść do Polski terroryzm jako metodę walki politycznej” – mówi przyszły redaktor tygodnika „NIE”. „Gdańska przesyłka to sygnał o intencjach i przygotowaniach terrorystycznych, który władze polskie traktują z całą powagą” – kończy swój wywód Urban. Nie jest to swobodny komentarz byłego dziennikarza „Polityki”, lecz realizacja instrukcji przekazanych mu przez MSW.
Fragment książki Bogdana Rymanowskiego „Dopaść Morawieckiego. Życie doczesne i wieczne Kornela buntownika”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka
Śródtytuły pochodzą od redakcji