Rojzman i Furgał, czyli Putin nie przebacza

Władimir Putin walczy z opozycjonistami, używając różnych narzędzi: niektórzy, jak Borys Niemcow czy Anna Politkowska, giną w biały dzień, inni doprowadzani są do samobójstwa albo trafiają za kraty pod sfabrykowanymi zarzutami, jeszcze innym zatruwa się życie. Historia Siergieja Furgała i Jewgienija Rojzmana to kolejny dowód na to, że sprzeciw wobec Kremla nie będzie wybaczony nigdy.

Publikacja: 07.10.2022 17:00

Jewgienij Rojzman w sądzie w Jekaterynburgu, 25 sierpnia 2022 r.

Jewgienij Rojzman w sądzie w Jekaterynburgu, 25 sierpnia 2022 r.

Foto: AP Photo/East News

Miesiąc przed aresztowaniem Rojzman Jewgienij powiedział w wywiadzie: „Nie chcę siedzieć w więzieniu, ale się nie boję. (...) Jestem gotów to znieść, żeby pozostać sobą i mówić to, co uważam za ważne”.

Rojzman to najbardziej popularny polityk w Rosji na szczeblu regionalnym. Podstawą zatrzymania stały się słowa byłego mera Jekaterynburga o wojnie i braku generalnego poparcia ludności dla agresywnej polityki Kremla. Rojzman, wyprowadzany z mieszkania, powiedział tylko: – Główną sprawę robią mi właściwie za jedno sformułowanie: „inwazja na Ukrainę”. Mówiłem to wszędzie, i teraz też będę mówił.

Od kolonii karnej do fundacji charytatywnej

Ma 59 lat, merem Jekaterynburga był w latach 2013–2018. Od 2003 do 2007 r. zasiadał w Dumie Federacji Rosyjskiej. Historyk, przedsiębiorca, pisarz, poeta i mecenas. Założyciel prywatnego muzeum Niewiańska Ikona, organizacji Miasto bez narkotyków i charytatywnej Fundacji Rojzmana.

Urodził się w Jekaterynburgu (w czasach ZSRR – Swierdłowsk). W młodości związał się ze środowiskiem kryminalnym i był skazany na dwa lata kolonii karnej za kradzież i nielegalne posiadanie broni. Nigdy nie ukrywał swoich życiowych błędów i do dziś twierdzi, że mocno wpłynęły na całe jego życie. Potem były studia, biznes i polityka, a wszystko to przywiodło go do działalności społecznej i charytatywnej.

Czytaj więcej

Jewgienij Rojzman. Ostatni oponent Putina

Służba bezpieczeństwa pojawiła się u niego 25 sierpnia tego roku, wczesnym rankiem, w sile całego oddziału zaopatrzonego w piłę elektryczną – popularnie zwaną „szlifierką” – aby przeciąć drzwi, gdyby z jakiejś przyczyny ich nie otworzono. W Rosji teraz zresztą przyjęło się dokonywać aresztowań dziennikarzy i opozycjonistów w pełnym uzbrojeniu, jakby w środku siedziała brygada terrorystów. Ale jakoś do tej pory nikt się nie ostrzeliwał.

News o wizycie sił bezpieczeństwa u Rojzmana rozlał się w rosyjskim internecie w mgnieniu oka, a informację szybko potwierdzili jego adwokaci. Przeszukania przeprowadzono nie tylko w mieszkaniu, ale także w muzeum i fundacji.

W czasie przeszukania obudziło się całe miasto. Przed domem Rojzmana pojawili się ludzie, przyjechała też pewna niepełnosprawna kobieta na wózku. Na zwykłej kartce napisała „Wolność dla Rojzmana”. Dziennikarzowi, który do niej podszedł, powiedziała, że były mer kiedyś pomógł jej pochować męża, także niepełnosprawnego, i spłacić wszystkie ich długi. Kobieta jest chora na rdzeniowy zanik mięśni (SMA), ma 50 lat i wyleczyć się jej nie da. Ale jest wdzięczna Rojzmanowi, który pomaga chorym na to samo dzieciom, które mają jeszcze szansę.

Przyszedł też Dimitr Bahtin, ojciec dziecka chorego na SMA – Miszy, któremu Fundacja Rojzmana pomogła zebrać pieniądze na zastrzyk najdroższego preparatu na świecie Zongensma, który kosztuje 150 mln rubli. Kiedy ogłoszono zbiórkę na Miszę Bahtina, do Rojzmana zwrócili się rodzice jeszcze jednego chłopczyka – Marka Ugrehelidzego, także z diagnozą SMA. Rojzman szczerze powiedział: to nierealne, żeby zebrać pieniądze na dwóch chłopców od razu, ale nie odmówił pomocy. Fundacja ciężko pracowała, a Rojzman kilkakrotnie wystawiał na aukcjach obrazy z własnej kolekcji. Udało się.

– Każda godzina, kiedy Rojzman jest odrywany od pracy, to jedno nieuratowane życie – powiedział Bahtin dziennikarzom. To może emocjonalne słowa, ale bliskie prawdy. Bo Rojzman prowadzi też własną zbiórkę, przyjmując rzeczy dla potrzebujących: niepełnosprawnych, rodzin wielodzietnych, biednych, sierot i wszystkich, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji życiowej. Opisał to w dwóch książkach – „Ikona i człowiek” i „Siła w prawdzie”. Wydał też kilka tomików wierszy.

– Samą tylko zbiórką publiczną robi tyle dla ludzi z miasta, ile żaden z tych „obrońców prawa” przez całe życie nie zrobi – deklaruje prawniczka Rojzmana Julia Fiedotowa.

Komentarz sprzedany na aukcji

Czarne chmury zaczęły się zbierać nad byłym merem stolicy Uralu w zeszłym roku. Kilka razy stawał przed sądem za udział w nielegalnych akcjach, m.in. popierających Aleksieja Nawalnego. W marcu 2021 r. wziął udział w spotkaniu niezależnych miejskich delegatów Municypalna Rosja, zorganizowanego przez Zjednoczonych Demokratów. Na spotkaniu zatrzymano około 200 uczestników, w tym Rojzmana. Organizację uznano w Rosji za „niepożądaną”, a wyjaśnienie statusu tej putinowskiej figury prawnej chyba nie jest możliwe.

Po wkroczeniu rosyjskich wojsk do Ukrainy nakładano na niego kary za dyskredytowanie armii w mediach społecznościowych i brak szacunku dla władzy. 25 maja 2022 r. sąd w Jekaterynburgu nałożył na niego karę 85 tys. rubli za „lekceważenie władz reprezentowanych przez rosyjskie MSZ Siergieja Ławrowa”. Na czym polegało przestępstwo? Ławrow wydał oświadczenie szeroko komentowane w internecie o tym, że „operacja w Ukrainie ma na celu zakończenie amerykańskiej dominacji nad światem”. Rojzman zeznał w sądzie: „Grzecznie zapytałem na Twitterze Ławrowa: I dlatego postanowił pan wyje... swój kraj pod ścianą?”.

Sąd uznał to za lekceważenie władzy, co Rojzman podtrzymał i swoich słów się nie wypierał.

I wydaje się, że niecenzuralnymi komentarzami na Twitterze zyskał nie mniejszą sławę niż dzięki pomocy udzielanej tysiącom ludzi. W dodatku po sprawie sądowej wystawił ten komentarz na internetowej aukcji NFT – i sprzedał za 3200 dol. Pieniądze przeznaczono oczywiście na leczenie chorych dzieci.

Jak ustalono w kolejnym śledztwie, Rojzman dopuścił się także twierdzenia, że „większość ludzi jest przeciw wojnie, normalni ludzie wszyscy są przeciw wojnie, ponieważ wojna jest podła, niesprawiedliwa, drapieżna, i – co najważniejsze – bratobójcza”. W ten sposób „zdyskredytował działania Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej”.

Zgodnie z nowym rosyjskim prawem, które ustanowił Władimir Putin, kilka takich administracyjnych postępowań może się stać formalnym powodem oficjalnego oskarżenia.

Wygrał, więc siedzi

Podobnie było z gubernatorem Kraju Chabarowskiego Siergiejem Furgałem, jeszcze jednym przykładem lidera, który zamiast bogacić się dzięki władzy w regionie, zaczął pracować dla ludzi. Putin go załatwił dzięki prawdopodobnie sfabrykowanej sprawie karnej.

W Chabarowsku, po aresztowaniu Furgała w 2020 r., doszło do masowych wystąpień, które organizowano w każdą sobotę przez długie miesiące. Pikiety są zresztą organizowane do dziś. Reakcji Putina, oprócz przypadkowych represji wobec protestujących, nie ma. Siergiej Furgał wciąż siedzi.

Czym się naraził Putinowi? W wyborach w 2018 r. pokonał urzędującego gubernatora Wiaczesława Szporta, kandydata partii Jedna Rosja Putina, i został aresztowany dwa lata później, 9 lipca 2020 r., pod zarzutem organizowania morderstw w latach 2004–2005. Zarzuty dotyczą uczestnictwa w zorganizowanej grupie przestępczej. Furgał nie przyznaje się do winy. Od dwóch lat bez wyroku siedzi w moskiewskim więzieniu Lefortowo. Do mieszkańców regionu zwrócił się z listem, w którym tłumaczy, że znalazł się w niewoli.

Czytaj więcej

Policja rozpędziła antykremlowski protest na wschodzie kraju

Jak do tego doszło? Zwycięstwo w wyborach 2018 r. zaskoczyło nawet jego samego. W systemie wyborczym zbudowanym przez putinowskie władze początkowo był tylko kimś, kto bierze udział w wyborach wyłącznie po to, by powstało wrażenie konkurencji. Ale mieszkańcy regionu zdecydowali się na „wywrócenie” takich wyborów – niech będzie ktokolwiek, byle nie urzędujący gubernator, wierny giermek Putina. I tak Furgał dostał 69 proc. głosów. Więcej niż prezydent w swoich wyborach pół roku wcześniej.

Putin nie zadzwonił do nowego gubernatora, nie pogratulował zwycięstwa, nie zaprosił na tradycyjne spotkanie nowych władz z prezydentem, a żaden przedstawiciel głowy państwa nie przyjechał na inaugurację.

Furgał od razu po przejęciu urzędu posłał w odstawkę zarząd regionu, w którym miejsca stracili urzędnicy zasiedziali w nim od 20 lat. I ogłosił, że żadnego moskwianina czy przyjezdnego z innego miasta w zarządzie – dopóki on rządzi – nie będzie. Ten człowiek mógłby stać się przykładem dla gubernatorów i urzędników na wszystkich poziomach władzy w Rosji, jawnie domagając się przywództwa zorientowanego społecznie i gotowego na współpracę z obywatelami. Jasne stało się, że Furgał należy do gatunku ludzi, którzy późnego wieku w Rosji nie dożywają.

Próbował walczyć z korupcją, żeby choć część władzy odebrać czynownikom i zdobyć środki na potrzeby społeczne. Sam nie był jednak w stanie znacząco wpłynąć na rozwój gospodarki w regionie, choćby dlatego, że by tego dokonać, niezbędne jest poparcie Moskwy. A tego nie było. Putin woli inny typ polityków. Takich jak mer Chabarowska Aleksander Sokołow. Cztery razy od 2000 do 2018 r. wybierany na to stanowisko. Przez 18 lat sprawowania urzędu budował swój wizerunek patrioty, piętnował antyputinowską opozycję, która miała być finansowana z USA. Podkreślał, że to właśnie Ameryka jest głównym wrogiem Rosji. Przez lata władzy Sokołowa i jego zastępcy Walerego Lebiedy ich krewni i przyjaciele przejęli większość biznesu w mieście związanego ze sprzedażą i wynajmem miejskich nieruchomości i budową centrów handlowych.

Odmówiwszy udziału w wyborach lokalnych w 2019 r., już przy nowym gubernatorze, Sokołow właściwie zniknął z przestrzeni publicznej. Może by i o nim szybko w Rosji zapomniano, gdyby go nie odnaleźli aktywiści sztabu Aleksieja Nawalnego. Gdzie? W Ameryce.

Stało się jasne, dlaczego Sokołow przez pół roku był tak często nieobecny w swoim miejscu pracy w Chabarowsku, podpisy pod ważnymi dokumentami składali zaufani ludzie, a on pojawiał się w środku zimy z morską opalenizną. Żeby zasłużyć na amerykańską zieloną kartę, musiał spędzać na terenie USA nie mniej niż 180 dni w roku, i był tym bardzo zajęty. Obywatelstwo USA w końcu otrzymał.

Nie licząc aktywów i nieruchomości zapisanych na rodzinę w Rosji, współpracownicy Nawalnego znaleźli sześć nieruchomości, kupionych i zapisanych na Sokołowa, jego żonę i córkę w kalifornijskim Irvine, w którym cała rodzina teraz mieszka.

Cena za poparcie

A jakie działania Furgała właściwie mogły się tak bardzo nie podobać Putinowi? Nowy gubernator zmniejszył pensje urzędników, ograniczył zakupy z publicznych środków na bankiety, samochody, drogą kancelarię i przeloty urzędników w klasie biznesowej. Zmienił też uregulowania dotyczące nietykalności radnych, tak żeby dla zatrzymania, przesłuchania, aresztu i przekazania sprawy do sądu nie była potrzebna zgoda rady miasta. Ograniczył też liczbę radnych i ich płatnych asystentów, a oszczędzone w ten sposób środki przeznaczył na szkolne śniadania dla dzieci z biedniejszych rodzin. I tak dalej.

Już w lutym 2018 r. sondaże opinii publicznej pokazały, że poparcie dla Furgała przewyższa to, jakim cieszą się wszystkie partie polityczne razem wzięte, na poziomie federalnym i regionalnym, włączając w to poparcie dla samego Putina i zaufanie do Cerkwi. Czy w takiej sytuacji Furgał mógł dalej chodzić na wolności? Przecież pojawienie się takich silnych i popularnych polityków daje prostą odpowiedź na główne pytanie stawiane w Rosji czasów Putina: kto, jeśli nie on?

Protesty w Chabarowsku, Komsomolsku nad Amurem, Nikołajewsku nad Amurem zaczęły się zaraz po aresztowaniu Furgała, w lipcu 2020 r. Odbywają się do dziś, choć nie są już tak liczne, jak na początku. Zbyt wielu ludzi przypłaciło udział w demonstracjach aresztem i wysokimi karami finansowymi. Kilkoro dziennikarzy i blogerów zmuszono do wyjazdu z Rosji.

Ale początek był bezprecedensowy w skali regionu. Zatrzymanie urzędującej głowy regionu uczestnicy mityngów nazwali zniewagą i demonstracyjnym przejawem braku szacunku dla woli mieszkańców wyrażonej w wyborach. Na transparentach można było przeczytać: „On nie dawał »Jednej Rosji« kraść”, „Moskwo, odejdź”, „Wolność dla Furgała”. Ludzie naprawdę definiowali to, co się dzieje, jako zemstę Putina na ich popularnym gubernatorze i na sobie – zbuntowanych mieszkańcach regionu. „Zabrali nam stolicę, a teraz zabrali naszego gubernatora” – mówili ludzie po przeniesieniu stolicy regionu do Władywostoku. I domagali się sprawiedliwego postępowania i otwartego procesu w sądzie w Chabarowsku, a nie w Moskwie, dokąd Furgał został przewieziony.

Siergiej Furgał w moskiewskim areszcie, dzień po zatrzymaniu, 10 lipca 2020 r.

Siergiej Furgał w moskiewskim areszcie, dzień po zatrzymaniu, 10 lipca 2020 r.

AP Photo/Alexander Zemlianichenko/East News

W moskiewskim więzieniu odwiedzili Furgała członkowie Społecznej Komisji Obserwacyjnej. Miał im powiedzieć: „Znalazłem się w próżni, w głuchej izolacji. Nie wolno mi wysyłać listów, dzwonić, nie mam widzeń, adwokat też nie może do mnie dzwonić. Spotkania z adwokatem są bez sensu, bo śledczy nie zostawiają mnie z nim nawet na pięć minut. Do celi przynoszą tylko »wybrane numery gazet«, akurat takie, w których nie ma nic o Chabarowsku. Dwa lata rządziłem regionem, dlaczego nie mogę się dowiedzieć, jak się tam teraz żyje? Odseparowali mnie od wszystkiego, a przecież sąd nawet jeszcze nie uznał mnie za winnego. Śni mi się, że wracam do Chabarowska i tam mnie witają. Kiedyś pewnie tam wrócę. Jestem zadowolony, że byłem gubernatorem właśnie tego regionu, niezależnie od tego, czym to się dla mnie skończyło”.

Pod niemieckim parasolem

Na miejsce Furgała Putin mianował „czasowo pełniącego obowiązki” gubernatora Michaiła Diegtiariewa. Był dość znaną osobą, miał nawet w Rosji swoje przezwisko: „łazienny chłopczyk Żyrinowskiego”. Powszechnie było wiadomo, że lider nacjonalistów zawsze otaczał się świtą młodych członków swojej partii, z którymi najchętniej spędzał czas w łaźni.

Namiestnik zaczął od wyrzucania z zarządu regionu ludzi Furgała, by na ich miejsca zapraszać ludzi przywiezionych z Moskwy. Do mieszkańców przemówił raz z ekranu telewizorów: „U nas lubią sobie pokrzyczeć, na tych mityngach, ci awanturnicy. Ale to my jesteśmy władzą! Nie wy! Władza siedzi w Moskwie, w merostwie i w administracji. Tam jest prawdziwa władza”.

W sierpniu 2020 r., w związku z ogłoszeniem wyników sfałszowanych przez Aleksandra Łukaszenkę wyborów, na Białorusi rozpoczęły się ogólnokrajowe protesty. Nie wiadomo, gdzie najpierw pojawiło się to hasło, ale szybko stało się wspólne. W Chabarowsku, a potem w Moskwie i Sankt Petersburgu na ulice zaczęli wychodzić ludzie z transparentami: „Od Chabarowska po Brześć – nie ma miejsca na dyktaturę”.

Diegtiariew oświadczył, że w Chabarowsku białoruskie protesty wspierają jednostki „pasożytnicze” i że na wielki protest zorganizowany w mieście „zlecieli się jak latawce z innych regionów, a nawet państw”. We wrześniu 2020 r. w Chabarowsku z okazji rocznicy zakończenia II wojny światowej zorganizowano uroczystość odsłonięcia pomnika marszałka Żukowa. Padał deszcz. Diegtiariew przybył na uroczystość z parasolem, na którym widniał duży logotyp niemieckiej (!) firmy – producenta mercedesów. Na kolejny protest w Chabarowsku protestujący wyszli z wielkim banerem z fotografią namiestnika z jego parasolem i podpisem: „Rosja – państwo w którym kretyn może się stać gubernatorem. Wystarczy, że będzie umiał kłamać i kraść”.

Niezależnie od protestów Diegtiariew w 2021 r. kolejne wybory „wygrał” i na dobre rozsiadł się w fotelu gubernatora. Wygrał tak, jak wygrywają wszyscy poplecznicy układu Putina i on sam. Tym razem system zadziałał bez awarii.

Ale ludzie wciąż protestują.

443. dzień protestu. Uczestniczka: – Obywatelu prezydencie, to nie pan go (Furgała – red.) wyznaczył, tylko naród go wybrał – jakie masz prawo dymisjonować go bez postawionych zarzutów?

448. dzień. Uczestniczka: – Nie mogłam dziś nie przyjść, bo dusza mnie boli z powodu Siergieja Furgała, prawdziwego gubernatora Rosji.

451. dzień. Uczestnik: – Nie wiadomo, jak długo to jeszcze potrwa. Możemy tylko protestować i czekać.

Opinia jednego z chabarowskich aktywistów dziś: – Można przypuszczać, że Furgała specjalnie aresztowali, żeby postawić na jego miejscu kogoś takiego jak Diegtiariew. Stało się zrozumiałe, że Putin od dawna przygotowywał się do wielkiej wojny i nie byli mu potrzebni na tyłach żadni samodzielni lokalni liderzy. Jemu potrzebni byli sprzedajni gaulajterzy, gotowi pójść wszędzie za swoim führerem, gotowi miażdżyć lokalne protesty, trzymać w strachu i posłuszeństwie ludność. A także obrażać nas, „niewdzięcznych mieszkańców imperium”, samą swoją obecnością w regionie.

Powiedz w imieniu Rojzmana

Pierwszego dnia aresztu Jewgienija Rojzmana jego adwokaci powiedzieli, że sprawę przekazano do Moskwy, więc i zatrzymanego tam zawiozą. Oczywiście, wszyscy pomyśleli, że czeka nas „powtórka z Furgała”.

Putin jednak się na to nie zdecydował. Przestraszył się bezterminowych protestów, takich jak w Chabarowsku? Miasto Rojzmana – Jekaterynburg – też zawsze wykazywało dużą aktywność w protestach.

W rezultacie sąd ograniczył się do wydania Rojzmanowi zakazu przebywania w miejscach publicznych i na uroczystościach, używania jakichkolwiek środków łączności, w tym internetu. Rojzman już dawno odmówił uczestnictwa w jakiejkolwiek formie sprawowania władzy w systemie Putina, więc prezydentowi Rosji wystarczy na razie takie zwycięstwo: zmuszenie go do milczenia.

Rojzman został uciszony, ale teraz jego zwolennicy zamieszczają komentarze pod rządowymi profilami na Twitterze: „Powiedz w imieniu Rojzmana – idźcie na ch… Putinowi, jego armii, ministerstwu obrony i całemu ich zgniłemu układowi gubernatorów i merów”.

tłumaczyła Zuzanna Dąbrowska

Julia Wojewska – mieszkanka Moskwy o polskich korzeniach; była dziennikarka, trenerka i psycholog. Uczestniczka protestów przeciw wojnie i aktywistka mediów społecznościowych w Rosji

Miesiąc przed aresztowaniem Rojzman Jewgienij powiedział w wywiadzie: „Nie chcę siedzieć w więzieniu, ale się nie boję. (...) Jestem gotów to znieść, żeby pozostać sobą i mówić to, co uważam za ważne”.

Rojzman to najbardziej popularny polityk w Rosji na szczeblu regionalnym. Podstawą zatrzymania stały się słowa byłego mera Jekaterynburga o wojnie i braku generalnego poparcia ludności dla agresywnej polityki Kremla. Rojzman, wyprowadzany z mieszkania, powiedział tylko: – Główną sprawę robią mi właściwie za jedno sformułowanie: „inwazja na Ukrainę”. Mówiłem to wszędzie, i teraz też będę mówił.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi