Zjednoczenia Niemiec nie moglibyśmy sobie wyobrazić bez odważnych Polek i Polaków, którzy z determinacją strajkowali, walczyli i demonstrowali na rzecz wolności i prawdziwego, demokratycznego współdecydowania. Ich wołanie o wolność znalazło oddźwięk również daleko poza Gdańskiem i Lublinem. Tworzyli pierwsze wyrwy w murze, który dzielił Europę. Jestem wdzięczna, że mogę wraz z naszymi przyjaciółkami i przyjaciółmi z Polski świętować dzisiaj w Warszawie Dzień Jedności Niemiec. W bezpośrednim sąsiedztwie Polski, w Ukrainie, Putin od miesięcy prowadzi brutalną wojnę napastniczą. I znowu to Polki i Polacy z odwagą i wielką solidarnością wiodą prym we wspieraniu Ukrainy. (…) Współistnienie nad Odrą i Nysą nigdy nie było tak bliskie jak obecnie. Niemcy są najważniejszym partnerem handlowym Polski, a Polska już w zeszłym roku była dla niemieckiego handlu trzy razy ważniejsza niż Rosja. Jako partnerzy we wspólnej Europie mamy szansę kształtować przyszłość dla dobra naszych dzieci. Ale mamy też odpowiedzialność za podtrzymanie zaufania, które wspólnie budowaliśmy przez ostatnie 30 lat”.
To fragmenty oświadczenia federalnej minister spraw zagranicznych Niemiec Annaleny Baerbock wydanego na kilka godzin przed wylotem do Warszawy, by tu świętować najważniejsze federalne święto Dzień Jedności Niemiec. Jak oceniać te słowa, ten gest? Czy można podejrzewać, że to „show off”, gra dyplomatyczna czy PR-owski popis? Jestem najdalszy od takich podejrzeń. Annalena Baerbock mówi językiem świetnie mi znanym z Berlina. Językiem, który kształtował się w ciągu ostatnich trzech dekad, odsuwając w cień dawne animozje i uprzedzenia, a właściwie zastępując je zupełnie nową, przemyślaną narracją.
Czytaj więcej
Niektórzy karmią Polaków germanofobią. Wielu robi to w złej wierze, z polityczną intencją. Inni naszych sąsiadów zza Odry nie znają.
Na czym się opierała? Na społecznych, politycznych, a głównie ekonomicznych realiach. Nie tylko niemieckie elity, ale również przeciętni ludzie dojrzeli polski potencjał już w latach 80. Z uwagą przyglądano się naszej rewolucji solidarnościowej, a potem procesowi odzyskiwania wolności. W Berlinie świetnie rozumiano i do dziś się rozumie rolę Polski w wywróceniu systemu komunistycznego, co otworzyło drzwi do zjednoczenia Niemiec. Ci sami Niemcy szybko pojęli, że wolnościowa demokracja na wschodzie otwiera przed Europą olbrzymią przestrzeń gospodarczą. Z jednej strony były ręce do pracy (w Niemczech znano już wtedy polską pracowitość od ponad dekady), z drugiej chłonny rynek, z trzeciej przestrzeń inwestycyjna. Wraz z Czechami i Węgrami stała się wtedy Polska dla niemieckiego kapitału głównym kierunkiem inwestycyjnym.
I polityka na koniec. Najpierw w Bonn, a potem w Berlinie szybko zrozumiano, że dysponująca dużą populacją, szybko bogacąca się i powiązana z gospodarką niemiecką Polska stanie się najsilniejszym oparciem dla niemieckiej pozycji w Europie. Tak, kurs na akcesję Polski, Czech, Słowacji i Węgier do Unii Europejskiej postrzegano w oczywisty sposób jako wzmocnienie Niemiec. Czy jednak należy czynić z tego Berlinowi zarzut? Nie wiem.