Bogusław Chrabota: Dąsy wobec Berlina muszą się skończyć

Wstyd, że uroczystości Dnia Jedności Niemiec w Warszawie nie zaszczycił żaden polityk rządzącej Polską koalicji. A polski rząd właśnie tego dnia postanowił upokorzyć Niemców notą w sprawie odszkodowań za hitlerowskie zbrodnie.

Publikacja: 07.10.2022 17:00

Bogusław Chrabota: Dąsy wobec Berlina muszą się skończyć

Foto: Bloomberg

Zjednoczenia Niemiec nie moglibyśmy sobie wyobrazić bez odważnych Polek i Polaków, którzy z determinacją strajkowali, walczyli i demonstrowali na rzecz wolności i prawdziwego, demokratycznego współdecydowania. Ich wołanie o wolność znalazło oddźwięk również daleko poza Gdańskiem i Lublinem. Tworzyli pierwsze wyrwy w murze, który dzielił Europę. Jestem wdzięczna, że mogę wraz z naszymi przyjaciółkami i przyjaciółmi z Polski świętować dzisiaj w Warszawie Dzień Jedności Niemiec. W bezpośrednim sąsiedztwie Polski, w Ukrainie, Putin od miesięcy prowadzi brutalną wojnę napastniczą. I znowu to Polki i Polacy z odwagą i wielką solidarnością wiodą prym we wspieraniu Ukrainy. (…) Współistnienie nad Odrą i Nysą nigdy nie było tak bliskie jak obecnie. Niemcy są najważniejszym partnerem handlowym Polski, a Polska już w zeszłym roku była dla niemieckiego handlu trzy razy ważniejsza niż Rosja. Jako partnerzy we wspólnej Europie mamy szansę kształtować przyszłość dla dobra naszych dzieci. Ale mamy też odpowiedzialność za podtrzymanie zaufania, które wspólnie budowaliśmy przez ostatnie 30 lat”.

To fragmenty oświadczenia federalnej minister spraw zagranicznych Niemiec Annaleny Baerbock wydanego na kilka godzin przed wylotem do Warszawy, by tu świętować najważniejsze federalne święto Dzień Jedności Niemiec. Jak oceniać te słowa, ten gest? Czy można podejrzewać, że to „show off”, gra dyplomatyczna czy PR-owski popis? Jestem najdalszy od takich podejrzeń. Annalena Baerbock mówi językiem świetnie mi znanym z Berlina. Językiem, który kształtował się w ciągu ostatnich trzech dekad, odsuwając w cień dawne animozje i uprzedzenia, a właściwie zastępując je zupełnie nową, przemyślaną narracją.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Nie ma we mnie ani grama germanofonobii

Na czym się opierała? Na społecznych, politycznych, a głównie ekonomicznych realiach. Nie tylko niemieckie elity, ale również przeciętni ludzie dojrzeli polski potencjał już w latach 80. Z uwagą przyglądano się naszej rewolucji solidarnościowej, a potem procesowi odzyskiwania wolności. W Berlinie świetnie rozumiano i do dziś się rozumie rolę Polski w wywróceniu systemu komunistycznego, co otworzyło drzwi do zjednoczenia Niemiec. Ci sami Niemcy szybko pojęli, że wolnościowa demokracja na wschodzie otwiera przed Europą olbrzymią przestrzeń gospodarczą. Z jednej strony były ręce do pracy (w Niemczech znano już wtedy polską pracowitość od ponad dekady), z drugiej chłonny rynek, z trzeciej przestrzeń inwestycyjna. Wraz z Czechami i Węgrami stała się wtedy Polska dla niemieckiego kapitału głównym kierunkiem inwestycyjnym.

I polityka na koniec. Najpierw w Bonn, a potem w Berlinie szybko zrozumiano, że dysponująca dużą populacją, szybko bogacąca się i powiązana z gospodarką niemiecką Polska stanie się najsilniejszym oparciem dla niemieckiej pozycji w Europie. Tak, kurs na akcesję Polski, Czech, Słowacji i Węgier do Unii Europejskiej postrzegano w oczywisty sposób jako wzmocnienie Niemiec. Czy jednak należy czynić z tego Berlinowi zarzut? Nie wiem.

Po niemal dwóch dekadach polskiej obecności w Unii naprawdę niewiele się z perspektywy Berlina w tej sprawie zmieniło. Co więcej, naturalne związki Niemiec z Mitteleuropą muszą ulec wzmocnieniu. 24 lutego 2022 r. pokazał, że to Warszawa miała rację w sprawie putinowskiej Rosji i ryzyka surowcowych uzależnień od Moskwy. Na dodatek przeciągająca się wojna na zawsze zmieniła niemiecką i europejską orientację w kwestiach ekonomicznych, politycznych i militarnych. Niemcy pojęły, że potrzebne są zbrojenia, reorientacja w kwestiach energetycznych i izolowanie Rosji. W tym sensie Putin przegrał europejską szansę swojego kraju na dekady. W tej sytuacji Niemcy nie mają innego wyboru, jak kurs na zwiększenie europejskiej solidarności i rozwijanie przyjacielskich relacji z krajami Europy Środkowej.

I to prawdziwe tło tak jednoznacznie przyjaznych słów Annaleny Baerbock w Warszawie. Nie musiały zresztą zabrzmieć właśnie tak. Szefowej berlińskiego MSZ, w przeciwieństwie do poprzedników, w czasie sierpniowego strajku nie było jeszcze na świecie. A w dniu akcesji Polski do Unii zaledwie kończyła studia. Jednak nie doszukiwałbym się w jej słowach nieszczerości. Po prostu rozumie interes swojego kraju i ma dla Warszawy szacunek. Tym bardziej jest mi wstyd, że uroczystości Dnia Jedności Niemiec w Warszawie nie zaszczycił żaden polityk rządzącej Polską koalicji. A polski rząd właśnie tego dnia postanowił upokorzyć Niemców notą w sprawie odszkodowań za hitlerowskie zbrodnie.

Jest za tym pewnie jakaś kalkulacja polityczna, ale bardziej chyba przedwyborcze emocje i plany Jarosława Kaczyńskiego, by w kampanii tłumaczyć Polakom, iż tylko PiS jest w stanie obronić kraj i naród przed wrogiem. Czyli Niemcami. Nie można tego skomentować inaczej niż w ten sposób, że Kaczyński po raz kolejny pali strategiczny interes narodowy na ołtarzu sukcesu swojej partii. Osobiście uważam to za cios w polską rację stanu. Bowiem ani PiS, ani sam prezes nie są w stanie obalić jednego i drugiego: geografii i geopolityki.

O ile wierzymy w sens polskiej suwerenności, wolnościowej demokracji i gospodarczego rozwoju, o tyle nie mamy innej alternatywy niż Unia, NATO i przyjazne relacje z Berlinem. Każdy inny wybór oznacza ryzyko historycznej porażki. Dlatego dąsy wobec Berlina muszą się skończyć. Musimy grać z Niemcami równą kartą. Jako silny, przyjazny i przewidywalny partner. Wtedy też nasze oczekiwania związane z odszkodowaniami za wojenne straty nabiorą innej siły.

Zjednoczenia Niemiec nie moglibyśmy sobie wyobrazić bez odważnych Polek i Polaków, którzy z determinacją strajkowali, walczyli i demonstrowali na rzecz wolności i prawdziwego, demokratycznego współdecydowania. Ich wołanie o wolność znalazło oddźwięk również daleko poza Gdańskiem i Lublinem. Tworzyli pierwsze wyrwy w murze, który dzielił Europę. Jestem wdzięczna, że mogę wraz z naszymi przyjaciółkami i przyjaciółmi z Polski świętować dzisiaj w Warszawie Dzień Jedności Niemiec. W bezpośrednim sąsiedztwie Polski, w Ukrainie, Putin od miesięcy prowadzi brutalną wojnę napastniczą. I znowu to Polki i Polacy z odwagą i wielką solidarnością wiodą prym we wspieraniu Ukrainy. (…) Współistnienie nad Odrą i Nysą nigdy nie było tak bliskie jak obecnie. Niemcy są najważniejszym partnerem handlowym Polski, a Polska już w zeszłym roku była dla niemieckiego handlu trzy razy ważniejsza niż Rosja. Jako partnerzy we wspólnej Europie mamy szansę kształtować przyszłość dla dobra naszych dzieci. Ale mamy też odpowiedzialność za podtrzymanie zaufania, które wspólnie budowaliśmy przez ostatnie 30 lat”.

Pozostało 80% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi