Jedną z bolączek mediów na całym świecie jest rosnąca grupa osób, które świadomie omijają wiadomości. Pojęcie news avoidance weszło przebojem do dyskusji w świecie dziennikarskim na początku lata, gdy Reuters Institute przedstawił raport dotyczący tego zjawiska. Dotąd było wiadomo, że część mieszkańców USA unika medialnych doniesień, ale tłumaczono to przesytem związanym z informacjami na temat Donalda Trumpa. To zresztą ciekawy paradoks – miliarder pomógł wielu mediom w Stanach, ponieważ jego wybór był takim szokiem, że wiele osób stwierdziło, że trzeba zapłacić za wiarygodne informacje dostarczane przez tradycyjne media, a nie gubić się w świecie fake newsów. To zjawisko nazwano nawet bańką Trumpa, bo doprowadziło do gigantycznego wzrostu liczby prenumerat elektronicznych np. „New York Timesa”. A równocześnie tyle tego Trumpa było wszędzie, że ludzie zaczęli omijać radio, telewizję, gazety czy internet, by nie natrafić na wiadomości na jego temat.
Czytaj więcej
Czy jeśli już kiedyś powstanie samoświadoma sztuczna inteligencja, stanie się podmiotem moralnym? Czy będzie rozróżniać dobro i zło?
Nowością w raporcie Reutersa było jednak to, że zjawisko zaobserwowano w 46 badanych krajach, nie tylko USA. Coraz większy odsetek osób, które twierdziły, że kiedyś śledziły wiadomości, przyznał, że albo całkiem, albo okresowo ich unika. Spada też odsetek tych, którzy twierdzą, że są bardzo zainteresowani świeżymi wiadomościami. Na przykład w Wielkiej Brytanii z 70 proc. w 2015 r. do 43 proc. dziś.
Dzisiaj, gdy ekran telefonu, lista aktualności Facebooka czy innego serwisu stają się naszym głównym źródłem informacji, mamy niekończące się pasmo złych wiadomości. Wiemy dobrze, że algorytmy rozpoznają newsy, które wywołują w nas gniew i złość, bo to one utrzymują naszą uwagę na dłużej.
Eksperci analizujący raport Reutersa mieli kilka tez dotyczących źródeł tego zjawiska. Jednym był argument, którym tłumaczyli się badani, że dużo złych wiadomości psuje im samopoczucie. Zastanawiano się, czy media nie przesadzają ze złymi wiadomościami, z przeskakiwaniem z wojny do katastrofy, a z katastrofy do wojny itd. Ktoś zauważył, że gdy wiedzę czerpaliśmy z gazet lub wiadomości telewizyjnych, zawsze na końcu były jakieś lżejsze materiały albo serwis sportowy przynoszący pocieszenie informacjami o sukcesach naszych chłopców lub dziewczyn. Dzisiaj, gdy ekran telefonu, lista aktualności Facebooka czy innego serwisu stają się naszym głównym źródłem informacji, mamy niekończące się pasmo złych wiadomości. Wiemy dobrze, że algorytmy rozpoznają newsy, które wywołują w nas gniew i złość, bo to one utrzymują naszą uwagę na dłużej. Dostarczają nam ich więcej i więcej, w pewnym momencie zatem możemy mieć dość.