A jeszcze cztery lata wcześniej, w Rzymie, walczył o olimpijskie złoto w niższej kategorii (81 kg) ze Zbigniewem Pietrzykowskim, polskim mistrzem wagi półciężkiej. Nie brakowało głosów, że Polaka oszukano, ale on sam w rozmowie z „Rz” z okazji swych 70. urodzin mówił: – Clay był po prostu lepszy. Miał dopiero 18 lat i już był wybitny, nie sposób było go trafić. A przy tym sam bił jakby od niechcenia, szybko i boleśnie.
Większy niż boks
Walki Alego z Frazierem i Foremanem były większe niż boks, mówił o nich cały świat, nie tylko Ameryka. Odmawiając służby w wojsku i wyjazdu do Wietnamu w 1967, skazany na banicję i utratę tytułów Ali zyskał jednak więcej, niż ktokolwiek mógł przewidzieć.
Banicja trwała trzy i pół roku, po niej przyszły najgłośniejsze walki i najwyższe honoraria. Trzy wojny z Joem Frazierem, dwie z Kenem Nortonem i „Rumble in the Jungle“ z George’em Foremanem w Kinszasie.
Wydarzeniem, które zapisało się w historii boksu, była pierwsza walka z Frazierem z 1971 r. w Madison Square Garden, przegrana przez Alego, w której Frazier rzucił go na deski swoim firmowym lewym sierpowym w ostatniej rundzie. Bilety wyprzedano błyskawicznie, choć najdroższe kosztowały 150 dol. Ali z Frazierem zarobili po 2,5 mln, co było niespotykanym wynagrodzeniem.
„Rumble in the Jungle” to już zupełnie inna historia. Świat pamięta o niej przede wszystkim dzięki tekstom Normana Mailera. Walkę w Afryce wymyślił Don King, przyszły król promotorów, a sfinansował Mobutu Sese Seko, cieszący się złą sławą dyktator Zairu. Główni aktorzy, Ali i Foreman, otrzymali rekordowe honoraria, po 5 mln dol., ale broniący mistrzowskiego tytułu Foreman nie mógł dobrze wspominać tej wyprawy. Był faworytem, stawiano, że znokautuje Alego, ale to on został znokautowany i Ali znów był królem.
Rok później Don King doprowadził do kolejnego hitu, jakim było trzecie starcie Alego z Frazierem. Sfinansował je tym razem prezydent Filipin Ferdinand Marcos, też dyktator. Legendarna „Thrilla in Manila” w Quezon City była nieziemskim widowiskiem.
– Jeszcze przed jej rozpoczęciem czułem się jak w piekle – mówił w jednym z wywiadów Angelo Dundee. Nie przesadzał, walka była rozgrywana w godzinach południowych, by dostosować się do czasu amerykańskiego, żar był niesamowity. Frazier i Ali mieli walczyć 15 rund jak na rozpalonym dachu. Po 14. rundzie Frazier został poddany przez Eddiego Futcha, który dostrzegł, że jest on praktycznie ślepy, bo nie widział już nic przez zapuchnięte oczy. Frazier obraził się śmiertelnie na Futcha, wiele miesięcy nie odezwał się do niego słowem. Ali po walce znalazł się w szpitalu, był krańcowo wycieńczony. Powiedział, że gdyby Frazier wyszedł do ostatniej rundy, on prawdopodobnie by zrezygnował.
Tyson i jego wojny
Nokautowali go Evander Holyfield i Lennox Lewis, ale to Mike Tyson wywoływał dreszcze, gdy wchodził do ringu. Z emocji drżeli nie tylko widzowie, ale i rywale. Niektórzy, tak jak Frank Bruno, żegnali się po wielokroć, innym trzęsły się nogi. Bruce Seldon padł bez czucia, choć cios Tysona tylko przeszył nad jego głową powietrze.
„Żelazny Mike” stoczył wiele ringowych bitew, ale żadna, nawet sensacyjna porażka z Jamesem „Busterem“ Douglasem w Tokio, nie odbiła się tak szerokim echem, jak rewanż z Evanderem Holyfieldem w Las Vegas.
Sama walka, rozegrana 28 czerwca 1997 r., była krótka. Po trzech dramatycznych rundach sędzia Mills Lane zdyskwalifikował Tysona za odgryzienie kawałka ucha Holyfieldowi. Decyzję o dyskwalifikacji podjął jednak dopiero, gdy Tyson próbował odgryźć Holyfieldowi drugie ucho.
Początek pojedynku pozwalał oczekiwać na wielkie widowisko. Mimo porażki przed czasem w pierwszej walce siedem miesięcy wcześniej, faworytem rewanżu był Tyson, który zaczął znakomicie. Kiedy jednak w drugim starciu Holyfield rozbił mu głową łuk brwiowy, a sędzia nie zareagował, wpadł we wściekłość. W tym momencie było już pewne, że coś się wydarzy.
O Tysonie i Holyfieldzie na kanwie tej walki pisano książki, kręcono filmy, słynni raperzy przypominali o niej w swych utworach. 16 października 2009 r. w programie „Oprah Winfrey Show” Tyson pogodził się z Holyfieldem.
Czy do historii może przejść też walka Usyka z Tysonem Furym? „Król Cyganów“ w swoim stylu nie gryzie się w język i zaczyna promocję od słów, że zbije ukraińskiego menela, tak jak to zrobił z innym menelem, Władimirem Kliczką, siedem lat temu. Znając Usyka, odpowie w lepszym stylu. Już dziś mówi się, że do tego pojedynku może dojść 17 grudnia, dzień przed finałem piłkarskich mistrzostw świata. Oczywiście tam, gdzie zapłacą najwięcej, w Arabii Saudyjskiej.
Korzystałem z książki „Słynne pojedynki“ Aleksandra Rekszy, książki Jana Skotnickiego z cyklu „Zawodowcy” oraz biografii Muhammada Alego „Moje życie, moja walka“ Thomasa Hausera.