Tyson Fury. Cygański król podniósł się z upadku

Takiego mistrza świata wagi ciężkiej jak Tyson Fury w boksie jeszcze nie było. Olbrzymi Brytyjczyk na zawodowym ringu wciąż jest niepokonany, a poza nim wygrał z depresją i innymi dręczącymi go demonami.

Publikacja: 28.02.2020 10:00

Tyson Fury. Cygański król podniósł się z upadku

Foto: AFP

Prędkościomierz pokazał 250 km na godzinę. No dobra, to już. Zaraz wszystko się skończy, zaraz przestanie boleć". Tak zaczyna się wydana w tym roku w Polsce autobiografia mistrza – „Bez maski". Od opisu próby samobójczej w czerwcu 2016 roku w Manchesterze. Pędził swoim nowiutkim ferrari cabrio, wcisnął gaz do dechy. „I wtedy, dosłownie na kilka sekund przed uderzeniem, w mojej głowie coś krzyknęło: Nie! Stój! Pomyśl o dzieciach! Przemknąłem przez most, a potem dałem po hamulcach".

W minioną sobotę wygrał w Las Vegas z królem nokautu, trzy lata starszym Amerykaninem Deontayem Wilderem, i odebrał mu pas organizacji WBC. Pas, którego jeszcze nie miał. W listopadzie 2015 roku, po sensacyjnej wygranej z Władimirem Kliczką, był w posiadaniu trzech innych (IBF, WBA, WBO) mistrzowskich tytułów w królewskiej kategorii, ale z różnych powodów je tracił. Najszybciej zabrała mu swój pas organizacja IBF, już dziesięć dni po walce z Kliczką, gdyż nie zgodził się na pojedynek z Wiaczesławem Głazkowem. W 2016 roku oddał pasy WBA i WBO oraz mniej znaczący IBO. Została mu tylko kokaina, hektolitry piwa i depresja coraz częściej wywołująca myśli samobójcze.

Przypomniał mu o tym Wilder podczas konferencji poprzedzającej ich rewanżowy pojedynek. – Byłeś jak duży, rozpadający się dom, wiem, że chciałeś się zabić – mówił pewny zwycięstwa Amerykanin.

Angielscy dziennikarze pisali, że w krytycznym okresie samozniszczenia Tyson Fury zapominał już nawet o rodzinie. Wlewał w siebie 18 litrów piwa dziennie, zagryzał kilkoma pizzami i kebabami, popijając to wszystko wódką i whisky. Ważył 180 kg, zawał serca lub wylew był kwestią czasu. Najbliżsi bali się o jego życie, a on sam nie widział już sensu, by cokolwiek w tym chorym biegu ku przepaści zmieniać. Bez emocji przyjmował też fakt, że ciąży na nim dwuletnia dyskwalifikacja za doping. Wcześniej próbował jeszcze się bronić, tłumacząc, że podwyższony poziom zakazanego sterydu anabolicznego (nandrolonu) w jego organizmie to wynik spożywania skażonego mięsa z dzika lub skażonych suplementów. W autobiografii pisze, że całkowicie stracił wtedy wolę życia.

Wstał z desek

Fury ma 31 lat, 206 cm wzrostu i jak staje do walki dobrze przygotowany, waży około 120 kilogramów. Jest wyjątkowo szybki jak na człowieka o takich gabarytach, między linami ringu potrafi tańczyć jak Muhammad Ali. I ma podobną jak on wielką, niewyparzoną gębę. Uwielbia prowokować, toczyć z rywalami psychologiczne wojny. Przed walką z Władimirem Kliczką przebierał się za Batmana, teraz do ringu w MGM Grand Garden Arena, gdzie zmierzył się z Wilderem, wniesiono go w lektyce, jak króla. Wcześniej opowiadał, że tak jak sławni członkowie jego rodziny, mistrzowie walki na gołe pięści, moczy ręce w benzynie, by pięści były twardsze. Zawsze szokował i szokuje nadal. Zapytany, co będzie robił po wygranej z Wilderem, odpowiedział w swoim stylu: Teraz czas na koks i dziwki...

Ale jest też inny Fury, wystarczy spojrzeć na to, co pisze we wstępie do swojej autobiografii. – Jeżeli ktoś z moich czytelników ma poczucie, że zmaga się z podobnymi problemami jak ja, proszę, żeby bezzwłocznie zwrócił się po fachową pomoc. Jest dla nas nadzieja.

Dziś jego sukcesy i to, że tak otwarcie przypomina, jak dramatyczna była droga znad przepaści na sam szczyt, pomagają ludziom, szczególnie mężczyznom. Dr Benji Waterstones, psychiatra pracujący w Londynie, zauważył na łamach „Guardiana", że samobójstwo jest częstym zabójcą mężczyzn poniżej 45. roku życia, częściowo z powodu ich tradycyjnej niechęci do otwarcia się: – Szczerość Fury'ego na nowo definiuje przestarzałe idee męskości, każe inaczej postrzegać, co to znaczy być „silnym mężczyzną". Pokazuje, że możesz walczyć o tytuł mistrza świata w wadze ciężkiej i jednocześnie mówić o swoich zmaganiach ze zdrowiem psychicznym.

Dr Waterstones powiedział, że determinacja Fury'ego do kontynuowania walki „obala mit, że osoby z chorobą psychiczną nie odzyskują zdrowia. Zdiagnozowano u niego depresję, problemy z uzależnieniem, wiemy, że był bliski samobójstwa. A jednak, metaforycznie mówiąc, wstał z desek, na które rzuciła go choroba".

Co więcej, gdyby nie decyzja sędziów, którzy okradli go ze zwycięstwa w pierwszej walce z Wilderem, punktując remis, zanotowałby najpiękniejszy powrót z zaświatów w historii sportu. Dwa miesiące później, w lutym 2019 roku, podpisał wart 80 mln dolarów kontrakt z telewizją ESPN, choć nie był przecież mistrzem świata. Wyższe podpisywali tylko Saúl Álvarez (365 mln) z platformą DAZN, Floyd Mayweather Jr. (240 mln) siedem lat temu z Showtime oraz Giennadij Gołowkin (100 mln) z DAZN, a więc urzędujący czempioni.

Ale to nie miliony, które teraz zarabia' działają na wyobraźnie tych, którzy mają podobne problemy. Jednym z nich jest David Allen, brytyjski bokser wagi ciężkiej, który nie ukrywa, że poczuł się znacznie lepiej, gdy usłyszał, jak Fury opowiada o walce z depresją. – Bardzo mi tym pomógł, znam go od lat i wiem, że to dobry człowiek, którego najpierw wynoszono pod niebiosa, gdy pokonał młodszego Kliczkę, a później niszczono, gdy w życiu powinęła mu się noga – przypomina Allen.

Król Cyganów

Część rodziny mojej mamy, podobnie jak rodzina taty, wywodzi się z koczowniczej społeczności Irish Travelers posiadającej własny język i kulturę, przemieszczającej się z miejsca na miejsce jak Cyganie. Po obu stronach mojej rodziny byli słynni irlandzcy pięściarze, i to nawet tacy sprzed 200 lat. Ja jestem z nich najmłodszy – opowiada w książce „Bez maski" Tyson Fury.

Opowieść o przodkach walczących z sukcesami na gołe pięści jest fascynująca. Mama Tysona była córką jednego z takich właśnie mistrzów, byłego króla Cyganów. Ze strony ojca jest on dalekim kuzynem Bartleya Gormana, który w latach 1972–1992 też był królem Cyganów.

„To największy twardziel, jaki się kiedykolwiek urodził – pisze o Gormanie Tyson. – I bez wątpienia najlepszy zawodnik w walkach na gołe pięści w najnowszej historii. Miał rude włosy i był ogólnie raczej krępy. Był gotów stanąć do walki z każdym i wszędzie. Walczył pod ziemią przy świetle lamp górniczych, walczył na torach wyścigów konnych, w obozowiskach, raz nawet w kamieniołomie. Nigdy nie przegrał, przez 25 lat.

Fury wyjaśnia przy okazji, jak istotny w społeczności Travellersów jest tytuł króla Cyganów. – Nosił go mój pradziadek ze strony matki, Othea Burton, inny z mistrzów walk na gołe pięści, który też nigdy nie przegrał. Mój tata też wie, co to znaczy walczyć na gołe pięści, całe jego ciało usiane jest bliznami. To pamiątki po stoczonych pojedynkach. Jak sam opowiada, gdy zaczynał walczyć jako nastolatek, walki prowadzono na śmierć i życie. Przeciwnicy ścierali się jak dzicy ludzie, gryźli, uderzali głowami, łokciami, a walczono do momentu, aż ktoś powiedział dość. Potem obaj rywale szli na piwo.

Tyson opowiada, że kobiety w jego rodzinie też potrafiły się bić. – Mój tata żartuje, że babcia od śniadania wolała dobrą bójkę! Pięściarstwo mam zatem w genach – mówi Fury. Ale przyznaje, że jako młody chłopak nie był zbyt pewny siebie. – Byłem raczej nieśmiały i lękliwy. Wiecznie obawiałem się, że coś mi nie wyjdzie, i wtedy zupełnie nie rozumiałem, skąd się we mnie biorą takie myśli – czytamy w jego autobiografii.

Tyson dorastał już w zupełnie innej rzeczywistości niż ojciec i wujkowie Peter i Hughie, których w latach 60. i 70. bardzo często nękano na tle rasistowskim, ponieważ należeli do społeczności Travellersów. Rodzina co osiem tygodni opuszczała obozowisko i jechała na kolejne, więc co chwila zmieniali otoczenie i szkoły, a w każdej z nich przechodzili te same męki. – Moje dzieciństwo tak nie wyglądało, przez cały okres chodzenia do szkoły nie brałem udziału w nawet jednej bójce. Szkołę lubiłem, czułem się częścią tamtej społeczności – tak Tyson wspomina młodzieńcze lata. I dodaje, że choć w szkole bardzo mu się podobało, to tak jak większość wspólnoty Travellersów zakończył edukację w wieku 11 lat.

– W naszej kulturze nie ma miejsca na długą naukę, chłopców zachęca się, by odeszli ze szkoły i podjęli pracę jeszcze przed ukończeniem podstawówki. Świat jest wielki i jeśli ktoś chce mieć trochę pieniędzy, musi w ten świat iść i te pieniądze zarobić – opisuje swoje dorastanie Fury. Dziś widzi wiele spraw inaczej, uważa że formalne wykształcenie jest bardzo potrzebne i powinno być koniecznością. – Ja nigdy nie chciałem być lekarzem ani nikim takim. Marzyłem, że zostanę mistrzem świata w wadze ciężkiej i będę królem Cyganów. I zostałem nim!



Urodzony do walki

Niekonwencjonalne życie przyszłego nietypowego mistrza świata wagi ciężkiej zaczęło się też niekonwencjonalnie. Przyszedł na świat trzy miesiące przed planowanymi narodzinami. Ważył tyle co nic, niespełna funt (0,45 kg) i lekarze dawali mu niewielkie szanse na przeżycie.

Jego ojciec John Fury, były bokser wagi ciężkiej i uliczny zabijaka, już wtedy widział w nim jednak przyszłego czempiona. Stąd pomysł, by dać mu na imię Tyson, na cześć ówczesnego mistrza wagi ciężkiej Mike'a Tysona.

Nic dziwnego, że gdy przed rewanżową walką Wildera z Furym w Las Vegas pytano Mike'a Tysona, kto jest jego faworytem, wskazał na Anglika. – Jak mógłbym obstawiać przeciwko komuś, kogo nazwano na moją cześć – tłumaczył „Iron Mike" nazywany kiedyś najniebezpieczniejszym człowiekiem planety.

Ale nie tylko Mike Tyson widział w Angliku zwycięzcę. Byli w tym gronie również inni mistrzowie tej dyscypliny, jak i eksperci. Samozwańczy król Cyganów zaimponował im już wcześniej, gdy po długiej, prawie trzyletniej przerwie od sportu i heroicznej walce z nałogami, wrócił na ring i zdecydował się walczyć z kimś tak niebezpiecznym jak Wilder. Właściwie już wtedy, 1 grudnia 2018 roku w Staples Center w Los Angeles, powinien mu ten zielony pas WBC odebrać, gdyż był pięściarzem lepszym, choć dwukrotnie leżał na deskach. Ale wstawał i to on był górą.

To, czego dokonał 22 lutego w MGM Grand Garden Arena w Las Vegas, było więc tylko dopełnieniem tamtego wieczoru, choć zmienił sztab szkoleniowy, a wraz z nim pomysł na rewanż. – Idziemy po nokaut – mówił jednym głosem z nowym trenerem Javanem Hillem Stewardem. I dotrzymał słowa, choć taktyka w walce z najmocniej bijącym mistrzem wagi ciężkiej w historii wydawała się samobójcza. Ale dla kogoś takiego jak Fury było to najzupełniej normalne. Nie chciał decyzji pozostawiać w rękach sędziów, uważał, i słusznie, że w pierwszej walce z Wilderem został oszukany, więc teraz po prostu sprawił mu łomot. Męczarnie byłego już mistrza przerwał w siódmej rundzie ręcznik rzucony na znak poddania przez Marka Brelanda, jednego z dwóch trenerów Wildera.

Amerykanin twierdzi, że mógł walczyć dalej, a poddanie było błędem, ale prawda jest taka, że powinien dziękować Brelandowi do końca życia. Dzięki niemu i odpowiednim zapisom w kontrakcie będzie mógł przystąpić do trzeciej walki z Tysonem Furym i zarobić kolejny worek dolarów. Mówi się już, że do tego pojedynku dojdzie w lipcu, ale tym razem nie będzie już podziału 50/50. Fury jako mistrz dostanie 60, a Wilder 40 procent zysków.

Raj by się zatrzymał

Po ostatniej wygranej witano go na lotnisku w Manchesterze z pompą. Wszyscy go chwalą, jego angielski promotor Frank Warren twierdzi, że nigdy nie widział tak dobrego występu pięściarza z Wysp Brytyjskich, i ma nadzieję, że w tej sytuacji dojdzie do megahitu, jakim byłaby walka o wszystkie cztery pasy z innym Brytyjczykiem Anthonym Joshuą, synem nigeryjskich emigrantów, złotym medalistą igrzysk w Londynie (2012). Tyson Fury też miał olimpijskie marzenia, ale nie dane mu było polecieć i walczyć o medale w Pekinie (2008). Nie chcieli go wtedy ani Anglicy, ani Irlandczycy, co bardzo mocno przeżył.

– Walka Tysona z Joshuą byłaby największym sportowym wydarzeniem na Wyspach Brytyjskich od czasów mistrzostw świata w piłce nożnej w 1966 roku i zwycięstwa Anglików. Bilety byłyby cenniejsze od złota, kraj by się zatrzymał, czekając na ten pojedynek, byłaby to bowiem pierwsza w historii zawodowego boksu brytyjska wojna o światowy prymat w wadze ciężkiej – snuje już marzenia Warren.

Promotor Joshui, Eddie Hearn, uważa, że za taki hit z powodzeniem mogą też zapłacić Saudyjczycy. Za zorganizowany tam w grudniu rewanżowy pojedynek z Andym Ruizem Jr. Joshua otrzymał 85 mln dolarów. Hearn jest przekonany, że za jego walkę z Furym arabscy szejkowie gotowi byliby wyłożyć 400 mln funtów do podziału dla obu. Kto wie, być może wielka bokserska wojna odbędzie się na pustyni.

Dla wielu jednak ważniejsze jest pytanie, czy król Cyganów zostanie sportową osobowością roku w plebiscycie BBC. Bukmacherzy widzą w nim faworyta, choć żadna z brytyjskich gwiazd nie podzieliła opinii tak ostro jak król Cyganów. Wielu fanów Fury'ego ogłosiło zwycięstwo nad Wilderem jako radosne zmartwychwstanie, ale jego przeciwnicy mają wątpliwości, czy ktoś, kto nie zdał testu na narkotyki i wstrętnie skomentował homoseksualizm, judaizm i rolę kobiety we współczesnym świecie, powinien zostać okrzyknięty sportowym bohaterem.

W przeszłości Fury utożsamiał homoseksualizm i aborcję z pedofilią, twierdził, że „syjoniści, Żydzi są właścicielami wszystkich banków, gazet i stacji telewizyjnych", a „najlepszym miejscem dla kobiety jest kuchnia i małżeńskie łoże".

Komentarze na temat kobiet i społeczności LGBT niewątpliwie skomplikowały jego drogę do rehabilitacji. „Nie miał tradycyjnego wychowania i myślę, że stąd te archaiczne poglądy na temat kobiet i społeczności LGBT, ale wierzę, że Fury jest w stanie się zmienić. Tak jak pokazał, że uzależnienia i depresja nie muszą trwać wiecznie" – broni go dr Waterstones.

Za większość tych określeń Fury wprawdzie już wielokrotnie przeprosił, ale nie brakuje głosów, że powinien był być bardziej skruszony. Według Marka Borkowskiego cytowanego przez „Guardiana", eksperta ds. PR (reprezentował między innymi Diego Maradonę i Michaela Jacksona), wielkie, prestiżowe marki nadal będą bardzo ostrożnie przyglądać się Fury'emu. – Nie ulega wątpliwości, że Tyson jest niesamowicie uzdolnionym wojownikiem i showmanem rodzącym się raz na sto lat , ale niesie też ze sobą trudny bagaż poglądów, który sprawi, że wiele marek nie będzie chciało się do niego zbliżać.

Borkowski dodał, że gdyby Anthony Joshua rozprawił się z Wilderem tak spektakularnie, jak to zrobił Fury, byłby w stanie zarobić miliardy. Ale nie król Cyganów. Tyle że Fury'emu niekoniecznie musi na tym aż tak bardzo zależeć. Był i jest nietypowym człowiekiem, sprawia wrażenie, że pieniądze nie są dla niego najważniejsze.

On swoje największe zwycięstwo odniósł wcześniej. Przy pomocy psychoterapeuty, rodziny (ma pięcioro dzieci), regularnych ćwiczeń, abstynencji i odnowionej wiary wygrał dramatyczną walkę z dręczącymi go demonami. Był w piekle, spadał już w przepaść, by znów wrócić na szczyt.

To romantyczna i prawdziwie filmowa historia, nawet jeśli okazałoby się, że nie do końca prawdziwa. 

W artykule wykorzystano fragmenty wydanej przez SQN autobiografii Tysona Fury'ego pt. „Bez maski"

Prędkościomierz pokazał 250 km na godzinę. No dobra, to już. Zaraz wszystko się skończy, zaraz przestanie boleć". Tak zaczyna się wydana w tym roku w Polsce autobiografia mistrza – „Bez maski". Od opisu próby samobójczej w czerwcu 2016 roku w Manchesterze. Pędził swoim nowiutkim ferrari cabrio, wcisnął gaz do dechy. „I wtedy, dosłownie na kilka sekund przed uderzeniem, w mojej głowie coś krzyknęło: Nie! Stój! Pomyśl o dzieciach! Przemknąłem przez most, a potem dałem po hamulcach".

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi