Wina Mazurka: Z początku świata

Skoro ludzkość pochodzi z Afryki, to wino również? Niekoniecznie, ale kontynent ten przeżywa niebywały boom winiarski. I w produkcji wina to my jesteśmy egzotycznym krajem.

Publikacja: 29.07.2022 17:00

Wina Mazurka: Z początku świata

Foto: Waldo Swiegers/Bloomberg

No bo przecież nie Tunezja, gdzie wino robili jakieś dwa, trzy tysiące lat temu, prawda? Owszem, mieli przerwę, jak wszystkie arabskie kraje północnej Afryki, ale dziś do tego wracają. Tak samo jest w sąsiedniej Algierii, nie wspominając o bardzo dobrych, ambitnych winach z Maroka. W Polsce znane chyba tylko jeżdżącym tam turystom wina prezentują światową klasę i doczekały się własnych apelacji. Orzeźwiające, oryginalne, owocowe pinot gris w wersji różowej zapadają długo w pamięć. Zresztą wina różowe, głównie z carmenere, są tam zaskakująco popularne. Do niedawna Maroko uchodziło za największego po RPA producenta wina w Afryce…

Czytaj więcej

Wina Mazurka: Patrząc z góry

Ale właśnie, do niedawna. To w Afryce bowiem niesłychanie szybko rośnie produkcja wina, a jeśli dodać do tego częsty brak jakichkolwiek wiarygodnych statystyk, to już wiadomo, że o rozstrzygnięcie tego sporu będzie niebywale trudno. Może to pradawna Etiopia, która chełpi się, że produkuje rocznie 11 milionów butelek wina? Zważywszy, że 10 milionów ma produkować sama winiarnia Awash, to nieco wątpliwe, ale kto wie. To może więc wyspiarski Madagaskar ze swymi winnicami liczonymi w tysiącach hektarów?

To w Afryce bowiem niesłychanie szybko rośnie produkcja wina, a jeśli dodać do tego częsty brak jakichkolwiek wiarygodnych statystyk, to już wiadomo, że o rozstrzygnięcie tego sporu będzie niebywale trudno. Może to pradawna Etiopia, która chełpi się, że produkuje rocznie 11 milionów butelek wina?

Trzykrotnie więcej ziemi pod uprawy winorośli przeznaczyli jednak Namibijczycy. Niepomni tego, że sąsiednia RPA ma ogromne kłopoty ze sprzedażą swego wina, zainwestowali w przemysł winiarski ogromne pieniądze. Nie różni się on wiele od tego z samego południa kontynentu z nieśmiertelnym pinotagem. Może nie najwięcej, ale pewnie najwyżej w Afryce produkuje swe wina Kenia. W końcu nie wszędzie można znaleźć winnice położone na ponad dwóch kilometrach nad poziomem morza. Gwałtowny rozwój swego winiarstwa przeżywa za to Tanzania, którą dokładnie opiszę za tydzień. Dość powiedzieć, że areał winnic w okolicach Dodomy jest może i mniejszy niż namibijski, za to Tanzańczycy zbierają winorośl dwa razy do roku, produkując, ile ziemia da, i pretendując do miana największego po RPA afrykańskiego producenta. Walka o jakość dopiero się tu zaczyna, na razie trwa walka o ilość, a ta jest ogromna.

Czytaj więcej

Wina Mazurka: Wakacje i wino

W cieniu rywalizacji potentatów warto dostrzec, że coraz lepsze wina produkuje się w tak nieoczekiwanych miejscach, jak Senegal, Gabon czy Zimbabwe. Przyglądajmy się temu, bo może i to wszystko daleko, ale to nie są wina z końca świata. Raczej z jego początku.

Uprawa winorośli w RPA

Uprawa winorośli w RPA

Waldo Swiegers/Bloomberg

No bo przecież nie Tunezja, gdzie wino robili jakieś dwa, trzy tysiące lat temu, prawda? Owszem, mieli przerwę, jak wszystkie arabskie kraje północnej Afryki, ale dziś do tego wracają. Tak samo jest w sąsiedniej Algierii, nie wspominając o bardzo dobrych, ambitnych winach z Maroka. W Polsce znane chyba tylko jeżdżącym tam turystom wina prezentują światową klasę i doczekały się własnych apelacji. Orzeźwiające, oryginalne, owocowe pinot gris w wersji różowej zapadają długo w pamięć. Zresztą wina różowe, głównie z carmenere, są tam zaskakująco popularne. Do niedawna Maroko uchodziło za największego po RPA producenta wina w Afryce…

Plus Minus
Mistrzowie, którzy przyciągają tłumy. Najsłynniejsze bokserskie walki w historii
Plus Minus
„Król Warmii i Saturna” i „Przysłona”. Prześwietlona klisza pamięci
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Polityczna bezdomność katolików
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Ryszard Ćwirlej: Odmłodziły mnie starocie
Materiał Promocyjny
Zarządzenie samochodami w firmie to złożony proces
teatr
Mięśniacy, cheerleaderki i wszyscy pozostali. Recenzja „Heathers” w Teatrze Syrena