Te dramatyczne pytania małopolska kurator oświaty zadała sobie akurat w dniu, kiedy ogłoszono, że tegorocznej matury nie zdał co piąty maturzysta. Ale kto by miał głowę do takich spraw, kiedy cywilizacja chrześcijańska zagrożona. Czym? Unia Europejska chciałaby, aby państwa członkowskie penalizowały „umyślne nawoływanie do przemocy lub nienawiści skierowanej przeciwko grupie osób, którą definiuje się według płci metrykalnej lub społeczno-kulturowej”, co zdaniem wiceministra sprawiedliwości Sebastiana Kalety oznacza zakazanie „krytyki genderyzmu”, a zdaniem powtarzającej za nim małopolskiej kurator – wręcz zakazanie nauki biologii.
Czytaj więcej
Jacek Żakowski: „To problem kulturowy. Do pracodawców nie dotarło jeszcze to, że mobbing (podobnie jak bicie dzieci czy gwałt małżeński) stał się przestępstwem. Coraz więcej się o tym mówi, ale dopóki wielki skandal nie wprowadzi tej sprawy do naszej świadomości, to nic się nie zmieni. Problem w tym, że relacje przełożonych do podwładnych wyniesione z XVII-wiecznego folwarku, relacje pogardy i braku szacunku są na pograniczu przestępstwa i są w Polsce powszechne. Musimy się innych relacji nauczyć, a to będzie bolało. Polska z naszą folwarczną tradycją poszła daleko w tym kierunku”.
Można się z politowaniem pochylić nad umysłową kondycją ludzi, którzy mylą krytykę z nawoływaniem do przemocy i nienawiści, ale problem jest wbrew pozorom nieśmieszny – kto jak kto, ale akurat wiceminister sprawiedliwości powinien wiedzieć, że nawoływanie do nienawiści już dawno jest w Polsce karalne – teoretycznie za nawoływanie do nienawiści wobec ateistów można iść siedzieć na dwa lata – i jakoś nie słychać o nadużyciach tego przepisu. Jeśli państwo w osobie wiceministra sprawiedliwości ma problem z tym, że np. transseksualiści mieliby zacząć korzystać z takiej samej ochrony prawnej przed nienawiścią i przemocą, z jakiej korzystają od dawna wierzący wszystkich wyznań i niewierzący, to problem mamy wszyscy.
Jeśli państwo w osobie wiceministra sprawiedliwości ma problem z tym, że np. transseksualiści mieliby zacząć korzystać z takiej samej ochrony prawnej przed nienawiścią i przemocą, z jakiej korzystają od dawna wierzący wszystkich wyznań i niewierzący, to problem mamy wszyscy.
Wiceminister z resortu odpowiedzialnego za prokuraturę boi się, że przepis może być nadużywany, ale jeśli jakiś tego rodzaju przepis jest dzisiaj nadużywany ze względów politycznych, to raczej ten o obrazie uczuć religijnych. Akurat ochronę uczuć religijnych formacja pana Kalety chce jednak jeszcze bardziej zaostrzyć, proponując dodanie do kodeksu karnego kary dwóch lat więzienia za „publiczne wyszydzanie dogmatów Kościoła lub związku wyznaniowego”. Nie wiem, czy chciałabym żyć w państwie, które surowiej karze szydzenie z religijnego dogmatu – np. tego o nieomylności papieża – niż nawoływanie do nienawiści lub przemocy wobec osoby, która przecież nikogo nie krzywdzi tym, że się obnosi z czymś, co reszta uważa za wymyślone dziwactwo. „Miłuj bliźniego swego” – czyż to nie najważniejsze z naszych przykazań?