Joanna Szczepkowska: System czy naród

To, co dzieje się w Ukrainie, właściwie wykracza poza zasoby naszych słów. Słowa zresztą są o tyle nieistotne, że żadne z nich nie zmieni faktów, bólu, głodu, poniżenia. Jedno wyciągnięcie ręki daje więcej niż tysiąc mądrych sentencji. Jest jednak słowo, które pojawia się w publicznej debacie coraz częściej. Tym słowem jest rusofobia.

Publikacja: 27.05.2022 17:00

Joanna Szczepkowska: System czy naród

Foto: AFP

Właściwie od początku wojny posługują się nim ci, którzy widzą niebezpieczeństwo w obciążaniu nią każdego, kto jest Rosjaninem i wywodzi się z rosyjskiej kultury. Od początku okrucieństw, jakie rozpoczęły się razem z wejściem Rosjan, zaczęto poddawać krytyce tę kulturę właśnie jako bezwartościową i obłudną. Na stos poszedł i Puszkin, i Dostojewski. To z kolei wzbudziło protesty i wywołało kolejny raz oskarżenia o „fobię". Przez ostatnie dziesięciolecia najczęściej padało słowo „homofobia", a padało, przynajmniej moim zdaniem, zbyt często bez wyraźnej przyczyny. Każda krytyka, polemika choćby, z działaniami aktywistów LGBT kontrowana była oskarżeniem czy raczej diagnozą „fobii", co właściwie wykluczało dyskutanta jako kogoś o zwichrowanej psychice.

Czytaj więcej

Joanna Szczepkowska: Franciszek i obojętność

Fobia jest swojego rodzaju natręctwem, które dominuje i przesłania naturalne proporcje rzeczywistości. Znałam kobietę opanowaną arachnofobią, czyli strachem przed pająkami, do tego stopnia, że właściwie podświadomie sama wywoływała temat pająków, jak w wypadku syndromu ofiary. W słowie „antysemityzm" nie ma określenia „fobia", ale pewnie każdy z nas zetknął się z tym rodzajem antysemityzmu, który objawia się wywoływaniem tematu przy każdej okazji, bez żadnej przyczyny. Bo fobia nie polega tylko na strachu i unikaniu zjawiska, wręcz odwrotnie, fobia towarzyszy, fobia dominuje i wszędzie każe widzieć jej ukryty obiekt. Inaczej mówiąc, jest formą szaleństwa. Oczywiście, że istnieją szaleńcy opanowani homofobią, istnieją szaleńcy opanowani antysemityzmem, ale nie dotyczy to przecież każdej refleksji czy krytycznego spojrzenia.

Teraz mamy rusofobię. Rozważając, czym rusofobia jest, może trzeba by wrócić do czasów po drugiej wojnie światowej, kiedy zło tego świata utożsamiano z Niemcami i nikt nie dostrzegał w tym zaburzeń psychicznych. Pamiętam swoją matkę, która w latach 60. ubiegłego wieku, widząc na wakacjach Niemców odwiedzających swoje dawne Mazury, demonstrowała nienawiść i słowami, i zachowaniem, właściwie zawsze wypraszając ich z kawiarni. Pamiętam wakacje spędzane w towarzystwie Kaliny Jędrusik, która usiadła przy stoliku zarezerwowanym „dla Niemców", a kiedy przyszli, patrząc im w oczy, wymieniła nazwy wszystkich obozów koncentracyjnych.

Teraz mamy rusofobię. Rozważając, czym rusofobia jest, może trzeba by wrócić do czasów po drugiej wojnie światowej, kiedy zło tego świata utożsamiano z Niemcami i nikt nie dostrzegał w tym zaburzeń psychicznych.

Potem, kiedy obraz Niemiec, zwłaszcza zachodnich, zaczął się zmieniać, do publicznej debaty doszedł wątek – czy w sprawie drugiej wojny należy obwiniać Niemców czy nazistów, nie utożsamiając jednego z drugim. Bo winien był system, nie naród. Dopiero w 2019 roku Angela Merkel, odwiedzając Oświęcim, powiedziała: „Zależy mi, by to podkreślić, my Niemcy jesteśmy winni". Bo przecież nie chodziło o samą wojnę. Chodziło o stopień okrucieństwa, o własną często inicjatywę, o wychowaniu w poczuciu rasowej wyższości. Czy zatem teraz wojny w Ukrainą winni są Rosjanie czy Putin i jego otoczenie? Czy refleksja nad Rosją jako taką, wnikliwe spojrzenie na naród musi być nazywane fobią? Niemcy w wielkim stopniu przerobili swoją historię. W ich wypadku nie można przecież, jak to się dzieje teraz w rozmowach o Rosji, twierdzić, że w morderstwach udział brały osoby prymitywne, sprowadzane z dalekich i niemal dzikich terenów. Mordercy niemieccy aspirowali do kultury wysokiej i z tej pozycji dawali sobie przyzwolenie na zbrodnie.

Czytaj więcej

Joanna Szczepkowska: Wojna nigdy nie jest daleko

A jak jest z Rosjanami? Już samo takie pytanie może zrodzić podejrzenie o rusofobię. Czy jednak naprawdę nie mamy prawa zastanawiać się nad mentalnością, czymś w rodzaju ducha narodowego, który zrodził potworności, jakich się dopuszczają rosyjscy żołnierze i na co jest w dużej mierze przyzwolenie narodu? Nie wiem, jaka jest odpowiedź. Można przecież przywołać zbrodnie Holokaustu, tortury, jakie zadawali Polacy kobietom i dzieciom żydowskim. Zaraz jednak należy przypomnieć o wielu Polakach ratujących Żydów z narażeniem życia. Dzisiaj widzimy, jak Ukraińcy się bronią, jak stawiają walkę ponad własne życie. Dlaczego w Rosji naród nie stawia takiego oporu? Z pewnością istnieje wytłumaczenie. Chciałabym tylko, żeby takie pytania nie spotkały się z oskarżeniem o rusofobię. A najbardziej bym chciała, żeby kiedyś jakaś rosyjska Angela Merkel powiedziała: „Zależy mi, żeby podkreślić, my Rosjanie jesteśmy winni".

Właściwie od początku wojny posługują się nim ci, którzy widzą niebezpieczeństwo w obciążaniu nią każdego, kto jest Rosjaninem i wywodzi się z rosyjskiej kultury. Od początku okrucieństw, jakie rozpoczęły się razem z wejściem Rosjan, zaczęto poddawać krytyce tę kulturę właśnie jako bezwartościową i obłudną. Na stos poszedł i Puszkin, i Dostojewski. To z kolei wzbudziło protesty i wywołało kolejny raz oskarżenia o „fobię". Przez ostatnie dziesięciolecia najczęściej padało słowo „homofobia", a padało, przynajmniej moim zdaniem, zbyt często bez wyraźnej przyczyny. Każda krytyka, polemika choćby, z działaniami aktywistów LGBT kontrowana była oskarżeniem czy raczej diagnozą „fobii", co właściwie wykluczało dyskutanta jako kogoś o zwichrowanej psychice.

Pozostało 87% artykułu
Plus Minus
Kiedy będzie następna powódź w Polsce? Klimatolog odpowiada, o co musimy zadbać
Plus Minus
Filmowy „Reagan” to lukrowana laurka, ale widzowie w USA go pokochali
Plus Minus
W walce rządu z powodzią PiS kibicuje powodzi
Plus Minus
Aleksander Hall: Polska jest nieustannie dzielona. Robi to Donald Tusk i robi to PiS
Materiał Promocyjny
Zarządzenie samochodami w firmie to złożony proces
Plus Minus
Prof. Marcin Matczak: PSL i Trzecia Droga w swym konserwatyzmie są bardziej szczere niż PiS