Właściwie od początku wojny posługują się nim ci, którzy widzą niebezpieczeństwo w obciążaniu nią każdego, kto jest Rosjaninem i wywodzi się z rosyjskiej kultury. Od początku okrucieństw, jakie rozpoczęły się razem z wejściem Rosjan, zaczęto poddawać krytyce tę kulturę właśnie jako bezwartościową i obłudną. Na stos poszedł i Puszkin, i Dostojewski. To z kolei wzbudziło protesty i wywołało kolejny raz oskarżenia o „fobię". Przez ostatnie dziesięciolecia najczęściej padało słowo „homofobia", a padało, przynajmniej moim zdaniem, zbyt często bez wyraźnej przyczyny. Każda krytyka, polemika choćby, z działaniami aktywistów LGBT kontrowana była oskarżeniem czy raczej diagnozą „fobii", co właściwie wykluczało dyskutanta jako kogoś o zwichrowanej psychice.
Czytaj więcej
Po wypowiedzi papieża Franciszka o „szczekaniu NATO wokół Rosji" zamieściłam krótki komentarz w portalu społecznościowym. Nie chciałabym teraz skupiać się na jego treści, bardziej interesujące są komentarze pod moim tekstem. Zdecydowana większość komentujących nie wyrażała ani oburzenia, ani zgorszenia słowami głowy Kościoła. Zdecydowana większość zdradziła po prostu zniechęcenie, oddalenie, całkowitą rezygnację z więzi z Kościołem. Ton tych wypowiedzi nie miał znamion walki wewnętrznej, jaka towarzyszy trudnym decyzjom. Odejście od Kościoła nie jest tu okupione niczym, nie jest żadną cezurą w życiu duchowym. To coś w rodzaju machnięcia ręką.
Fobia jest swojego rodzaju natręctwem, które dominuje i przesłania naturalne proporcje rzeczywistości. Znałam kobietę opanowaną arachnofobią, czyli strachem przed pająkami, do tego stopnia, że właściwie podświadomie sama wywoływała temat pająków, jak w wypadku syndromu ofiary. W słowie „antysemityzm" nie ma określenia „fobia", ale pewnie każdy z nas zetknął się z tym rodzajem antysemityzmu, który objawia się wywoływaniem tematu przy każdej okazji, bez żadnej przyczyny. Bo fobia nie polega tylko na strachu i unikaniu zjawiska, wręcz odwrotnie, fobia towarzyszy, fobia dominuje i wszędzie każe widzieć jej ukryty obiekt. Inaczej mówiąc, jest formą szaleństwa. Oczywiście, że istnieją szaleńcy opanowani homofobią, istnieją szaleńcy opanowani antysemityzmem, ale nie dotyczy to przecież każdej refleksji czy krytycznego spojrzenia.
Teraz mamy rusofobię. Rozważając, czym rusofobia jest, może trzeba by wrócić do czasów po drugiej wojnie światowej, kiedy zło tego świata utożsamiano z Niemcami i nikt nie dostrzegał w tym zaburzeń psychicznych. Pamiętam swoją matkę, która w latach 60. ubiegłego wieku, widząc na wakacjach Niemców odwiedzających swoje dawne Mazury, demonstrowała nienawiść i słowami, i zachowaniem, właściwie zawsze wypraszając ich z kawiarni. Pamiętam wakacje spędzane w towarzystwie Kaliny Jędrusik, która usiadła przy stoliku zarezerwowanym „dla Niemców", a kiedy przyszli, patrząc im w oczy, wymieniła nazwy wszystkich obozów koncentracyjnych.