Po Putinie Patruszew?

Rzadko zwraca na siebie uwagę mediów, ale to on jest liderem kremlowskich jastrzębi. Nikołaj Patruszew miał być architektem inwazji na Ukrainę i pozostaje zwolennikiem jej kontynuowania.

Aktualizacja: 27.05.2022 15:19 Publikacja: 27.05.2022 10:00

Po Putinie Patruszew?

Foto: TASS / Forum, Mikhail Metzel

W ostatnim czasie w zachodnich mediach pojawiało się mnóstwo informacji o rzekomej chorobie nowotworowej Władimira Putina. Spekulowano m.in. o białaczce albo nowotworze tarczycy. O poważnych problemach zdrowotnych prezydenta Rosji w rozmowie ze Sky News 13 mówił także szef ukraińskiego wywiadu gen. Kirył Budanow. Włoski dziennik „La Stampa" w połowie maja opublikował artykuł, w którym twierdzono, że lokator Kremla w największej tajemnicy przeszedł operację. Według źródeł dziennikarzy na czas kilkudniowej rekonwalescencji Putina w rządzeniu Rosją i prowadzeniu wojny miał zastępować sekretarz Rady Bezpieczeństwa Nikołaj Patruszew. I choć nie wiadomo, na ile te doniesienia i spekulacje są prawdziwe, bezdyskusyjne pozostaje to, że Patruszew od lat jest jednym z najbliższych i najbardziej zaufanych współpracowników i przyjaciół Putina.

Do opisania ich relacji świetnie nadaje się stare rosyjskie powiedzenie o tym, że „dwa buty tworzą parę". Ta dwójka świetnie do siebie pasuje.

Czytaj więcej

Gdy dyktatorzy chcą się ogrzewać w blasku sztuki

Śluby ze zwierzętami

Ze wszystkich zauszników Putina Patruszew wyróżnia się radykalizmem i nienawiścią do Zachodu, szczególnie Stanów Zjednoczonych. Nie bez przyczyny bywa nazywany „największym jastrzębiem wśród jastrzębi", „najgroźniejszym człowiekiem na Kremlu" albo „przedstawicielem najmroczniejszego nurtu rosyjskiego nacjonalizmu". – Jest postrzegany jako przedstawiciel partii wojny. Jego zdaniem nie da się porozumieć z Waszyngtonem, a relacje z Ameryką to zawsze będzie rywalizacja – mówi „Plusowi Minusowi" prof. Agnieszka Legucka, analityczka ds. Rosji z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. W swoich poglądach Patruszew jest stały od lat. – Wierzy w najbardziej skrajne i spiskowe teorie o rzekomej wrogości Zachodu i jego planach zmarginalizowania, a nawet rozczłonkowania Rosji – zauważa w rozmowie z „Plusem Minusem" prof. Mark Galeotti, jeden z najwybitniejszych znawców rosyjskiej polityki.

Już w 2015 r. sekretarz Rady Bezpieczeństwa twierdził w wywiadzie, że „stworzenie wielobiegunowego świata" to jedyny sposób na powstrzymanie liberalnej hegemonii Zachodu. Co więcej, dumnie podkreślił, że Rosja jest głównym przeciwnikiem zachodniego liberalnego porządku. Ostrzegł też, że Moskwa będzie dbała o swoje interesy geopolityczne. Cztery lata później na łamach poczytnego rosyjskiego tygodnika „Argumenty i Fakty" przekonywał, że Stany Zjednoczone przygotowują inwazję na Wenezuelę, by obalić tamtejszego prezydenta. „Przeniesienie amerykańskich komandosów do Puerto Rico, lądowanie sił USA w Kolumbii wskazują na to, że Pentagon chce usunąć Nicolasa Maduro od władzy" – mówił.

Wraz z zaostrzaniem się rosyjskiej polityki w stosunku do Ukrainy Patruszew dał upust swojej niechęci do Zachodu. We wrześniu 2021 r. na antenie radia Sputnik, propagandowej tuby Kremla, powiedział, że Stany Zjednoczone prowadzą wojnę biologiczną przeciwko mieszkańcom byłych republik radzieckich. Innym razem na łamach „Argumentów i Faktów" uznał, że Waszyngton „najbardziej chciałby, żeby Rosja w ogóle przestała istnieć". Zwracał też uwagę, że świat jest świadkiem odradzania się brytyjskiego imperium, a Zachód dąży do tego, by Ukraińcy byli „biedni i pozbawieni praw".

Nie obeszło się bez krytyki zachodnich wartości. Według sekretarza Rady Bezpieczeństwa w Europie ojciec i mama są już nazywani rodzicem numer jeden i numer dwa. „Chcą, by dzieci mogły decydować o swojej płci, a w niektórych miejscach doszli do takiego momentu, że zalegalizowali małżeństwa ze zwierzętami", przekonywał.

W grudniu zeszłego roku Patruszew stwierdził, że pojawienie się zabójczych wirusów i pandemii to wynik eksperymentów z patogenami. W tym samym czasie skrytykował odnawialne źródła energii, upierając się przy tym, że są one „nie do końca bezpieczne dla środowiska, a czasami mają zły wpływ na naturę".

Całą gamę swoich antyzachodnich teorii spiskowych przedstawił w wywiadzie dla proputinowskiej „Rossijskoj Gaziety" z kwietnia 2022 roku. Wygląda on trochę jak manifest kremlowskich siłowików. Patruszew oskarżył Stany Zjednoczone i Europę o wspieranie w Ukrainie ideologii neonazistowskiej, a także o chęć prowadzenia wojny „do ostatniego Ukraińca". „Używając swoich pachołków w Kijowie, Amerykanie chcą uczynić z naszego kraju antypody świata. Efektem tej polityki może być tylko rozpad Ukrainy na kilka państw", mówił zausznik Putina. „Jeśli cokolwiek jednoczy dzisiaj ludzi żyjących w Ukrainie, to strach przed zbrodniami ze strony nacjonalistycznych oddziałów. Historia uczy jednak, że nienawiść nie jest dobrym spoiwem narodowej jedności", dodał.

Inwazja na Ukrainę? Patruszew stwierdził, że była konieczna, ponieważ Kijów stwarzał zagrożenie dla Rosji, rozwijając broń nuklearną, chemiczną i biologiczną. Używając nazistowskiej retoryki, przestrzegał, że uchodźcy z Ukrainy roznoszą „dawno zapomniane choroby" oraz nie chcą pracować w państwach, które ich przyjęły.

W dalszej części rozmowy zauważył, że Waszyngton od dawna „dzieli świat na sojuszników i wasali". Dlatego też – kontynuował – obrócił się przeciwko Rosji, która nie chce oddać swojej suwerenności, kultury oraz samoświadomości. W tym miejscu pochwalił sowiecki system edukacji, przekonując, że „w USA wiele osób twierdzi, że na lekcjach matematyki powinno się śpiewać i tańczyć, ponieważ rozwiązywanie zadań może kogoś smucić". By bronić się przed zakusami Zachodu, jego zdaniem Moskwa powinna przestać ufać mechanizmom rynkowym. Zamiast tego może stworzyć swoją własną ekonomię odpowiadającą na potrzeby państwa.

W pewnym momencie dziennikarz „Rossijskoj Gaziety" zauważył, że zachodnie technologie były używane przez III Rzeszę, by eksterminować Żydów. Patruszew odniósł się do jego słów, mówiąc, że naziści wykorzystywali „maszynę liczącą" firmy IBM, by „planować proces eksterminacji w obozach koncentracyjnych".

– Ma charakterystyczne dla swojego pokolenia „czekistów" spiskowe i antyamerykańskie poglądy, a do tego słabe wykształcenie i brak zrozumienia tego, co dzieje się w polityce i ekonomii – podsumowuje w rozmowie z „Plusem Minusem" wywody Patruszewa Andriej Kolesnikow, ekspert think tanku Carnegie Endowment for International Peace.

Nowa szlachta

Patruszew i Putin to niemal rówieśnicy. Urodzili się i dorastali w ówczesnym Leningradzie. Przyszły sekretarz Rady Bezpieczeństwa przyszedł na świat w 1951 r., jako drugi syn oficera marynarki wojennej i chemiczki. W liceum nr 211 poznał przyszłego przewodniczącego Dumy Borysa Gryzłowa oraz przyszłego zastępcę dyrektora Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) Siergieja Smirnowa. Prawdopodobnie pod wpływem ojca, który podczas wojny dosłużył się stopnia kapitana, młody Nikołaj skończył studia na Leningradzkim Instytucie Budowy Okrętów. Kariery nie związał jednak z morzem.

W 1974 r. wstąpił do KGB, na którego czele stał wówczas jego późniejszy idol Jurij Andropow. Z nieznanych przyczyn – inaczej niż Putin czy obecny szef FSB Aleksander Bortnikow – Patruszew nie trafił do Wyższej Szkoły KGB w Moskwie, tylko do uczelni w Mińsku. Nie przeszkodziło mu to jednak w karierze oficera bezpieki w rodzinnym mieście. Najprawdopodobniej to właśnie na korytarzach tzw. Wielkiego Domu, czyli siedziby leningradzkiego KGB, po raz pierwszy spotkał Władimira Putina.

Po upadku ZSRR Patruszew pozostał w służbach. W 1992 r. objął funkcję ministra ds. bezpieczeństwa Republiki Karelii. Jednym z jego zadań miała być walka z tendencjami autonomicznymi i niepodległościowymi, jakie pojawiły się w regionie po rozpadzie Związku Radzieckiego. Podczas pobytu w miejscu, w którym karierę polityczną zaczynał Andropow, Patruszew miał ulec fascynacji tą postacią i zacząć postrzegać siebie jako nowego Andropowa, który uczyni rosyjskie służby wszechwładnymi.

Po trzech latach spędzonych w Karelii przeniósł się do Moskwy na Łubiankę, gdzie został naczelnikiem Zarządu Bezpieczeństwa Wewnętrznego nowo utworzonej FSB. Od tego czasu jego kariera związała się z Putinem.

W 1998 r., gdy Putin objął funkcję pierwszego zastępcy szefa prezydenckiej administracji, Patruszew zajął zwolnione przez niego stanowisko szefa Głównego Zarządu Kontroli Prezydenta Rosji. Kilka miesięcy później, gdy Borys Jelcyn mianował Putina na dyrektora FSB, pierwszym zastępcą szefa prezydenckiej administracji został Patruszew. Wreszcie, kiedy Putin został premierem, fotel szefa służby bezpieczeństwa zajął jego kolega z Leningradu. Ogłaszając na konferencji prasowej tę nominację, szef rządu zażartował, że „pułkownik Putin oddaje stanowisko". Nowy dyrektor FSB odpowiedział „generał pułkownik Patruszew przejmuje stanowisko". Putin dodał, że Patruszew „uczyni służby bezpieczeństwa jeszcze silniejszymi".

Prawdziwy przełom w ich relacjach nastąpił we wrześniu 1999 r. Wówczas Rosją wstrząsnęła seria zamachów bombowych na bloki mieszkalne. Zginęło w nich ponad 300 osób, a niemal tysiąc zostało rannych. Wszystko wskazuje na to, że za atakami stała kierowana przez Patruszewa FSB.

– W Riazaniu zatrzymano dwie z trzech osób podejrzewanych o podłożenie ładunków wybuchowych. Problem w tym, że rzekomi terroryści okazali legitymacje FSB i zostali zwolnieni – mówi „Plusowi Minusowi" Jurij Felsztyński, historyk oraz autor wraz z Aleksandrem Litwinienką głośnej książki „Wysadzić Rosję". Mimo tych wydarzeń Łubianka winą za ataki obarczyła Czeczenów. Chodziło o to, by dać pretekst do rozpętania nowej wojny z Czeczenią, która miała przynieść popularność Putinowi, szykowanemu już na nowego prezydenta. Za pomoc w tej operacji Patruszew został awansowany do stopnia generała armii oraz otrzymał tytuł Bohatera Federacji Rosyjskiej. I stał się jednym z najbardziej zaufanych ludzi Putina.

Co więcej, zamachy i wojna uczyniły z FSB siłę, na której nowy lokator Kremla oparł swoją władzę. W grudniu 2000 r. w tzw. Dzień Czekisty w wywiadzie dla „Komsomolskiej Prawdy" Patruszew wychwalał przymioty oficerów służb, nazywając ich „nową szlachtą".

Sposób działania tej „nowej szlachty" cały świat mógł obserwować w trakcie odbijania zakładników z teatru na Dubrowce w 2002 roku oraz podczas szturmu na szkołę w Biesłanie w 2004 roku W obu przypadkach z powodu nieudolnych działań służb zginęło mnóstwo niewinnych ludzi. Za rządów Patruszewa agenci FSB w 2006 r. otruli polonem krytyka władz Aleksandra Litwinienkę. W tym samym czasie biografia Jurija Andropowa, autorstwa Roja Miedwiediewa, wygrała coroczny konkurs książki organizowany przez FSB, a z polecenia Patruszewa stała się obowiązkową lekturą w kręgach bezpieki. Dwa lata później Putin zapragnął mieć swojego przyjaciela bliżej siebie, na Kremlu.

Czytaj więcej

Gwałt – rosyjskie narzędzie wojny

Szara eminencja

Gdy w 2008 r. Putinowi kończyła się druga kadencja na fotelu prezydenta, pojawiło się mnóstwo spekulacji i plotek, kto może go zastąpić. Wśród kandydatów wymieniano Patruszewa. Przed wyborami telewizja Pierwyj Kanał wyprodukowała ponadgodzinny dokument o jego życiu i rodzinie. W mediach zaczęły pojawiać się zdjęcia dyrektora FSB z Putinem oraz relacje z jego podróży po posterunkach granicznych w całym kraju, od azjatyckich stepów po Arktykę. Wyglądało to tak, jakby Kreml zapoznawał Rosjan z przyszłym prezydentem.

Ostatecznie jednak Putin na swojego następcę wybrał Dmitrija Miedwiediewa. Patruszew został natomiast sekretarzem Rady Bezpieczeństwa. Od tego momentu jego pozycja na Kremlu i wpływ na Putina, który przejściowo objął funkcję premiera, tylko rosły.

Jak piszą dziennikarze „Moscow Times", były szef FSB, sącząc do ucha Putina swoje radykalne poglądy, tylko wzmacnia jego antyzachodnią paranoję. – Jest szarą eminencją, która pełni ważną funkcję w rozgrywkach personalnych. Wcześniej rolę ideologa Kremla odgrywał Władisław Surkow, ale obecnie widać, że Patruszew ma wpływ na to, jak i co myśli. Wydaje mi się, że Putin kiedyś był bardziej „soft". Był bardziej wyważony w przemówieniach i potrafił mówić o partnerstwie. Teraz wygląda tak, jakby przejął logikę myślenia Patruszewa. Z drugiej strony trudno rozstrzygnąć, kto jest ojcem różnych pomysłów i kto mówi kim: prezydent sekretarzem czy odwrotnie – zauważa prof. Legucka.

Formalnie Rada Bezpieczeństwa jest częścią Administracji Prezydenta, ale w praktyce działa jako autonomiczne ciało. Na jej czele stoi prezydent, choć na co dzień jej pracami kieruje sekretarz. Do zadań Rady, w której zasiadają także m.in. minister obrony czy spraw zagranicznych, należy kształtowanie i opracowywanie strategii bezpieczeństwa Rosji. Pod rządami Patruszewa Rada zaczęła pełnić także funkcję politbiura i nieformalnego forum spotkań kremlowskich siłowików. – Jego status nie daje mu żadnych uprawnień konstytucyjnych, ale za to ogromny wpływ na Putina. Sekretariat Rady Bezpieczeństwa kontroluje przepływ znacznej części raportów i analiz dla prezydenta. Co więcej, Patruszew pod wieloma względami stał się faktycznym doradcą prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego – tłumaczy prof. Galeotti. Ponadto, sekretarz odgrywa rolę pośrednika i rozjemcy między rywalizującymi służbami: FSB, wojskowym wywiadem (GRU) i Służbą Wywiadu Zagranicznego.

W 2014 r. Patruszew miał być jednym z tych, którzy doradzali Putinowi aneksję Krymu. Dwa lata później po nieudanym przewrocie w Czarnogórze, który miał powstrzymać ten kraj przed wstąpieniem do NATO, powierzono mu kierowanie bałkańską polityką Moskwy. Gdy tylko pojawiły się oskarżenia, że za próbą puczu stoi Kreml, sekretarz udał się do Serbii, najbliższego sojusznika Rosji w regionie, gdzie spotkał się z najważniejszymi politykami. Jak pisze magazyn „Politico", celem tej misji było uspokojenie partnerów.

Patruszew ma także przewijać się w dochodzeniu amerykańskich służb dotyczącym tajemniczych dolegliwości, jakie odczuwają dyplomaci ze Stanów Zjednoczonych, nazywanych „syndromem hawańskim". – Przed wojną w Ukrainie Patruszew zajmował się również kontaktami z amerykańskimi urzędnikami. Było to bardzo w stylu Putina, by negocjatorem uczynić człowieka, który nienawidzi wszystkiego, co amerykańskie – mówi Kolesnikow.

Pod koniec lutego, na trzy dni przed atakiem na Ukrainę, w jednej z kremlowskich sal odbyło się posiedzenie Rady Bezpieczeństwa. Siedzący za biurkiem Władimir Putin niczym nauczyciel wywoływał po kolei każdego ze swoich współpracowników i pytał, co myślą o uznaniu przez Rosję niepodległości tzw. Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej. Jedyną osobą, która nie wyglądała na zaskoczoną albo zmieszaną, był Patruszew. W rozmowie z „Financial Times" Catherine Belton, autorka książki „Ludzie Putina", zauważa, że sekretarz Rady Bezpieczeństwa był w niewielkiej grupie osób, które wiedziały, że Putin chce rozpocząć inwazję. Miał być także jednym z jej architektów, a obecnie pozostaje zwolennikiem jej kontynuowania. Jak pisze „New York Times", w ostatnich tygodniach pozycja Patruszewa na Kremlu jeszcze wzrosła. Wszystko przez to, że inny przyjaciel Putina, minister obrony Siergiej Szojgu, z powodu porażek armii znalazł się w niełasce.

Projekt długoterminowy

Na początku maja ukraińska agencja informacyjna Unian donosiła, że Putin namaścił swojego następcę i ma być nim Patruszew. Według jej źródeł pod koniec kwietnia prezydent miał przez dwie godziny rozmawiać z sekretarzem Rady Bezpieczeństwa i powiedzieć mu, że w przypadku pogorszenia stanu zdrowia ster władzy przejdzie w jego ręce. Jeszcze dalej idzie była oficer amerykańskiego wywiadu wojskowego Rebekah Koffler, która twierdzi, że Patruszew w 2024 r. zostanie nowym prezydentem.

Wśród ekspertów zdania co do przyszłości „największego jastrzębia wśród jastrzębi" są jednak podzielone. – Z punktu widzenia stabilności systemu, tego „zbiorowego Putina", Patruszew by się nadawał. Byłby znany wśród całej ekipy władzy i kontynuowałby myśl i działanie Putina. Z drugiej strony, jeśli z powodu wojny w Ukrainie poparcie dla Putina zacznie w końcu spadać, to notowania podobnych mu ludzi też zaczną spadać. Jeśli pojawi się potrzeba odejścia od konfrontacji z USA i Zachodem, Patruszew nie będzie nadawał się na twarz takich zmian – tłumaczy prof. Legucka.

Problemem może być także metryka. – Jest starszy od Putina. Poza tym nie ma żadnego konstytucyjnego umocowania i ma zbyt wielu wrogów. Ponadto, jest człowiekiem operującym w cieniu, a nie osobą publiczną – zauważa prof. Galeotti. Podobnego zdania jest Kristin Ven Bruusgaard. – Patruszew też ma swoje problemy zdrowotne. Co więcej, nie jestem pewna, czy Putin wybrałby go na swojego następcę. Myślę, że wolałby kogoś, kim można o wiele łatwiej sterować – mówi „Plusowi Minusowi" ekspertka ds. Rosji z Centrum Bezpieczeństwa Międzynarodowego Uniwersytetu Stanforda.

Nawet jeśli Patruszew nigdy nie zastąpi Putina, nie oznacza to jednak, że jego nazwisko przestanie się liczyć w rosyjskiej polityce. Ma bowiem ważny atut. – Posiada dwóch synów, którzy mogą przejąć po nim schedę. Jeden z nich, Dmitrij, jest ministrem rolnictwa. Jego osiągnięcia nie są może spektakularne, ale jest jednym z „dzieci Kremla", które weszły do polityki. Jeśli mówimy o sukcesji władzy, można na to popatrzeć jako na pewien projekt długoterminowy – podsumowuje prof. Legucka. Może więc któregoś dnia na Kremlu zasiądzie jednak jakiś Patruszew?

Czytaj więcej

Miły pan Putin i przydatne łagry. Kreml uczy dzieci historii

W ostatnim czasie w zachodnich mediach pojawiało się mnóstwo informacji o rzekomej chorobie nowotworowej Władimira Putina. Spekulowano m.in. o białaczce albo nowotworze tarczycy. O poważnych problemach zdrowotnych prezydenta Rosji w rozmowie ze Sky News 13 mówił także szef ukraińskiego wywiadu gen. Kirył Budanow. Włoski dziennik „La Stampa" w połowie maja opublikował artykuł, w którym twierdzono, że lokator Kremla w największej tajemnicy przeszedł operację. Według źródeł dziennikarzy na czas kilkudniowej rekonwalescencji Putina w rządzeniu Rosją i prowadzeniu wojny miał zastępować sekretarz Rady Bezpieczeństwa Nikołaj Patruszew. I choć nie wiadomo, na ile te doniesienia i spekulacje są prawdziwe, bezdyskusyjne pozostaje to, że Patruszew od lat jest jednym z najbliższych i najbardziej zaufanych współpracowników i przyjaciół Putina.

Pozostało 95% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi