Gwałt – rosyjskie narzędzie wojny

Rośnie liczba doniesień o ukraińskich kobietach i dzieciach brutalnie zgwałconych przez rosyjskich żołnierzy. Kreml wykorzystuje przemoc seksualną podobnie jak czołgi, pociski i bomby – do złamania oporu i morale broniących się Ukraińców.

Aktualizacja: 29.04.2022 16:20 Publikacja: 29.04.2022 10:00

Gwałt – rosyjskie narzędzie wojny

Foto: Reporter, Karolina Misztal

Przed budynkiem rosyjskiej ambasady w centrum Tallina doszło w połowie kwietnia do protestu. Grupa około 20 kobiet stanęła w szeregu z czarnymi workami na głowach, rękami związanymi za plecami oraz bielizną i udami pomalowanymi czerwoną farbą symbolizującą krew. Kilka dni później w Rydze przed rosyjską ambasadą z czarnymi workami na głowach i zaczerwienioną bielizną manifestowało w ciszy niemal 200 osób. W Wilnie kobiety miały ze sobą także zakrwawione dziecięce maskotki. Z kolei w Gdańsku aktywistki w milczeniu przemaszerowały przed konsulatem Rosji. Część z nich miała na plecach zawieszone tabliczki, na których napisano m.in. „Gwałt wojenny to zbrodnia" oraz „Ciało kobiety to nie pole walki".

Do podobnych protestów doszło również w Dublinie, Nowym Jorku i Londynie. W ten sposób kobiety z całego świata chcą zwrócić uwagę na wstrząsające doniesienia o przestępstwach seksualnych popełnianych masowo przez rosyjskich żołnierzy w Ukrainie.

Wierzchołek góry

Praktycznie od początku rosyjskiej inwazji do ukraińskich służb, obrońców praw człowieka oraz dziennikarzy docierają mrożące krew w żyłach opowieści kobiet z terenów okupowanych przez Rosjan. Ich historie przypominają świadectwa Jazydek gwałconych przez dżihadystów z tzw. Państwa Islamskiego czy Bośniaczek wykorzystywanych seksualnie przez Serbów podczas wojny w byłej Jugosławii. W rozmowie z działaczami Human Rights Watch (HRW) Olga, mieszkanka wsi Mała Rohań na przedmieściach Charkowa, opowiedziała, co Rosjanie zrobili jej 13 marca. 31-latka wraz małą córeczką i 40 innymi osobami ukrywała się w piwnicy lokalnej szkoły. Około północy włamał się do niej uzbrojony rosyjski żołnierz. 20-letni mężczyzna zabrał kobietę do jednej z klas i grożąc karabinem, kazał się rozebrać. „Zmusił mnie do seksu oralnego. Przez cały czas przykładał mi broń do skroni albo twarzy. Dwa razy strzelił w sufit, żeby, jak powiedział, bardziej mnie zmotywować" – zeznała HRW Olga. Następnie żołnierz ją zgwałcił. Gdy kazał jej wrócić do piwnicy po rzeczy, tak by mogła z nim spędzić resztę nocy w klasie, kobieta odmówiła. Wtedy Rosjanin kolejny raz ją zgwałcił, a następnie pociął jej szyję oraz twarz.

Czytaj więcej

Lekarze: Są dowody na to, że niektóre ukraińskie kobiety zostały zgwałcone przed zabiciem

Telewizji CBS News 83-letnia emerytowana nauczycielka Wiera opowiedziała, że została gwałcona w czasie, gdy jej wioska przez miesiąc znajdowała się w rękach Rosjan. Dla jej bezpieczeństwa dziennikarze nie podają nazwy miejscowości. „Złapał mnie za kark. Nie mogłam oddychać" – mówiła kobieta. Kiedy zapytała swojego oprawcę, czy to samo zrobiłyby swojej matce, która zapewne jest w jej wieku, ten kazał jej się „zamknąć".

Jak opisała Wiera, gdy została zaatakowana przez żołnierzy, w domu był jej niepełnosprawny mąż, którego Rosjanie pobili. „Wolałabym, żeby mnie zabił, niż zrobił to, co zrobił. Wszystko mnie boli. Nie jestem ani żywa, ani martwa" – mówiła dziennikarzom stacji.

Brytyjski dziennik „Times" dotarł z kolei do Ukrainki proszącej, by nazywać ją Natalią, która mieszka w jednej z wiosek pod Kijowem. Pewnego dnia na początku kwietnia usłyszała przed domem strzały. Gdy otworzyła drzwi, zobaczyła, że jej mąż został zamordowany przez dwóch rosyjskich żołnierzy. „Zabiłem go, bo był nazistą", powiedział jej jeden z nich, po czym razem z kolegą ją zgwałcili. W pokoju obok szlochał jej czteroletni synek.

W Chersoniu na południu Ukrainy rosyjscy żołnierze uprowadzili ze sklepu matkę czworga dzieci. Gwałcili ją na zmianę przez 12 godzin. Prorosyjscy mieszkańcy miasta mieli ją wskazać Rosjanom jako „banderówkę", której mąż walczy na froncie po stronie Kijowa.

Według doniesień ukraińskiej rzeczniczki praw człowieka Ludmiły Denisowej w podkijowskiej Buczy żołnierze rosyjskiej armii przez 25 dni więzili i gwałcili ponad 20 kobiet i dziewczynek w wieku od 14 do 24 lat. W rozmowie z BBC Denisowa poinformowała, że dziewięć z nich jest w ciąży. Dodała, że żołnierze przywiązali do krzesła jedną z mieszkanek i zmusili ją by patrzyła, jak wykorzystują seksualnie jej 11-letniego syna. Z ustaleń ukraińskiej policji wynika, że w marcu rosyjscy żołnierze zgwałcili kobietę mieszkającą w wiosce 50 km na zachód od Kijowa, wcześniej zabijając jej męża. „Dwóch Rosjan kilka razy zgwałciło kobietę. Wracali do niej trzy razy. Zagrozili jej, że jeśli będzie się opierała, skrzywdzą jej synka" – opowiada BBC Andriej Niebutow, dowódca policji regionu kijowskiego.

W podkijowskiej Buczy żołnierze rosyjskiej armii przez 25 dni więzili i gwałcili ponad 20 kobiet i dziewczynek w wieku od 14 do 24 lat

W tej samej okolicy Czeczen z jednostek podległych Ramzanowi Kadyrowowi wykorzystał seksualnie 50-letnią Ukrainkę, grożąc jej śmiercią. Kilka domów dalej ten sam mężczyzna zgwałcił i zamordował inną kobietę. W oblężonym Mariupolu w piwnicy szkoły znaleziono nagie ciało kobiety ze swastyką namalowaną na brzuchu. Według ukraińskiej deputowanej Łesi Wasylenko przed śmiercią została ona zgwałcona. W Irpieniu 20-latka miała być krzywdzona przez trzech wojskowych jednocześnie.

Liczba doniesień o takim barbarzyństwie Rosjan codziennie rośnie. Przemawiając do litewskiego parlamentu, prezydent Wołodymyr Zełenski powiedział niedawno, że ukraińskie służby badają setki przypadków gwałtów. Niektórzy mówią, że może chodzić nawet o tysiące. – Rosja zaatakowała Ukrainę w 2022 r., ale ta wojna trwa już od ośmiu lat. Od 2014 r. ONZ dokumentuje historie gwałtów dokonanych na Ukraińcach przez Rosjan. Z dostępnych danych wiemy, że do 24 lutego obecnego roku liczba ofiar była liczona w setkach. Obecnie rosyjska armia w ciągu miesiąca dokonuje tyle gwałtów, ile kiedyś w ciągu roku. Pozostajemy także w kontakcie z partnerskimi organizacjami w Ukrainie, które przekazują nam informacje o wielu przypadkach przerażającej przemocy w stosunku do kobiet, dzieci i mężczyzn. To jednak niepełne dane – mówi „Plusowi Minusowi" Sasza Kantser z lwowskiej organizacji pozarządowej Feminist Workshop.

Przemoc w stosunku do cywili jest czymś „naturalnym" w wojnach prowadzonych przez Rosję

Dr Agnieszka Bryc, ekspertka ds. bezpieczeństwa międzynarodowego i Rosji

Ustalenie dokładnej liczby skrzywdzonych osób jest utrudnione z wielu powodów. – To, co wiemy, to tylko wierzchołek góry lodowej. Z upływem dni, miesięcy, a nawet lat, te liczby będą rosły. Ofiary będą uciekały w bezpieczne miejsca i będą mówić. Trzeba też pamiętać, że gwałt jest przestępstwem, które nawet w czasach pokoju jest rzadko zgłaszane. To bardzo traumatyczne wydarzenie, które wywołuje poczucie wstydu. Co więcej, wiele ofiar zostało zamordowanych przez Rosjan – tłumaczy „Plusowi Minusowi" Kateryna Czerepacha, szefowa ukraińskiego oddziału fundacji La Strada, która uczestniczyła w posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa ONZ dotyczącego przestępstw seksualnych podczas wojny w Ukrainie.

Narzędzie wojny

Liczba ofiar przemocy seksualnej będzie rosła. Rosyjskie wojska rozpoczęły nową ofensywę na wschodzie i południu Ukrainy, a Kreml najwyraźniej przyzwala na gwałty.

Na początku kwietnia w dniu, w którym HRW opublikował raport o przestępstwach seksualnych, jakich Rosjanie dopuszczają się w Ukrainie, brytyjska ambasador w Kijowie Melinda Simmons napisała o gwałtach: „Chociaż wciąż nie znamy pełnej ich skali, już możemy powiedzieć, że są one częścią rosyjskiego arsenału".

Większość ekspertów jest podobnego zdania. – Przemoc w stosunku do cywili jest czymś „naturalnym" w wojnach prowadzonych przez Rosję. „Zaczystki" (łapanki – red.) i gwałty stały się znakiem rozpoznawczym rosyjskich działań w trakcie operacji militarnych. Ukraina nie jest tu wyjątkiem. Mają one służyć zastraszeniu ludności cywilnej. Dopóki cywile chcą walczyć, żaden ukraiński polityk nie śmie nawet zasugerować ustępstw na rzecz Rosji – zauważa w rozmowie z „Plusem Minusem" dr Agnieszka Bryc, ekspertka ds. bezpieczeństwa międzynarodowego i Rosji z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.

Na zaplanowany charakter rosyjskich działań wskazuje także udział w przestępstwach seksualnych samych oficerów, którzy teoretycznie powinni pilnować dyscypliny w armii i karać winnych. – Poprzez gwałty Rosjanie chcą pokazać swoją siłę. Sami dowódcy to robią i pozwalają na to podwładnym. To przyzwolenie na zabijanie, gwałty i kradzieże. To nie tylko działania pojedynczych ludzi, ale intencjonalny sposób demonstrowania swojej kontroli nad innymi i kompletny brak poszanowania dla praw człowieka – tłumaczy Czerepacha.

Niektórzy eksperci twierdzą, że gwałty mogą być częścią zaplanowanych przez Rosję czystek etnicznych. Jak zauważa dziennik „Guardian", rosyjska propaganda wprost stwierdza, że w wojnie w Ukrainie nie chodzi o zajęcie jakiegoś terytorium, tylko o wykorzenienie samej idei bycia Ukraińcem. W rozmowie z BBC Ludmiła Denisowa, komentując to, co stało się w Buczy, zauważa, że niektóre kobiety miały usłyszeć od swoich oprawców: „upewnimy się, że już nigdy nie będziecie chciały być z mężczyznami i dzięki temu nie będziecie miały więcej dzieci". „Guardian" przypomina, że podczas wojny w byłej Jugosławii Serbowie masowo gwałcili swoje ofiary po to, by musiały rodzić serbskie dzieci. To samo robiło tzw. Państwo Islamskie, chcąc zniszczyć mniejszość Jazydów.

Wyjaśnieniem tego, dlaczego rosyjscy żołnierze na masową skalę krzywdzą ukraińskie kobiety, może być także sytuacja w samej armii Putina. – Brutalność jest przejawem utrwalonego w wojsku zachowania. Przemoc i barbarzyństwo są częścią systemu hierarchicznego armii. To widać we wciąż niezałatwionym problemie diedowszczyny, czyli fali dużo brutalniejszej niż ta, która była w polskim wojsku. Poborowi są przymuszani do okazywania posłuszeństwa i traktowani jak niewolnicy. Następuje odczłowieczanie. Gwałty również są sposobem „łamania" młodych żołnierzy. W latach 2019–2020 zgłoszono ponad 3 tys. takich przypadków. To wszystko tworzy pewien system naczyń połączonych – mówi dr Bryc.

Duży wpływ na zachowanie Rosjan ma także to, że w armii od lat trwa selekcja negatywna. Młodzi ludzie z dużych miast robią wszystko, by uniknąć poboru. Do wojska najczęściej trafiają biedniejsi i niewykształceni z głębokiej prowincji.

Swoje robi także propaganda, która dzień i noc powtarza, że Ukraińcy to „naziści i faszyści", których trzeba „zdenazyfikować". W ten sposób Kreml odczłowiecza w oczach Rosjan mieszkańców Ukrainy. W końcu, czy może być ktoś gorszy od nazisty? Czy należy go żałować? Przykładem tego, jak skuteczne są próby dehumanizacji Ukraińców, może być rozmowa telefoniczna ujawniona przez dziennikarzy Radia Wolna Europa. Na nagraniu słychać, jak żona żołnierza zidentyfikowanego jako 27-letni Roman Bykowskij pozwala mu na gwałcenie Ukrainek. Kobieta przestrzega go jednak, by pamiętał o zabezpieczeniach.

Zdaniem ekspertów masowe gwałty wynikają również z patologii istniejących w Rosji. – Armia jest odzwierciedleniem społeczeństwa. Wszystkie problemy niezałatwione na poziomie społecznym są w niej świetnie widoczne. Jeśli w państwie jest np. przyzwolenie na przemoc domową, jeśli kodeks karny zmieniono tak, by sprawca znęcania się nie mógł usłyszeć zarzutów w przypadku, gdy doszło do niego pierwszy raz, to widać to potem w akceptacji przemocy w armii – zauważa dr Bryc. Pod rządami Putina w Rosji nastąpił zwrot w stronę promowania modelu rodziny, w którym nadrzędną rolę odgrywa mężczyzna. Od kobiety państwo i Cerkiew wymagają bezwzględnego posłuszeństwa. – Kreml traktuje Rosjanki jako rodzaj maszynek do produkcji przyszłych żołnierzy. Jeśli przywódcy nie cenią swoich obywatelek, to można się spodziewać, że wykorzystają wojnę do wyrządzenia krzywdy także Ukrainkom, które postrzegają wyłącznie jako maszynki do produkcji wrogich żołnierzy – podkreśla Kantser.

Głosy ofiar

Podczas przemówienia do litewskiego parlamentu prezydent Zełenski stwierdził, że rosyjscy żołnierze krzywdzą ukraińskie kobiety, ponieważ są przekonani, że unikną kary. By Rosja nie pozostała bezkarna, władze Ukrainy i jej prokuratura generalna gromadzą wszystkie informacje o przestępstwach, w tym gwałtach popełnionych przez rosyjskich żołnierzy. Dowody mają być przekazywane do Międzynarodowego Trybunału Karnego (MTK) w Hadze. W połowie kwietnia do Ukrainy przyleciał główny prokurator MTK Karim Khan, który odwiedził Buczę i Borodziankę, gdzie odkryto masowe groby zamordowanych przez Rosjan cywilów. W Kijowie spotkał się z prokurator generalną Iryną Wenediktową, by omówić współpracę przy śledztwie Trybunału w sprawie rosyjskich zbrodni wojennych. Pomoc w dokumentowaniu dowodów zapowiedziały także m.in. Kanada i Polska.

Czytaj więcej

Rzeczniczka praw obywatelskich Ukrainy: W Buczy zgwałcono 25 kobiet i dziewcząt

– Każdy gwałt jest przestępstwem pospolitym. Natomiast jeśli mają one charakter masowy i wpisują w realizację pewnego zamysłu czy szerszego planu okupantów, to zgodnie ze statusem MTK mogą być uznane za zbrodnie wojenne lub zbrodnie przeciwko ludzkości i być objęte jego jurysdykcją. Trybunał nie ma jednak możliwości, by sądzić pojedynczych żołnierzy. Może pociągnąć do odpowiedzialności przywódców państwa, jak Putin czy Ławrow, albo najwyższych dowódców wojskowych. Była prokurator trybunałów ad hoc dla Jugosławii i Rwandy Carla Del Ponte zaapelowała już do Khana, by wystawił list gończy za Putinem – tłumaczy „Plusowi Minusowi" prof. Piotr Milik, prawnik specjalizujący się w międzynarodowym prawie karnym i zagadnieniach z zakresu bezpieczeństwa oraz wykładowca Akademii Sztuki Wojennej w Warszawie.

Choć na razie szansa na postawienie przed Trybunałem przedstawicieli rosyjskich władz jest bliska zeru, Ukraińcy nie tracą nadziei, że sprawiedliwość kiedyś ich dosięgnie. W końcu zbrodnie wojenne w świetle prawa międzynarodowego nie ulegają przedawnieniu. – Cały nasz kraj pracuje nad tym, aby zapewnić sprawiedliwość ofiarom. Wszystkich winnych należy postawić przed MTK. Wiemy, że to długi proces i historia innych konfliktów pokazuje, że także niełatwy. Mam nadzieje, że mimo traumatycznych doświadczeń wiele osób zdecyduje się zeznawać. Chodzi o to, żeby głosy ofiar zostały usłyszane – podkreśla Czerepacha.

Osobne procesy mogą się toczyć przeciwko wojskowym. – Przed ukraińskimi sądami na podstawie tamtejszego kodeksu karnego mogą stanąć żołnierze, którzy np. wpadną w ręce Ukraińców. Zbrodniarzy wojennych mają obowiązek ścigać także sądy państw, z których pochodzą, ale oczywiście dopóki w Rosji rządzi Putin, włos im z głowy nie spadnie – zauważa prof. Milik. W rozmowie z CNN prokurator generalna Ukrainy powiedziała, że jej biuro bada obecnie ponad 6 tys. przypadków rosyjskich zbrodni wojennych i do tej pory zidentyfikowało ponad 500 podejrzanych, w tym polityków i wojskowych. Już w marcu ukraińscy śledczy ogłosili, że postawili pierwsze zarzuty żołnierzowi oskarżonemu o zgwałcenie kobiety i zastrzelenie jej męża.

– Oczywiście, będziemy starali się ścigać i osądzić tych kryminalistów, ale nasi sojusznicy z innych państw również muszą ich skazywać. To kwestia europejskich wartości, sukcesu demokracji i zachodniego systemu prawnego – apeluje Kantser.

Trauma jak bomba

Równie ważne, co osądzenie sprawców, jest zapewnienie pomocy ofiarom i ich bliskim. Tym zajmuje się m.in. fundacja La Strada i Feminist Workshop. – W Ukrainie funkcjonują ośrodki pomocy społecznej oraz pomocy prawnej, mobilne zespoły pomocy psychologicznej, a także gorące linie i tymczasowe schroniska. Organizacje międzynarodowe i pozarządowe pomagają w funkcjonowaniu tych miejsc. Obsługujemy np. infolinię i odbieramy telefony z całej Ukrainy. Istnieją też organizacje, które pracują w terenie w różnych regionach, w bezpośrednim kontakcie z ofiarami. Pomagają np. w ich ewakuacji – wylicza w rozmowie z „Plusem Minusem" Julia Anosowa z ukraińskiego oddziału La Strady. Po pomoc ofiary mogą zgłaszać się także online m.in. poprzez specjalne kanały na Telegramie czy konta na Skypie.

Aktywiści zauważają jednak, że rozmiary tragedii są tak duże, a trauma tak ogromna, że długofalową pomocą ofiarom gwałtów musi zająć się także państwo. Wielu kobietom, które przeżyły piekło rosyjskiej okupacji, grożą poważne problemy psychiczne, w tym depresja. – Trzeba głośno mówić, że to zbrodnia wojenna i jak traumatycznym zdarzeniem jest gwałt. Ważne, by ofiary, ale także świadkowie czy członkowie rodzin mogli korzystać z pomocy psychologicznej i prawnej. Media muszą informować, jak ważne jest zwrócenie się po pomoc i gdzie można ją znaleźć. Koniecznie należy rozszerzyć zakres usług, z których mogą korzystać skrzywdzone osoby. Ten problem dotyka także mężczyzn oraz dzieci i o tym też trzeba mówić. Potrzebne jest wsparcie dla specjalistów, którzy będą pracowali z ofiarami – tłumaczy Czerepacha.

Niezbędna jest także walka ze stygmatyzacją, jaka często spotyka ofiary gwałtów. – By uniknąć napiętnowania, ważne jest podnoszenie świadomości społecznej, zwiększanie wrażliwości służb na kwestię płci oraz reintegracja ofiar do społeczeństwa – mówi Anosowa. Bez tych wszystkich działań problem będzie tylko narastał i to nawet wiele lat po zakończeniu wojny. W końcu, jak zauważa w rozmowie z „Guardianem" Sasza Kantser, „nawet gdy wygląda na to, że kobieta jest już bezpieczna i znajduje się daleko od gwałciciela, jej trauma jest jak bomba. Siedzi w niej i wciąż za nią podąża". Nierozbrojona bomba któregoś dnia może zaś eksplodować.

Przed budynkiem rosyjskiej ambasady w centrum Tallina doszło w połowie kwietnia do protestu. Grupa około 20 kobiet stanęła w szeregu z czarnymi workami na głowach, rękami związanymi za plecami oraz bielizną i udami pomalowanymi czerwoną farbą symbolizującą krew. Kilka dni później w Rydze przed rosyjską ambasadą z czarnymi workami na głowach i zaczerwienioną bielizną manifestowało w ciszy niemal 200 osób. W Wilnie kobiety miały ze sobą także zakrwawione dziecięce maskotki. Z kolei w Gdańsku aktywistki w milczeniu przemaszerowały przed konsulatem Rosji. Część z nich miała na plecach zawieszone tabliczki, na których napisano m.in. „Gwałt wojenny to zbrodnia" oraz „Ciało kobiety to nie pole walki".

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi