Odrzucony wzorzec buty
Społeczeństwa narodowe mają swoje odrębne historie wychodzenia z przemocy czy przemocowości. Stopniowo ją łagodziły – od późnego średniowiecza – zarówno w polityce, jak i między swoimi obywatelami. Zaczynały polegać na normach etykiety (etiquette) i grzeczności (politeness) po to, aby porzucić barbaryzm (agresywność zachowań) i przejść do cywilizowanej uprzejmości\łagodności („from barbarism to civility"). Norbert Elias, niemiecki socjolog, wyjaśniał proces cywilizacji (cywilizowania zachowań), wskazując na dwa kluczowe czynniki. Pierwszy to rola państwa. Otóż władcy, a później rządy, stopniowo monopolizowali prawo do wywierania przemocy, a więc wytrącali ją z rąk silniejszych jednostek, de facto różnych regionalnych możnowładców. Zdobywali przychylność obywateli, zapewniając im prawa, które zwiększały ich bezpieczeństwo. Podsuwali im sądy jako mechanizm rozwiązywania sporów, a wykorzeniali utrwalone przez wieki zasady osobistej zemsty.
Drugim czynnikiem były dwory królewskie. Kultura, którą szerzyły, zakładała nacisk na łagodzenie zachowań, powstrzymywanie się przed impulsami agresji wobec innych. Upowszechniały kodeksy zachowań (manier, uprzejmości). Odrzucały wzorce „pełnych buty mężnych [rycerzy] jako pyszałkowatych i nieuprzejmych" – pisał historyk Keith Thomas, wybitny badacz powyższego tematu, o czasach rządów Jerzego I (1660–1727). Człowiek godny uznania, to ktoś z manierami, zdolny do okazywania życzliwości, respektu dla uczuć innych, w tym do tych o niższej pozycji społecznej (np. podwładni). Władcom, i później rządom, zależało, aby jak najwięcej obywateli posiadało takie cechy. Uznawano, że to sposób na złagodzenie wewnętrznych wojen i innych konfliktów, które niszczą państwo. Są podstawy, aby założyć, że historycznie w Polsce wolniej niż na Zachodzie wychodziliśmy z różnych form przemocy. Widać to w polityce, ale także nasyceniu nią relacji międzyludzkich. Przyczyny są bardziej strukturalne, niż wynikające z jakichś odmiennych cech ludzkich.
W I RP państwo (władza królewska) było tradycyjnie słabe. Nie było w stanie monopolizować przemocy i ograniczać jej normami prawnymi. Ale w grę mogły wchodzić kolejne czynniki, jak wolniejszy rozwój miast, a to w nich władze musiały zabiegać o bezpieczeństwo obywateli. Promowały mieszczańskie wzory zachowań, które zakładały, że jednostki starają się o większą samokontrolę, aby możliwe było zgodne współżycie. Władze inicjowały reformowanie tzw. kultury popularnej (mas) w tych jej aspektach, które podtrzymywały przemoc (np. walki zwierząt), wytwarzały programy dla tych grup wiekowych, które najczęściej przemoc wywoływały.
Wracając do państwa, w Polsce już w XV wieku władcy stopniowo tracili atrybuty władzy i wpływu. Przechwytywała je szlachta wymuszająca coraz liczniejsze przywileje, ale posługiwali się nimi głównie najsilniejsi magnaci. Mogli nadal stosować wiele brutalnych praktyk wobec pospólstwa, ale także uzależnionej szlachty, bez wielkich obaw o konsekwencje prawne.
Państwo stanowiło raczej federację magnackich posiadłości (księstw). Ich właściciele to prawdziwi monarchowie absolutni, których brakowało w skali państwa. Najwięksi magnaci rozwijali majątki w niezależne, autokratyczne państwa, a siebie postrzegali jako władców „z łaski Bożej" – jak pisał antropolog Jan S. Bystroń. W swoich państwach/księstwach zaprowadzali zwykle odrębne systemy „sprawiedliwości" (np. niektórzy wprowadzali karę śmierci za łowienie w pańskim stawie), reguły ustrojowe i administracyjne. Dysponowali dworami z rozbudowaną służbą, a przede wszystkim wielotysięcznymi armiami. Jędrzej Kitowicz (1728–1804), pamiętnikarz, pisał, że „u panów (...) nadworny żołnierz tak wszedł w modę, że lada panek, mający intraty rocznej sto tysięcy, nie chciał być bez nadwornego żołnierza". W posiadłościach mieli więzienia dla niesfornych.
Wielu magnatów angażowało się w zwalczanie władzy królewskiej, włącznie z organizowaniem zbrojnych rokoszy, konfederacji, zajazdów itp. Jerzy Lubomirski w ramach rokoszu (1665–1666) przynajmniej dwa razy pobił wojska królewskie. W bratobójczej bitwie zginęło ok. 4 tys. żołnierzy, część w wyniku okrutnych rzezi przeprowadzonych przez zwycięzców.