Julius Nyerere na ołtarze? W Tanzanii już go czczą

Tanzania obchodzi 100-lecie urodzin pierwszego prezydenta Juliusa Nyerere. Kościół katolicki chciałby jego beatyfikacji. Czy lewicowy polityk trafi na ołtarze?

Publikacja: 15.04.2022 18:00

Nagrodę Lenina przyznano Nyerere w 1987 r. za wprowadzanie pokoju między narodami

Nagrodę Lenina przyznano Nyerere w 1987 r. za wprowadzanie pokoju między narodami

Foto: archiwum prywatne

Mwalimu, Nauczyciela, darzy się pamięcią i szacunkiem, choć sam wystrzegał się zaszczytów. W Dar es-Salaam lotnisko jego imienia, w każdym mieście ulica lub plac. Portrety siwego pana z wąsikiem wiszą w urzędach, bankach, sklepach, domach. Patrzy z tysiąca szylingów (na pozostałych banknotach są zwierzęta). Pojawia się też na ubraniach i czapkach. Cytaty z przemówień zdobią samochody. Telewizja wciąż nadaje przemówienia. Jest bohaterem: 9 grudnia 1961 r. dał niepodległość Tanganice, co Tanzania świętowała jako 60. rocznicę istnienia.

Przypominano, że dziedzictwem Nyerere pozostaje przede wszystkim sfera społeczna: zlikwidował trybalizm pielęgnowany przez kolonialistów – u sąsiadów w Rwandzie i Burundi walki plemienne kończyły się rzeziami, tutaj od dziesięcioleci panuje pokój i spokój. To on zmuszał urzędników państwowych, by nie mówili językiem etnicznym, lecz uniwersalnym suahili. Do dziś budżetówka, nawet studenci, przymusowo wyjeżdżają poza miejsce urodzenia, aby dalej mieszać klany. To działa, choć doskonale wiadomo, kto jest kto.

Krzysztof Buzalski, polski ambasador w Dar es-Salaam, przyznaje, że Nyerere wciąż odgrywa silną rolę w tanzańskiej polityce. Wielkie pomysły weryfikuje się zgodnie z zasadą: co by powiedział? Zwłaszcza John Magufuli, były prezydent, politykę opierał na podobnym założeniu, że kraj nie może być uzależniony od białych – Nyerere nie życzył sobie stolicy w postkolonialnym Dar es-Salaam i wolał przenieść ją do budowanej gigantycznymi nakładami Dodomy, czym zajęli się następcy. Na miejscu brak infrastruktury miejskiej i mimo pół miliona mieszkańców Dodoma pozostaje większą wioską.

– Kilka lat temu na dyplomatach wywierano presję, aby szybko przenieśli tam placówki. Polska również dostała ziemię pod nową ambasadę. Wszystko rozmyło się za kadencji Sami Suluhu Hassan, która zastąpiła zmarłego Magufuliego i mniej odnosi się do Nyerere – mówi Krzysztof Buzalski w willi dość skromnej w porównaniu z pałacami w sąsiedztwie dla ludzi biznesu. Ambasador się zastanawia, co będzie z budową tamy na rzece w Rufiji w parku narodowym imienia Nyerere, jego idée fixe, na którą w latach 70. zabrakło środków. Niedawno wznowiono prace i planowano wydać na nie miliardy dolarów; czy też będą przerwane?

Czytaj więcej

Podejrzany status autorytetów

Podarty dyplom

Kambarage Nyerere, ten, który daje deszcz, przyszedł na świat 13 kwietnia 1922 r. Był jednym z 25 dzieci wodza najmniejszego plemienia w Tanzanii – Zanaki. Swoje imię Nyerere, gąsienica, otrzymał po pladze w dniu urodzin. Wiele razy opowiedziana historia: Kambarage w szkole nie wywyższał się, nie chciał lepszego jedzenia i traktowania. Po Makerere College w Ugandzie pracował jako nauczyciel w szkołach katolickich. W 1949 r. wyjechał na Uniwersytet Edynburski uczyć się historii i ekonomii: mieszkał na stancji w górniczej rodzinie i zdumiewał się, gdy gospodarz wracał do domu z twarzą umorusaną na czarno jak jego własna – myślał bowiem, że wszyscy biali to kolonizatorzy, którzy nigdy nie pracują. Jafat Wanzagi, obecny szef plemienia Zanaki, wspomina, że młody Nyerere przybywał z głową pełną pomysłów i pytał, czemu jest aż ośmiu szefów plemienia? Doradzał wybór jednego, po co więcej ludzi? Tak się stało i ludem rządzi Wanzagi.

Nyerere poprowadził kraj do niepodległości, wyzwalając go spod rządów imperium brytyjskiego, pod szyldem Afrykańskiego Związku Narodowego Tanganika (TANU). W 1964 r. przez wyspę Zanzibar przetoczyła się rewolucja, po której zjednoczyła się z leżącą na kontynencie Tanganiką. Monarchię zastąpiła republika. Konstytucja dała Nyerere duże uprawnienia: pozostał szefem partii; został przewodniczącym parlamentu, naczelnym dowódcą sił zbrojnych i pierwszym prezydentem. W administracji każdy wyższy urzędnik i komisarz okręgu posiadał wówczas pochodzenie brytyjskie: Nyerere wiedział, że spustoszony kraj nie jest gotów do samodzielnych rządów; kadrę kształcił nie w Europie, lecz w Chinach i ZSRR, co oznaczało komunistyczne wpływy. Gdy lekarz po studiach w Moskwie orzekł, że potrzebuje biura, sekretarki i samochodu – prezydent podarł jego dyplom, mówiąc, że człowiek wysłany z kraju, który nie ma nic, nie może prosić o cokolwiek dla siebie – musi poświęcić się ludziom. Dzięki temu mówiono, że rządziły prawo i sprawiedliwość, choć zdarzały się zatrzymania bez procesów.

Jego afrykański socjalizm różnił się od marksizmu-leninizmu, miał ludzką i czarną twarz. Mwalimu chciał, by ludzie na prowincji mieszkali blisko siebie, nieopodal szkoły, szpitala, pompy wodnej, gdzie łatwiej o infrastrukturę. Przesiedlał ludzi na siłę, choć burzone domy to raczej nadgorliwość żołnierzy realizujących utopijny plan. W 1967 r. Nyerere wprowadził politykę określaną mianem Ujamaa, gdy upaństwowił wielkie firmy i stworzył gospodarstwa rolne. Dopuszczał krytykę, co wyjątkowe w Afryce, kursu jednak nie zmienił. A reformy dały efekt odwrotny do zamierzonego: nacjonalizacja i kolektywizacja doprowadziły kraj do zapaści.

– Polityka Nyerere nie mogła się udać. W chwili uzyskania niepodległości społeczeństwo Tanzanii znajdowało się na pierwotnym poziomie i bezpośrednie przejście w system komunistyczny nie było właściwą drogą do funkcjonowania w globalizującym się świecie – przyznaje ambasador Buzalski. Z czasem Nyerere zrozumiał swój błąd: w 1985 r. wycofał się z polityki, gdy bezkrwawo – kolejny ewenement! – zastąpił go Ali Hassan Mwinyi, który odwrócił wiele decyzji poprzednika. Potem rządzili Benjamin Mkapa, Jakaya Kikwete, Magufuli i Hassan.

Zatrute strzały

Nyerere pochodził ze wsi Butiama, w której dziś widać wyraźnie, że Ujamaa się nie udała: niewielki rynek tworzy skupisko domeczków, sklepików z powidłem i mydłem własnej roboty (z sadzy); większość domów jest rozrzucona w buszu bez ładu i składu. Przez 100 lat niewiele się zmieniło: do wsi wciśniętej między Jezioro Wiktorii i park Serengeti cywilizacja docierała z oporami. Wciąż panuje inny wymiar sprawiedliwości: dokonuje się samosądów, wlewając benzynę do starej dętki i zakładając delikwentowi na głowę; albo rzucając go w podpalone gałęzie. Za co? Niedawno za notoryczne przestępstwa wycięto drzewa przy obejściu bandyty i kazano mu się wynosić – podał ludzi do sądu w Musomie i wygrał sprawę. Mieszkańcy zapłacili karę, by następnym razem, gdy złodziej znowu zaszedł im za skórę, po wioskowym zebraniu ustalić najwyższy wymiar kary. Bestialstwo? Wydaje się, że wcześniej próbowano wszystkiego, by tego uniknąć.

Zdarzają się też wendety: po śmierci myśliwego polującego na zające, po kilku latach jego krewni zaszlachtowali maczetami kilkunastoosobową rodzinę, która miała dopuścić się zbrodni.

– Wiele wody w Marze upłynie, zanim to się zmieni. Zanaki to waleczni ludzie, którzy od pokoleń mierzą się z dzikimi zwierzętami – lwami i hienami. Nie lubią zmian w życiu. Nawet zmniejszenie wspólnot religijnych w parafiach, które do tej pory liczyły po 200 osób, czyli znacznie za dużo, zaakceptowali po długim przekonywaniu i wielkim wysiłku – opowiada ksiądz Daniel Hinc, misjonarz zmartwychwstaniec, który od dziesięciu lat posługuje w Butiamie. Długo działał sam, ale od roku ma pomoc: czarnoskórego wikariusza Phillipa. Również od roku posiada pralkę, wcześniej czyścił ubrania ręcznie w zimnej wodzie, o ile była. Na plebanii dysponuje skromnym pokojem wyposażonym jak klasztorna cela: łóżko z moskitierą, szafka, biurko i krzesło, bo i po co więcej mebli? Miejscowa kucharka również gotuje prosto: głównie banany z przydomowego ogrodu, które potrafi podać na wiele sposobów; do tego ryby z parafialnego stawu i własny chleb.

Ksiądz chwali parafian z Butiamy, choć niektórzy wciąż czarują. W ogrodzie znalazł laleczkę wudu, przed bramą kilka razy zakopano koguty, wierni oddawali amulety od czarowników. Raz odwołał umówiony chrzest w buszu, bo czuł niepokój – okazało się, że jedna z babć założyła magiczne ozdoby i jakoś to wyczuł. Chrzest odbył się nieco później, w Wielki Poniedziałek, z niezwykłą celebrą, więc wyszło na dobre.

– W 2018 r. na plebanię napadli wojownicy z al-Shabab, afrykańskiej komórki al Kaidy. Niczego nie ukradli i nie zniszczyli, jedynie nad ołtarzem napisali w suahili, że to ich teren i mam się wynosić. Czy po tym czułem lęk? Chrystus jest większy – mówi ks. Daniel. Dla pewności nocą plebanii pilnuje stróż – chodzi wokół z latarką i łukiem z zatrutymi strzałami. Nie wystarcza, bym spał spokojnie. Budzi mnie i niepokoi skrobanie pazura o metal – podejrzewam siły nieczyste i nie mogę spać. I dopiero rano okazuje się, że psa nikt nie wypuścił z budy i drapał...

Jednak cywilizacja do Butiamy powoli dociera: od kilku lat istnieje bank, gdzie wypłacam pieniądze z przyziemną prowizją. Ceny są wyższe w porównaniu z Dar es- Salaam, bo towar przyjeżdża stamtąd ciężarówkami trasą długości 1200 km – poniemiecka kolej z czasów pierwszej kolonizacji nie sięgnęła tak daleko. Wielu godzinami siedzi przed obejściami i czeka. Tymczasem chcieć to móc – za sprawą ks. Daniela w Butiamie powstaje jednostka strażacka: dzięki internetowej akcji Gasimy Afrykę z zaprzyjaźnioną fundacją Mają Przyszłość kupił właśnie 30-letniego mercedesa, którym pędzimy przez wieś z włączonym sygnałem. Miejscowi robią wielkie oczy: co za dziwy? Czuję się jak dziecko, misjonarz też. To było jego marzenie; podobnie jak mieszkanie koło Serengeti, co zostało po lekcjach geografii. Po latach jest już swój – ludzie go pozdrawiają, machają, zagadują.

Czytaj więcej

Czesio. Filmowy bohater, literacki koniec

Cud z ręką

Parafia w Butiamie powstała w 1993 r. na życzenie Juliusa Nyerere, który mieszkał po drugiej stronie drogi i jako wierzący chciał pozostawić po sobie wotum. Skupił ziemie i erygował parafię, jedyną taką na świecie, bo nadał jej niespotykane imię Matki Bożej Przenajświętszej Krwi Chrystusa. Na miejscu pracował wówczas polski ksiądz Karol Szlachta, którego zastąpili inni, by znów padło na Polaka. Świątynię budowali zaprzyjaźnieni włoscy misjonarze i nie zmieniła się wiele przez 30 lat. Amfiteatralny układ pozwala ks. Danielowi dobrze widzieć parafian, do tego daje dobrą akustykę, co słychać podczas chóralnych śpiewów z bębnami i grzechotkami. Przy ołtarzu stoją dwa fotele obite purpurą dla Nyerere i żony Marii, która czasem korzysta z siedziska.

Marmurowy ołtarz w kaplicy ufundował pierwszy prezydent. Ks. Daniel mówi o nim: wykształcony, mądry, pokorny, rodzinny, pobożny. Codziennie uczestniczył w porannej mszy świętej, czasem służył jako ministrant. Chrystusa przynieśli mu ewangelizujący te tereny księża z grupy misyjnej Maryknolle z Ameryki, którzy po II wojnie światowej uczyli się języków lokalnych, zamiast suahili, by łatwiej docierać do tubylców. Jeden z nich praktykował u Nyerere, aby poznać język zanaki, przy okazji zapewne tłumaczył zawiłości świata i potrzebę wybicia się na niepodległość... Ochrzcił go imieniem Julius. Pozostali przyjaciółmi.

Nyerere cierpiał na białaczkę i leczył się w Londynie, gdzie zmarł 14 października 1999 r. „Wiem, że nie wyzdrowieję z tej choroby i umrę. Smucę się, że zostawiam moich Tanzańczyków. Będą po mnie płakać, lecz ja będę się za nich modlił do Boga" – przemawia ze zdjęcia na plebanii w Butiamie. W 2005 r. diecezja Musoma rozpoczęła starania o kanonizację Nyerere, papież Benedykt XVI ogłosił go Sługą Bożym. Odbyły się pierwsze przesłuchania w procesie, jednak wyjazdy do Rzymu kosztują, diecezja jest jedną z najbiedniejszych w kraju i sprawa utknęła. Bp Michael Mabuga Msonganzila spodziewa się, że proces potrwa 10–15 lat.

– Do końca życia będę modlił się o uznanie świętości Nyerere, w co głęboko wierzę. Ściskałem rękę Matki Teresy i Jana Pawła II, Nyerere był trzecim świętym. 1968 r., mam 12 lat. W kościele w Mwanzie czekam na spowiedź, gdy robi się hałas. Przychodzi prezydent. Biskup mówi, byśmy go przepuścili, on nie chce ominąć kolejki i czeka – opowiada Msonganzila. Wiele razy widział się z Marią Nyerere, żoną prezydenta, którą nazywał matką.

Do stwierdzenia świętości człowieka potrzebny jest cud. Na plebanii w Butiamie można dostać kartkę ze zdjęciem Nyerere, modlitwą za jego wstawiennictwem z imprimatur biskupa Msonganzila. A gdyby zdarzyło się coś niezwykłego, należy to opisać i przysyłać do ks. Daniela, który świadectwa wiernych zbiera w oprawionej w afrykańskie płótno księdze.

Wszyscy proszą o uznanie świętości Nyerere. W kilku przypadkach kogoś przestała boleć głowa, co trudno brać poważnie; wielu mówi o umocnieniu w wierze i zmianie życia, co brzmi wiarygodnie – ksiądz niechętnie wylicza przypadki i czeka. Może już się doczekał? Do Butiamy przyjechała rodzina Julianny Tobias Mashoby. Dziewczyna po wypadku samochodowym miała kłopoty z ręką, przez cztery lata nie mogła spać. Mimo kilku zastrzyków dziennie – ból nie ustępował. 20 maja 2017 r., podczas wizyty w parafii, jej ojciec wpisał się w księdze, że modli się o zdrowie córki. 24 lipca 2021 r. powróciła sama Julianna, by podziękować Bogu za łaskę uzdrowienia za pośrednictwem Nyerere. Napisała, że czuje się dobrze, nie bierze leków, co zaświadcza podpisem. Zostawia kontakt, może się przyda.

Dzień nauczyciela

Rocznica śmierci pierwszego prezydenta. 14 października. Święto narodowe, Nyerere Day. Państwowe koncerny wykupiły w gazetach reklamy wspominające 22 lata bez Niego. Na stronach redakcyjnych pojawił się rysunek z Nauczycielem przy szkolnej tablicy: „Powtarzajcie za mną". Dziennikarz wspominał wizytę w domu Nyerere w Dar es-Salaam. „Trawa nieprzycięta, moskitiera porwana, taras brudny. Tak żył jeden z największych synów Afryki, gigant walki o niepodległości, który zachował swój autorytet moralny nawet po tym, gdy jego wizja wiejskiego socjalizmu się zachwiała". Oskarżał rządzących, że nie docenili bohatera.

Dzisiaj nie lepiej. Przez lata do Butiamy przyjeżdżali współpracownicy Nyerere, którzy wspominali zmarłego w wystąpieniach – wiceprezydent, premier, ministrowie. Tym razem oficjele wybrali Chiato, gdzie pochowano byłego prezydenta Magufuliego – obecna prezydent Samia Hassan tam zarządziła uroczystości z okazji Nyerere Day. W przemówieniach chwalono, że idzie jego śladami, porównanie wydaje się na wyrost.

Mwalimu, Nauczyciel. 14 października w Polsce to Dzień Nauczyciela, co budzi zdziwienie w Butiamie, gdy zagaduję gości przybyłych na uroczystości. W kościele zwyczajową mszę dedykuje się pierwszemu prezydentowi. Jest Jafat Wanzagi, szef plemienia Zanaki. Trochę krewnych. Bp Msonganzila przyjechał w białym ornacie na znak świętości Nyerere, nie fioletowym, jak w przypadku zwykłego zmarłego. O ołtarz oparto portret prezydenta i zapalono świecę. Parafialny chór śpiewał: „Będziemy pamiętać Ciebie, nasz Ojcze, Twoje dzieło, pracę w Kościele i rządzie".

Kilkuset pielgrzymów z wyspy Ukerewe na Jeziorze Wiktorii przyjechało z podobnym hymnem, by Nyerere, człowieka Jezusa, rychło ogłosić świętym. Świadectwo zostawił także spowiednik Nyerere, obecny w Butiamie co roku, o. Thomas Kabika Bilingi. W księdze parafialnej napisał, że jego modlitwy za wstawiennictwem zmarłego zostały wysłuchane i zaświadcza o świętości człowieka, co teraz trzeba uznać kanonicznie.

Przywiózł 22 sadzonki limonki, by zasadzić je w parafialnym ogrodzie ku pamięci. – Owoce mają chronić przed koronawirusem i kolejnymi, gdy nadejdą – przemawiał w kościele, czym wzbudził uśmiechy wiernych. W rozmowie dodaje, że Nyerere był mądry i praktyczny. Wierzył w rolnictwo, sadził drzewa i wokół jego domu rośnie teraz las.

Poznali się w katolickiej szkole w Mwanzie. Zapamiętał jego radę, aby w kazaniach stosować zasadę KISS, „keep it simple and short", czemu właśnie się sprzeniewierza – w świątyni mówi już kwadrans, ludzie wspierają go brawami. O. Thomas urodził się 15 kwietnia 1948 r.; 13 kwietnia rocznicę świętował Nyerere, zwykle składał przyjacielowi życzenia i zapraszał na „trochę ciasta". Ojciec w ogrodach w Butiamie pochował matkę Nyerere (Julius chwalił poruszającą homilię). Spowiadał prezydenta przed ostatnią podróżą do Londynu. Ma swój pokój w prezydenckim domu.

Wierni w kościele uśmiechali się podczas homilii bp. Msonganzila, bo też ma gadane. Przez godzinę dawał przykłady świętości Nyerere, który za życia niósł pokój skonfliktowanej Afryce, co teraz czyni fundacja jego imienia. Opowiadał o kobiecie, która odwiedziła Nyerere w Butiamie. Nie miała 5000 tanzańskich szylingów (10 zł) na leczenie dziecka i prezydent podarował jej pieniądze. Zadzwonił też z wyrzutem do dyrektora szpitala, od kiedy to trzeba płacić za opiekę nad dziećmi? Ten kazał zwolnić lekarza proszącego o łapówkę, Nyerere ponownie zbeształ dyrektora: po co wyrzucać lekarza, przecież on został już wystarczająco ukarany, będzie służyć przykładem i nigdy nie zrobi nic złego.

Biskup dodał, że Nyerere chciał wieść proste życie i zwykł pytać szefa ochrony: „Po co włączać syreny alarmowe, gdy wracam do domu? Wszyscy to słyszą i może dojść do zamachu. Nie lepiej jechać w ciszy?".

Po mszy w kościele w Butiamie ks. Daniel zapraszał gości na pieczoną rybę. Palce lizać! Biskup na deser ma kolejną opowieść, gdy Nyerere mieszkał w Dar es-Salaam i poszedł rano do kościoła, gdzie zastał zamknięte drzwi, bo ksiądz miał ciężką noc. Prezydent zapukał: „Jestem Julius Nyerere. Czy mogę prosić o klucz do kościoła?". – Od tej pory ksiądz się zmienił... Nikt nie rodzi się świętym. To proces. Musimy służyć Bogu, służąc ludziom. Kochać Boga, kochając ludzi – mówi bp Msonganzila. – Święty to nie ten, kto nie popełnia grzechu, lecz którego droga życia prowadzi do nieba i nieustannie nawraca się do Boga – dopowiada ks. Daniel. I czuje świętość Nyerere, która wynika z ewangelicznego podejścia do życia: – Ludzie w Butiamie nie do końca w to wierzą. On był swój, on był stąd. Ale święty? Jezus mówił, że prorok w ojczyźnie nie będzie doceniany.

Czytaj więcej

Jak wykopać majątek, uniknąć czarów, zbudować szkołę

Gra w bao

Z wizytą u ks. Daniela bywali kandydaci na prezydenta Tanzanii, którzy prosili o stosowne błogosławieństwo. Zapominali poinformować, że będą przy tym kamery i mikrofony. I podobne błogosławieństwa dostaną u imama. Co prawda Tanzania systemowo oddziela politykę i religię, lecz każdy wierzy w swoje. Hasło „święty polityk" według Kościoła nie jest jednak wykluczone, gdy człowiek pełnił posługę zgodnie z wiarą. Nyerere był święty czy to jedynie pobożne życzenia? Zawłaszczenie go przez katolików może wieszczyć społeczny niepokój i konflikt z muzułmanami, czwartą częścią społeczeństwa, skoro już za prezydentury Nyerere zarzucano mu faworyzowanie braci w wierze, gdy zgodził się na powstanie największej organizacji religijnej muzułmanów, aby trzymać ją pod kontrolą. Czy może dziwić, że rząd pilnuje równowagi pomiędzy religiami, a Nyerere ma należeć do wszystkich? Nie sprzyja to kanonizacji i wątpliwe, by bohater został świętym. Tak mówią afrykaniści, także wierzący.

Jednej jego woli nie spełniono – chciał być pochowany w krypcie pod kaplicą w Butiamie; leży przy rodzinnym domu w ogrodzie z pawiami, królewskimi ptakami, na których hodowlę w Tanzanii trzeba pozwolenie. Obok pochowano rodziców, wgłębienia w grobach ludzie wypełniają mlekiem na znak pamięci. Do niego należy mauzoleum – marmur w tanzańskich warunkach oznacza przepych. Na płycie sztuczne kwiaty, figurka Matki Boskiej obwieszona różańcami wotywnymi, koszyk z prośbami od wiernych.

Dobrze, że poszedłem tam dzień wcześniej. Podczas Nyerere Day budynek zamknięto, choć wokół falowało morze ludzi: mieszkańcy Butiamy, rodziny z dziećmi, uczniowie, harcerze. Gwiazdami byli rowerzyści, którzy przez dwa tygodnie pokonali 1500 km ku czci pierwszego prezydenta. Na pikniku jestem jedynym białym i budzę zdziwienie: komu chciało się odwiedzać Mwalimu? Atencja nie trwa długo, ludzie rozpraszają się w ogrodach. Do kupienia mają banany, kukurydzę, orzeszki, dewocjonalia, majtki i skarpetki. Wieczorem dostają darmowe jedzenie z pańskiego stołu. Nauczyciel wciąż dba o swych uczniów.

Poza Nyerere Day wejście do rodzinnych ogrodów jest płatne. Ks. Daniel, który urzęduje w parafii po drugiej stronie drogi, wchodzi służbowo pomodlić się przy grobach, z czego skwapliwie korzystam. Stoją dwa domy: wodza Zanaki i zbudowany przez wojsko dla Nyerere. Czasem pojawia się Maria Nyerere, która na co dzień mieszka w Dar es-Salaam. Na stałe przebywa jedynie Madaraka, syn byłego prezydenta, który właśnie przysiadł w altance przed stołem do gry w bao – prezencie od prezydenta Mozambiku z okazji 60. urodzin Mwalimu.

Madaraka uśmiecha się, że rozrywka jest prosta, choć sumituję się, że wciąż nie pojmuję zasad. A Nyerere rozumiał je bardzo dobrze. Nad wyraz bystry, co zauważyli goście grający z nim w bao. Jako syn piątej żony wodza Zanaki (z 22) nie był pierwszym do zaszczytów i wydawało się, że starszy Mwanzagi pójdzie do szkół, jednak to Julius wiódł prym i wybił się do samej góry. Pamiętał komu to zawdzięczał i prosił o uhonorowanie brata: w 2007 r. w Buturu pod Butiamą otwarto dziewczęcą szkołę jego imienia, gdzie córka Nyerere pracowała jako nauczycielka. Wszystko w rodzinie.

– Mój ojciec był otwarty na ludzi i bardzo przyjazny. Gdyby żył, siedziałby z nami i grał w bao – mówi Madaraka. Należy do komitetu organizacyjnego obchodów setnego jubileuszu urodzin Nyerere. Długo nie było scenariusza uroczystości, komitet spotkał się ledwie kilka razy. – Celebra zajmie 5–10 lat jako część polityki historycznej Tanzanii, aby ludzie pamiętali o Mwalimu. Czas płynie szybko: pod mauzoleum parkują autobusy szkolnych wycieczek, lecz młodzi lepiej znają się na sprawach amerykańskich niż tanzańskich – przyznaje Madaraka. Coś w tym jest. Przypadkowo poznana przeze mnie Rose – jedna z 26 wnucząt Nyerere – pamięta dziadka przywożącego jej słodycze i owoce. Dawał książki, aby wyszła na ludzi. Gdzie są? Zapewne na strychu. Wspólne zdjęcie z dziadkiem też się zawieruszyło.

Żadne z siedmiorga dzieci Nyerere nie poszło w jego ślady, choć próbowały sił w polityce. Madaraka jest dyrektorem w Global Resource Alliance Tanzania, międzynarodowej organizacji pozarządowej, która walczy z biedą, głodem i chorobami na ziemiach Zanaki. W Butiamie opowiada o książkach i sposobie myślenia, który ojciec w nim zaszczepił. Sam rzucił studia w Dar es-Salaam, by pojechać do Rzymu na kurs bankowości – każdy lepiej sytuowany Tanzańczyk chciał wtedy wyjechać. On też marzył o biznesie, by przy okazji – jak ojciec – pomagać ludziom, dając im pracę. „Czemu nie chodzisz do szkoły?" – zapytał senior, ale pozwolił synowi iść własną drogą, choć ktoś mniej wyrozumiały kazałby wracać do szkoły.

– Gdy zrzekł się władzy, odszedł na emeryturę i zajął rolnictwem. Pewnego razu popsuł mu się traktor i poprosił mnie o trochę pieniędzy na naprawę. Nie spodziewałem się, że wśród tych, którym pomogę biznesowo w życiu, będzie mój tata – mówi Madaraka i śmiejemy się zgodnie.

Płaci się również za wstęp do muzeum Nyerere – do niedawna teren stanowił całość – został podzielony, by zarabiać podwójnie na biletach. Muzeum otwarto 2 lipca 1999 r. za życia Mwalimu. Wnętrze jest zaniedbane i zakurzone: pajęczyny, zbita szyba w gablocie; żaluzje niedawno leżały na podłodze, ktoś litościwie przymocował je do okien. Zasiadamy w poczekalni na krzesłach z popękanym skajem do ceremoniału kupna biletów i zaszczytu wejścia. Do kupienia jest replika buławy na wzór tych u brytyjskich oficerów, którą zwykł nosić Nyerere. W muzealnej sali wita portret autorstwa Zbigniewa Jury z Radziechowów, świeckiego misjonarza, który kilka lat malował Mwalimu na podstawie słynnego zdjęcia. Liczne pamiątki po Mwalimu: zdjęcia z możnymi tego świata i podarki od nich. Dyplomy z uczelni, tytuły honoris causa. Nagrody, w tym Lenina z 1987 roku za wprowadzanie pokoju między narodami. Stroje i szaty; mokasyny, sandały i kalosze; kapelusz od słońca. Narzędzia – sekator, siekiera i motyka – wyglądają na nowe. Rzeczy osobiste: fotel i krzesło, zegarek i radio, talerz i sztućce, zestaw do kawy i herbaty. Sztucer, włócznia i tarcza, skóry lwa i leoparda, zdobiona koralikami miotełka z małpiego ogona – dary od rodaków po zwycięskiej wojnie z Ugandą w 1979 roku.

Nie ma żadnych pamiątek związanych z wiarą, poza zdjęciem Marii Nyerere z Janem Pawłem II.

Mwalimu, Nauczyciela, darzy się pamięcią i szacunkiem, choć sam wystrzegał się zaszczytów. W Dar es-Salaam lotnisko jego imienia, w każdym mieście ulica lub plac. Portrety siwego pana z wąsikiem wiszą w urzędach, bankach, sklepach, domach. Patrzy z tysiąca szylingów (na pozostałych banknotach są zwierzęta). Pojawia się też na ubraniach i czapkach. Cytaty z przemówień zdobią samochody. Telewizja wciąż nadaje przemówienia. Jest bohaterem: 9 grudnia 1961 r. dał niepodległość Tanganice, co Tanzania świętowała jako 60. rocznicę istnienia.

Pozostało 98% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi