Bogusław Chrabota: Pracują boty w Kijowie

Od kilku dni jestem ofiarą ukraińskiego (tak, ukraińskiego!) spamu. Zapewne nie tylko ja. O czymkolwiek napiszę na przykład na fejsie, w ciągu chwili pojawiają się dziesiątki komentarzy. Mało który jest związany bezpośrednio z tematem wpisu. Za to wszystkie przypominają o toczącej się wojnie. Wymieniają rosyjskie zbrodnie. Niegodziwości, których dopuszcza się bezpośrednio Putin i jego bandyci. Nawołują do bojkotu Rosji, nasilenia sankcji, wstrzymania importu surowców.

Publikacja: 08.04.2022 17:00

Bogusław Chrabota: Pracują boty w Kijowie

Foto: AFP

Za wpisami stoją rzekomo żywi ludzie, ale trudno uwierzyć, że nie są to komputerowe boty, sterowane i programowane przez obrońców ojczyzny w Kijowie. Czy budzi to mój sprzeciw? Wcale. Czy mnie denerwuje? W ogóle. Mam świadomość, że to odpryski wojny hybrydowej, która jest siostrą bliźniaczką tej straszniejszej, konwencjonalnej.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Rozmowa z Dostojewskim

Tam, w Ukrainie, od prawdziwych kul i szrapneli giną zwyczajni ludzie. Ja doświadczam tylko chwilowego dyskomfortu na portalu społecznościowym, a to – w porównaniu ze światem realnej śmierci – jednak przywilej.

Niemniej zastanawia mnie bardzo, jak i kto nakreślił granice tej wojny. Jaki jest krąg jej bezpośrednich odbiorców? Moskwa bije propagandą na odlew. Poziom zakłamania, skrzywienia, wręcz sterroryzowania przekazu, jaki dokonuje się w Rosji, nie ma – poza czasami sowieckimi – precedensu. Ale nawet i wtedy ludzie myśleli swoje. Bolszewickie gwiazdy mediów nie były aż tak bezczelne, jak ludzie Putina. Istniał jakiś samizdat, powielano na taśmach magnetofonowych piosenki Wysockiego, Okudżawy czy Galicza. A w naturze człowieka sowieckiego – o czym pisze Sołżenicyn – była jednak przestrzeń na nienawiść do władzy.

Niemniej zastanawia mnie bardzo, jak i kto nakreślił granice tej wojny…Niemniej zastanawia mnie bardzo, jak i kto nakreślił granice tej wojny. Jaki jest krąg jej bezpośrednich odbiorców? Moskwa bije propagandą na odlew. Poziom zakłamania, skrzywienia, wręcz sterroryzowania przekazu, jaki dokonuje się w Rosji, nie ma – poza czasami sowieckimi – precedensu.

Czy dziś to jeszcze możliwe? Rosjanie dostają komunikaty głównie za pośrednictwem telewizji, a ta – jak u Orwella – powtarza regularną antyprawdę. W rosyjskich kanałach telewizyjnych dywizje Putina niosą pokój, są witane kwiatami, a bratni naddnieprzański naród wije się w śmiertelnym uścisku nazistowsko-banderowskich kleszczy. W tamtym przekazie nawet zbrodnia w Buczy to mistyfikacja, a leżące na ulicach zwłoki to nieudolnie odgrywający swoją rolę, opłacani przez banderowców aktorzy.

Jaki może być wyższy poziom zbydlęcenia dziennikarzy i zakłamania przekazu? Trudno sobie wyobrazić. Swoją drogą nie wyobrażam sobie – kiedy ten koszmar się już skończy – jakichkolwiek nawet towarzyskich relacji ze światem rosyjskiego dziennikarstwa. Wszyscy, choćby drugoplanowi, uczestnicy machiny propagandowej powinni być wykluczeni z jakichkolwiek gremiów i konferencji. Bojkotowani permanentnie i do końca życia. Bo to oni są uczestnikami krwawych masakr. Tworzą klimat, który usprawiedliwia mordy na niewinnych ludziach. Prowokują, a potem oswajają zbrodnie. I nie wystarczy Ariadno Rokossowska, droga przyjaciółko, zastąpić swojego profilowego zdjęcia żałobną świeczką. Choć dla twoich licznych przyjaciół to dowód bezprzykładnego bohaterstwa, dla mnie to za mało.

Po drugiej stronie są dziennikarze ukraińscy. Bronią swojej ojczyzny równie zajadle jak żołnierze na frontach. Wszelka racja, także moralna, jest w tej wojnie po ich stronie, choćby przesadzali. Ale i dla nich ważna informacja: mogą pisać otwarcie o zbrodniach, karmić boty, które biją nas – ludzi Zachodu – na odlew po gębie, ale nie mogą kłamać. Kłamstwo jest zakazane, nawet jeśli ktoś je upowszechnia w dobrej wierze. Kłamiąc, służy się bowiem agresorom. Uzbraja ich w dowody, że Ukraina równie fałszywie przedstawia prawdę o tej wojnie. A takie dowody relatywizują racje moralne. Dla Ukrainy na dłuższą metę to samobójstwo.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Germanofobia ma się dobrze

Przed jakim wyzwaniem stoi sterowana przez Kijów propaganda? Jej racją jest nie tylko obrona ojczyzny. Również, a może przede wszystkim, reorientacja świata. Pokazanie, że wiele fundamentów globalnej polityki polegało na fałszu. Przede wszystkim założenie, że putinowska Rosja to normalny, partnerski kraj. Światowej opinii publicznej muszą opaść łuski z oczu. To otępiała przez propagandę dyktatura zła i dokąd taką pozostaje, powinniśmy zrewidować każdy strzęp geopolityki, jaki Rosji dotyczy. Wykreślić bandytów z cywilizowanego świata. Dlatego praca kijowskich botów mnie nie boli. Przesłanie mamy wspólne.

Za wpisami stoją rzekomo żywi ludzie, ale trudno uwierzyć, że nie są to komputerowe boty, sterowane i programowane przez obrońców ojczyzny w Kijowie. Czy budzi to mój sprzeciw? Wcale. Czy mnie denerwuje? W ogóle. Mam świadomość, że to odpryski wojny hybrydowej, która jest siostrą bliźniaczką tej straszniejszej, konwencjonalnej.

Tam, w Ukrainie, od prawdziwych kul i szrapneli giną zwyczajni ludzie. Ja doświadczam tylko chwilowego dyskomfortu na portalu społecznościowym, a to – w porównaniu ze światem realnej śmierci – jednak przywilej.

Pozostało 89% artykułu
Plus Minus
Kiedy będzie następna powódź w Polsce? Klimatolog odpowiada, o co musimy zadbać
Plus Minus
Filmowy „Reagan” to lukrowana laurka, ale widzowie w USA go pokochali
Plus Minus
W walce rządu z powodzią PiS kibicuje powodzi
Plus Minus
Aleksander Hall: Polska jest nieustannie dzielona. Robi to Donald Tusk i robi to PiS
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Prof. Marcin Matczak: PSL i Trzecia Droga w swym konserwatyzmie są bardziej szczere niż PiS