Czy dziś to jeszcze możliwe? Rosjanie dostają komunikaty głównie za pośrednictwem telewizji, a ta – jak u Orwella – powtarza regularną antyprawdę. W rosyjskich kanałach telewizyjnych dywizje Putina niosą pokój, są witane kwiatami, a bratni naddnieprzański naród wije się w śmiertelnym uścisku nazistowsko-banderowskich kleszczy. W tamtym przekazie nawet zbrodnia w Buczy to mistyfikacja, a leżące na ulicach zwłoki to nieudolnie odgrywający swoją rolę, opłacani przez banderowców aktorzy.
Jaki może być wyższy poziom zbydlęcenia dziennikarzy i zakłamania przekazu? Trudno sobie wyobrazić. Swoją drogą nie wyobrażam sobie – kiedy ten koszmar się już skończy – jakichkolwiek nawet towarzyskich relacji ze światem rosyjskiego dziennikarstwa. Wszyscy, choćby drugoplanowi, uczestnicy machiny propagandowej powinni być wykluczeni z jakichkolwiek gremiów i konferencji. Bojkotowani permanentnie i do końca życia. Bo to oni są uczestnikami krwawych masakr. Tworzą klimat, który usprawiedliwia mordy na niewinnych ludziach. Prowokują, a potem oswajają zbrodnie. I nie wystarczy Ariadno Rokossowska, droga przyjaciółko, zastąpić swojego profilowego zdjęcia żałobną świeczką. Choć dla twoich licznych przyjaciół to dowód bezprzykładnego bohaterstwa, dla mnie to za mało.
Po drugiej stronie są dziennikarze ukraińscy. Bronią swojej ojczyzny równie zajadle jak żołnierze na frontach. Wszelka racja, także moralna, jest w tej wojnie po ich stronie, choćby przesadzali. Ale i dla nich ważna informacja: mogą pisać otwarcie o zbrodniach, karmić boty, które biją nas – ludzi Zachodu – na odlew po gębie, ale nie mogą kłamać. Kłamstwo jest zakazane, nawet jeśli ktoś je upowszechnia w dobrej wierze. Kłamiąc, służy się bowiem agresorom. Uzbraja ich w dowody, że Ukraina równie fałszywie przedstawia prawdę o tej wojnie. A takie dowody relatywizują racje moralne. Dla Ukrainy na dłuższą metę to samobójstwo.
Bogusław Chrabota: Germanofobia ma się dobrze
Gazeta Polska Codziennie" („GPC") wezwała Polaków do protestu przed Ambasadą Niemiec w Warszawie. Ma to mieć związek z niewielką chęcią Niemców do nakładania nowych sankcji przeciwko Rosji. Zdaniem redaktorów „GPC" Niemcy są dawnym strategicznym partnerem Putina i zbyt powoli nawracają się na prawomyślność, zbyt wolno kroczą za trzymającymi wysoko antyputinowski sztandar zjednoczonymi siłami politycznych realistów pod światłym przywództwem Prawa i Sprawiedliwości. Niemcy – w tej narracji – są nie tylko psychicznie uzależnieni od Rosji, ale i surowcowo. Co więcej, z tego uzależnienia nie chcą zrezygnować niewielkim kosztem kilku stopni mniej w kaloryferach; słowem – czysta swołocz.
Przed jakim wyzwaniem stoi sterowana przez Kijów propaganda? Jej racją jest nie tylko obrona ojczyzny. Również, a może przede wszystkim, reorientacja świata. Pokazanie, że wiele fundamentów globalnej polityki polegało na fałszu. Przede wszystkim założenie, że putinowska Rosja to normalny, partnerski kraj. Światowej opinii publicznej muszą opaść łuski z oczu. To otępiała przez propagandę dyktatura zła i dokąd taką pozostaje, powinniśmy zrewidować każdy strzęp geopolityki, jaki Rosji dotyczy. Wykreślić bandytów z cywilizowanego świata. Dlatego praca kijowskich botów mnie nie boli. Przesłanie mamy wspólne.