Ale takie zdarzały się nawet moim mistrzom, Gombrowiczowi czy Herlingowi-Grudzińskiemu. Może tak właśnie ma być, że nawet najbardziej trzeźwy umysł musi czasem umieć się zmierzyć z wypełzającą ze snu realnością. Mój sen sprzed kilku dni był absurdalnie rzeczywisty, choć równie niemożliwy. Oto rozmawiałem w poważnych emocjach z Fiodorem Dostojewskim. Strasznie był wzburzony na Polaków i na nasz stosunek do tej wojny, a kiedy przypomniałem mu o jego własnych korzeniach i polskim herbie, omal się na mnie nie rzucił. Czy pamiętam szczegóły rozmowy? Dość oględnie. Bardziej jego surową, brodatą, pełną ekspresji twarz. Niemniej to, co zapamiętałem, odnotowuję poniżej.
Czytaj więcej
Gazeta Polska Codziennie" („GPC") wezwała Polaków do protestu przed Ambasadą Niemiec w Warszawie. Ma to mieć związek z niewielką chęcią Niemców do nakładania nowych sankcji przeciwko Rosji. Zdaniem redaktorów „GPC" Niemcy są dawnym strategicznym partnerem Putina i zbyt powoli nawracają się na prawomyślność, zbyt wolno kroczą za trzymającymi wysoko antyputinowski sztandar zjednoczonymi siłami politycznych realistów pod światłym przywództwem Prawa i Sprawiedliwości. Niemcy – w tej narracji – są nie tylko psychicznie uzależnieni od Rosji, ale i surowcowo. Co więcej, z tego uzależnienia nie chcą zrezygnować niewielkim kosztem kilku stopni mniej w kaloryferach; słowem – czysta swołocz.
– Fiodorze Michajłowiczu. Dlaczego nie zaprotestujesz przeciw tej wojnie? Dlaczego nie budzi twojego sprzeciwu moralnego?
– Nie może. To wojna, która wychodzi prosto z Kremla. A Kreml to Rosja. Wszystko, co było w Rosji zrobione naprawdę dobrego, począwszy od reform Piotra Wielkiego, pochodziło zawsze z inicjatywy tronu. Rosji potrzebna jest silna władza centralna. Nie można jej podważać.
– A jeśli sprowadza na ludzi nieszczęście?