Bogusław Chrabota: Germanofobia ma się dobrze

Gazeta Polska Codziennie" („GPC") wezwała Polaków do protestu przed Ambasadą Niemiec w Warszawie. Ma to mieć związek z niewielką chęcią Niemców do nakładania nowych sankcji przeciwko Rosji. Zdaniem redaktorów „GPC" Niemcy są dawnym strategicznym partnerem Putina i zbyt powoli nawracają się na prawomyślność, zbyt wolno kroczą za trzymającymi wysoko antyputinowski sztandar zjednoczonymi siłami politycznych realistów pod światłym przywództwem Prawa i Sprawiedliwości. Niemcy – w tej narracji – są nie tylko psychicznie uzależnieni od Rosji, ale i surowcowo. Co więcej, z tego uzależnienia nie chcą zrezygnować niewielkim kosztem kilku stopni mniej w kaloryferach; słowem – czysta swołocz.

Publikacja: 25.03.2022 17:00

Demonstracja pod ambasadą Niemiec w Warszawie

Demonstracja pod ambasadą Niemiec w Warszawie

Foto: PAP/Piotr Nowak

Słuchałem audycji na ten temat w radiu TOK FM z otwartymi szeroko ze zdumienia ustami. Prowadzący program Jan Wróbel pytał z uśmiechem na ustach kilku światłych ludzi, czy Polacy powinni wziąć udział w tej manifestacji. A ci potakiwali. Pal sześć poglądy. Każdy ma prawo kształtować słowem swój wizerunek. Wróblowi dziwię się jednak, że nie wspomniał o tym, że podobnie jak Niemcy uzależniona jest Polska i równie sensowny jak pod ambasadą Niemiec byłby protest pod siedzibą Orlenu czy PGNiG, które – podobnie jak firmy niemieckie – kontynuując zakup rosyjskich surowców, na równi finansują wojnę Putina. Bo to problem szerszej skali. Chciałoby się rzec europejskiej, i tylko wspólna decyzja krajów UE o bojkocie rosyjskiego gazu oraz ropy i solidarne radzenie sobie z deficytem surowców (pomysł unii energetycznej) ma sens.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Śmierć dzieci Fukuyamy

Ktoś powie – to geostrategia. Ani red. Wróbel, ani jego rozmówcy nie muszą mieć o niej pojęcia. Niemniej powinni mieć pojęcie o czymś dużo bardziej oczywistym i bliższym w sensie geograficznym; grze rządu i jego frakcji z Brukselą. A tu sprawy układają się dość czytelnie. Rząd Morawieckiego jest w fundamentalnym sporze z Unią o praworządność. Ten spór wstrzymuje wypłatę Polsce środków zapisanych w Krajowym Planie Odbudowy. Nagły atak Rosji na Ukrainę ustawił wszystko w nowym świetle. Polska przyjęła na siebie główny ciężar uchodźstwa z Ukrainy, a co za tym idzie, potrzebuje największego wspólnotowego wsparcia finansowego. Środki z KPO byłyby właśnie teraz najbardziej potrzebne.

Warszawa chce więc postawić Unię i jej głównych graczy (Francję i Niemcy) pod ścianą. „Nie szkoda róż, gdy płonie las" – tłumaczy Europie Morawiecki, domagając się, by Bruksela zrezygnowała z postulatu przywrócenia w Polsce zrębów praworządności ze względu na szczególną sytuację kraju obciążonego kryzysem imigracyjnym. Byłoby to na rękę Kaczyńskiemu, który nie musiałby zmuszać do kompromisu Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry lub ryzykować rozpadu koalicji. Stąd plan frontalnego ataku na Berlin. To łatwiejszy, bo bardziej tradycyjny niż Paryż cel ofensywy prawicy, którą przeprowadza się wiernymi rękami redaktorów „GPC". Próbuje się w ten sposób zwyczajowo zohydzić Niemcy. Wskazać, że wciąż są proputinowskie i to one, nie Polska, stanowią hańbę i problem Europy.

W sensie merytorycznym to jednak strzał kulą w płot. Niemcy – nie można temu zaprzeczyć – przez całe 50 lat w istocie były pacyfistyczne i prorosyjskie. Cała filozofia polityczna współczesnych Niemiec polegała na tworzeniu sieci subtelnych relacji gospodarczych. Także z Rosją, choć jeszcze większym beneficjentem tej polityki od ponad dwóch dekad była i jest Polska. Tyle że ów niemiecki romans z Moskwą właśnie się skończył. Po ataku Putina na Ukrainę porzucono tę politykę – co było szokiem dla świata – w pięć minut. Niemcy podjęły decyzję o konieczności szybkiego surowcowego uniezależnienia się od Rosji i remilitaryzacji. Poparły też w całości sankcje przyjęte przez Unię Europejską.

Byłoby to na rękę Kaczyńskiemu, który nie musiałby zmuszać do kompromisu Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry lub ryzykować rozpadu koalicji. Stąd plan frontalnego ataku na Berlin. To łatwiejszy, bo bardziej tradycyjny niż Paryż cel ofensywy prawicy, którą przeprowadza się wiernymi rękami redaktorów „GPC".

Czy są w tym konsekwentne? Tak, co nie zmienia faktu, że wszelka presja na utwardzanie linii Niemiec wobec Rosji wciąż ma sens. Nie wpisują się jednak w to manifestacje organizowane przez „GPC" pod ambasadą Niemiec. Są bez sensu z jednego prostego powodu. W najlepszym interesie Polski, wobec zagrożenia na wschodniej granicy, jest powrót Warszawy do serca Unii Europejskiej, czyli restytucja Weimaru. 24 lutego umarł Wyszehrad. Orbán przestał być sojusznikiem Warszawy. Dziś najważniejsza jest dla nas solidarność i jeden głos Unii Europejskiej w sprawie Ukrainy i bezpieczeństwa jej najbliższych zachodnich sąsiadów. To nasza racja stanu.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Kijów może tę wojnę wygrać

Czy wszyscy ją podzielają? Oczywiście, że nie. To przeciwnicy integracji europejskiej, wrogowie idei wspólnotowej, których na prawicy jest jeszcze wielu. Partyjny interes liczy się dla nich bardziej niż bezpieczeństwo kraju. Nie pierwszy to taki przypadek w polskiej historii i pewnie nie ostatni. Granie dobrem państwa ma nad Wisłą całkiem długą tradycję. Dziś w te haniebne karty polskiej historii wpisują się ci, którzy zamiast pod rosyjską protestują pod niemiecką ambasadą. I ci, którzy bezrefleksyjnie takie protesty wspierają.

Słuchałem audycji na ten temat w radiu TOK FM z otwartymi szeroko ze zdumienia ustami. Prowadzący program Jan Wróbel pytał z uśmiechem na ustach kilku światłych ludzi, czy Polacy powinni wziąć udział w tej manifestacji. A ci potakiwali. Pal sześć poglądy. Każdy ma prawo kształtować słowem swój wizerunek. Wróblowi dziwię się jednak, że nie wspomniał o tym, że podobnie jak Niemcy uzależniona jest Polska i równie sensowny jak pod ambasadą Niemiec byłby protest pod siedzibą Orlenu czy PGNiG, które – podobnie jak firmy niemieckie – kontynuując zakup rosyjskich surowców, na równi finansują wojnę Putina. Bo to problem szerszej skali. Chciałoby się rzec europejskiej, i tylko wspólna decyzja krajów UE o bojkocie rosyjskiego gazu oraz ropy i solidarne radzenie sobie z deficytem surowców (pomysł unii energetycznej) ma sens.

Pozostało 83% artykułu
Plus Minus
Kiedy będzie następna powódź w Polsce? Klimatolog odpowiada, o co musimy zadbać
Plus Minus
Filmowy „Reagan” to lukrowana laurka, ale widzowie w USA go pokochali
Plus Minus
W walce rządu z powodzią PiS kibicuje powodzi
Plus Minus
Aleksander Hall: Polska jest nieustannie dzielona. Robi to Donald Tusk i robi to PiS
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Prof. Marcin Matczak: PSL i Trzecia Droga w swym konserwatyzmie są bardziej szczere niż PiS