Bogusław Chrabota: Kijów może tę wojnę wygrać

Zanim wybuchła wojna w Ukrainie, większość z nas – uśpiona siedmioma dekadami pokoju – w ogóle odrzucała jej prawdopodobieństwo. A kiedy już doszło do ataku, przerażenie brutalnością działań agresora i świadomość dysproporcji sił dyktowały scenariusz szybkiej klęski Kijowa pod naporem pancernych kolumn Kremla.

Aktualizacja: 20.03.2022 15:40 Publikacja: 11.03.2022 16:00

Bogusław Chrabota: Kijów może tę wojnę wygrać

Foto: AFP

Jakże bardzo się myliliśmy w obu tych kwestiach! To, co wydawało się niemożliwe, zrealizowało się w najbardziej nieprawdopodobnych scenariuszach. Wojna wybuchła w skali, jakiej Europa nie znała od 1945 roku, a Ukraina z doskonałej ofiary Putina stała się symbolem skutecznego oporu. Oporu, który nie słabnie, lecz nasila się z każdym kolejnym dniem agresji. Wiem, że wiara jest słabym instrumentem przewidywania przyszłości, ale coraz mocniej wierzę, że napastnik zostanie w tej śmiertelnej konfrontacji pokonany. A Rosja ma coraz mniej szans, by zwyciężyć bohatersko broniący się Kijów.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Rosjanie – miłość i nienawiść

Co więcej, wiarę powoli zaczyna w tej kwestii zastępować racjonalna refleksja. Co mam na myśli? Zacznijmy od planu, który założono gdzieś w cieniu kremlowskich gabinetów. Ukraina, co do tego trudno mieć wątpliwości, w głowach Putina i jego otoczenia miała być krajem upadłym i niezdolnym do realnej obrony. Już sam atak miał obnażyć słabość lokalnej władzy, a kolejne dni agresji sprowokować jej totalną demoralizację. Po spodziewanej ucieczce Wołodymyra Zełenskiego i jego administracji łatwo by było zamontować w Kijowie nową, prorosyjską administrację, z takim na przykład Wiktorem Janukowyczem na czele, i wycofać większość wojsk do Rosji.

Nic takiego się nie stało. Blitzkrieg się nie powiódł. Zełenski został w Kijowie i stał się uniwersalnym symbolem odwagi i poświęcenia dla ojczyzny. To chyba największa porażka Putina, bo wagi tego integrującego Ukraińców symbolu zmyć się nie da. Nawet gdyby bohaterski prezydent został w ruinach miasta zabity, siła jego legendy i tak będzie integrowała naród przez kolejne dekady i oddalała perspektywę pojednania między Ukraińcami i Rosjanami. Na szczęście mimo wyjątkowych starań Putina (wagnerowcy mający polować na Zełenskiego) ukraiński prezydent ma się całkiem dobrze i można wyobrazić sobie wiele, całkiem różnych od kremlowskiego scenariuszy jego przyszłości.

Zełenski został w Kijowie i stał się uniwersalnym symbolem odwagi i poświęcenia dla ojczyzny. To chyba największa porażka Putina, bo wagi tego integrującego Ukraińców symbolu zmyć się nie da. 

Rosję zaskoczyła nie tylko niezłomność Zełenskiego i jego ekipy, ale również zachodnie sankcje. Doradcy Putina zwyczajnie nie przewidzieli siły solidarności Zachodu i antywojennej determinacji krajów NATO. Sankcje, które są nakładane na Rosję (to proces, który wciąż się dzieje), są mordercze. Nie widać tego w skali tygodnia czy dwóch, ale kraj, który bazuje wyłącznie na gospodarce surowcowej, odcięty od międzynarodowych systemów rozliczeń, odcięty od zachodnich technologii, bojkotowany przez najważniejsze – obecne tam od dziesięcioleci – firmy, musi upaść. Rosja nie będzie w stanie spłacić swoich długów, wykupić obligacji i będzie de facto wyłączona z globalnej gospodarki, a nadzieje, że uratuje ją Pekin, są więcej niż płonne. Pekin ma zupełnie inne cele niż podgrzewanie wojny w Europie, bo zbyt ważne są dla niego globalne relacje z gospodarkami Zachodu. Jeśli więc jeszcze tego nie robi, będzie z pewnością intensywnie pracował nad ograniczeniem zapędów wojennych Putina.

I kwestia wojskowa. Rosja jest z każdym dniem wojny dalej od osiągnięcia założonych planów. Ukraińcy bronią się skutecznie i coraz bardziej zapamiętale. Walczą już nie w imię abstrakcyjnych celów – obrony demokracji czy „skorumpowanych" elit politycznych – ale o zdrowie i życie swoich rodzin. To motywacja śmiertelnie niebezpieczna dla agresora, z której Kreml musi zacząć sobie powoli zdawać sprawę. Ukraińcy walczą zajadle, z pełną determinacją, a nienawiść do Rosjan przechodzi wszelkie miary. Nawet więc, gdyby Rosjanie zajęli jakieś większe tereny (dotąd do tego nie doszło), to nie będą w stanie stworzyć mechanizmu skutecznej okupacji. Liczba renegatów po stronie ukraińskiej będzie niewielka, a stworzenie pełnej logistyki kontroli terenów okupowanych będzie dla Rosjan zbyt kosztowne.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Martwię się o Ukrainę

I na koniec pewna znacząca obserwacja wynikająca z nieodległych dziejów świata. W XX wieku żadna z większych wojen nie została strategicznie wygrana przez agresora. Nie wygrały ani państwa centralne w pierwszej wojnie światowej, ani państwa osi w drugiej. Nie wygrali ani Sowieci, ani Amerykanie w Afganistanie. Ci ostatni nie wygrali też w Wietnamie. Na Bliskim Wschodzie nie udała się również żadna z wojen ofensywnych podjętych przez Arabów przeciw Izraelowi, by wymienić tylko najbardziej spektakularne konflikty. Mieliśmy do czynienia ze sprawnie przeprowadzonymi operacjami wojskowymi, wygranymi bitwami, jednak na dłuższą metę strona atakująca zwykle ponosiła strategiczną porażkę i gigantyczne koszty. Nie tylko gospodarcze, ale również społeczne. I to realna perspektywa, przed którą stoi Rosja, a zarazem coraz jaśniej kształtująca się nadzieja dla Kijowa. Choć łez, krwi i zniszczeń będzie jeszcze – niestety – bardzo wiele.

Jakże bardzo się myliliśmy w obu tych kwestiach! To, co wydawało się niemożliwe, zrealizowało się w najbardziej nieprawdopodobnych scenariuszach. Wojna wybuchła w skali, jakiej Europa nie znała od 1945 roku, a Ukraina z doskonałej ofiary Putina stała się symbolem skutecznego oporu. Oporu, który nie słabnie, lecz nasila się z każdym kolejnym dniem agresji. Wiem, że wiara jest słabym instrumentem przewidywania przyszłości, ale coraz mocniej wierzę, że napastnik zostanie w tej śmiertelnej konfrontacji pokonany. A Rosja ma coraz mniej szans, by zwyciężyć bohatersko broniący się Kijów.

Pozostało 91% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: Polska przetrwała, ale co dalej?
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Plus Minus
„Septologia. Tom III–IV”: Modlitwa po norwesku
Plus Minus
„Dunder albo kot z zaświatu”: Przygody czarnego kota
Plus Minus
„Alicja. Bożena. Ja”: Przykra lektura
Materiał Promocyjny
Najszybszy internet domowy, ale także mobilny
Plus Minus
"Żarty się skończyły”: Trauma komediantki
Materiał Promocyjny
Polscy przedsiębiorcy coraz częściej ubezpieczeni