Jakże bardzo się myliliśmy w obu tych kwestiach! To, co wydawało się niemożliwe, zrealizowało się w najbardziej nieprawdopodobnych scenariuszach. Wojna wybuchła w skali, jakiej Europa nie znała od 1945 roku, a Ukraina z doskonałej ofiary Putina stała się symbolem skutecznego oporu. Oporu, który nie słabnie, lecz nasila się z każdym kolejnym dniem agresji. Wiem, że wiara jest słabym instrumentem przewidywania przyszłości, ale coraz mocniej wierzę, że napastnik zostanie w tej śmiertelnej konfrontacji pokonany. A Rosja ma coraz mniej szans, by zwyciężyć bohatersko broniący się Kijów.
Czytaj więcej
Jak was kochać, Rosjanie. Jak mówić o was „bracia". Jak wspominać dobre chwile, bo przecież takie były. Jak pieścić w pamięci waszą ofiarność, przyjaźń, oddanie, kiedy idziecie jak stado baranów pod przewodnictwem łże-generałów palić i rabować ukraińskie miasta. Czyż są tak bardzo inne od waszych? Czyż ludzie, których zabijacie, nie mówią tym samym, czy podobnym językiem? Czują, myślą, żyją jak wy? Czyż do łbów wam nie dociera, że mają takie samo prawo do spokoju, bezpieczeństwa i wolności jak wasi ojcowie i matki? A jednak wsiadacie bezkrytycznie do tych swoich wozów pancernych, czołgów i samolotów i bez cienia wyrzutu sumienia siejecie śmierć i zniszczenie.
Co więcej, wiarę powoli zaczyna w tej kwestii zastępować racjonalna refleksja. Co mam na myśli? Zacznijmy od planu, który założono gdzieś w cieniu kremlowskich gabinetów. Ukraina, co do tego trudno mieć wątpliwości, w głowach Putina i jego otoczenia miała być krajem upadłym i niezdolnym do realnej obrony. Już sam atak miał obnażyć słabość lokalnej władzy, a kolejne dni agresji sprowokować jej totalną demoralizację. Po spodziewanej ucieczce Wołodymyra Zełenskiego i jego administracji łatwo by było zamontować w Kijowie nową, prorosyjską administrację, z takim na przykład Wiktorem Janukowyczem na czele, i wycofać większość wojsk do Rosji.
Nic takiego się nie stało. Blitzkrieg się nie powiódł. Zełenski został w Kijowie i stał się uniwersalnym symbolem odwagi i poświęcenia dla ojczyzny. To chyba największa porażka Putina, bo wagi tego integrującego Ukraińców symbolu zmyć się nie da. Nawet gdyby bohaterski prezydent został w ruinach miasta zabity, siła jego legendy i tak będzie integrowała naród przez kolejne dekady i oddalała perspektywę pojednania między Ukraińcami i Rosjanami. Na szczęście mimo wyjątkowych starań Putina (wagnerowcy mający polować na Zełenskiego) ukraiński prezydent ma się całkiem dobrze i można wyobrazić sobie wiele, całkiem różnych od kremlowskiego scenariuszy jego przyszłości.