Bruno Kahl, szef niemieckiego wywiadu (BND), zaplanował wizytę w Kijowie na 23 lutego. Kiedy więc następnego dnia ruszyła rosyjska inwazja na Ukrainę, zaskoczenie w delegacji było całkowite. Trzeba było na gwałt ewakuować człowieka, który teoretycznie ma największą wiedzę w niemieckim aparacie władzy.
Tyle że o inwazji nie wiedział. W Berlinie przez wiele poprzedzających wojnę tygodni drwiono sobie z ostrzeżeń Amerykanów, że Władimir Putin lada dzień ma rozpocząć największą od czasu drugiej wojny światowej operację wojskową w Europie. Powiązane z Rosją gęstą siecią porozumień gospodarczych Niemcy były przekonane, że lepiej od kogokolwiek na Zachodzie są w stanie przewidzieć następny ruch Kremla i dostosować do niego swoją politykę.
Okazało się jednak, że cała ta wiedza jest warta funta kłaków i nawet Kahl nie ma większego pojęcia o zamierzeniach Putina niż pierwszy z brzegu berliński taksówkarz. Władze były w szoku. Prowadzona od 16 lat przez Angelę Merkel polityka pogłębiania zależności RFN od dostaw rosyjskich nośników energii w nadziei, że Putin nie będzie chciał iść na starcie z krajem, który go karmi, okazała się tragicznym błędem. Podobnie jak systematyczne odrzucanie próśb Amerykanów (szczególnie Donalda Trumpa) o przywrócenie minimalnego stanu operacyjnego Bundeswehry, która według najwyższego rangą niemieckiego oficera, generała Alfonsa Maisa, nie jest dziś zdolna do zapewnienia podstawowej obrony przed ewentualnym rosyjskim uderzeniem. Mówiąca po rosyjsku pani kanclerz, która tyle razy rozmawiała z Putinem, teraz zapadła się pod ziemię. Najwyraźniej nie chciała się przyznać, jak bardzo przez te wszystkie lata prezydent Rosji ją oszukiwał.
Czytaj więcej
Rosja prędzej przegra wojnę gospodarczą z Zachodem, niż zaniecha pacyfikacji Ukrainy. Tu zapewne znajduje się klucz do uratowania Ukraińców.
Broń, broń i jeszcze raz broń
Trzy dni po przekroczeniu przez rosyjskie czołgi ukraińskich granic kanclerz Olaf Scholz wygłosił przemówienie w Bundestagu. „24 lutego stanie się cezurą w historii naszego kontynentu. Prezydent Putin z zimną krwią zainicjował napaść na Ukrainę. Z jednego powodu: wolność ukraińskiego narodu stawia pod znakiem zapytania przyszłość jego własnego opresyjnego reżimu" – w taki sposób o Moskwie nie mówił żaden z powojennych kanclerzy.