W 2020 roku Trusova i Aliona Kostorna też odeszły, zaczęły treningi pod okiem czterokrotnego medalisty olimpijskiego Jewgienija Pluszczenki. „Czy zmienimy coś w naszym systemie szkoleniowym? Nie. Robimy wszystko dobrze" – napisała na to Tutberidze na Instagramie. Wtedy wsparła ją najsłynniejsza trenerka rosyjska Tatiana Tarasowa, dla której Eteri była wybitna, a Pluszczenko początkujący.
Wojenka trwała krótko. W Rosji ceni się zwycięzców, więc o trenerce zaczęto pisać, że „jej metody działają, choć z każdym rokiem coraz trudniej je znieść" (Miedwiediewa), albo „może upokorzyć człowieka, ale robi to z dobrymi intencjami" (Jekaterina Bobrowa, była łyżwiarka).
Dietetyczny dryl
Wróciły od Pluszczenki Trusowa i Kostorna, wróciła z Kanady także Miedwiediewa. Ta ostatnia w 2020 roku. Pierwszym powodem była pandemia koronawirusa, drugim słabsze wyniki. Tutberidze nie odmówiła sobie satysfakcji, by publicznie powiedzieć, że Miedwiediewa z winy Orsera przybrała zbytnio na wadze i w tych okolicznościach trudno było o udany powrót, choć „zrobiła z zespołem wszystko, co mogła" i jak zawsze pracowała ze swymi uczennicami po 12 godzin na dobę. Miedwiediewa zakończyła karierę, mówiąc o trwałym urazie pleców.
Ten dietetyczno-treningowy dryl trwa. Czasami można traktować jak żart słowa Daniiła Glejchiengauza, stałego choreografa w grupie pani Eteri, o tym, że Szczerbakowa może zjeść dwie krewetki na obiad i być pełna, ale nie ma żartów w opowieściach, że dziewczyny od Tutberidze dramatycznie szybko się wypalają, że walczą z bólem i głodem, pokonują fizjologiczne granice, które wydają się nie do pokonania. W rosyjskich mediach wiele o tym nie ma, ale i tam można znaleźć informacje, że Kostorna (rocznik 2003), kiedyś postrzegana jako wielka nadzieja drużyny olimpijskiej, wycofała się z ostatnich mistrzostw Rosji z powodu nieokreślonej kontuzji. Daria Usaczowa (rocznik 2006), jedna z najbardziej cenionych uczennic Tutberidze, z racji poważnego urazu w listopadzie ubiegłego roku wróciła do domu na wózku inwalidzkim. Elizabet Tursynbajewa, urodzona w Moskwie, ale reprezentująca Kazachstan dziewczyna, która pierwsza wykonała poczwórny skok w mistrzostwach świata 2019, zakończyła rok temu karierę z powodu chronicznego bólu kręgosłupa.
Władzom Międzynarodowej Unii Łyżwiarskiej (ISU) praca Tutberidze się podoba. W 2020 roku otrzymała ona tytuł najlepszej trenerki. Zaglądanie do jej warsztatu i twierdzenie, że dorastające dziewczęta są tam wykorzystywane fizycznie, psychicznie i emocjonalnie oraz, być może, wzmacniane farmakologicznie, porównania z nadużyciami podobnymi do tych, jakie miały miejsce w amerykańskiej gimnastyce („Ranczo Karolyi"), zderza się z pochlebnymi opiniami tych, którzy widzą w trenerce pionierkę rewolucyjnego myślenia o wyczynie, w którym najważniejszym kryterium jest skuteczność. Na te opinie nakłada się cień afery z Pekinu, która pokazuje Rosję jako kraj od lat wspierający systemowo doping w sporcie.
Wiele znanych osób ze środowiska łyżwiarskiego, choćby Katarina Witt, nie jest więc specjalne zaskoczonych wiadomością o dopingu Walijewej. Trimetazydyna, jak meldonium, nie jest dopingowym wynalazkiem ostatnich dni.
Wiele osób łączy fakty: przed igrzyskami w Soczi kobiece łyżwiarstwo w Rosji nie miało wybitnych osiągnięć, teraz co roku pojawia się kilka rosyjskich dziewcząt kręcących niezwykłe skoki i wygrywających, co się da.
Pięć dziewczyn od Tutberidze ma 19 z 20 najwyższych not zarejestrowanych oficjalnie w zawodach ISU. Prezydent Władimir Putin odznaczył trenerkę Orderem Honoru w 2018 roku, zaraz po igrzyskach. – Jej sukcesy biorą się z niezwykłej etyki pracy. I umiejętności wyszukiwania uczennic, które podzielają takie podejście do łyżwiarstwa. Potrafi też nakłonić je do robienia rzeczy, o których nie wiedziały, że mogą – twierdzi jeden z jej dawnych kolegów z lat 90. Eteri Tutberidze mówi po prostu: – To jest jak wojna, dajesz z siebie wszystko i bierzesz wszystko.