Szachy na sterydach. Plaga oszustw w królewskiej grze

Szachy w okres renesansu wprowadzili norweski geniusz Magnus Carlsen, pandemia koronawirusa oraz Netflix. Niestety, popularności towarzyszą też oszustwa, najpopularniejszy serwis szachowy zamyka codziennie kilkaset kont.

Publikacja: 10.12.2021 10:00

Szachy na sterydach. Plaga oszustw w królewskiej grze

Foto: Pixabay

Oszuści są dziś największym zagrożeniem dla królewskiej gry.

Norweg, który jest od 2013 roku urzędującym mistrzem świata, zamienił swój kraj w monarchię szachową i pokazał, że roszady mogą dać szansę na zarobienie nie tylko pierwszego miliona, ale także wielu kolejnych. 31-latek to dziś zarówno kandydat na najlepszego gracza wszech czasów, jak i właściciel spółki, której wartość giełdowa przekroczyła 100 mln dolarów.

Carlsen wszedł do show-biznesu z szachownicą pod pachą. Grał z politykami oraz biznesmenami, brał udział w sesji zdjęciowej znanej marki odzieżowej i dostał ofertę roli filmowej, a jego postać pojawiła się w jednej z najsłynniejszych amerykańskich kreskówek. Milionerem był już w 2012 roku, kilkanaście miesięcy później trafił na listę stu najbardziej wpływowych ludzi świata. Jego sylwetkę opisał dla „Timesa" Garri Kasparow.

Żyjemy w erze norweskiego króla, ale szachy dla popkultury odkrył na nowo Netflix. Seriale, jako element wspólnego kodu kulturowego, już dawno wyparły książki, a największa platforma streamingowa z ekranizacją powieści „Gambit królowej" wstrzeliła się w pandemię perfekcyjnie. Losy fikcyjnej szachistki Beth Harmon, granej przez Anyę Taylor-Joy, zachwyciły widzów i najpopularniejsze serwisy szachowe przeżyły oblężenie.

– Takiego wzrostu, jakiego nasza gra doświadczyła za sprawą serialu Netfliksa, nie obserwowaliśmy prawdopodobnie od 1972 roku i meczów Bobby'ego Fischera z Borysem Spasskim – przekonuje przedstawicielka serwisu Chess.com Laura Nystrom. Mowa o amerykańsko-sowieckim starciu o mistrzostwo świata, zwanym meczem stulecia.

Lawinowo wzrosła liczba graczy, ale i skala oszustw. Potężne silniki – znacznie wydajniejsze niż umysły arcymistrzów – analizujące sytuację na szachownicy i wskazujące ruchy optymalne, bliskie ideałowi, są dziś na wyciągnięcie ręki – wystarczy ruch myszką, wciśnięcie przycisku na klawiaturze.

– Jeśli ktoś w kolarstwie czy podnoszeniu ciężarów przyjmuje niedozwolone środki, to na najwyższym poziomie uzyskuje 5–10 proc. przewagi. W szachach, gdy ktoś nie umie grać, ale ma smartwatch czy telefon nowej generacji z podłączeniem do internetu, jest w stanie bez problemu pokonać mistrza świata. To jakby się ścigać z Usainem Boltem. A dostęp do takiej technologii mają dzisiaj wszyscy – mówił niedawno „Plusowi Minusowi" kapitan szachowej reprezentacji Polski Bartosz Soćko.

Czytaj więcej

Sportowa pralnia

Oszukują nawet dzieci

Chess24.com w ubiegłym roku poinformował, że od początku istnienia zamknął 400 tys. kont graczy oszustów. Problem istnieje na każdym poziomie zaawansowania, wśród zawieszonych było aż 46 arcymistrzów. Nic więc dziwnego, że największe serwisy inwestują dziś w walkę z oszustami setki tysięcy dolarów, budując kilkunastoosobowe zespoły złożone z informatyków, analityków i samych graczy.

Problem nie dotyczy wyłącznie szachów. Wzrost zainteresowania rywalizacją online odbił się także na pokerze czy brydżu, ale reputacja królewskiej gry – uchodzącej za rozgrywkę pięknych umysłów – ucierpiała najmocniej. – Oszustwa to problem, który spędza nam sen z powiek. Poświęcamy mu wiele godzin każdego dnia – potwierdzają szefowie Międzynarodowej Federacji Szachowej (FIDE).

Kluczem do wyłuskiwania oszustów są algorytmy. Nie tylko weryfikują poziom szachisty i jakość jego ruchów, ale także wykrywają wzorce ruchów charakterystyczne dla maszyny. Dzięki temu początkujący, który w poważnych turniejach miewa przebłyski na miarę mistrza świata, z miejsca trafia pod lupę. – System wyłapuje oczywiste przypadki. Sytuacjom bardziej skomplikowanym przygląda się zespół – wyjaśnia Gerard Le-Marechal z chess24.com.

Efekty bywają druzgocące. Pięciu z sześciu czołowych zawodników ubiegłorocznych mistrzostw Europy online w kategorii rankingowej 1400–1700 zostało zdyskwalifikowanych. Problem dotyczy nie tylko dorosłych, ale także rozgrywek dzieci i młodzieży.

Prof. Kenneth Regan, który zajmuje się łapaniem oszustów, przyznaje, że w szczycie pandemii miewał dni, kiedy wykonywał więcej pracy niż wcześniej przez cały rok. „Rozwój szachów online przyniósł nowe wyzwania. Mamy do czynienia z prawdziwą plagą. Musimy być surowi oraz stanowczy, ale też odpowiedzialni" – pisał szef FIDE Arkadij Dworkowicz, nawołując środowisko do debaty.

Hindus Viswanathan Anand (mistrz świata w latach 2007–2013) wziął niedawno udział w symultanie – grał jednocześnie z wieloma zawodnikami, zysk przeznaczono na cele dobroczynne. Już po zakończeniu rywalizacji okazało się, że trzech jego przeciwników – milioner Nikhil Kamath, producent filmowy Sajid Nadiadwala oraz aktor Kiccha Sudeep – korzystało z pomocy silników komputerowych.

Pokusa dotyka nawet wybitnych. Ormiański arcymistrz Tigran Petrosjan w ubiegłym roku pokonał niedawnego pretendenta do tytułu mistrza świata, Amerykanina Fabiana Caruanę. Sam zainteresowany tłumaczył zwycięstwo popijaniem ginu, który go rozluźnił i pozwolił na błyskotliwe ruchy. Uważni obserwatorzy zauważyli jednak, że często zerkał poza ekran. Eksperci platformy Chess.com przeanalizowali partię i ukarali Petrosjana dożywotnią dyskwalifikacją.

– Jego grze towarzyszyły anomalie. Były sekwencje, w których wykonywał niesamowite ruchy, ale pojawiały się też błędy – wyjaśnia na łamach „Guardiana" Conrad Schormann. Petrosjan, jeśli faktycznie korzystał z niedozwolonego wspomagania, na pewno nie robił tego przy każdym ruchu, co utrudniło identyfikację podejrzanego wzorca zachowań. Wpadł, choć próbował być sprytny.

Mecze na najwyższym poziomie zawsze są zacięte. Walka o mistrzostwo świata w 2018 roku między Carlsenem i Caruaną zaczęła się od 12 remisów. Czasem wystarczy jedno perfekcyjne posunięcie – wyjęte właśnie z komputerowej symulacji, naznaczone wizjonerstwem teoretycznie niedostępnym dla ludzkiego mózgu – aby zdobyć niewielką przewagę i przesądzić losy partii.

Petrosjan oskarżenia nazwał „idiotycznymi" i wylał złość w internecie. Innego rywala, ówczesnego ósmego szachistę świata Wesleya So, nazwał „największym przegrywem, jakiego kiedykolwiek spotkał". – Robiłeś w pampersa, kiedy pokonywałem rywali znacznie lepszych od ciebie. Zachowałeś się jak płacząca dziewczynka, kiedy cię pokonałem – perorował w stylu niegodnym arcymistrza.

Awantura o jogurt

Historia szachowych oszustw sięga XVIII wieku, choć akurat opowieści o Mechanicznym Turku trzeba ułożyć na półce z anegdotami. Mowa o mistyfikacji wykreowanej przez węgierskiego barona Wolfganga von Kempelena, który stworzył szachistę-androida. Tajemnica jego geniuszu opierała się oczywiście na ukrytym wewnątrz konstrukcji człowieku, faktycznie kierującym ruchami maszyny.

Niewidoczny arcymistrz notował przebieg partii na kartce, przy zapalonej świecy. Ruchami Turka sterował dzięki zaawansowanemu układowi dźwigni, naciągów oraz linek. Pojedynkowali się z nim Benjamin Franklin i Napoleon Bonaparte. Von Kempelen konstrukcję pierwszy raz pokazał światu w 1769 roku. Zasady jej działania dopiero pół dekady później opublikowano na łamach jednego z francuskich czasopism. Amerykanom wyłożył je Edgar Allan Poe.

Choć gracze za oceanem odkryli sekret Mechanicznego Turka, to i tak nie mogli się oprzeć jego następcy – Ajeebowi. Była to kolejna konstrukcja skrywająca w swoich wnętrznościach szachistę, przeciwko której stawali Harry Houdini oraz Theodore Roosevelt. Stworzył ją stolarz Charles Hooper, a grę nadzorowali arcymistrzowie.

Następcą Mechanicznego Turka i Ajeeba został stworzony przez Charlesa Godfreya Gumpela Mefisto. Nim – dzięki rozwojowi elektryczności – sterowano już z innego pokoju. Automat wygrał nawet turniej organizowany przez Krajowy Związek Szachowy w Londynie. Jednym z demiurgów stojących za sukcesami androida był Isidor Gunsberg, który później walczył o tytuł mistrza świata z Wilhelmem Steinitzem.

Najnowszą historię królewskiej gry wielokrotnie znaczyły opowieści o zawodnikach porozumiewających się z sekundantami za pomocą tajnych znaków, o niewielkich słuchawkach czy szachistach korzystających w toalecie z telefonu komórkowego.

Wątpliwości budziły nawet przekąski. Wiktor Korcznoj podczas meczu o mistrzostwo świata w 1978 roku oskarżył Anatolija Karpowa, że biorąc od kelnera jogurt porzeczkowy, przekazał komuś sygnał. Później obrócił te słowa w żart, ale sędziowie potraktowali je serio i obaj gracze zaczęli dostawać identyczne posiłki w takim samym czasie. Organizatorzy chcieli uniknąć niedopowiedzeń. To było starcie dumy Związku Radzieckiego z człowiekiem, który uciekł z kraju, czyli mecz wagi ciężkiej.

Szachy pod koniec XX wieku były dla wielu miernikiem rozwoju technologii. Kiedy Garri Kasparow pokonywał w 1996 roku silnik Deep Blue, mówiono jeszcze o prymacie ludzkiego umysłu. Mecz, do którego doszło kilkanaście miesięcy później – tym razem rosyjski mistrz przegrał z maszyną – mogliśmy uznać za symboliczny początek ery dominacji komputerów.

Okazało się, że iPhone także może być sterydem. Łotewski arcymistrz Igor Rausis w ciągu kilku lat zanotował niezwykły postęp – jego ranking sięgnął wyniku 2700, poziomu dostępnego wyłącznie dla najlepszych na świecie, co wzbudziło uzasadnione podejrzenia. Wpadł, gdy podczas przerwy w meczu poszedł do toalety, gdzie nielegalnie korzystał z telefonu.

– Po prostu straciłem głowę. Co mogę powiedzieć więcej? Zmęczyła mnie poranna gra oraz hejt w mediach społecznościowych. To była dobra lekcja zarówno dla mnie, jak i dla innych – oznajmił później Łotysz, wyczuwając kres własnej kariery. Minął jednak rok i wrócił. Inny arcymistrz Arturs Neiksans zdemaskował go podczas turnieju w Valce, gdzie Rausis występował pod fałszywym nazwiskiem.

– Oszustwa za pomocą telefonu są łatwe i to jest problem. Nawet mój pies mógłby wygrać teraz duży turniej. Albo prababcia. Jeden z moich przyjaciół oznajmił, że jego telefon już teraz może pokonać Carlsena. Wiecie, co mu odpowiedziałem? „Co ty mówisz?! Moja mikrofalówka dałaby mu teraz radę" – opowiadał były nr 3 światowego rankingu, Brytyjczyk Nigel Short.

Rozwój kariery Gaioza Nigalidze zbiegł się w praktyce z premierą iPhone'a. Gruzin wpadł podczas turnieju w Abu Zabi, gdzie jego częste wizyty w toalecie wzbudziły podejrzenia jednego z rywali. Okazało się, że zawsze wybierał tę samą kabinę, gdzie za spłuczką znaleziono telefon owinięty w papier toaletowy. Nigalidze zarzekał się, że nie należy do niego, ale był zalogowany na jednym z serwisów społecznościowych, co rozwiało wątpliwości.

Borysława Iwanowa niektórzy okrzyknęli najbardziej bezczelnym oszustem świata, choć oficjalnie nikt go za rękę nie złapał. Poszlaki były jednak tak mocne, że w pewnym momencie 20 bułgarskich arcymistrzów odmówiło gry w turniejach z jego udziałem, jeśli nie zostaną odpowiednio zabezpieczone. Profesjonalną karierę Iwanowa zakończyła odmowa zdjęcia butów i skarpetek – sędziowie podejrzewali, że właśnie tam ukrył elektroniczny nadajnik do transmisji danych.

„Widzimy koszmarny scenariusz, który pokazuje, że technologiczne oszustwa – o których mówiło się od przeszło dekady – stały się wszechobecne. Rozwój smartfonów zamienia królewską grę w rywalizację oszustów" – alarmował już kilka lat temu „Washington Post".

„Guardian" zwrócił wówczas uwagę, że kolejne przypadki oszustw to także pochodna listy płac. „Tylko 20–30 najlepszych może liczyć na regularny udział w największych turniejach. Wielu zubożałych arcymistrzów walczy o resztki. To często osoby aspołeczne, które nie chcą zarabiać jako nauczyciele i wolą czerpać zyski z gry. Trudno oprzeć się pokusie oszustwa, kiedy tylko zwycięstwo zapewni nagrodę i możliwość opłacenia czynszu" – pisał Stephen Moss.

Czytaj więcej

Sportowcy kontra szczepienia. Djoković nie jest sam

Pajęcza sieć kamer

Polskim środowiskiem wstrząsnął niedawno przypadek Patrycji Waszczuk. Mistrzynię kraju do lat 18 i mistrzynię Europy do lat 16 oskarżono, że podczas turnieju w Ustroniu korzystała z telefonu. Miała ją na tym przyłapać jedna z rywalek. Polski Związek Szachowy (PZSzach) zawiesił Waszczuk, ale postępowanie – pełne błędów proceduralnych – musiał powtórzyć. Sprawa zakończyła się dwuletnią dyskwalifikacją w zawieszeniu. Bez udowodnienia winy.

Dziś dużym turniejom towarzyszą wykrywacze metalu. Organizatorzy rywalizacji online na najwyższym poziomie coraz częściej wymagają zaś od uczestników włączonej kamery oraz zdalnego dostępu do komputerów. Zdarzają się zakazy wstawania z miejsca i wyjścia do toalety. Interesującym rozwiązaniem mogłoby być oprogramowanie śledzące ruchy gałek ocznych, które wykrywałoby nietypowe zachowania.

Kiedy Carlsen w szczycie pandemii zorganizował turniej z udziałem najtęższych szachowych umysłów, uczestnicy sami musieli się okablować pajęczą siecią kamer. Sędziowie patrzyli im na ręce, ale czołowi gracze przyznają, że bezpieczeństwo na najwyższym poziomie gwarantuje przede wszystkim samokontrola. Wirtuozi, znając nawzajem potęgę swoich umysłów, wiedzą, że jakakolwiek próba oszustwa nie umknie uwadze rywali.

– Oszustwa to przykre zjawisko, które występuje masowo, choć na szczęście nie na najwyższym poziomie – uspokajał niedawno w rozmowie z „Plusem Minusem" Jan-Krzysztof Duda. – Przy okazji takich meczów nie trzeba mieć oczywiście dostępu do silnika cały czas, wystarczy ten dostęp wykorzystać przy okazji jednego czy dwóch kluczowych ruchów. Całe szczęście, że oszuści rzadko oszukują mądrze. Da się ich wyczuć i wykryć. Środowisko reaguje jednoznacznie. Nikt nie chce z nimi grać – mówi polski arcymistrz.

Jak zatrzymać tych, którzy szukają drogi na skróty? – Dotkliwymi sankcjami finansowymi – mówi rosyjski pretendent do tytułu mistrza świata Jan Niepomniaszczi. – Minimum to grzywna w wysokości głównej nagrody za turniej, podczas którego oszusta złapano. Dyskwalifikacje też mogą się sprawdzić, ale jedynie w przypadku najlepszych. Przeciętny gracz na taką groźbę jedynie wzruszy ramionami.

Czytaj więcej

Dawid Tomala: Chód sportowy? Najdoskonalsza forma spaceru

Rozwój technologii oraz wzrost zainteresowania rywalizacją online wykreowały nowe wyzwania. Szef światowej federacji podkreśla jednak, że szachy nie są wyjątkiem. – Tam, gdzie można osiągnąć zysk, zawsze pojawiają się oszustwa. Nie ma żadnego znaczenia, o jakiej grze mówimy – argumentuje Dworkowicz. Optymizmu szukać trudno. Wybitność umysłu nie jest gwarancją uczciwości i nieskazitelnego charakteru.

Oszuści są dziś największym zagrożeniem dla królewskiej gry.

Norweg, który jest od 2013 roku urzędującym mistrzem świata, zamienił swój kraj w monarchię szachową i pokazał, że roszady mogą dać szansę na zarobienie nie tylko pierwszego miliona, ale także wielu kolejnych. 31-latek to dziś zarówno kandydat na najlepszego gracza wszech czasów, jak i właściciel spółki, której wartość giełdowa przekroczyła 100 mln dolarów.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi