Jan Maciejewski. Suwerenność myśli

Takie zdania zapamiętuje się jak chwile, w których pierwszy raz zobaczyło się ukochaną.

Publikacja: 05.11.2021 16:00

Jan Maciejewski

Jan Maciejewski

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Wiesz, w co byłeś ubrany, co jadłeś tego dnia na śniadanie, co robiłeś jeszcze chwilę wcześniej – przed momentem, w którym wszystko się zmieniło. Bo nie tylko z kobietą – ze zdaniem również można wejść w związek na całe życie. Gdzieś obok będą migać kolejne, oferować inne początki, nowe drogi, kusić akapitami i rozdziałami, w jakie byłyby w stanie urosnąć. Ale uganianie się za nowymi zdaniami kończy się zawsze tak samo – płaczem kochanków w małym brudnym hotelu, kiedy świtają tapety.

„Moim" zdaniem jest fragment ze „Zwycięstwa prowokacji" Józefa Mackiewicza: „Po utracie suwerenności państwa trzeba ratować suwerenność myśli". Nie pytajcie nigdy piętnastolatka, dlaczego się zakochał. Dopytujcie raczej trzydziesto- i czterdziestolatków, co przez ten czas się zmieniło. Jak kolejne rozczarowania i zakręty sprawiały, że stawaliście się sobie coraz bliżsi. Na tej samej zasadzie uczucia obrastają w rodziny, co zdania – w opowieści.

„Suwerenność myśli" była na początku głównie obietnicą. Ofertą trudnej, ale jednak wolności. Dopiero z czasem ujawniać zaczął się prawdziwy urok i sens tej frazy. Bo suwerenność nie jest przecież tym samym, co autarkia. Poddanie się już nie innym „ośrodkom władzy", co własnemu lękowi przed nimi. Prawdziwa niezależność jest zawsze grą ze światem, który próbuje cię sobie podporządkować. Przegrać ją można na dwa sposoby. Poddając się modom i ustalonym z góry trendom, przeprowadzając mentalny sejm rozbiorowy. Albo okopując się we własnej nieomylności, jak chłopcy z podkrążonymi oczami i brudnymi palcami u Dostojewskiego, którzy całymi nocami roztrząsają, czy Bóg istnieje.

Prawdziwa niezależność jest zawsze grą ze światem, który próbuje cię sobie podporządkować

Suwerenność jest odnalezieniem właściwego miejsca w istniejącym układzie zależności. Jeśli myśl chce być suwerenna, musi pamiętać o tym, że jest uwięziona w ciele. Powinna się razem z nim męczyć i odpoczywać. Kto nie zmusza swojego ciała do wysiłku, temu tylko wydaje się, że rozwija własne myśli. Tak naprawdę osiada w wygodzie raz przyswojonych teorii. Obrasta tłuszczem powtarzanych w kółko diagnoz. A przecież ta sama krew zaczyna krążyć szybciej w żyłach podczas biegu i pisania. Rozciąganie mięśni jest tym samym, co zasiadanie do klawiatury. Podjęciem jakiegoś niezrozumiałego z praktycznego punktu widzenia wysiłku, który spłaca się wyłącznie endorfinowym hajem. Niepodrabialną przez żadną używkę chwilą satysfakcji, gdy dzięki wysiłkowi mięśni pochłaniamy przestrzeń, a wątki i tematy przerabiamy dzięki wysiłkowi myśli.

Czytaj więcej

Suwerenna Polska. Europa narodów czy przyspieszona integracja?

Tej, która mało że w ciele, to jest jeszcze uwięziona w codzienności. Musi znaleźć sobie przestrzeń między brudnymi naczyniami, dywanami do odkurzenia i infantylnymi historiami, jakie po raz pięćsetny trzeba przeczytać domagającym się tego dzieciom. Pewien myśliciel stwierdził kiedyś, że nie ufa profesorom filozofii, którzy nie założyli rodziny. Uwolnili oni swoje teorie od balastu, który nie tyle ciągnie w dół, ile nadaje kierunek. Potrafią już tylko z góry patrzeć na rzeczy, jakie zrozumieć można tylko oglądając je od środka. Wciągając przy okazji przykre zapachy dziecięcych pieluch i raniąc sobie ręce wyślizgującymi się podczas mycia talerzami. Myśl, która chce być od tego wszystkiego wolna, traci puls życia i zapach świata. Zamiast być bardziej suwerenna, osuwa się w anarchię. Ma czas, by rozsiąść się przy kawiarnianym stoliku i w gęstym papierosowym dymie snuć się wokół spraw, których nie spróbuje nawet dotknąć. Nie przejrzy się w zranionym swoimi błędami wzroku, nie zostanie wyrwana w środku nocy przez dziecięcy koszmar. Będzie wyspana i wypoczęta. Oswobodzona z układu zależności, zwanego również życiem.

Wiesz, w co byłeś ubrany, co jadłeś tego dnia na śniadanie, co robiłeś jeszcze chwilę wcześniej – przed momentem, w którym wszystko się zmieniło. Bo nie tylko z kobietą – ze zdaniem również można wejść w związek na całe życie. Gdzieś obok będą migać kolejne, oferować inne początki, nowe drogi, kusić akapitami i rozdziałami, w jakie byłyby w stanie urosnąć. Ale uganianie się za nowymi zdaniami kończy się zawsze tak samo – płaczem kochanków w małym brudnym hotelu, kiedy świtają tapety.

Pozostało 87% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Polityczna bezdomność katolików
Plus Minus
„Król Warmii i Saturna” i „Przysłona”. Prześwietlona klisza pamięci
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Ryszard Ćwirlej: Odmłodziły mnie starocie
Plus Minus
Mistrzowie, którzy przyciągają tłumy. Najsłynniejsze bokserskie walki w historii
Materiał Promocyjny
Zarządzenie samochodami w firmie to złożony proces
teatr
Mięśniacy, cheerleaderki i wszyscy pozostali. Recenzja „Heathers” w Teatrze Syrena