Źródło nieporozumień na linii Bruksela–Warszawa tkwi przede wszystkim w samym postrzeganiu interakcji pomiędzy Wspólnotą a polską państwowością oraz kierunkiem dalszego rozwoju UE. Pojawienie się sporu związane jest też ze zmianami, jakie zachodzą w UE w odpowiedzi na czynniki zewnętrzne. Może on się zaś zakończyć, tylko jeśli obie strony zrozumieją dobrze swoje głębokie historyczne motywacje, a nie będą opierać się na chwilowych politycznych fluktuacjach i sondażowych wycinkach rzeczywistości politycznej.
Ucieczka do uniwersalizmu
Postrzeganie suwerenności państwowej jako pewnej stabilnej, binarnej cechy rządów prowadzić dziś może do tezy, że jest ona niemożliwa. Wzajemne zależności gospodarcze, informacyjne i komunikacyjne różnych społeczeństw sprawiają, że nie można już mówić o niezawisłości władzy państwowej w stosunku do innych podmiotów. Według dylematu Daniego Rodrika suwerenność jest na przykład niemożliwa do pełnego pogodzenia z równoczesnymi postulatami globalnych wolnych rynków i demokracji liberalnej.
Jakkolwiek napięcia, o których mówi Rodrik, istnieją, wydaje się jednak, że historycznie znacznie lepiej jest pomyśleć o suwerenności jako o postulacie dotyczącym sposobu traktowania pewnego typu społeczności na arenie międzynarodowej. Jeśli mamy do czynienia z dużą grupą ludzi, którzy uważają się za wyraźnie odrębnych od pozostałych, to aby uniknąć konfliktów, najlepiej jest pozostawić jak najwięcej narzędzi sprawowania władzy wewnątrz takiej grupy.
Postrzeganie suwerenności państwowej jako pewnej stabilnej, binarnej cechy rządów prowadzić dziś może do tezy, że jest ona niemożliwa
Dokładnie taki jest w największym skrócie sens słynnej zasady cuius regio, eius religio (kogo królestwo, tego religia), którą wprowadził po raz pierwszy pokój augsburski z 1555 r. (między Karolem V Habsburgiem a protestanckimi książętami), a która ostatecznie ukonstytuowała się po pokoju westfalskim z 1648 r. Po okresie długich wyniszczających walk strony podpisujące traktat zrozumiały po prostu, że na pewnym elementarnym poziomie suweren musi być akceptowany przez swoich poddanych. Ponieważ zaś kwestią sporną w tym okresie była wiara, a nie na przykład praworządność, skupiono się na zagadnieniu konfesyjnym i pozostawiono ostatecznie tę kwestię w gestii poszczególnych władców. Zarówno katolickie, jak i protestanckie sny o kontynentalnym uniwersalizmie prowadziły bowiem tylko do dalszych krwawych konfliktów.