Annalena Baerbock. Skąd się wzięła nadzieja niemieckiej polityki

Gdy cała Europa daje upust frustracjom, głosując na populistów, w Niemczech spada poparcie dla skrajnej prawicy i lewicy. A gwiazdą ostatnich wyborów stała się 40-letnia liderka Zielonych Annalena Baerbock, która zapowiada wielkie zmiany w polityce zagranicznej swego kraju w imię obrony demokracji i praw człowieka.

Aktualizacja: 08.10.2021 16:40 Publikacja: 08.10.2021 10:00

Trudna, niewolna od błędów Annaleny Baerbock kampania wyborcza Zielonych przyniosła im rozczarowując

Trudna, niewolna od błędów Annaleny Baerbock kampania wyborcza Zielonych przyniosła im rozczarowujące trzecie miejsce z niespełna 15 proc. głosów. Ich liderka ma jednak widoki na stanowisko szefowej MSZ (na zdjęciu finał kampanii w Düsseldorfie, 24 września 2021 r.)

Foto: AFP, Ina Fassbender

Pasją nastolatki była akrobatyka. Trzy razy zdobyła nawet brązowy medal mistrzostw Niemiec juniorów. Ale najmocniejsze odbicie z trampoliny Annalena Baerbock przeżyła dopiero 20 lat później. W polityce.

Całe Niemcy, cała Europa, a może i cały świat śledzą w tych dniach negocjacje nad utworzeniem nowej koalicji rządowej, która wyłoni się z wyborów przeprowadzonych 26 września. To one zdecydują, w którym kierunku pójdzie najpotężniejszy kraj naszego kontynentu. Czy stanie się rywalem Ameryki, czy też może przyłączy się do krucjaty, jaką podjął przeciw Chinom Joe Biden?

Czytaj więcej

Jędrzej Bielecki: Z Niemcami będzie Polsce trudniej

Po raz pierwszy od powstania Republiki Federalnej, 72 lata temu, ruch należy nie do jednej z dwóch wielkich partii centrowych, chadeckiej CDU/CSU i socjaldemokratycznej SPD, tylko ugrupowań uważanych do tej pory za drugoplanowane. Poparcie dla centrolewicy i centroprawicy tak bardzo się przez ostatnie dekady załamało, że żadna z nich nie jest w stanie uzbierać 26,3 proc. poparcia, jakie razem zdobyli Zieloni i liberałowie z FDP. To ta dwójka ustali więc nie tylko zręby przyszłego programu rządu, ale także wybierze, kogo zaprosić do zwycięskiej ekipy, aby zbudować w Bundestagu większość: SPD czy CDU/CSU.

Skrywane ambicje

W poszukiwaniu sygnału, jak ukształtuje się przyszłość Niemiec, media przeczesują więc szczegóły biografii liderki ruchu ekologicznego Annaleny Baerbock i przywódcy liberałów Christiana Lindnera. O ile jednak ten ostatni już cztery lata temu stał się dla Niemców znajomą postacią, gdy trzymając się twardo swoich oszczędnościowych przekonań, doprowadził do załamania rysującej się koalicji z Angelą Merkel, Baerbock w polityce jest w zasadzie nowicjuszką.

Wielkie odbicie od trampoliny zaczęło się dla niej ledwie trzy lata temu. Pozostający od 2005 r. w opozycji Zieloni szukali wtedy tandemu, który wreszcie zaprowadzi ich do władzy. Wiadomo było, że wejdzie do niego Robert Habeck, związany od lat z ruchem ekologicznym, doświadczony, dobijający do pięćdziesiątki pisarz i filozof z wizją oraz charyzmą. Dla partii, która obiecywała „wprowadzenie Niemiec w XXI wiek", nie mogło jednak zabraknąć u jego boku kobiety. Tyle że kolejne działaczki odmawiały. Bały się tak dużego wyzwania, może ośmieszenia? Aż w końcu trafiło na Baerbock, niezbyt wyróżniającą się deputowaną do Bundestagu. Ona nie odmówiła.

– Sport ją nauczył ryzyka, stawiania wszystkiego na jedną kartę – mówi dziennikowi „Süddeutsche Zeitung" Britta Hasselmann, deputowana Zielonych do Bundestagu i jedna z najbliższych sojuszniczek Baerbock w politycznej walce.

Gdy Habeck wspomina tamte dni, chyba musi mu też przychodzić na myśl doświadczenie, jakie przeżył Helmut Kohl. „Kanclerz Zjednoczenia" wciągnął w 1991 r. Angelę Merkel do wielkiej polityki, mianując ją najpierw ministrem ds. młodzieży, a potem środowiska. Był przekonany, że ta, którą nazywał „moją dziewczynką", przysporzy mu wyborców z byłej NRD, jednocześnie nie stanowiąc konkurencji. Gdy jednak parę lat później wybuchł skandal związany z finansowaniem partii, Merkel nie zawahała się zdradzić swojego mentora, wręcz go zadenuncjować. I skazać na polityczną banicję.

Zieloni uznali, że w zestawieniu z dwoma starszymi panami, jakich wystawili chadecy (Armin Laschet) i socjaldemokraci (Olaf Scholz), atrakcyjna 40-latka zrobi bardzo dobre wrażenie

Baerbock okazała się równie ambitna. Do polityki weszła dość przypadkowo: miała być dziennikarką w rodzimym Hanowerze. Ale chciała też zobaczyć, jak działa polityka od wewnątrz. Wystąpiła o staż w europarlamencie do SPD i Zielonych. Trafiło na deputowaną tych drugich Elisabeth Schroedter, która ściągnęła młodą asystentkę do swojego okręgu w Brandenburgii. Ta, po cichu, ale systematycznie, budowała własną sieć powiązań w lokalnych strukturach ugrupowania. I w 2013 r., w wieku 33 lat, została jedną z najmłodszych deputowanych do Bundestagu.

Taki sam mechanizm powtórzył się i w minionych miesiącach, gdy po raz pierwszy w historii przed Zielonymi otworzyła się szansa już nie tylko na wejście do rządu, ale nawet kierowaniem jego pracami, partia niespodziewanie pominęła Habecka i mianując kandydatkę na kanclerz, postawiła na jego polityczną partnerkę. Jak tłumaczy tygodnik „Spiegel", wcale nie zdecydowała o tym jej społeczna rozpoznawalność, ale układ w kierownictwie ugrupowania, który Baerbock przez poprzednie lata raz jeszcze mozolnie budowała. Zieloni uznali też, że w zestawieniu z dwoma starszymi panami, jakich wystawili chadecy (Armin Laschet) i socjaldemokraci (Olaf Scholz), atrakcyjna 40-latka zrobi bardzo dobre wrażenie. I faktycznie zaraz po ogłoszeniu wiosną tej nominacji notowania Zielonych w sondażach poszybowały do 30 i więcej procent, dając partii pierwsze miejsce na liście największych ugrupowań w kraju.

Powódź nie pomogła

Baerbock od Merkel, pierwszej kobiety na stanowisku szefa rządu w historii Niemiec, zaczerpnęła więcej niż tylko wielkie, choć skrywane ambicje. Gdy w 2017 r. brała udział w ostatecznie nieudanych rozmowach koalicyjnych, zaskoczyła znaną przecież ze znakomitej pamięci kanclerz niezwykłym opanowaniem szczegółów powierzonych jej spraw. W tym Robert Habeck nigdy nie zdołał później dorównać Baerbock.

Podobnie jak Merkel dawna gimnastyczka zbudowała też wokół siebie wąskie grono zaufanych osób, na które może liczyć w chwili próby. Poza wspomnianą już Hasselmann, należą do niego deputowani Oliver Krischer i Katharina Droege. A także zasiadająca w Bundestagu 36-letnia Agnieszka Brugger, która choć wyjechała z rodzicami z Legnicy w wieku czterech lat, wciąż deklaruje równie silne przywiązanie do Polski jak i Niemiec, i jako uznana specjalistka od spraw bezpieczeństwa może wkrótce mieć poważny wpływ na politykę zagraniczną Berlina.

W czasie tych pięciu miesięcy Annalena Bearbock popełniła wiele błędów

Liderka Zielonych od Merkel bardzo się też jednak różni. To nie tylko inne pokolenia. Jest matką dwójki dzieci: potrafiła połączyć politykę z macierzyństwem, na co odchodząca kanclerz nigdy się nie zdobyła. I w przeciwieństwie do tej ostatniej, nie idzie po trupach. W partii nie ma wielu wrogów. Nawet Habeck ją właściwie lubi.

Ale też w przeciwieństwie do Merkel, która do wielkiej polityki wchodziła stopniowo, Baerbock wzbiła się na wyżyny tak gwałtownie, że słońce niczym Ikarowi spaliło jej skrzydła i prawie strąciło w polityczną otchłań. Ostateczny wynik partii 26 września (14,8 proc.) jest co prawda najlepszym, jaki zanotowała w swojej 41-letniej historii, ale jednocześnie dalece odbiega od 30 proc., jakie dawano jej w sondażach, gdy ogłoszono, kto będzie się w jej imieniu ubiegać o stanowisko kanclerza.

Bo też w czasie tych pięciu miesięcy Annalena Bearbock popełniła wiele błędów. Gdy w lipcu przez Niemcy przetoczyły się katastrofalne powodzie, wydawało się, że Zieloni mają zwycięstwo w kieszeni: co mogło lepiej przekonać wyborców, że trzeba pilnie powstrzymać ocieplenie klimatu? A jednak Baerbock nie potrafiła podtrzymać załamującego się już wówczas poparcia dla jej kandydatury. Zarzucono jej upiększanie życiorysu, plagiat przy pisaniu książki. „Gów..." – usłyszeli uczestnicy jednego z jej pierwszych wieców wyborczych, gdy nie zdając sobie sprawy, że mikrofon wciąż jest włączony, dała upust frustracji z powodu pełnego wahań i potknięć występu. Mordercza kampania, w której przejeżdżała Niemcy wzdłuż i wszerz pomalowanym w barwach partii autobusem, nieraz śpiąc na zaaranżowanym w pojeździe łóżku, pozostawiła więc pewien niesmak.

Dziadek walczył na Odrze

Dziś, skoro Zieloni dali się wyprzedzić tak SPD, jak i CDU, o kierowaniu przez Baerbock rządem nie ma już mowy. A ponieważ Lindner jest zdeterminowany, aby objąć Ministerstwo Finansów i kontrolować wydatki państwa, to niemal w każdym możliwym układzie koalicyjnym przypadłby jej drugi kluczowy resort w Berlinie: spraw zagranicznych. Tę funkcję w latach 1998–2005 pełnił już inny przywódca Zielonych, Joschka Fischer. Dziś mogłaby ona być jeszcze ważniejsza, bo w układzie trójpartyjnym nowy kanclerz, czy będzie nim Scholz czy Laschet, zajmie znacznie słabszą pozycję niż Angela Merkel czy Gerhard Schröder i zachowa mniejszy wpływ na politykę zagraniczną kraju.

W Warszawie zaczęto więc nerwowo analizować, czy oznacza to rewolucję w stosunkach z Niemcami. W tym rzecz najważniejszą: porzucenie drogiej sercu Angeli Merkel i Heiko Maasa idei zachowania niemal za wszelką cenę Polski w Unii.

Czytaj więcej

Jerzy Haszczyński: Niemcy są inne, przynajmniej trochę inne

Baerbock wspomina dość enigmatycznie w udzielonym w maju wywiadzie dla gwiazdy CNN Fareeda Zakarii: „Mój dziadek walczył zimą 1945 roku na linii Odry. I gdy 1 maja 2004 r. Joschka Fischer świętował przyjęcie Polski do Unii, stanęłam na tym samym, choć oczywiście odbudowanym moście, gdzie on wtedy był. W pewnym sensie budujemy więc na podwalinach położonych przez Fischera, ale i naszych dziadków. Dzięki nim możemy znów żyć razem w pokoju i przyjaźni". I dalej: „My, kraje bałtyckie, Polska, tworzymy razem grupę przyjaciół, choć nie zgadzamy się z niektórymi działaniami rządu, w szczególności Polski. Ale kiedy oni ostrzegali nas, że się boją przez to, co się dzieje na Ukrainie, Niemiec tak naprawdę nie było, nie stanęły w sposób zdecydowany po ich stronie".

W innym miejscu, pytana o to, czy Niemcy nie zrobiły błędu, powierzając Komisji Europejskiej zadania zakupu szczepionek przeciw covidowi, podkreśla, przywołując raz jeszcze przykład Polski, konieczność zachowania takich samych reguł ochrony przed pandemią w państwach złączonych jednolitym rynkiem. Widać więc, że dla mieszkającej w oddalonym o 90 km od polskiej granicy Poczdamie Baerbock nasz kraj pozostaje bardzo bliski, czasami staje się wręcz punktem odniesienia. Można się chyba spodziewać, że pod jej kierunkiem Niemcy nadal będą odpierać próby takich krajów jak Francja czy Belgia zepchnięcia Polski na margines Unii, choć jednocześnie przyjmą zdecydowanie bardziej pryncypialną pozycję w sprawie praworządności nad Wisłą. Liderka Zielonych uważa, że kardynalnym błędem odchodzącej kanclerz było zbyt długie tolerowanie węgierskiego Fideszu w Europejskiej Partii Ludowej. Z tego powodu Viktor Orbán doszedł do przekonania, że polityka stopniowego budowania autorytarnego państwa nie spotka się ze stanowczą odpowiedzią Brukseli. Jego śladem poszedł Jarosław Kaczyński.

Inwestycja Amerykanów

O ile w stosunku do Polski można więc spodziewać się znaczącej, ale jednak ewolucji, o tyle w relacjach z wielkimi tego świata będzie to raczej rewolucja. Zaczynając od stosunków z Ameryką.

Przynajmniej od interwencji w Iraku w 2003 r. drogi Niemiec i Stanów Zjednoczonych się rozchodziły. Do tego stopnia, że w grudniu, u progu przejęcia władzy przez Joe Bidena, Merkel przeforsowała w Radzie UE porozumienie o inwestycjach z Chinami. Podcięła w ten sposób to, co stało się priorytetem obecnej amerykańskiej administracji: starcie Zachodu z Państwem Środka. Podobny był efekt przeforsowania Nord Stream 2. Choć dotyczył kraju, który dla Waszyngtonu ma mniejsze znaczenie, to sam gazociąg wpłynie na układ geopolityczny w Europie Środkowej na dziesięciolecia.

Baerbock nie tylko ma inne przekonania od Merkel, szczególnie gdy idzie o prawa człowieka, rządy prawa i demokrację. Jest też ulepiona z innej gliny. Świat anglosaski poznała już na studiach: magisterium robiła na London School of Economics. Została wciągnięta do prestiżowego, pięcioletniego programu Globalnych Młodych Przywódców Światowego Forum Ekonomicznego, organizatora spotkań w Davos. Dało jej to dostęp do najlepszych wykładowców takich uczelni jak Harvard. I to w towarzystwie takich towarzyszy nauki jak Mark Zuckerberg czy David de Rothschild. Jakby Amerykanie dawno temu uznali, że warto w tą kobietę zainwestować, bo to później zaprocentuje.

Dziś, choć gazociąg pod Bałtykiem jest już właściwie skończony, liderka Zielonych zapowiada, że gdy wejdzie do rządu, nie pozwoli na jego uruchomienie. Jej zdaniem nie ulega wątpliwości, że Władimir Putin za kilka lat wykorzysta nową drogę eksportową surowca, aby przerwać tranzyt przez Ukrainę i szantażować Kijów. Dlatego trzeba zbudować inny gazociąg: łączący Niemcy i właśnie Ukrainę, tylko tłoczący wodór. Ale to tylko część szerszego przekonania Baerbock, że Kreml od wojny w Gruzji w 2008 r. prowadzi coraz bardziej agresywną politykę w Europie Wschodniej, bo Niemcy pozostają w tej sprawie pasywne. A to skazuje i całą Unię na niemoc. Przyszła szefowa niemieckiej dyplomacji zamierza to zmienić.

Przyjaźń z biznesem

Jak to wszystko pogodzić z radykalnymi korzeniami politycznymi Zielonych? Baerbock wspomina, jak w latach 80., gdy jeszcze mieszkała w Hanowerze, rodzice zabierali ją na manifestacje przeciwko umieszczeniu w zachodnich Niemczech amerykańskich rakiet atomowych średniego zasięgu, które były przecież gwarancją ochrony kraju przed uderzeniem ze strony Związku Radzieckiego. Po powrocie do domu były ciasteczka, herbatka, winko. Taka trochę kanapowa rewolucja.

Być może właśnie to wspomnienie pozostawiło trwały ślad w sposobie myślenia Baerbock. Faktem pozostaje, że gdy wiele lat później przejęła stery partii, wraz z Habeckiem doprowadziła do marginalizacji „radykałów" o długich włosach i wyciągniętych swetrach, wysuwając na plan pierwszy tych, którzy uważają się za „realistów". Dziś widać tego efekt. Przez lata wielki niemiecki biznes uważał Zielonych za niebezpiecznych, komunizujących, szaleńców, którzy absurdalnymi regulacjami chcą zniweczyć konkurencyjność gospodarki. Wiosną tego roku znany branżowy periodyk „WirtschaftsWohe" uznał, że to właśnie ugrupowanie Baerbock stwarza najlepsze perspektywy dla biznesu.

Annalena Baerbock potrafiła tu wykazać dużo pragmatyzmu. Starała się przekonać przedsiębiorców, że energetyczna rewolucja jest dla nich szansą na przejęcie technologicznego przywództwa na świecie, a nie trudnym do udźwignięcia ciężarem. Po doświadczeniach dieselgate w szczególności koncerny samochodowe znad Renu pozostają czułe na takie argumenty. Tym bardziej że liderka Zielonych proponuje im pomocną dłoń państwa: miałby nią być rozłożony na dziesięć lat, wart 500 mld euro fundusz na rozwój przyjaznych dla środowiska technologii. Od kiedy w 2011 r. Winfried Kretschmann został pierwszym wywodzącym się z Zielonych premierem landu (Badenii-Wirtembergii), przedsiębiorcy nauczyli się żyć – bardzo dobrze zresztą – z ugrupowaniem Baerbock na poziomie lokalnym. Co prawda dziś forsuje ona także wielką zmianę w Unii, starając się znieść limity wydatków budżetowych zapisane w traktacie z Maastricht i na trwałe wprowadzić możliwość uwspólnotowienia unijnego długu, ale tu to ortodoksyjny finansista Christian Lindner będzie miał ostatnie słowo. Zielona rewolucja jest w Niemczech pod kontrolą.

Pasją nastolatki była akrobatyka. Trzy razy zdobyła nawet brązowy medal mistrzostw Niemiec juniorów. Ale najmocniejsze odbicie z trampoliny Annalena Baerbock przeżyła dopiero 20 lat później. W polityce.

Całe Niemcy, cała Europa, a może i cały świat śledzą w tych dniach negocjacje nad utworzeniem nowej koalicji rządowej, która wyłoni się z wyborów przeprowadzonych 26 września. To one zdecydują, w którym kierunku pójdzie najpotężniejszy kraj naszego kontynentu. Czy stanie się rywalem Ameryki, czy też może przyłączy się do krucjaty, jaką podjął przeciw Chinom Joe Biden?

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Mistrzowie, którzy przyciągają tłumy. Najsłynniejsze bokserskie walki w historii
Plus Minus
„Król Warmii i Saturna” i „Przysłona”. Prześwietlona klisza pamięci
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Polityczna bezdomność katolików
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Ryszard Ćwirlej: Odmłodziły mnie starocie
Materiał Promocyjny
Zarządzenie samochodami w firmie to złożony proces
teatr
Mięśniacy, cheerleaderki i wszyscy pozostali. Recenzja „Heathers” w Teatrze Syrena