Ikonowicz: Pełne półki i puste lodówki

Czy mamy dzisiaj Polskę, którą wymarzyli sobie Polacy sto lat temu? Gdyby taka była, to byśmy z niej masowo nie emigrowali - mówi Piotr Ikonowicz, polityk, działacz Ruchu Sprawiedliwości Społecznej.

Aktualizacja: 11.11.2018 21:40 Publikacja: 09.11.2018 18:00

Ikonowicz: Pełne półki i puste lodówki

Foto: tv.rp.pl

Jest wiele rzeczy, których nie udało się nam załatwić, a jeszcze więcej takich dziedzin, w których się cofnęliśmy. Przez okres PRL nie było eksmisji na bruk, nie było bezrobocia, nie było niedożywionych dzieci. Dziś stajemy przed takimi wyzwaniami i jak na razie nie radzimy sobie z nimi dobrze. To dlatego, że mamy bardzo niesprawiedliwy podział dochodu narodowego. Mamy też wszechobecne upodlenie świata pracy, w którym nie szanuje się pracownika. Podam jeden przykład. Nie tak dawno prowadzono gdzieś wykop na głębokość czterech metrów. Na łyżce od buldożera spuszczono do niego pracowników. Nie byli zabezpieczeni. Jedna osoba została trwale okaleczona, druga zginęła. Pracodawca, który za to odpowiadał, zapłacił 500 zł grzywny i zatrudnia dalej. Właśnie tyle warte jest nasze życie – 500 zł.

Mamy Polskę dobrą dla nielicznych i Polskę macochę dla większości. Większość ludzi nie radzi sobie z rachunkami, nie ma oszczędności. Depresja stała się już chorobą społeczną. To, co widzimy na zewnątrz, te eleganckie budynki, hotele, sklepy – to jest jedna strona medalu. Drugą bardzo często są puste lodówki. Bo 30 lat temu zamieniliśmy puste półki sklepowe i pełne lodówki na kompletną odwrotność – pełne półki i puste lodówki. Oczywiście jest grupa ludzi, która idzie po zakupy, nie sprawdzając cen. Ale ta mityczna klasa średnia według Instytutu Badań Gospodarki Rynkowej liczy tylko 400 tys. osób. Obok niej jest jeszcze kilka milionów tzw. urojonej klasy średniej. Bardzo często są to ludzie, którzy wyglądają jak z reklam Coca-Coli, a później trafiają do mojej piwnicy na Grochowie, gdzie udzielam im pomocy, bo właśnie się okazało, że wszystko, co sądzili, że jest ich, tak naprawdę należy do banku.

Trudno mi zatem mówić o sukcesach, które można w Polsce zaobserwować po upadku komunizmu, bo częściej zajmuję się ofiarami transformacji i ofiarami wykluczenia społecznego. Tylko wąska elita odniosła sukces. Zamieszkała w grodzonych osiedlach, które stały się niechlubnym symbolem tej epoki. W krajach demokratycznych, gdzie jest elementarna równość społeczna, nie ma grodzonych osiedli – wystarczy pojechać do Berlina czy do Paryża. Grodzone osiedla są za to w Wenezueli, Kolumbii, Brazylii – tam gdzie są przepaści społeczne.

W Polsce jest też bardzo dużo więźniów, to też charakterystyczne dla krajów o dużym stopniu nierówności. Ale czy w więzieniach znajdziemy złodziei miliardów? Mafia reprywatyzacyjna śmieje się nam w twarz, nieuczciwi urzędnicy dalej biorą łapówki. Są bezkarni i tylko konflikt polityczny między partiami sprawia, że od czasu do czasu ktoś z tych złodziei miliardów trafia za kratki. W Polsce mamy powszechne poczucie niesprawiedliwości. Cały system działa przeciwko słabszemu, biednemu, przeciwko lokatorowi, pracownikowi, drobnemu dłużnikowi. Przeciwko zwykłemu, szaremu obywatelowi. W tym wszystkim nietrudno zagubić gdzieś poczucie wspólnoty.

Bardzo się boję, że ten patriotyzm, który jest bardzo pozytywną cechą i który stanowi istotę naszej tożsamości, powoli zamienia się w swoje przeciwieństwo. I człowiek, który na co dzień jest upokarzany w pracy, w urzędzie, sądzie – na końcu jeszcze może się pocieszać: „ale przynajmniej jestem biały" albo „przynajmniej jestem Polakiem, a mógłbym być przecież Rumunem". Czerpie z tego jakąś niepojętą dla mnie dumę czy poczucie wyższości – a to żadna zasługa, że ktoś akurat urodził się tutaj. Przecież polskość jest tym samym co francuskość, kongijskość, wietnamskość: jest po prostu narodowością. A tym wszystkim, którzy są dumni z tego, że są Polakami, powiedziałbym, że: człowiek – to brzmi dumnie.

Bycie Polakiem to nie tylko powód do dumy, ale również i do zadumy. Na szczęście mieliśmy Janusza Korczaka, który wcale nie musiał, ale razem z żydowskimi dziećmi, którymi się opiekował, poszedł do gazu. Na nieszczęście byliśmy też uczestnikami paktu monachijskiego, w którym razem z Adolfem Hitlerem dokonaliśmy rozbioru Czechosłowacji. Tak jak pamiętamy o miłości ojczyzny, tak samo pamiętajmy o uderzeniu się w piersi.

Notowała Katarzyna Płachta

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Jest wiele rzeczy, których nie udało się nam załatwić, a jeszcze więcej takich dziedzin, w których się cofnęliśmy. Przez okres PRL nie było eksmisji na bruk, nie było bezrobocia, nie było niedożywionych dzieci. Dziś stajemy przed takimi wyzwaniami i jak na razie nie radzimy sobie z nimi dobrze. To dlatego, że mamy bardzo niesprawiedliwy podział dochodu narodowego. Mamy też wszechobecne upodlenie świata pracy, w którym nie szanuje się pracownika. Podam jeden przykład. Nie tak dawno prowadzono gdzieś wykop na głębokość czterech metrów. Na łyżce od buldożera spuszczono do niego pracowników. Nie byli zabezpieczeni. Jedna osoba została trwale okaleczona, druga zginęła. Pracodawca, który za to odpowiadał, zapłacił 500 zł grzywny i zatrudnia dalej. Właśnie tyle warte jest nasze życie – 500 zł.

Pozostało 81% artykułu
Plus Minus
Kiedy będzie następna powódź w Polsce? Klimatolog odpowiada, o co musimy zadbać
Plus Minus
Filmowy „Reagan” to lukrowana laurka, ale widzowie w USA go pokochali
Plus Minus
W walce rządu z powodzią PiS kibicuje powodzi
Plus Minus
Aleksander Hall: Polska jest nieustannie dzielona. Robi to Donald Tusk i robi to PiS
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Prof. Marcin Matczak: PSL i Trzecia Droga w swym konserwatyzmie są bardziej szczere niż PiS