Plus Minus: Rozmawiamy niedługo po rezygnacji Theresy May. Co teraz z Wielką Brytanią?
Cóż, w brytyjskiej polityce zapanuje jeszcze większy chaos. Wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego na Wyspach pokazują, że polaryzacja w społeczeństwie jest coraz większa. Obawiam się, że kompromis w sprawie brexitu jest dziś praktycznie niemożliwy. Liderzy Partii Konserwatywnej, którzy walczą o przywództwo, rywalizują obecnie o niewielką liczbę jej starszych, bardzo prawicowych członków, a to oznacza spore ryzyko wyjścia z Unii Europejskiej bez porozumienia i kapitalistyczną katastrofę.
Innego rodzaju ryzyko gotowi są podjąć posłowie Partii Pracy i jej wyborcy – jeszcze rok temu dążyli do tego, by Wielka Brytania pozostawała z Unią w takich relacjach jak na przykład Norwegia, teraz zaś dążą do anulowania brexitu czy też do drugiego referendum. Gdybym miał odpowiedzieć w dwóch słowach, powiedziałbym, że jestem zaniepokojony.
A sądzi pan, że brexit w dłuższej perspektywie może przynieść Wielkiej Brytanii korzyść?
Gdyby zadał mi pan to pytanie sześć miesięcy temu, powiedziałbym, że jeśli Zjednoczone Królestwo opuści Unię Europejską, zawarłszy porozumienie, prawdopodobnie wzmocni to lewicę i torysów, a imigracja przestanie być tak istotnym problemem w polityce brytyjskiej. Sądziłem, że za cenę braku stabilizacji w chwili obecnej zyskamy stabilizację w przyszłości. Myślę jednak, że się myliłem. Kwestia brexitu rodzi tak wielkie podziały i prowadzi do wojny tożsamościowej na taką skalę, że teraz sądzę, że to było myślenie życzeniowe, bo przecież chodzi o wiele więcej niż handel z Unią Europejską czy regulacje prawne.