Dariusz Lasocki: PKW odbierze PiS dotację? Komisja pod politycznym pręgierzem

Nie ma w polskich przepisach norm zezwalających na negatywną ocenę finansów partii politycznych tylko i wyłącznie na podstawie domniemania, politycznego zamówienia czy niejasnych i nieskodyfikowanych, nawet moralnie uzasadnionych przesłanek – uważa radca prawny, były członek PKW zgłoszony przez PiS.

Publikacja: 24.07.2024 14:47

Siedziba Państwowej Komisji Wyborczej i Krajowego Biura Wyborczego w Warszawie

Siedziba Państwowej Komisji Wyborczej i Krajowego Biura Wyborczego w Warszawie

Foto: PAP/Mateusz Marek

Pisząc dzisiaj o działaniach i zaniechaniach Państwowej Komisji Wyborczej (PKW), trzeba zacząć z wysokiego C. Zasada legalizmu wyrażona w art. 7 Konstytucji RP nakłada na każdy organ państwowy (również na Komisję) obowiązek działania zgodnie z obowiązującymi przepisami kompetencyjnymi, interpretowanymi w sposób ścisły i z odrzuceniem, w odniesieniu do organów władzy publicznej, zasady „co nie jest zakazane, jest dozwolone”. Co więcej, niedopuszczalne jest działanie organów władzy publicznej bez podstawy prawnej czy wykraczające poza jej granice. Organy władzy publicznej mają obowiązek rzetelnego wykonywania powierzonych im zadań. W zakresie zaś finansowania partii politycznych imperatywem musi być oparcie decyzji Komisji na przepisach kodeksu wyborczego (k.w.). 

Jakie finanse partii politycznych może badać PKW

Jak wynika z licznych i emocjonalnych wypowiedzi członków PKW, w Komisji ma miejsce spór (liczmy, że prawny, a nie polityczny) w sprawie przyjęcia lub odrzucenia sprawozdania finansowego Komitetu Wyborczego Prawo i Sprawiedliwość. Dyskurs ogniskuje się wokół normy art. 144 k.w. Kluczowymi słowami są tutaj „pozyskanie” i „przyjęcie” (środków). Obie te czynności zakładają, że Komitet Wyborczy dokonał proaktywnych działań, aby pozyskać, jak również przyjąć środki. Działania te muszą nastąpić na drodze formalnej, tj. przez fundusz wyborczy, którego mechanizm opisany jest restrykcyjnie i tak samo nadzorowany przez PKW. Działania te (pozyskanie i wydatkowanie środków) są ograniczone w czasie i muszą zmieścić się w okresie kampanii wyborczej. Nie można domniemywać tych działań ani też tworzyć – zabiegiem interpretacji – nowych normy w tym zakresie.

Czytaj więcej

Czy PiS straci dotację z budżetu państwa? „Ożywiona i merytoryczna” dyskusja

Jako że PKW działa na podstawie i w granicach prawa, musi brać pod uwagę fakt, że partia polityczna w czasie kampanii może odpowiadać tylko i wyłącznie za swoje działania. Nie może tym samym być odpowiedzialna za samodzielne czyny wyborców, organizacji pozarządowych czy innych podmiotów. Odpowiada, o czym wyżej, za pozyskanie i przyjęcie środków w czasie kampanii oraz ich wydatkowanie. To proces formalny, a zatem (o czym już wyżej) nie można go domniemywać. Przyjmowanie środków musi wiązać się (nawet rozumiejąc to potocznie) ze świadomością tej czynności. Trudno zatem – w warstwie prawnej, bo tylko do takiej ogranicza się rola PKW – aby oceniała działania organizacji innych niż partie i służący im w kampanii (ale nie w prekampanii) fundusz wyborczy. Nie ma ku temu narzędzi i prawa. Co więcej, nie ma PKW uprawnień śledczych czy operacyjnych. Nie może zatem (bo to swoista terra incognita) badać pochodzenia środków spoza funduszu wyborczego, nieautoryzowanych, ergo nieprzyjętych. Nie ma w polskich przepisach regulujących finanse partii politycznych, nie ma także w kodeksie wyborczym norm zezwalających na negatywną ocenę tychże finansów tylko i wyłącznie na podstawie domniemania, politycznego zamówienia czy niejasnych i nieskodyfikowanych, nawet moralnie uzasadnionych przesłanek

Nie jest winą Komisji, że obecne przepisy dotyczące finansowania partii i kampanii mają wiele luk i dziur oraz że nie przystają do prowadzenia kampanii politycznych w e-świecie. PKW wielokrotnie występowała do ustawodawcy z różnymi wnioskami de lege ferenda. Nierozwiązane są więc nadal, budzące kontrowersje, kwestie uczestnictwa członków rządu w kampanii wyborczej czy tzw. prekampanii i środków na nią wydatkowanych.

Odrzucenie przez PKW sprawozdania PiS powinno pociągnąć za sobą odrzucenie sprawozdań innych partii

Pobrzmiewają w wypowiedziach członków PKW argumenty natury moralnej, a więc tej warstwy relacji międzyludzkich czy społecznych, która nie jest skodyfikowana, a tym samym nie można jej w sposób normatywny zdefiniować. Nie ma w k.w. czy ustawie o partiach politycznych przesłanki odrzucenia sprawozdania partyjnego z uwagi na wątpliwe bądź niemoralne występki tej czy innej osoby. Ba, ta czy inna osoba nie jest nawet skazana. Wszystko zatem bazuje na domniemaniu czy domyśle. Czy ma być to nowa odsłona konstytucyjnej zasady legalizmu? Czy może „wszystko będzie zgodnie z prawem, tak jak my je rozumiemy”? Wykładni PKW nie powinni dostarczać (w ekspresowym tempie i ze spoconymi rękami) ani minister Adam Bodnar, ani też prokurator Dariusz Korneluk.

Tak jak podnosi się kwestię Funduszu Sprawiedliwości, tak podnosić można również wydarzenie z kampanii wyborczej Koalicji Obywatelskiej pod nazwą Campus Polska

Symetrycznie (a może symetrystycznie) pojmując świat, można wskazać, że tak jak podnosi się kwestię Funduszu Sprawiedliwości, tak podnosić można również wydarzenie z kampanii wyborczej Koalicji Obywatelskiej pod nazwą Campus Polska. Ten ostatni zasilony środkami niemieckiej fundacji politycznej witał w swych progach prominentnych polityków ówczesnej opozycji. Dawał scenę, czas i donośny mikrofon. Przykłady można mnożyć. Decyzja PKW w zakresie ewentualnego odrzucenia sprawozdania PiS powinna pociągnąć za sobą odrzucenie sprawozdań innych partii. A zatem czy tniemy ten trawnik przy samej ziemi? Po kolejnych wyborach sprężyna odbije i zagłodzi przyszłą opozycję. Zwycięży koncepcja działań operacyjnych czy strategicznych?

Czy PKW jest organem właściwie obsadzonym?

Prawo i Sprawiedliwość w 2018 r. podjęło odważną decyzję, aby zaimplementować do polskiego porządku prawnego (tj. do kodeksu wyborczego) instytucję niesędziowskiego składu PKW. Żaden wcześniejszy parlamentu nie uznał kodeksu dobrych praktyk w sprawach wyborczych wypracowanego w 2002 r. przez Komisję Wenecką za wystarczająco wartościowy, aby uwzględnić go w treści polskiego kodeksu wyborczego (por. „Państwowa Komisja Wyborcza na wzór europejski”, „Rzeczpospolita”, 12 lutego 2020 r.).

Czytaj więcej

Dariusz Lasocki: Państwowa Komisja Wyborcza na wzór europejski

Zgodnie z treścią art. 157 § 4a k.w. kandydatów na członków Komisji wskazują kluby parlamentarne, z tym że liczba tych członków musi odzwierciedlać proporcjonalnie reprezentację w Sejmie. I tu napotykamy krytyczny problem, gdyż podczas wyboru członków PKW przez Sejm (w roku 2023) zachwiana została proporcjonalna reprezentacja sił politycznych w Komisji. Klub Parlamentarny PiS, mający ponad 190 posłów, wskazał do PKW tylko dwóch członków. Taką samą liczbę wskazał Klub Parlamentarny KO, który ma 157 posłów. Lewica, która ma zaledwie 26 posłów, posiada jednego przedstawiciela w Komisji. Czy to jest proporcjonalność? Co więc począć z punktem II.3.1.e „Wytycznych dla wyborców”, przyjętych przez Komisję Wenecką na 51. Sesji Plenarnej w Wenecji 5–6 lipca 2002 r. (stanowiących składową kodeksu), wskazującym, iż partie polityczne muszą być reprezentowane w komisjach wyborczych na równych prawach lub muszą mieć możność obserwowania pracy bezpartyjnego organu? Równość może się opierać na zasadzie bezwzględności lub proporcjonalności. Moim zdaniem PKW jest organem niewłaściwie obsadzonym, co może powodować, że uchwały tegoż mogą być uznane za nieważne. Pytanie, co na to Komisja Wenecka czy sama Rada Europy, nie wspominając już o Komisji Europejskiej. Zamykamy oczy i jedziemy dalej?

PKW nie ma uprawnień do kreowania prawa

W PKW zasiadają prawnicy (wybrani przez Sejm) mający kwalifikacje do zajmowania stanowiska sędziego. Są tam również sędziowie, którzy – w mojej ocenie – są mocnym fundamentem stabilności Komisji. Spoiwem systemu wyborczego jest Krajowe Biuro Wyborcze (KBW) składające się z niekwestionowanych specjalistów mających ogromne doświadczenie w zakresie rozliczania finansów partii i komitetów wyborczych. Członkowie Komisji bazują więc w dużej mierze na wiedzy i ekspertyzie KBW. Są wyposażeni w analizy i materiały dające podstawę do podejmowania uchwał zgodnych z prawem i orzecznictwem. Wystarczy tylko „mieć odwagę być mądrym”.

Polski system wyborczy nie jest idealny. Finansowanie partii również pozostawia wiele do życzenia. Sam, będąc przez wiele lat samorządowcem, zmagałem się w trakcie kampanii z wieloma problemami i lukami systemu. Niestety nie zostały one do dzisiaj naprawione czy załatane. Ale PKW nie ma uprawnień do kreowania prawa. To domena ustawodawcy i niech tak pozostanie.  

Autor

Dariusz Lasocki

Radca prawny. Był radnym dzielnicy Praga-Południe (2010–2018), radnym m.st. Warszawy (2018–2020) wybranym z list PiS oraz członkiem Państwowej Komisji Wyborczej zgłoszonym przez Klub Parlamentarny PiS

Pisząc dzisiaj o działaniach i zaniechaniach Państwowej Komisji Wyborczej (PKW), trzeba zacząć z wysokiego C. Zasada legalizmu wyrażona w art. 7 Konstytucji RP nakłada na każdy organ państwowy (również na Komisję) obowiązek działania zgodnie z obowiązującymi przepisami kompetencyjnymi, interpretowanymi w sposób ścisły i z odrzuceniem, w odniesieniu do organów władzy publicznej, zasady „co nie jest zakazane, jest dozwolone”. Co więcej, niedopuszczalne jest działanie organów władzy publicznej bez podstawy prawnej czy wykraczające poza jej granice. Organy władzy publicznej mają obowiązek rzetelnego wykonywania powierzonych im zadań. W zakresie zaś finansowania partii politycznych imperatywem musi być oparcie decyzji Komisji na przepisach kodeksu wyborczego (k.w.). 

Pozostało 91% artykułu
Opinie Prawne
Michał Bieniak: Powódź i prawo cywilne
Opinie Prawne
Jędrasik, Szafraniuk: Przyroda jest naszym sprzymierzeńcem
Opinie Prawne
Marta Milewska: Czas wzmocnić media lokalne, a nie osłabiać samorządy
Opinie Prawne
Wojciech Labuda: Samo podwyższenie zasiłku pogrzebowego to za mało
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Lekcja praworządności dla Ołeksandra Usyka