W okresie II Rzeczypospolitej świat nauki szybko reagował na to, co stanowiło o słabości prawa. W pierwszej krytycznej analizie konstytucji marcowej podkreślano, że wśród jej wad była nieobecność sądu konstytucyjnego. W „Ankiecie o Konstytucji z 21 marca 1921 r.” za utworzeniem sądu konstytucyjnego opowiadali się profesorowie Stanisław Estreicher i Władysław Leopold Jaworski. Dziś budowa dobrego państwa wymaga nie ustanowienia Trybunału Konstytucyjnego, lecz odbudowy jego niezależności zniszczonej przez rządy PiS. TK nie może z pożytkiem pełnić funkcji: ochrony praw jednostki, stabilizacji państwa czy też konstytucyjnej kontroli udziału w Unii Europejskiej, jeżeli jest pozbawiony niezależności. Odzyskanie niezależności to warunek wstępny koniecznej naprawy, lecz nie jej koniec. Jeśli reforma ma być pożyteczna dla obywateli i państwa, musi nie tylko usunąć szkody wyrządzone tej instytucji po 2015 r., ale też sprawić, by otoczenie prawne TK i jego funkcjonowanie uległo gruntownej modernizacji. Projekt ustawy o TK, opracowany pod auspicjami Fundacji Batorego i zgłoszony jako inicjatywa poselska, nawiązuje do tej filozofii. Reforma ta powinna być nie tylko poddana szerokiej dyskusji, lecz również poszerzona, tak aby spełniać cel zarówno modernizacyjny, jak i gwarancyjny.
Co zmienią ustawa o TK i projekt nowelizacji konstytucji
Można sądzić, że istnieje szeroki konsens w sprawie koniecznych kroków na rzecz niezależności sądu konstytucyjnego. W pierwszej kolejności chodzi o wybór sędziów na miejsce tych, którzy zasiadają w TK bez podstawy prawnej. Nie ulega wątpliwości, że TK musi mieć – obecnie nie ma – legalnie wybranego prezesa. Ustawy o TK i projekt nowelizacji konstytucji mają to właśnie zmienić. Projekty wprowadzają nowe regulacje będące reakcją na złe praktyki poprzedniej władzy politycznej – przewidują kolegialność zarządzania TK, kadencyjność prezesa sądu konstytucyjnego czy nowy tryb wyboru sędziów przy wzmocnieniu wymogów posiadania odpowiednich kwalifikacji prawniczych, w tym etycznych.
Czytaj więcej
Sejm nie zgodził się w piątek na odrzucenie w pierwszym czytaniu projektów reformujących Trybunał Konstytucyjny. Przepisy trafią teraz do sejmowej komisji.
Zarazem uważamy, że pełnowymiarowa reforma naprawcza musi zawierać rozwiązania bardziej ofensywne. Zacznijmy od to, że przewlekłość postępowań przed TK wydatnie osłabia, a w niektórych wypadkach niweczy kontrolę konstytucyjności prawa. Dziś TK jest instytucją prawie martwą i pozbawioną zaufania. Jednak przewlekłość postępowań była już identyfikowaną wadą polskiego sądu konstytucyjnego. Zbyt często postępowania trwały dłużej niż dwa lata. Także do TK trzeba odnieść prawo obywatela do rzetelnego procesu, w którym wyrok zapada w rozsądnym terminie czy – jak określa to Konstytucja RP w art. 45. – „bez nieuzasadnionej zwłoki”. Wydłużone postępowania przed Trybunałem odbierają skuteczność jego orzeczeniom. Zdarza się, że obywatel „wygrywa” przed TK, ale nie może wzruszyć decyzji administracyjnej podjętej na podstawie niekonstytucyjnych przepisów, ponieważ upłynął już pięcioletni termin na wznowienie postępowania administracyjnego.
Jak sądy konstytucyjne działają w innych krajach
Skonfrontujmy tę praktykę z efektywnością francuskiej Rady Konstytucyjnej, która orzeka w sprawie konstytucyjności ustaw parlamentu w trybie kontroli prewencyjnej w terminie miesiąca, a w przypadku pytań prawnych postawionych przez strony postępowania sądowego w terminie trzech miesięcy. Przewodniczący Rady Laurent Fabius ma prawo mówić, że jest to szybkość TGV. Nawet jeśli nie jest tak samo w wielu innych krajach UE, nie można godzić się na praktykę postępowań trwających dłużej niż dwa lata, a niekiedy dłużej niż cztery lata.