Gdy piszę te słowa, nie wiadomo jeszcze, czy referendarz w Sądzie Rejonowym dla m.st. Warszawy prowadzącym Krajowy Rejestr Sądowy zdecydował, że rządzi w Telewizji PiS czy PO. A jak PiS, to który – ten z rady nadzorczej TVP SA czy z Rady Mediów Narodowych (RMN), czy może z Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji (KRRiT).
I pomyśleć, że jakby Jarosław Kaczyński już po opanowaniu KRRiT kazał swoim wykonać wyrok TK uznający, że zignorowanie Rady przy powoływaniu prezesa TVP było niezgodne z konstytucją, i uchylono by ustawę o RMN, to prezesa powoływałaby dziś KRRiT opanowana przez PiS. Aczkolwiek niektórzy wybitni prawnicy walczący o „przywrócenie praworządności” teraz domagają się „wprowadzenia porządku”. W sumie też na „p” i nawet podobnie. Zastanawiają się np., „czy referendarz czytuje ze zrozumieniem uchwały sejmowe i periodyki prawnicze, no i czy ma siłę udźwignąć odpowiedzialność, jaką na niego w tej sprawie złożono”?! Odpowiedzi udzielą pewnie w zależności od tego, kogo referendarz do rejestru wpisze.
Na wszelki wypadek, jakby nie czytał właściwych periodyków i nie rozumiał uchwał sejmowych, podpowiadają mu autorytety w gazetach, że ma ***** konstytucję. Ale tak z czułością. Przez działania „wielopłaszczyznowe, wieloetapowe, sekwencyjne, przy wykorzystaniu miksu różnych środków, z wyraźnie artykułowanym przesłaniem”. Bo konstytucja konstytucją, ustawy ustawami, statuty spółek statutami, ale – jak to ujął Carl Schmitt nazywany „koronnym jurystą III Rzeszy” – należy odróżnić ustawę konstytucyjną od konstytucji. Ta druga wymyka się prawu pisanemu. Istotny jest jej duch. A wiemy przecież, że zdolność obcowania z duchami nie każdemu jest dana. Tylko wybranym.
Ci wybrani wiedzą, że konstytucja jest decyzją polityczną. Wola podmiotu władzy ustrojodawczej – czyli ludu – oraz wynikająca z niej decyzja stoją wyżej niż normy prawne. Można sobie wyobrazić, że suweren w państwie, a sędzia na sali sądowej, dysponując zinstytucjonalizowaną siłą (wojsko, policja), rządzi za pomocą swej woli bez normy prawnej. Mamy wtedy do czynienia z tyranią. Ale z drugiej strony, nie można sobie wyobrazić państwa, w którym istnieją doskonałe normy prawne, ale nikt nie dysponuje siłą, by je egzekwować. Dlatego to element wolicjonalny (decyzyjny) jest ważniejszy od normatywnego.
Schmitt widział takiego decydenta – Strażnika Konstytucji – w prezydencie Hindenburgu. Nasi obrońcy konstytucji widzą go w ministrze kultury i sztuki (czy jak on się tam teraz nazywa).