Posłowie chcą, aby szczególną ochroną zostali objęci pracownicy transportu zbiorowego. Mają mieć status funkcjonariuszy publicznych. Za napaść na nich będą groziły wyższe kary niż za napaść na zwykłych śmiertelników. Uzasadnienie jest proste: osoby wykonujące takie profesje są narażone na ataki ze strony rozwścieczonych pasażerów, a pełnią ważną rolę w wykonywaniu usług publicznych. Projektodawcy wspominają również o ochronie godności tych zawodów.
Wszystko to prawda. Pracownicy służb transportu zbiorowego rzeczywiście są bardziej zagrożeni niż np. pracownicy biur. Z uwagi na bezpośredni kontakt z pasażerami, wśród których zdarzają się ludzie agresywni. I bez wątpienia należy chronić godność ich pracy, ale też godność osobistą. Dlaczego jednak ochrona ta ma mieć wyższy standard niż przewidziana dla zwykłych obywateli, skoro zgodnie z konstytucją wszyscy jesteśmy równi wobec prawa, a państwo w takim samym stopniu ma nam zapewnić bezpieczeństwo i tworzyć narzędzia do ochrony godności?
Czytaj więcej
Atakowanie pracowników transportu zbiorowego ma być surowiej karane.
Panuje chyba powszechna zgoda co do tego, że nikogo nie można obrażać, wobec nikogo stosować fizycznej przemocy. A napastnicy łamiący prawo powinni być ścigani z taką samą stanowczością, pod groźbą tak samo surowej kary. Ich ofiary powinny mieć też zapewnione takie same ścieżki ochrony swojej czci przed sądem. Dlatego tworzona przez posłów regulacja zgrzyta, choć być może stoją za nią szczere intencje. Problem w tym, że państwo w dość szybkim tempie rozszerza katalog „uprzywilejowanych”. Dziś mamy już blisko 40 profesji i grup społecznych chronionych specjalnymi przepisami. I ciągle pojawiają się pomysły, aby tę listę wydłużać.
Czy nie jest to społecznie groźne? Takie podejście może prowadzić do zachwiania poczucia bezpieczeństwa u zwykłych obywateli. Mogą oni pomyśleć, że bezpieczeństwo i godność innych jest cenniejsza i wymaga większej uwagi. Czy nie jest to w końcu stwarzanie iluzji poczucia bezpieczeństwa dla wybranych grup? Czy na pewno znajdujący się w pociągu czy autobusie napastnik w stanie silnego wzburzenia kalkuluje, czy atakuje osobę publiczną? To przecież mrzonki.