Rok po wyborach Prawo i Sprawiedliwość zdecydowało się na zjednoczenie z Suwerenną Polską. Przegrane wybory w 2023 r. stwarzały szansę na refleksję o przyczynach oddania władzy. Zamiast tego mamy perspektywę spotęgowania problemów, które do tego doprowadziły, i uwięzienia prawicy w pułapce radykalnych emocji.
Zjednoczenie PiS z Suwerenną Polską oznacza nie tylko perspektywy politycznej przyszłości dla polityków zrzeszonych do tej pory w partii bez zdolności do samodzielnego wygrania wyborów. Kluczowym problemem jest potencjalne przyjęcie przez największą partię polskiej prawicy całego bagażu mitologii, której celem było zawsze jedno – uniknięcie odpowiedzi na pytania o sens i cenę prowokacji polityków Zbigniewa Ziobry, którzy przez osiem lat destabilizowali rządy Zjednoczonej Prawicy.
Czytaj więcej
Dlaczego Jarosław Kaczyński, który przez lata wzbraniał się przed połączeniem z partią Zbigniewa Ziobry, teraz nagle zdecydował się na taki ruch?
Polityczne znachorstwo
Wbrew tej mitologii rząd PiS z sukcesem zakończył unijne negocjacje budżetowe w 2020 r. Polska jest największym beneficjentem budżetu UE. Zablokowanie wypłat na ostatnim, krajowym etapie nie miało nic wspólnego z tzw. warunkowością, której ramy skutecznie zawęził premier Mateusz Morawiecki. Rozporządzenia o budżecie i praworządności nigdy nie uruchomiono wobec Polski. Realnym powodem blokady była niezdolność do wykonania obowiązującego wyroku TSUE w sprawie postępowań dyscyplinarnych sędziów. Prezydencki projekt ustawy, który ten problem rozwiązywał, zdeformowano pod dyktando posłów Ziobry w Sejmie. Dziś ci sami ludzie, by odsunąć uwagę od własnej odpowiedzialności, opowiadają brednie o „100-procentowej racji” w sprawie wetowania korzystnego dla Polski budżetu. Tymczasem rację ma Morawiecki, który mówi, że „nie przegrał z UE, tylko z własnym koalicjantem”. Samego rozporządzenia o warunkowości budżetowej by nie było, gdyby nie eskalowany spór o praworządność od 2015 r.
Zasady transformacji klimatycznej są kluczowym problemem dla Polski od samego początku tej polityki w 2008 r. Ograniczenie mandatu negocjacyjnego Michała Kurtyki przez bezwarunkowe wzywanie do sprzeciwu kosztowało Polskę sumy liczone w miliardach. Mitologia weta pchała Polskę ku samoizolacji w negocjacjach klimatycznych. Jednak blokowanie konkluzji Rady Europejskiej nie oznacza zablokowania polityki klimatycznej. Oznacza tylko tyle, że Rada nie ma nic do dodania w sprawie projektów Komisji. Mimo tych oczywistości politycy Ziobry dalej mogą bezkarnie podsuwać prawicy brednie o jednostronnym odejściu od polityki transformacji energetycznej. Skutecznie odsuwa to uwagę od faktu, że to nie tylko niedopasowania polityki UE, ale i krajowe zapóźnienia transformacji już dziś uderzają w konkurencyjność całej polskiej gospodarki. Przypomina to cynizm znachora, który widząc tragedię i desperację poważnie chorego, wciska mu kolejne cudowne zestawy przeróżnych witamin, obiecując poprawę, jeśli tylko będzie się skrupulatnie stosował do jego rad.