Od wizyty prezydenta Joe Bidena minął już tydzień, ale jeden istotny aspekt tylko marginalnie pojawiał się w komentarzach po niej. Zasadniczym pytaniem jest bowiem, kto właściwie był tej wizyty organizatorem, czyli gospodarzem.
Swego czasu byłem dyrektorem Departamentu Ameryki w MSZ i uczestniczyłem w przygotowaniach szeregu wizyt prezydentów i wiceprezydentów USA. Były to operacje złożone i czasochłonne, głównie dlatego, że strona amerykańska przysyłała do Polski kolejne dwie, a nawet trzy ekipy przygotowawcze, zwane advance team.
Czytaj więcej
Jak powiedział Joe Biden podczas plenarnego spotkania z prezydentem Andrzejem Dudą, "siły USA będą w Polsce". - W tej chwili tworzymy nowe strategiczne partnerstwo, mamy zamiar zbudować nowe elektrownie jądrowe i zwiększyć bezpieczeństwo energetyczne Polski na pokolenia - zaznaczył.
Bez względu jednak na uciążliwość takich procedur jedna kwestia nie ulegała nigdy wątpliwości. Gospodarzem wizyty była strona polska, czyli Kancelaria Prezydenta, a w jej imieniu MSZ. To myśmy decydowali, kogo zaprosić na spotkania z mieszkańcami, czy też jak mają być rozmieszczone flagi. To protokół MSZ przygotowywał tzw. książeczkę, czyli precyzyjny plan wizyty i skład delegacji.
Arogancja dyplomatów
Wizytę prezydenta Bidena obserwowałem jako niezaangażowany w nią obywatel i nie mogłem zrozumieć, co właściwie się dzieje. To nie rzecznik MSZ informował Polaków o programie wizyty, lecz ambasador USA. To on wystąpił w jednym z programów telewizyjnych, by ujawnić miejsce i czas publicznego wystąpienia prezydenta USA. Mniejsza o mało formalną konwencję tego wywiadu, często praktykowaną w telewizji amerykańskiej, ale nie w polskiej. Istotne, że to ambasador amerykański zapraszał Polaków na spotkanie w Warszawie. I to ambasada rozsyłała indywidualne zaproszenia, gdyż chęć uczestnictwa w spotkaniu zgłosiło dwa razy mniej osób, niż było widzów na rozgrywanym kilka dni później ligowym meczu piłkarskim. A zarejestrować się można było na stronie ambasady oraz na stronie telewizji będącej własnością amerykańskiego koncernu.