Goebbels, oskarżenie o twórcze rozwijanie sentencji przypisywanej temuż, Pinokio i pięciokrotne posługiwanie się pojęciem „kłamstwo" to tylko drobny wycinek strumienia świadomości Jerzego Surdykowskiego w krótkim felietonie o tytule, a jakże, „Metafizyka kłamstwa" („Rzeczpospolita", 26 października). Autor tego paszkwilu (bo jak inaczej odbierać tezę o kompetencjach propagandowych przewyższających Goebbelsa) prawdopodobnie nieświadomie, niczym w samospełniającej się przepowiedni, sam raczy czytelników kłamstwem. Gdyby zajrzał do przepisów regulujących powoływanie sędziów w Niemczech i Hiszpanii, z pewnością takich nierzetelnych wywodów okraszonych tak surową oceną by nigdy nie sformułował.
Czytaj więcej
Goebbels powiadał, że kłamstwo wielokrotnie powtarzane staje się prawdą. Ale to dopiero przedszkole subtelnej sztuki zakłamania.
Pan Surdykowski stwierdził mianowicie, że Niemcy mają skomplikowany system powołań z udziałem sędziów i polityków. To wierutna bzdura, bo sędziów federalnych trybunałów (odpowiednik naszego SN) powołują wyłącznie politycy. Wyłącznie. Powtórzę, gdyby pan Surdykowski miał problem z faktami. Jeśli mi nie dowierza, niech zapozna się z art. 95 ust. 2 niemieckiej konstytucji oraz § 3, § 5 ustawy o wyborze sędziów.
Kolejna bzdura to sformułowanie, że w przypadku hiszpańskiej KRS parlament powołuje członków tylko spośród sędziów rekomendowanych przez komisję przy Sądzie Najwyższym. Rzeczona komisja sprawdza li tylko, czy kandydat spełnia warunki formalne (art. 576 ust. 7 ustawy o organizacji sądów). To nie rekomendacja, lecz sprawdzenie formalne. Aktualnie tamtejszy parlament rozpatruje 51 kandydatur spośród... 51 sędziów, którzy się zgłosili.
Pan Surdykowski dalej wskazuje, że Hiszpanie to są demokraci, bo wybierają trzema piątymi głosów w parlamencie. Otóż członkowie polskiej KRS właśnie taki mandat uzyskali od parlamentu w 2018 r. Określił to mianem dziwoląga. Jak jest po hiszpańsku „dziwoląg"? Przywołane przeze mnie przepisy wraz ze składem niemieckiej komisji politycznej i przynależnością partyjną członków przekazuję redakcji „Rzeczpospolitej", by udostępniła panu Surdykowskiemu, wszak wątpię, by wierzył mi na słowo. Ciekaw jestem zdumienia, gdy przeprowadzi czynność lektury; dalej będzie powoływał się na Goebbelsa i Pinokia?