„Pod skórą”: Obce kino

„Pod skórą” uznaje się za jeden z najwybitniejszych filmów XXI wieku. Do kin w naszym kraju trafia dekadę po swojej kinowej premierze.

Publikacja: 15.11.2024 15:30

Scarlett Johansson w roli kosmicznej femme fatale. Kadr z filmu „Pod skórą”

Scarlett Johansson w roli kosmicznej femme fatale. Kadr z filmu „Pod skórą”

Foto: mat. pras.

Wielkie wytwórnie i platformy streamingowe działają dzisiaj jak fabryki, taśmowo zalewając nas kolejnymi produkcjami. Filmy stały się przez to szybkimi przekąskami. Najczęściej mają nam do zaoferowania tylko puste kalorie – nie wywołują dyskusji ani nie wzbudzają głębszych emocji, nadają się tylko do bezmyślnej konsumpcji, zapewniając doraźną rozrywkę. Ze zmęczenia takim podejściem wyrosła firma Reset, która od roku wprowadza na nasze ekrany tytuły może i starsze, ale odważne, niejednoznaczne i oryginalne. „Pod skórą” idealnie wpisuje się w te wymagania.

Czytaj więcej

„Wybawienie”: Egzorcysta na miarę Netfliksa

Lęk i fascynacja zakupami

W swoich mediach społecznościowych firma, która pokazała już u nas m.in. „Opętanie” i „Czas Apokalipsy: wersja reżyserska”, co chwilę chwali się wyprzedanymi seansami. Być może teraz w podobny sposób uda się polskiej publiczności odkryć „Pod skórą”, które dotychczas w naszym kraju można było zobaczyć na pokazach festiwalowych lub specjalnych. Obecnie dostępne jest na VOD, ale do kin nigdy nie trafiło.

Być może polskich dystrybutorów odstraszyła wcześniej porażka finansowa brytyjsko-szwajcarskiej koprodukcji. Przy budżecie w wysokości 13,3 mln dol. zarobiła ona niecałe 7,5 mln. Choć mamy do czynienia z thrillerem science fiction, w którym w głównej roli występuje hollywoodzka gwiazda, ze swą prowokacyjną naturą film nie wpisuje się w gusta masowej publiczności. Nie ma w nim wybuchów, dynamicznej akcji ani imponujących efektów specjalnych. Zamiast nich otrzymujemy powolną narrację, liczne repetycje i wizualny minimalizm.

„Pod skórą” rozpoczyna się od sceny inspirowanej „2001: Odyseją kosmiczną”. Gdzieś w kosmicznej przestrzeni mechaniczne części układają się w ogromne oko, które patrzy na widza, zapowiadając zmianę perspektywy. Stojący za kamerą Jonathan Glazer prowadzi swoją opowieść z punktu widzenia kosmitki. Nic dziwnego, że Mark Fisher wybrał produkcję, aby w swoim zbiorze esejów „Dziwaczne i osobliwe” zdefiniować to drugie z tytułowych pojęć. Ludzki, tak dobrze znany nam świat staje się tu obcy. Codzienne, prozaiczne czynności, jak zakupy czy spożywanie posiłków, zmieniają się w odkrywane na nowo doświadczenia. Budzą zarazem lęk i fascynację.

Kto by się spodziewał Scarlett Johansson

Film powstał co prawda na podstawie powieści Michaela Fabera, ale nazywanie go adaptacją byłoby nadużyciem. Glazer przeczytał książkę tylko raz, zaraz po jej premierze w 2000 r. Od razu wiedział, że chciałby zrobić z niej film, ale, jak podkreślał, nie ekranizację. Prace nad produkcją się przedłużały. Od pomysłu do wejścia na plan minęła dekada, a reżyser w tym czasie nie wrócił już do oryginału. Jego współscenarzysta Walter Campbell nie miał go nawet w rękach. Dostaliśmy więc dzieło osobne, choć z zapożyczoną z pierwowzoru formą narracji.

Znaną z powieści krytykę społeczną Glazer składa na ołtarzu bardziej uniwersalnych tematów, takich jak tożsamość, empatia czy pożądanie. Spoglądając na nie oczami kosmitki, chciał, aby jego film był jak najbardziej realistyczny. „Pod skórą” należałoby więc określić fantastyczno-naukowym dokumentem, bo reżyser miesza dwa nieprzystające do siebie porządki. Minimalistyczne, aczkolwiek piękne wystylizowane ujęcia przeciwstawiane są materiałom zarejestrowanym ukrytą kamerą. Scarlett Johansson zaczepia w nich mieszkańców Govan – nie zatrudnionych statystów, tylko niczego nieświadomych przechodniów. Nikt jej nie rozpoznaje. W końcu kto by się spodziewał spotkać światową gwiazdę na przedmieściach Glasgow?

Pół filmu składa się z wariacji tych samych scen. Kosmitka wabi kolejnych mężczyzn do swojego domu, gdzie prowadzi ich wprost do niezgłębionej otchłani. Nieprzenikniona czarna przestrzeń od początku wydaje się niebezpieczna, ale dlaczego, dowiadujemy się dopiero z czasem. „Pod skórą” to misternie skonstruowana układanka, która stopniowo odkrywa przed nami swoje tajemnice. Reżyser wprawia nas w letarg powtarzającymi się motywami fabularnymi, ale unika monotonii, ciągle dodając do nich kolejne szczegóły. Coraz dłużej pozwala nam przebywać z ofiarami głównej bohaterki, pokazując, co się z nimi dzieje, kiedy już wpadną w jej sidła.

Podczas gdy oglądamy historię kosmicznej femme fatale, słyszymy całkowicie przeciwstawną opowieść. Ścieżka dźwiękowa „Pod skórą” nieustannie rozjeżdża się z obrazem. Kompozytorka Mica Levi mówiła w wywiadach, że Glazer nie chciał, aby muzyka manipulowała emocjami widzów albo ilustrowała przedstawiane wydarzenia. Dlatego wchodzi z nimi w dialog, kłóci się z nimi, tworząc oddzielną narrację – o osobie niepewnej, zagubionej, targanej wątpliwościami. Dodaje filmowi głębi, uwypuklając poczucie niepokoju i izolacji głównej bohaterki.

Czytaj więcej

„Strange Darling”: Nagi instynkt w dobie #metoo

Subtelne bodźce z pełną mocą

Film składa się z paradoksów. Wszystkie elementy gryzą się ze sobą, wywołując w widzach dysonans poznawczy. W ten sposób Glazer wytrąca nas ze strefy komfortu, sprawiając, że doświadczenia bohaterki stają się naszymi doświadczeniami. Wywołując głębokie emocje, produkcja staje się bardzo intymna. Okazuje się przez to odporna na upływ czasu. Nie bez powodu nazywa się ją przecież jednym z najlepszych filmów XXI wieku.

„Pod skórą” spotkało się z poklaskiem już w czasie światowej premiery. Przypadło do gustu krytykom, określającym je „najlepszym filmem roku”. Dekadę później wciąż pozostaje świeże i oryginalne, bo Glazer, jak zwykle zresztą, posługuje się dopracowanym w najdrobniejszych szczegółach autorskim językiem. Reżyser nie przepada przecież za dialogami – swój debiut „Sexy Beast” nieraz podsumowuje pogardliwie słowami „dużo gadania”.

W tym wypadku zamiast słów wybiera więc audiowizualne środki wyrazu, nasączając opowieść kolejnymi subtelnymi bodźcami, które dopiero na wielkim ekranie mogą oddziaływać na widzów z pełną mocą. Podczas seansu w kinie łatwiej dostrzec wszystkie niuanse produkcji, zanurzając się w jej wyjątkowej atmosferze. Wtedy odkrywa się, że z całym swym minimalizmem to dzieło monumentalne.

Wielkie wytwórnie i platformy streamingowe działają dzisiaj jak fabryki, taśmowo zalewając nas kolejnymi produkcjami. Filmy stały się przez to szybkimi przekąskami. Najczęściej mają nam do zaoferowania tylko puste kalorie – nie wywołują dyskusji ani nie wzbudzają głębszych emocji, nadają się tylko do bezmyślnej konsumpcji, zapewniając doraźną rozrywkę. Ze zmęczenia takim podejściem wyrosła firma Reset, która od roku wprowadza na nasze ekrany tytuły może i starsze, ale odważne, niejednoznaczne i oryginalne. „Pod skórą” idealnie wpisuje się w te wymagania.

Pozostało 91% artykułu
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Jędrzej Pasierski: Dobre kino dla 6 widzów
Plus Minus
„Konklawe”: Efektowna bajka o konklawe
Materiał Promocyjny
Ładowanie samochodów w domu pod każdym względem jest korzystne
Plus Minus
Pułapki zdrowego rozsądku