Sześć dni po upadku Muru Berlińskiego, 15 listopada 1989 r., reprezentacja Niemieckiej Republiki Demokratycznej rozegrała swój ostatni w historii mecz eliminacji mistrzostw świata. W Austrii przegrała 0:3 i na finiszu straciła awans na mundial. Jeśli kibice ze wschodnich Niemiec liczyli, że zjednoczenie kraju przyniesie tamtejszemu futbolowi rozkwit, po 35 latach muszą czuć podobną gorycz jak po tamtym blamażu w Wiedniu.
Oczekiwania w NRD na pewno były inne, ale musimy się zastanowić, czy tak naprawdę ta historia mogła się potoczyć inaczej. Uważam, że w Europie nie ma drugiego takiego miejsca jak Niemcy Wschodnie, w którym zmiany polityczne tak bardzo wywróciły „piłkarski stolik” do góry nogami. Oczywiście, jest wiele przykładów klubów zza żelaznej kurtyny, które po gwałtownych zmianach w kraju straciły na znaczeniu na kontynencie: Steaua Bukareszt zdobywała Puchar Europy Mistrzów Krajowych jeszcze w 1986 r., a Crvena Zvezda Belgrad – w 1991 r. Jeśli spojrzymy na demoludy, to – w uproszczeniu – piłka nożna w tych krajach po obaleniu komunizmu trochę podupadła, trzeba było czasu na odnalezienie się w nowej rzeczywistości, w Polsce też. A jednak będę przekonywał, że sytuacja futbolu w NRD była nieporównywalna, a casus zjednoczenia Niemiec pozostaje unikalny.
W swoich przewodnikach piszesz o ostalgii, a więc tęsknocie, która towarzyszy Niemcom ze wschodnich regionów, za czasami, gdy „Ost” to był osobny kraj. Kibice z byłej NRD, jak rozumiem, mają wiele powodów do takiej nostalgii.
Te powody to nie tylko kibicowska tęsknota za młodością czy dzieciństwem, które bywają przez nas często idealizowane, ale bardzo konkretne, wymierne sukcesy zespołów z NRD. Przecież 1. FC Magdeburg w 1974 roku po pokonaniu Milanu zdobył Puchar Zdobywców Pucharów, na dodatek zrobił to składem złożonym z zawodników z miasta i okolic, jako chyba jedyny zespół w historii obok szkockiego Celtiku. W latach 80. w finale tych rozgrywek grały też Carl Zeiss Jena i Lokomotive Lipsk. Mówimy więc o finalistach europejskich pucharów, którzy w latach 90. w bardzo krótkim czasie znaleźli się na skraju bankructwa i w większości spadli na poziom lig amatorskich. O ile się nie mylę, Regionalliga Ost to dziś najbardziej utytułowany czwarty szczebel rozgrywek na świecie, bo mamy w niej siedem klubów z dawnego NRD, które mają łącznie na koncie 20 tytułów mistrza kraju. To jest coś niespotykanego, by kluby z gablotami tak bogatymi w trofea były skumulowane na tak niskim poziomie. Natomiast ostalgia w tym podstawowym, szerszym ujęciu, wynika z wielu powodów. W Polsce część starszego pokolenia ma sentyment związany z czasami PRL, ale tego zjawiska też bym nie porównywał do sytuacji dawnego NRD, bo zjednoczenie Niemiec to było jak operacja na żywym organizmie. Operacja nie w pełni udana, bo Ossi czują się jak obywatele drugiej kategorii. Społeczeństwo, które pod wieloma względami było pomijane, stało się podatne na populizm i hasła skrajnych ugrupowań politycznych.
Czytaj więcej
W polskich klubach piłkarskich nie brakuje osób kompetentnych, ale często ich wpływ na decyzje jest ograniczony. Brakuje za to chęci zaryzykowania i zainwestowania, zwłaszcza po sukcesie. Ograniczenia, że „się nie da”, sami tworzymy w swoich głowach - mówi Michał Zachodny, dziennikarz i analityk, autor książki „Jak (nie) grać w Europie”.
A to przekłada się na popularność AfD i Sojuszu Sahry Wagenknecht. Czy na stadionach we wschodnich landach też jest ona widoczna?
Na trybunach w Niemczech haseł politycznych jest mniej niż na stadionach w Polsce, a tych związanych stricte z partiami raczej nie kojarzę. Warto podkreślić, że w „młynach” kibiców z większych miast można znaleźć osoby o różnych poglądach. Na przykład w Rostocku część fanów Hansy o prawicowych poglądach przesiadła się do Blocku 9, a główny sektor kibiców prowadzących doping pozostaje apolityczny. Natomiast popularnym hasłem, z którym można spotkać się na różnych stadionach w tej części kraju, jest „Ost Deutschland”, które świadczy o poczuciu przynależności. Według niektórych badań część mieszkańców wschodnich regionów wciąż uważa się za obywateli NRD. To też uzasadnia wywieszanie flagi Niemieckiej Republiki Demokratycznej na niektórych stadionach.
Na trybunach w Polsce nie przypominam sobie eksponowania godła z czasów PRL, z orłem bez korony.
Przypomnę, że w Chemnitz pomnik Karola Marksa ma się dobrze. Mało tego, na trybunach Dynama Berlin można spotkać kibiców w bluzach z wizerunkiem i cytatami Ericha Mielkego, wieloletniego szefa Stasi i ministra bezpieczeństwa NRD, dawniej osoby ocenianej jednoznacznie negatywnie, nawet w samym klubie, choć BFC (Berliner Fussball Club – red.) to było jego oczko w głowie.