Tego typu pogląd wygłosił też w rozmowie z „Rzeczpospolitą” (w lipcu 2023 r.) Marek Papszun: - Co do polskich trenerów – nie istniejemy w Europie. (...) Jesteśmy trochę do tyłu w szkoleniu oraz rozwoju trenerów, ale gonimy. Może kiedyś staniemy się rozpoznawalni tak jak dziś chociażby Serbowie. Ich się chętnie zatrudnia na Zachodzie, a nas praktycznie nie ma. Zazwyczaj chodzi o przetarte szlaki i agentów, którzy mają wyrobione kontakty. Tak działa system. My tego nie mamy. Szkoleniowcy w Polsce rzadko mają agentów, ten rynek się dopiero buduje.
W podobnym tonie, choć bardziej kolorowo i w swoim stylu wypowiedział się kiedyś Wojciech Łazarek – były selekcjoner, zmarły w grudniu 2023 r. Kontekstem jego odpowiedzi dla „Dziennika” (na pytanie: „dlaczego Polacy nie pracują na zagranicznych ławkach trenerskich?”) był konflikt ówczesnego PZPN z holenderskim selekcjonerem Leo Beenhakkerem: „Na pewno nie dlatego, że jesteśmy głąbami. To są od lat pielęgnowane układy. Taki Holender dostanie gdzieś pracę, to od razu ciągnie tam swojego funfla. Jednego, drugiego... Wspierają się, podbijają bębenek. A jak w stawce jest Polak, Węgier i Niemiec, to zawsze wygra Niemiec. Wiadomo, jeden telefon od cesarza Franciszka Józefa z centrali ze słowami wsparcia i już jest po balu”.
Trudno wszystko wytłumaczyć „lepszymi znajomościami” trenerów z innych krajów, skoro – jak wyliczyliśmy wcześniej – w Europie pracę umieją znaleźć szkoleniowcy z aż 45 innych federacji UEFA. Sam Łazarek prowadził reprezentację Sudanu, a jeśli wymienimy pozostałych polskich selekcjonerów zagranicznych reprezentacji, to – za pomocą atlasu – znajdziemy na tej liście sporo egzotycznych kierunków, ale żadnego europejskiego kraju:
-
Henryk Kasperczak – Tunezja, Mali, Wybrzeże Kości Słoniowej, Maroko, Senegal;
-
Antoni Piechniczek – Tunezja, Zjednoczone Emiraty Arabskie;
-
Bernard Zgol – Kenia, Filipiny, Dominikana;
-
Wiesław Grabowski – Zambia, Zimbabwe;
-
Ryszard Orłowski – Anguilla, Belize;
-
Jacek Stefanowski – Portoryko, Nepal;
-
Edmund Majowski – Kuwejt, Norwegia, Iran;
-
Grzegorz Polakow – Kenia;
-
Ryszard Kulesza – Tunezja;
-
Andrzej Wiśniewski – Palestyna;
-
Wojciech Łazarek – Sudan;
-
Janusz Wójcik – Syria;
-
Piotr Nowak – Antigua i Barbuda;
-
Bernard Blaut – Zjednoczone Emiraty Arabskie;
-
Erwin Wilczek – Gabon;
-
Sławomir Wolk – Tanzania.
Czego brakuje polskim trenerom?
Polskim trenerom brakuje więc sprawnych agentów czy tzw. success story w Europie? Emil Kot, pracujący w angielskich klubach niższego szczebla, w reakcji na wywiad Michała Probierza, przychylił się na serwisie X do tej drugiej opcji.
„Moim zdaniem jedyne, czego nam teraz brakuje, to jednego trenera, który z powodzeniem pracowałby w lidze Top 10 w Europie (tutaj się nie zgodzę z trenerem Probierzem). Kogoś, kto wyznaczy ścieżkę. To otworzyłoby drzwi kolejnym. (…) Wiem, jak to działa w UK. Aktualnie nie mamy nikogo, kto mógłby taką ścieżkę wydreptać dla innych i często dostaję pytania: »A jest w ogóle jakiś polski trener jako jedynka w UK w Football League?«. No nie ma... A to dramatycznie zmienia cały obraz. (...) Dlatego bardzo mocno trzymam kciuki za trenera Papszuna i trenera Skorżę, którzy prowadzą rozmowy w różnych częściach świata/Europy pod kątem przyszłego pracodawcy. Prawdą jest też to, że gdyby jeden z piłkarzy grających za granicą osiadł tam na stałe i ukończył edukację trenerską, miałby większe szanse na angaż w danej lidze. Weźmy Mirosława Sznaucnera, który przebija się w Grecji. Może on kiedyś dostanie szansę jako jedynka? Mamy spore grono młodych trenerów rozsianych po Europie pracujących w akademiach, sztabach i mniejszych klubach. Mamy ludzi w Anglii, w Niemczech, we Francji, w Skandynawii, w Hiszpanii. COŚ SIĘ DZIEJE. Jest dużo lepiej niż 20 lat temu. Polacy ruszyli w Europę, uczą się języków, chcą pracować poza granicami kraju. (…) Za 10 lat (możecie zrobić screenshot) będziemy mieli jedynki w top 10 lig w Europie” – przekonuje Emil Kot (pisownia oryginalna).
– Jestem przekonany, że poziom merytoryczny polskich trenerów jest wysoki, mają dyplomy i zbierają wiedzę, często jeżdżą na zagraniczne staże. Potrzebny jest pierwszy polski trener, który osiągnie sukces w pucharach – wtóruje Jan de Zeeuw.
Przywoływany Maciej Skorża niedawno wygrał azjatycką Ligę Mistrzów z japońską Urawą Red Diamonds, pracował też na Półwyspie Arabskim, gdzie nie tak dawno epizod zaliczył Czesław Michniewicz (on, władając rosyjskim, ma też szanse na pracę na Wschodzie).
Jednak na to, że praca na innym kontynencie ma małe przełożenie na pozycję w Europie, zwraca uwagę Michał Zachodny: – Renoma polskich trenerów jest znikoma. Nie sądzę, by mocno podreperowały ją sukcesy Macieja Skorży w Azji. Potrzebny jest zauważalny sukces polskiego trenera w Europie, do tego komunikacja nie może być barierą. Kiedy to się wydarzy? Nie za prędko. Ale rozmawiamy akurat w czasie, gdy tacy młodzi trenerzy jak Adrian Siemieniec, Dawid Szwarga czy Maciej Kędziorek ukończyli kurs UEFA Pro. To pokolenie, które jest uznawane za utalentowane i dla którego inspiracje z zewnątrz są istotniejsze niż to, co dzieje się na polskim podwórku.
Robert Lewandowski jest tak wielką figurą w światowej piłce, że gdyby chciał spróbować na ławce trenerskiej, pracodawca szybko by się znalazł – o takich planach nic jednak nie wiadomo. Polski napastnik zasygnalizował za to ostatnio na kanale Foot Truck, że ma w głowie duży projekt doszkalania polskich trenerów. Zbudowanie ich marki w Europie to byłby sukces na miarę „Złotej Piłki”.