Czemu polscy trenerzy nie pracują na Zachodzie? "Marka w Europie nie istnieje"

Co takiego mają trenerzy piłkarscy z Islandii, Wysp Owczych, Litwy i Białorusi, że dostają pracę poza ojczyzną, a nie ma ani jednego polskiego szkoleniowca w najwyższej lidze żadnego europejskiego kraju? Michał Probierz w XXI wieku był jednym z "rodzynków". Polska - Estonia, baraż o Euro 2024, w czwartek.

Aktualizacja: 16.03.2024 21:25 Publikacja: 15.03.2024 17:00

Maciej Skorża w 2023 r. wygrał z Urawa Red Diamonds azjatycką Ligę Mistrzów. Ale sukcesy poza Europą

Maciej Skorża w 2023 r. wygrał z Urawa Red Diamonds azjatycką Ligę Mistrzów. Ale sukcesy poza Europą jakoś nie przekładają się na pozycję naszych szkoleniowców na Starym Kontynencie

Foto: AFLO/NEWSPIX.PL

Udało się dźwignąć piłkarską infrastrukturę, poprawić opakowanie rozgrywek Ekstraklasy, doczekaliśmy gwiazd wielkiego formatu nie tylko w bramce, a i ze szkoleniem młodzieży coś ruszyło.

Jest jednak jedna „wioska Galów” polskiego futbolu, która w XXI wieku wciąż stawia opór rozwojowi. Temat, w którym od dawna nic nie może drgnąć, to marka polskich trenerów w Europie i praktycznie całkowita nieobecność naszych szkoleniowców w zachodnich klubach. Czemu tak jest i co mogłoby to zmienić?

Czytaj więcej

O co gra piłkarska Afryka

Co z zagranicznymi ofertami dla Marka Papszuna?

Dyskusja wróciła za sprawą sytuacji Marka Papszuna. Droga, którą przebył jako trener Rakowa Częstochowa – od trzeciego szczebla rozgrywek po Puchar Polski i mistrzostwo kraju – była imponująca i wręcz niespotykana w skali kontynentu. Gdy więc rozstał się z klubem, a prezes PZPN Cezary Kulesza nie powierzył mu reprezentacji, można było się spodziewać, że oto jest szkoleniowiec, który dostanie zagraniczną pracę - nie w czołówce, ale może chociaż w top 20 lig Europy. 

By wymienić wszystkich zainteresowanych zatrudnieniem Papszuna, przynajmniej według ścigających się na newsy na ten temat mediów, trzeba wziąć głęboki oddech i kilka razy zmieniać akcent: Maccabi Hajfa, Olympiakos Pireus, Aris Saloniki, Dynamo Kijów, Girondins Bordeaux, Schalke 04 Gelsenkirchen, reprezentacja Czech, Szachtar Donieck, OFI Kreta, reprezentacja Łotwy, Sunderland AFC.

Możliwe jednak, że realna oferta napłynęła tylko z Krety, bo Grecja to akurat kraj, gdzie polskich trenerów wspomina się dobrze. Jeśli pozostałe przypadki nie były wymysłem dziennikarzy, to Polak mógł wpaść do głowy tym pracodawcom jako jeden z kilku czy kilkunastu szkoleniowców z potencjałem dostępnych na rynku.

Przeszkodą w wypłynięciu Marka Papszuna na szersze wody może być jednak bariera językowa. Wskazuje na to Michał Zachodny, autor znakomitej i przekrojowej książki „Polska myśl szkoleniowa” (wyd. SQN, 2022).

– Przy okazji meczów w europejskich pucharach prezentowaliśmy w Viaplay profile trenerów Legii i Rakowa, które przygotowała dla nas pracująca w międzynarodowym składzie firma Analytics FC. Gdy rozmawiałem z jej przedstawicielem, twierdził, że wielu ciekawych polskich trenerów z ich bazy regularnie pokazuje się na listach europejskich klubów poszukujących nowych szkoleniowców. I jako przykład wskazał Marka Papszuna. Gdy zwróciłem uwagę, że tak długo, jak nie będzie on mówił płynnie w języku obcym, barierą może być komunikacja, usłyszałem, że faktycznie będzie to trudne do przeskoczenia – mówi „Plusowi Minusowi” Zachodny. Podkreśla też, że skauting trenerów prowadzony w zagranicznych klubach obejmuje już pełen przekrój: nie tylko, czy ktoś jest sprawnym taktykiem i dobrym motywatorem, ale też jak się komunikuje, jakim jest człowiekiem, w jakim środowisku i jaką rolę odgrywał.

– Im dłużej przyglądam się piłce na najwyższym poziomie i aspiracjom nawet średnich europejskich klubów, tym bardziej nabieram przekonania, że trener musi być osobą kompletną. Nie tylko umieć dzielić się obowiązkami i otaczać się fachowcami, ale też sam w możliwie dużym zakresie mieć wiedzę, adaptować się do sytuacji i współpracować z zawodnikami na różnych poziomach. Ewentualna bariera komunikacyjna ma więc kapitalne znaczenie – dodaje Zachodny.

Z tego względu jeden z wymienionych pracodawców, mimo słabości sportowej, pasowałby byłemu trenerowi Rakowa. – Jeśli Marek Papszun dostał konkretną ofertę prowadzenia reprezentacji Łotwy i ją odrzucił, to moim zdaniem popełnił błąd. Oprócz Vladislavsa Gutkovskisa, którego znał z klubu, naliczyłem jeszcze dziesięciu innych łotewskich kadrowiczów, którzy byli w polskiej lidze lub mają polskie korzenie. W jakiej innej zagranicznej kadrze miałby komfort rozmawiania z piłkarzami po polsku? Nigdzie! – przekonuje Jan Gawlik, który mieszka w Rydze, a w mediach społecznościowych współprowadzi „Przegląd Lig Bałtyckich”.

Zagraniczny trenerzy w europejskich ligach? Wszyscy tylko nie Polacy

Selekcjonerem Łotyszy został ostatecznie Włoch Paolo Nicolato. Obecność najsilniejszych piłkarsko nacji na zagranicznych ławkach trenerskich (Anglików, Hiszpanów, Włochów, Niemców, Francuzów, Holendrów, Portugalczyków i Belgów, ale też Duńczyków, Szwajcarów i Chorwatów) jest logiczna i uzasadniona wieloletnim doświadczeniem. Ale już Australijczyk Ange Postecoglou (w Tottenhamie) oraz Austriacy Oliver Glasner i Adi Hütter (pierwszy w Crystal Palace, drugi w Monaco, przedtem obaj w Bundeslidze) do elity dostali się nie tylko dzięki kulturowej bliskości, ale przez mądrze budowane kariery.

Obecność Szkotów i Walijczyków w angielskiej Premier League i Irlandczyków z Północy w Szkocji jest naturalna. Podobnie jak Czechów w lidze słowackiej i Słowaków w lidze czeskiej oraz Czarnogórca w lidze serbskiej i Bośniaków w lidze chorwackiej (to z tą ligą nasza Ekstraklasa walczy aktualnie o 20. miejsce w Europie). Nie dziwią aż tak trenerzy z Serbii, Turcji i Rumunii w lidze greckiej, Cypryjczyk i Bułgar w lidze rumuńskiej oraz Ukrainiec w Bułgarii.

Kręgiem kulturowym możemy tłumaczyć wiele, choć obrońcy tzw. polskiej myśli szkoleniowej mogą poczuć dyskomfort, gdy dodamy, że w Szwajcarii (12. liga Europy) pracuje reprezentujący Liechtenstein Mario Frick, a w Norwegii (14.) oprócz trenerów ze Szwecji mamy też Islandczyka, a nawet przedstawiciela Wysp Owczych (Mikkjala Thomassena we Fredrikstad).

Innego trenera Islandczyka znajdziemy zresztą też w Belgii, ósmej lidze Europy – podobnie jak Norwega i Albańczyka (to Besnik Hasi, którego polscy kibice znają z epizodu w Legii).

We francuskiej Ligue 1 pracują 71-letni Rumun László Bölöni, Michel Der Zakarian z Armenii (była legenda ligi, ma też paszport francuski) oraz Słoweniec Luka Elsner. Ten ostatni to przypadek szczególny, człowiek władający sześcioma językami, któremu drogi do ławki trenerskiej we Francji wcale nie utorował status asa jednego z tamtejszych klubów, lecz dobra praca w ojczyźnie, a następnie na Cyprze i w Belgii.

Znane nazwisko z czasów kariery piłkarskiej pozwoliło się przebić Gruzinowi w lidze tureckiej (Szota Arweładze) oraz Irlandczykowi w lidze izraelskiej (Robbie Keane). Białorusinów znajdziemy w lidze ukraińskiej i cypryjskiej (ta druga w tabeli lig kontynentu sąsiaduje z Polską). Na Wyspie Afrodyty pracuje też przedstawiciel izraelskich trenerów.

Cypr to również kolejne miejsce pracy trenera, którego ścieżka mogłaby posłużyć za drogowskaz dla polskich szkoleniowców. Litwin Valdas Dambrauskas to przedstawiciel ubogiego piłkarsko kraju; mądrze piął się po europejskiej drabinie: ojczyznę zamienił na Łotwę, potem na Słowenię, bułgarską potęgę Łudogorca Razgrad, następnie Hajduka Split, w końcu OFI Kreta. Od kolejnego sezonu będzie w Omonii Nikozja. Nigdy nie był piłkarzem, a kurs trenerski w Londynie opłacił dzięki wygranej w litewskim teleturnieju w stylu „Milionerów”.

Analiza zagranicznych trenerów w 25 najlepszych ligach Europy (poza Polską) jest więc druzgocąca. A dodajmy do tego, że Fin pracuje w lidze łotewskiej, Kazach w litewskiej, Łotysz w białoruskiej, a Rosjanin w mołdawskiej. W tej sytuacji Polska jest wśród zaledwie dziesięciu federacji należących do UEFA, która nie ma swojego trenera na najwyższym szczeblu ligowym w innym kraju piłkarskiej Europy, a to ekskluzywne grono tworzą jeszcze:

  • Azerbejdżan,
  • Estonia,
  • San Marino,
  • Kosowo,
  • Luksemburg,
  • Macedonia Północna,
  • Malta, 
  • Mołdawia, 
  • Węgry (przy czym Madziarów warto wziąć w nawias, bo Pal Dardai prowadzi renomowaną Herthę Berlin w 2. Bundeslidze).

Czytaj więcej

Inspirująca historia Sebastiena Hallera: na szczycie w półtora roku od strasznej diagnozy

Kazimierz Górski miał oferty z Herthy i HSV, Jacek Gmoch z Danii i Auxerre

Jedynym Polakiem pracującym dziś na Zachodzie w roli pierwszego trenera jest kojarzony z Lechią Gdańsk Tomasz Kaczmarek, ale mowa o zespole z końca tabeli drugiej ligi holenderskiej, FC Den Bosch.

– To klub pogrążony w chaosie, Polakowi trudno z nim coś zdziałać. O marce polskich trenerów w Europie można powiedzieć, że... jej nie ma. Tak jak nie ma polskich trenerów w europejskim futbolu – mówi Jan de Zeeuw jr, świetnie orientujący się w realiach polskiego i holenderskiego futbolu.

Czasy, gdy Henryk Kasperczak prowadził kluby francuskie, a Zbigniew Boniek włoskie, wydają się prehistorią. W ostatnich latach drużynie z ogona niemieckiej 2. Bundesligi (Jahn Regensburg) przewodził Franciszek Smuda, w drugiej lidze hiszpańskiej pracował Jan Urban (w Osasunie, której był legendą jako piłkarz), a w lidze szwajcarskiej grający w niej wiele lat Ryszard Komornicki. Jak widać po upływie czasu i nieobecności następców, trudno mówić, by wyrobili w tych krajach trwałą markę polskim szkoleniowcom.

To udało się we wspominanej wcześniej Grecji Kazimierzowi Górskiemu oraz Jackowi Gmochowi. Ten drugi – o czym w Polsce często się zapomina – doprowadził Panathinaikos Ateny do półfinału Pucharu Europy 1985.

Czytaj więcej

W stulecie urodzin. Legenda Kazimierza Górskiego

Marka polskich szkoleniowców na Starym Kontynencie mogłaby jednak być kilka półek wyżej, gdyby tym uznanym szkoleniowcom władze PRL nie blokowały zagranicznych wyjazdów. Gmoch opowiadał, że zatajono przed nim ofertę prowadzenia reprezentacji Danii, a uniemożliwiono objęcie francuskiego Auxerre. Z kolei Górski mógł poprowadzić czołowe kluby niemieckiej Bundesligi – Herthę Berlin, a także HSV (przy czym klub z Hamburga krótko później triumfował nawet w europejskich pucharach). Tak naprawdę jedynym trenerem-beneficjentem sukcesu Polski na mundialu 1974 był Antoni Brzeżańczyk. Feyenoord Rotterdam bardzo chciał zatrudnić Górskiego, a gdy to okazało się niemożliwe, postawił na jego byłego współpracownika z reprezentacji. Potem jeszcze Brzeżańczyk prowadził m.in. Rapid Wiedeń i Iraklis Saloniki.

Trenerska luka pokoleniowa wśród reprezentantów Polski

Selekcjoner reprezentacji Polski Michał Probierz zalicza się do tego wąskiego grona polskich szkoleniowców, którzy w XXI wieku zaliczyli epizod w innej europejskiej lidze. Na przełomie 2011 i 2012 roku, przez dwa miesiące, pracował w Arisie Saloniki, a angaż był pokłosiem niezłego występu jego Jagiellonii Białystok przeciw Grekom. W ostatnich dniach Michał Probierz pytany przez Tomasza Ćwiąkałę o brak rodaków na zagranicznych posadach odpowiedział: – Zawsze broniłem polskich trenerów, bo uważam, że nie mamy złych trenerów. Mamy taki problem, że grupa piłkarzy, która grała w zagranicznych ligach, nie została tam. Gdyby tam byli, zostali, mieszkali, robili kursy trenerskie, to by też tam pracowali. A tak... W Polsce się dobrze żyje, więc do Polski wrócili.

Selekcjoner częściowo zdiagnozował problem. Poprzednie pokolenie piłkarzy – to, które po 16 latach przerwy wywalczyło dla Polski awans na mistrzostwa świata – od „trenerki” raczej stroni. Z 23-osobowej kadry Jerzego Engela na mundial 2002 szkoleniowcem jest dziś tylko Tomasz Wałdoch, legenda Schalke i asystent trenera w rezerwach (drużynie do lat 23) w tym klubie. Próby Piotra Świerczewskiego i Tomasza Hajty w Ekstraklasie kojarzą się głównie z hasłem tego pierwszego wyłapanym podczas meczu przez telewizję: „Panowie, gramy na chaos!”. Ówcześni kadrowicze wolą telewizje i gabinety dyrektorskie.

Dość powszechne jest przekonanie, że dobrą zmianę dla polskiej piłki na różnych szczeblach przyniesie tzw. pokolenie Euro 2016, z Robertem Lewandowskim, Jakubem Błaszczykowskim (on już ma na koncie ratowanie Wisły Kraków przed upadkiem) i Łukaszem Piszczkiem na czele. Zacięcie szkoleniowe z tej trójki ma raczej tylko Piszczek, legenda Borussii Dortmund, już dwa razy przymierzany do roli asystenta selekcjonera reprezentacji Polski. – Jako piłkarz zdobywał trofea, jest rozpoznawalny w Niemczech, ale bądźmy szczerzy: by był rozważany do roli trenera w renomowanym klubie czy lidze, najpierw musi coś osiągnąć na niższym szczeblu – zauważa Michał Zachodny.

Pewną ironią losu jest, że na razie z kadry na francuskie Euro szkoleniowcem jest tylko Sławomir Peszko (w mającej aspiracje i pieniądze Wieczystej Kraków), którego o tak szybkie trenerskie szlify nikt raczej nie podejrzewał. Z kolei smutną puentą jest fakt, że Adam Nawałka, którego po ćwierćfinale Euro niektórzy widzieli nawet w klubach Serie A, żadnej zagranicznej posady nie objął.

Diagnozę Michała Probierza – że byłym piłkarzom w Polsce żyje się zbyt wygodnie, by mieli oni pracować poza granicami – być może należy rozszerzyć o samych trenerów. Zarobki szkoleniowców w pierwszej czy nawet drugiej lidze wydają się na tyle dobre na tle lig krajów sąsiadów, że z ekonomicznego punktu widzenia np. słowackim trenerom dużo bardziej opłaca się przyjazd do Polski niż na odwrót. Może brakuje nutki ryzykanctwa i otwartej głowy Litwina Dambrauskasa?

Wojciech Łazarek: „Nie jesteśmy głąbami”

Michał Probierz we wspomnianej rozmowie swój krótki wywód zakończył konkluzją: – Takie kraje jak Holandia, Portugalia, Hiszpania na całym świecie mają swoich ludzi, mają agentów...

Tego typu pogląd wygłosił też w rozmowie z „Rzeczpospolitą” (w lipcu 2023 r.) Marek Papszun: - Co do polskich trenerów – nie istniejemy w Europie. (...) Jesteśmy trochę do tyłu w szkoleniu oraz rozwoju trenerów, ale gonimy. Może kiedyś staniemy się rozpoznawalni tak jak dziś chociażby Serbowie. Ich się chętnie zatrudnia na Zachodzie, a nas praktycznie nie ma. Zazwyczaj chodzi o przetarte szlaki i agentów, którzy mają wyrobione kontakty. Tak działa system. My tego nie mamy. Szkoleniowcy w Polsce rzadko mają agentów, ten rynek się dopiero buduje.  

W podobnym tonie, choć bardziej kolorowo i w swoim stylu wypowiedział się kiedyś Wojciech Łazarek – były selekcjoner, zmarły w grudniu 2023 r. Kontekstem jego odpowiedzi dla „Dziennika” (na pytanie: „dlaczego Polacy nie pracują na zagranicznych ławkach trenerskich?”) był konflikt ówczesnego PZPN z holenderskim selekcjonerem Leo Beenhakkerem: „Na pewno nie dlatego, że jesteśmy głąbami. To są od lat pielęgnowane układy. Taki Holender dostanie gdzieś pracę, to od razu ciągnie tam swojego funfla. Jednego, drugiego... Wspierają się, podbijają bębenek. A jak w stawce jest Polak, Węgier i Niemiec, to zawsze wygra Niemiec. Wiadomo, jeden telefon od cesarza Franciszka Józefa z centrali ze słowami wsparcia i już jest po balu”.

Trudno wszystko wytłumaczyć „lepszymi znajomościami” trenerów z innych krajów, skoro – jak wyliczyliśmy wcześniej – w Europie pracę umieją znaleźć szkoleniowcy z aż 45 innych federacji UEFA. Sam Łazarek prowadził reprezentację Sudanu, a jeśli wymienimy pozostałych polskich selekcjonerów zagranicznych reprezentacji, to – za pomocą atlasu – znajdziemy na tej liście sporo egzotycznych kierunków, ale żadnego europejskiego kraju:

  • Henryk Kasperczak – Tunezja, Mali, Wybrzeże Kości Słoniowej, Maroko, Senegal;
  • Antoni Piechniczek – Tunezja, Zjednoczone Emiraty Arabskie;
  • Bernard Zgol – Kenia, Filipiny, Dominikana;
  • Wiesław Grabowski – Zambia, Zimbabwe;
  • Ryszard Orłowski – Anguilla, Belize;
  • Jacek Stefanowski – Portoryko, Nepal;
  • Edmund Majowski – Kuwejt, Norwegia, Iran;
  • Grzegorz Polakow – Kenia;
  • Ryszard Kulesza – Tunezja; 
  • Andrzej Wiśniewski – Palestyna;
  • Wojciech Łazarek – Sudan;
  • Janusz Wójcik – Syria;
  • Piotr Nowak – Antigua i Barbuda;
  • Bernard Blaut – Zjednoczone Emiraty Arabskie;
  • Erwin Wilczek – Gabon;
  • Sławomir Wolk – Tanzania.

Czytaj więcej

Łapówki utorowały mu drogę do roli selekcjonera. "Może być skazany na dożywocie"

Czego brakuje polskim trenerom?

Polskim trenerom brakuje więc sprawnych agentów czy tzw. success story w Europie? Emil Kot, pracujący w angielskich klubach niższego szczebla, w reakcji na wywiad Michała Probierza, przychylił się na serwisie X do tej drugiej opcji.

„Moim zdaniem jedyne, czego nam teraz brakuje, to jednego trenera, który z powodzeniem pracowałby w lidze Top 10 w Europie (tutaj się nie zgodzę z trenerem Probierzem). Kogoś, kto wyznaczy ścieżkę. To otworzyłoby drzwi kolejnym. (…) Wiem, jak to działa w UK. Aktualnie nie mamy nikogo, kto mógłby taką ścieżkę wydreptać dla innych i często dostaję pytania: »A jest w ogóle jakiś polski trener jako jedynka w UK w Football League?«. No nie ma... A to dramatycznie zmienia cały obraz. (...) Dlatego bardzo mocno trzymam kciuki za trenera Papszuna i trenera Skorżę, którzy prowadzą rozmowy w różnych częściach świata/Europy pod kątem przyszłego pracodawcy. Prawdą jest też to, że gdyby jeden z piłkarzy grających za granicą osiadł tam na stałe i ukończył edukację trenerską, miałby większe szanse na angaż w danej lidze. Weźmy Mirosława Sznaucnera, który przebija się w Grecji. Może on kiedyś dostanie szansę jako jedynka? Mamy spore grono młodych trenerów rozsianych po Europie pracujących w akademiach, sztabach i mniejszych klubach. Mamy ludzi w Anglii, w Niemczech, we Francji, w Skandynawii, w Hiszpanii. COŚ SIĘ DZIEJE. Jest dużo lepiej niż 20 lat temu. Polacy ruszyli w Europę, uczą się języków, chcą pracować poza granicami kraju. (…) Za 10 lat (możecie zrobić screenshot) będziemy mieli jedynki w top 10 lig w Europie” – przekonuje Emil Kot (pisownia oryginalna).

– Jestem przekonany, że poziom merytoryczny polskich trenerów jest wysoki, mają dyplomy i zbierają wiedzę, często jeżdżą na zagraniczne staże. Potrzebny jest pierwszy polski trener, który osiągnie sukces w pucharach – wtóruje Jan de Zeeuw.

Przywoływany Maciej Skorża niedawno wygrał azjatycką Ligę Mistrzów z japońską Urawą Red Diamonds, pracował też na Półwyspie Arabskim, gdzie nie tak dawno epizod zaliczył Czesław Michniewicz (on, władając rosyjskim, ma też szanse na pracę na Wschodzie).

Jednak na to, że praca na innym kontynencie ma małe przełożenie na pozycję w Europie, zwraca uwagę Michał Zachodny: – Renoma polskich trenerów jest znikoma. Nie sądzę, by mocno podreperowały ją sukcesy Macieja Skorży w Azji. Potrzebny jest zauważalny sukces polskiego trenera w Europie, do tego komunikacja nie może być barierą. Kiedy to się wydarzy? Nie za prędko. Ale rozmawiamy akurat w czasie, gdy tacy młodzi trenerzy jak Adrian Siemieniec, Dawid Szwarga czy Maciej Kędziorek ukończyli kurs UEFA Pro. To pokolenie, które jest uznawane za utalentowane i dla którego inspiracje z zewnątrz są istotniejsze niż to, co dzieje się na polskim podwórku.

Robert Lewandowski jest tak wielką figurą w światowej piłce, że gdyby chciał spróbować na ławce trenerskiej, pracodawca szybko by się znalazł – o takich planach nic jednak nie wiadomo. Polski napastnik zasygnalizował za to ostatnio na kanale Foot Truck, że ma w głowie duży projekt doszkalania polskich trenerów. Zbudowanie ich marki w Europie to byłby sukces na miarę „Złotej Piłki”.

Udało się dźwignąć piłkarską infrastrukturę, poprawić opakowanie rozgrywek Ekstraklasy, doczekaliśmy gwiazd wielkiego formatu nie tylko w bramce, a i ze szkoleniem młodzieży coś ruszyło.

Jest jednak jedna „wioska Galów” polskiego futbolu, która w XXI wieku wciąż stawia opór rozwojowi. Temat, w którym od dawna nic nie może drgnąć, to marka polskich trenerów w Europie i praktycznie całkowita nieobecność naszych szkoleniowców w zachodnich klubach. Czemu tak jest i co mogłoby to zmienić?

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Oswoić i zrozumieć Polskę
Plus Minus
„Rodzina w sieci, czyli polowanie na followersów”: Kiedy rodzice zmieniają się w influencerów
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Robert M. Wegner: Kawałki metalu w uchu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Rok po 7 października Bliski Wschód płonie
Plus Minus
Taki pejzaż
Plus Minus
Jan Maciejewski: Pochwała przypadku